Śląsk
Cieszyński, czyli z ta część śląskiej ziemi, która po przegranej przez
Austrię I wojnie śląskiej, stoczonej w latach 1740 – 1742, pozostała w
granicach Austrii, był w okresie poprzedzającym odzyskanie przez Polskę
niepodległości prawdziwym bastionem polskości. Warto przy tym wiedzieć,
że po kolejnej przegranej wojnie z Prusami, stoczonej w roku 1866,
której stawką była hegemonia w Związku Niemieckim, Habsburgowie wycofali
się z polityki germanizacyjnej i gdy w pozostałej części Śląska szalał
Kulturkampf, na Śląsku Cieszyńskim, podobnie jak w sąsiedniej Galicji,
polskie życie kulturalne i organizacyjne, a także polska oświata mogły
rozwijać się w sposób nieskrępowany. Zresztą także napływ osadników
niemieckich na te tereny był zdecydowanie mniej intensywny, aniżeli
miało to miejsce w innych częściach Śląska. Stosunki narodowościowe
bardziej więc przypominały tu zachodnią Galicję aniżeli Górny Śląsk.
Aczkolwiek,
o czym nie należy zapominać, tutejsza polskość różniła się nieco od tej
z centralnych regionów Polski. Setki lat izolacji zrobiły bowiem swoje.
Różnice te nie były jednak na tyle istotne, jak chcieli tego
ślązakowcy, którzy pod wodzą Józefa Kożdonia, podkreślając odmienność
Ślązaków od Polaków, starali się wskazywać, iż Ślązacy tak naprawdę nie
są Polakami. Hasła te nie trafiały jednak na podatny grunt i w efekcie w
momencie przełomu cieszyńscy Ślązacy gremialnie opowiedzieli się za
Polska.
Kiedy
wybuchła I wojna światowa i w Galicji zaczęto formować legiony, ruch
ten objął i Śląsk Cieszyński. W odpowiedzi na wezwanie Józefa
Piłsudskiego komendant śląskiego oddziału Towarzystwa Gimnastycznego
„Sokół”, dyrektor szkoły Macierzy w Cieszynie, Hieronim Przepiliński,
oraz nauczyciel Jan Łysek rzucili hasło utworzenia Legionu
Cieszyńskiego. 21 września 1914 roku Legion Śląski, liczący 600
ochotników i utworzony na bazie drużyn polowych śląskiego oddziału
Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, żegnany przez
wielotysięczne tłumy mieszkańców opuścił Cieszyn i odmaszerował do
Mszany Dolnej, gdzie formowano II Brygadę Legionów Polskich, dzieląc
następnie jej los.
A
kiedy 7 października 1918 roku Rada Regencyjna Królestwa Polskiego
wydała deklarację niepodległości Polski, pięć dni później w Domu
Narodowym w Cieszynie zebrali się przedstawiciele polskich organizacji
politycznych, kulturalnych i społecznych z terenu Śląska Cieszyńskiego i
powołali Śląski Komitet Międzypartyjny. W przyjętej deklaracji
napisano, że „jako Polacy zamieszkujący kraj polski, uznajemy
bezwarunkowo przynależność naszą i kraju naszego do całej zjednoczonej i
niepodległej Polski z dostępem do morza”. Następnego dnia, tj. 13
października 1918 roku, na zgromadzeniu w Orłowej, dziś należącej do
Czech, w którym udział wzięło 20 tys. osób, uchwalono kolejną
deklarację:
„Dążąc
sami do narodowej jedności z resztą ziem polskich i do państwowej
niepodległości, uznajemy dążenie każdego narodu walczącego o własną
państwowość, w szczególności z bratnim narodem czeskim chcemy żyć w
zgodzie sąsiedzkiej i dobrym porozumieniu. Stwierdzamy zarazem, że
naszej ziemi śląskiej przez polską ludność zamieszkałej nikomu nie
odstępujemy i bronić jej będziemy wszelkimi siłami, by po kilkuwiekowym
rozłączeniu wróciła do swej prawdziwej Macierzy, wolnej, zjednoczonej,
niepodległej Polski.”
