wtorek, 8 października 2019

Arkadiusz Jakubczyk: O królestwie straconym


rr
      Dla monarchistów dzień dzisiejszy (tj. 7 października - przyp. Redakcji RCR) jest dniem wyjątkowym, tak jak 11 listopada. I tak samo jak wtedy, towarzyszą nam również mieszane uczucia, najczęściej graniczące ze smutkiem.
 
W dniu 7 października 1918 roku, powołując się na tak zwanych 14 punktów Wilsona, które kilka dni wcześniej były zaakceptowane przez państwa centralne jako podstawa do rokowań pokojowych kończących I wojnę światową, Rada Regencyjna Królestwa Polskiego wydała deklarację polskiej niepodległości państwowej. W efekcie odrodziło się Królestwo Polskie [utworzenie niezależnego od Rosji Królestwa Polskiego, Niemcy i Austro-Węgry oficjalnie zapowiedziały 5 listopada 1916. We wrześniu i październiku 1917 niemieckie i austro-węgierskie władze okupacyjne wspólnie powołały władze polskie w okupowanym Królestwie Polskim. Formalną niezależność od Rosji Królestwo Polskie uzyskało 29 marca 1918 roku wraz z wejściem w życie traktatu pokojowego państw centralnych z rządem bolszewickim okupującym Rosję].

Rada Regencyjna Królestwa Polskiego – organ władzy zwierzchniej Królestwa Polskiego, objęła swój urząd 27 października 1917 roku. W jej skład weszli książę Zdzisław Lubomirski, arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski oraz Józef Ostrowski. Aparatem pomocniczym Rady Regencyjnej był Królewsko-Polski Gabinet Cywilny, formalnie ustanowiony reskryptem z 12 lipca 1918 roku, z szefem gabinetu cywilnego sekretarzem Rady Regencyjnej – księdzem prałatem Zygmuntem Chełmickim na czele.
 
Niefortunnie, rok później, 11 listopada, Rada Regencyjna przekazała zwierzchnią władzę wojskową oraz naczelne dowództwo nad wojskiem polskim Józefowi Piłsudskiemu. Z różnorakich powodów, ten właśnie dzień został przyjęty jako oficjalna data obchodów odzyskania niepodległości. Dzień, w którym nasze Królestwo zostało przemianowane na Republikę, którą państwo polskie pozostaje do chwili obecnej. Jednakże szanse na pełną restaurację nie były przecież przysłowiowym  bujaniem w obłokach. Jak stwierdził kiedyś pan profesor Jacek Bartyzel, „odzyskaliśmy niepodległość w najgorszym momencie. Gdyby nastąpiło to miesiąc wcześniej, być może monarchia byłaby jeszcze do uratowania. Jeszcze 7 października Rada Regencyjna wydaje absolutnie suwerenny akt, deklarując wskrzeszenia państwa polskiego z ustrojem monarchicznym. Gdyby więc wtedy doszło do zawieszenia broni, to zapewne Polska miałaby inną formę ustrojową. Natomiast już miesiąc później – w listopadzie, sytuacja – nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach – uległa diametralnej zmianie. Nastąpił bowiem okres spontanicznej bolszewizacji, ogarniającej wyczerpane wojną masy społeczne.(…) [podkreślając rangę] upadku monarchii austro-węgierskiej, jako o końcu marzeń o Polsce monarchicznej, dodam do tego jeszcze upadek niemieckiego tronu cesarskiego i księstw związkowych”.
 
Najważniejszą z postulowanych przez polskich monarchistów [a dla niżej podpisanego w szczególności, jako sympatyka domu Habsburskiego], z punktu widzenia początków niepodległego bytu politycznego Polski, była kandydatura Karola Stefana Habsburga do korony Królestwa Polskiego. Idea szeroko popierana w polskich kołach ziemiańskich, nie zdołała się jednak zmaterializować.
 
