mjr. Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz” |
21 sierpnia 1944 r. do stacjonującego ze swoimi żołnierzami we wsi
Surkonty na terenie dzisiejszej Białorusi mjr. Macieja Kalenkiewicza
dotarła wiadomość o zbliżających się
Sowietach. Prawdopodobnie na skutek donosu 3. batalion 32.
zmotoryzowanego pułku strzelców Wojsk Wewnętrznych NKWD wiedział
dokładnie gdzie ich szukać.
Bolszewicy dowodzeni przez starszego lejtnanta Korniejko i młodszego
lejtnanta Błeskina podkradali się w małych grupkach, omijając kałuże
podmokłej łąki. Wyskakujące z ciężarówek wrogie wojsko nie umknęło
uwadze partyzantów, którzy po cichu zajęli stanowiska obronne i
obserwowali nadchodzących przez lornetki. Na prawym skrzydle dowodził
mjr „Kotwicz” wraz z pchor. Henrykiem Nikiciczem „Orwidem” i rtm. Janem
Skrochowskim „Ostrogą”. Lewego bronił Bolesław Wasilewski „Bustromiak”.
Polskie siły liczyły 72 partyzantów i 4 kobiety. Rosjanie mieli kilka
razy więcej ludzi.
W dogodnym momencie „Kotwicz” dał rozkaz do
otwarcia ognia. Zmasowany ostrzał polskiego podziemia zlikwidował ok. 30
Sowietów, kilkunastu zostało rannych (w tym obaj dowódcy). Odpowiedź
napastników była mało skuteczna. Nastąpiła przerwa w walce. Polacy mieli
kilku zabitych i rannych.
Po naradzie zapadła decyzja, aby
kapitan „Bustromiak” wycofał się z lekko rannymi, a mjr Kalenkiewicz
wieczorem miał zabrać żołnierzy z cięższymi obrażeniami.
Tymczasem Sowieci doczekali się wezwanych posiłków. Ich siły wzrosły do
ok. 600 żołnierzy dowodzonych przez kpt. Szulga i naczelnika rejonowego
oddziału NKWD kpt. bezp. Czikina. Zaatakowali lewe skrzydło, aby odciąć
odwrót, a na prawym nacierało nowoprzybyłe wsparcie. Przeciwko mocno
uszczuplonym liczebnie partyzantom użyli również kilu samolotów. W
decydującym momencie bitwy bolszewicy zajęli wzgórze, z którego celny
ogień ciężkiego karabinu maszynowego zabił mjr. „Kotwicza”, „Ostrogę” i
„Orwida”.
Pozostałych na polu walki rannych partyzantów dobijano
bagnetami. Ich ostatnie chwile wspomina ocalała sanitariuszka: „Ale
najgorsze było to, że oni razem ze mną robili obchód placu boju i
wszystkich nieżyjących, ciężko rannych i lekko rannych, wszystkich
dobijali bagnetami. Wszystkich! Pamiętam twarz kapitana „Hatraka” […]
patrzył na mnie przytomnie, patrzył na mnie tak, jakby jemu było mnie
żal. Ja to widziałam po jego oczach. Sołdat podszedł i pchnął go
bagnetem w bok […] On jego walił w brzuch, w klatkę piersiową, ile tylko
chciał. I tak po kolei, każdego”. Cyt. za: Szymon Nowak, Oddziały
wyklętych, Warszawa 2014, s.33-34.
Według różnych szacunków
zginęło ponad 130 Sowietów i 36 Polaków. Dzięki ofiarności lokalnych
mieszkańców prowizoryczna mogiła poległych podkomendnych „Kotwicza”
przetrwała do początku lat 90-tych XX w. 8 września 1991 r. nastąpiło
uroczyste otwarcie cmentarza żołnierzy AK.