Planowany
komitet polski ukonstytuował się 19 października pod celowo nawiązującą
do czasów piastowskich nazwą – Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego. W
nocy z 31 października na 1 listopada, a więc na jedenaście dni przed
tym, nim doszło do analogicznej akcji w Warszawie, na Śląsku Cieszyńskim
Polacy rozbroili garnizon wojsk austriackich. Wojciech Grajewski w
artykule Przebudzenie Śląska Cieszyńskiego w taki sposób opisał wydarzenia, które tamtej nocy rozegrały się w Cieszynie:
„Co
takiego wydarzyło się w noc z 31 października na 1 listopada 1918 r.
w Cieszynie? Wtedy to polscy spiskowcy – oficerowie i szeregowcy armii
cesarskiej dokonali buntu przeciw państwu austro-węgierskiemu. Tuż po
21.00 opanowali oni koszary, magazyny z bronią oraz wszystkie kluczowe
obiekty w mieście, przejmując nad nim kontrolę. Austriackie władze
wojskowe były bezsilne – skapitulowały. Zamach się powiódł. Odtąd władza
na Śląsku Cieszyńskim należała do Polaków, w imieniu których rządy
sprawowała Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego. Dzięki odwadze, jaką
wykazali się cieszyńscy Polacy, Cieszyn był trzecim miastem na ziemiach
polskich (zaraz po Tarnowie i Krakowie), które wyzwoliło się spod
obcego panowania. W ten sposób ziemie Księstwa Cieszyńskiego stały się
jednym z zalążków tworzącej się Niepodległej Polski. […]
To,
iż w Cieszynie pomyślnie i bezkrwawo (!) przejęto władzę z rąk
austriackich, zawdzięczamy przede wszystkim oficerom – polskim
patriotom, którzy podjęli ryzyko przewrotu. Byli to nieomal sami
cieszyniacy (tutaj urodzeni lub od lat zamieszkali), przed wojną –
miejscowi nauczyciele. […] Należy docenić także to, iż zdołali [oni]
uprzedzić i udaremnić zamachy, jakie równocześnie szykowali oficerowie
czescy i niemieccy. Pierwsi zaplanowali dokonanie przewrotu i przejęcie
władzy w Cieszynie o północy 31 października, drudzy następnego dnia o
godzinie 9.00 rano. Dzięki sprawnej akcji Polaków, nie tylko nie doszło
do walki pomiędzy żołnierzami różnych narodowości, ale przeciwnie – do
współpracy podczas likwidowania struktur państwa austro-węgierskiego.
Dzięki
temu, dowództwo cieszyńskiego garnizonu, na czele z płk. Johannem
Gerndtem, widząc, iż ich sytuacja jest beznadziejna, oddało władzę,
zyskując w zamian możliwość błyskawicznego opuszczenia Cieszyna i
powrotu w rodzinne strony (grupa ok. 800 żołnierzy wyjechała jeszcze 1
listopada).”
Ale
pretensje do Śląska Cieszyńskiego zgłaszała też Czechosłowacja, pomimo
iż Czesi stanowili tu relatywnie niewielki odsetek ludności.
Wykorzystując zaangażowanie Państwa Polskiego na innych kierunkach,
przede wszystkim związane z agresją bolszewickiej Rosji, która dopiero
co zajęła Wileńszczyznę i Grodzieńszczyznę, a także w związku z wojną
polsko – ukraińską o Lwów oraz Powstaniem Wielkopolskim, 23 stycznia
1919 roku, na rozkaz premiera Karla Kramářa i prezydenta Tomáša
Masaryka, wojska czeskie w liczbie 16 tys. żołnierzy, z pociągiem
pancernym i artylerią (pod dowództwem płk. Josefa Šnejdarka), wkroczyły
na Śląsk Cieszyński. Ustępujące Czechom oddziały polskie zmuszone
zostały do wycofania się na linię Wisły. W dniach 28 – 31 stycznia pod
Skoczowem doszło do bitwy, której efektem było zatrzymanie czeskiej
ofensywy.