W lutym 2013 roku, pozwoliłem sobie przybliżyć naszym Czytelnikom sylwetkę Arcyksięcia. Załączam tekst również tutaj, po części dla przedstawienia perspektyw politycznych (które się nie ziściły), jak również dla podkreślenia faktu, jak oddanym idei i kultywacji polskości była rodzina Habsburgów żywieckich.

Pochwalski_-_Portret_arcyksięcia_Karola_Stefana_Habsburga
Karol Stefan Habsburg-Lotaryński, arcyksiążę, syn Karola Ferdynanda i Elżbiety Franciszki, przyszedł na świat 5 września 1860 roku w Żidlochowicach na Morawach. W 1879 roku, otrzymawszy stopień Seefähnricha (podporucznika marynarki), wstąpił do Cesarsko-Królewskiej Marynarki Wojennej, o po odniesieniu szeregu służbowych sukcesów został mianowany Admirałem Wielkim w stanie spoczynku (1911).
 
Dziedzicząc w roku 1895 Żywiec, Karol zapoczątkował żywiecką linię Habsburgów. Dobra żywieckie zawdzięczają swoją świetność zarówno jemu, jak też arcyksiężnej Teresie. To oni zainicjowali m. in. powstanie oranżerii i rozbudowę pałacu (w tym dodanie sali bilardowej, kręgielni i powiększenie kaplicy pałacowej).
 
Najważniejszym jednak jest przywiązanie książęcej pary do ziemi i kultury polskiej. Oprócz języków niemieckiego, włoskiego, węgierskiego, hiszpańskiego, słoweńskiego i angielskiego, rodzina arcyksiążęca znała język polski i mówiła biegle po polsku. Sześcioro dzieci Karola wychowywało się w domu przesiąkniętym polskością, czemu świadectwo dadzą jako dorośli. Dobrym przyjacielem rodziny był częsty bywalec w Żywcu – Wojciech Kossak. Córka pary książęcej, Mechtylda, wyszła za mąż za Olgierda Czartoryskiego, a druga, Renata Maria – za Hieronima Radziwiłła.
 
Nie można tu nie wspomnieć o Karolu Olbrachcie (ostatnim właścicielu dóbr żywieckich), który rozpoczął karierę wojskową w roku 1910 w Drugim Pułku Haubic Polowych Armii Austro-Węgierskiej. W szeregi Armii Polskiej wstąpił jako ochotnik w roku 1918 (stopień pułkownika), a w przeciągu dwóch lat powierzono mu między innymi dowództwo twierdzy Grudziądz. Brał czynny udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Inwazja niemiecko – sowiecka we wrześniu 1939 zastała Karola Olbrachta w Żywcu, ale co ciekawe – zgłaszając się ochotniczo do służby wojskowej, otrzymał odmowę. Nie przeszkodziło mu to jednak dalej udowadniać swojego przywiązania do Polski. Aresztowany i więziony przez Niemców za odmowę popisania Volkslisty, aż do końca wojny, ślepy na jedno oko i sparaliżowany, zamieszkał w Krakowie. Jego żona Alicja została odznaczona Krzyżem Walecznych za współpracę ze Związkiem Walki Zbrojnej i Armii Krajowej.
 
Młodszy syn Karola, Leon Karol, wraz z najmłodszym bratem Wilhelmem (wydziedziczonym potem przez ojca za poparcie ukraińskiego nacjonalizmu i pretendowanie do tamtejszego tronu) wstąpił do Akademii Wojskowej Wiener-Neustadt; odznaczony Krzyżem Zasługi w 1925 roku.
 
Pałac Żywiecki oczekiwał powrotu swoich właścicieli aż do roku 1993, kiedy to księżna Maria Krystyna, wnuczka Karola i córka Karola Olbrachta, powróciła do Polski i zamieszkała w wydzielonym dla Niej mieszkaniu na Nowym Zamku, w miejscu, w którym się wychowała.
 
Oby podobna okazja prawdziwego odrodzenia nie ominęła nas w przyszłości. 
 
Arkadiusz Jakubczyk