Pod
naciskiem przedstawicieli Ententy doszło do zawieszenia broni;
wytyczono linię demarkacyjną, która następnie stała się granicą
państwową. Biegła ona grzbietem pasma Stożka i Czantorii, a następnie
wzdłuż Olzy. Polsce ostatecznie przypadł obszar o pow. 1002 km² ze 139,6
tys. mieszkańców (94 tys. Polaków, 2 tys. Czechów oraz 43 tys.
Niemców). Niemal połowa terytorium administrowanego uprzednio przez Radę
Narodową Śląska Cieszyńskiego, z 179 tys. mieszkańców (123 tys.
Polaków, 32 tys. Czechów, 22 tys. Niemców), znalazła się w granicach
Czechosłowacji.
Czesi
brali brutalny odwet na polskich działaczach i bojownikach. Wielu z
nich zdecydowało się uchodzić na drugą stronę granicy. Miejscowa ludność
poddana została intensywnej czechizacji, której to starała się
wszelkimi dostępnymi metodami przeciwstawić. Pomimo wrogiej postawy
władz czechosłowackich, trwały na Zaolziu, jak zaczęto odtąd nazywać
przypadłą Czechosłowacji część Śląska Cieszyńskiego, polskie
szkolnictwo, polska prasa, a także społeczne, kulturalne i polityczne
organizacje polskie. Istniały też zespoły ludowe pielęgnujące polskie
zwyczaje i polską kulturę.
W
sumie sytuacja była tu pod wieloma względami podobna do tej, jaka
istniała w niemieckiej części Śląska. Polska młodzież zamieszkująca
Zaolzie również prowadziła działalność harcerską, krzewiąc miłość do
kraju ojczystego, patriotyzm oraz tradycję ZHP. Ostatnim komendantem
Harcerstwa Polskiego w CSR był druh Karol Raszka, któremu podlegały
hufce: orłowski, karwiński, ostrawski, bogumiński oraz
czesko-cieszyński. Godnym podkreślenia jest, że na Jubileuszowym Zlocie
Światowego Skautingu, który odbył się w dniach 10 – 24 lipca 1935 r. w
Spale, Harcerstwo Polskie w Czechosłowacji reprezentowało 498 osób.
Nie wszystkim jednak taka działalność wystarczała. W połowie 1935 roku
powstała tu organizacja „Wilcze Zęby”. Skład osobowy jej sztabu po
reorganizacji, jaka nastąpiła w sierpniu 1936 roku, przedstawiał się
następująco:
Komendant – Józef Kominek
Zastępca komendanta – Alojzy Krzyż
Szef sztabu – Edward Potysz
Zastępca szefa sztabu – Gustaw Żwak
Szef działu propagandy – Jerzy Polaczek
Zastępca szefa działu propagandy – Alojzy Strokosz
Szef działu informacji – Franciszek Janiurek
Zastępca szefa działu informacji – Józef Niemiec
Szef działu kurierskiego – Józef Szybka
Zastępca komendanta – Alojzy Krzyż
Szef sztabu – Edward Potysz
Zastępca szefa sztabu – Gustaw Żwak
Szef działu propagandy – Jerzy Polaczek
Zastępca szefa działu propagandy – Alojzy Strokosz
Szef działu informacji – Franciszek Janiurek
Zastępca szefa działu informacji – Józef Niemiec
Szef działu kurierskiego – Józef Szybka
Teren podzielono na sześć obwodów:
– frysztacki /d-ca – Adolf Kubaczka/
– bogumiński /d-ca – Jan Wojtek/
– jabłonkowski /d-ca – Jan Krzyż/
– frydecki /d-ca – Gustaw Żwak/
– ostrawski /d-ca – Józef Szybka/
– hulczyńśki /d-ca – Józef Niemiec/
– bogumiński /d-ca – Jan Wojtek/
– jabłonkowski /d-ca – Jan Krzyż/
– frydecki /d-ca – Gustaw Żwak/
– ostrawski /d-ca – Józef Szybka/
– hulczyńśki /d-ca – Józef Niemiec/
Zachował się spis członków organizacji, sporządzony na potrzeby
ekspozytury Oddziału II Sztabu Głównego WP, zawierający także adresy
zamieszkania, informacje o zatrudnieniu i przynależności do innych
organizacji. Jak wynika z tego dokumentu, w tym czasie organizacja
„Wilcze Zęby” liczyła 185 członków. Większość z tych osób w niedalekiej
przyszłości stać się miała fundamentem, na którym zbudowano zaolziańskie
struktury ZWZ / AK.
Na wyraźne żądanie rezydentów polskiego wywiadu w listopadzie 1936 roku
Józef Kominek rozwiązał „Wilcze Zęby”. Organizacja ta nie przystąpiła
do działalności bojowej, do której się szykowała. Natomiast Kominek
(podobnie jak kilka dalszych osób związanych dotąd z „Wilczymi Zębami”)
związał się z polskim wywiadem – jako kadra dla przyszłych, ewentualnych
działań dywersyjnych.
W roku 1937 podjęła działalność na tym terenie organizacja K-7, która
miała za zadanie stworzyć zalążek organizacji dywersyjnej mającej
działać na terenie Zaolzia na wypadek, gdyby doszło do eskalacji
konfliktu polsko – czechosłowackiego. W lutym 1938 roku organizacja K-7
została zreorganizowana i podzielona na dwa odcinki:
– odcinek A – społeczno-polityczny (kierował nim Edward Potysz)
– odcinek B – bojowo-dywersyjny (kierował nim Józef Kominek)
– odcinek B – bojowo-dywersyjny (kierował nim Józef Kominek)
Całością dowodził Rudolf Kobiela. W tym czasie organizacja miała
charakter kadrowy i liczyła raptem kilkunastu ludzi (łącznie w obu
odcinkach). Dopiero wiosną 1938 roku przystąpiono do jej rozbudowy. Pod
koniec maja 1938 roku odcinek B liczył już 42 ludzi, a dwa miesiące
później (28 lipca 1938 roku) – 150 ludzi. Później jednak nastąpiło
nieznaczne uszczuplenie szeregów, co spowodowane było ogłoszeniem
powszechnej mobilizacji i powołaniem części członków Organizacji Bojowej
(utworzonej w miejsce odcinka B organizacji K-7) do czechosłowackiego
wojska. W rezultacie w momencie gdy dochodzi do zbrojnego wystąpienia,
Organizacja Bojowa ma do dyspozycji 131 ludzi.
Stosowny rozkaz otrzymała ona w nocy 22/23 września 1938 roku i jeszcze
tego samego dnia przystąpiła do działania (do pierwszych starć w
Czeskim Ceszynie doszło już poprzedniej nocy). Osiem drużyn, z których
każda składała się z pięciu patroli (liczących od 3 do 5 ludzi),
zaopatrzonych w przerzuconą przez granicę broń, dokonało w sumie 25
ataków na obiekty użyteczności publicznej oraz posterunki policji,
tracąc przy tym trzech zabitych i czternastu rannych. Trzydziestu
bojówkarzy pochwyciła czeska policja. Wśród zabitych był podharcmistrz
Witold Reger, komendant cieszyńskiego hufca ZHP, oraz drużynowy ZHP Jan
Kotas.
Czeska
okupacja Zaolzia stanowiła istotną przeszkodę w relacjach polsko –
czechosłowackich przez cały okres międzywojenny. Zdając sobie sprawę z
tego, iż uregulowanie tej kwestii stanowi warunek sine qua non
normalizacji wzajemnych stosunków, co w warunkach rosnącego zagrożenia
ze strony Niemiec stało się dla Czechosłowacji sprawą życia lub śmierci,
w dniu 22 września 1938 roku prezydent Benesz przesłał na ręce
prezydenta Mościckiego pismo, w którym pisał między innymi:
„W
chwili, kiedy losy Europy są zagrożone i kiedy dwa nasze narody są
żywotnie zainteresowane w zbudowaniu trwałych podstaw pod szczerą
współpracę między obydwoma krajami, zwracam się do Jego Ekscelencji z
propozycją ułożenia przyjaznych stosunków i nowej współpracy między
Polską a Czechosłowacją.
Przedkładam
przeto w imieniu Państwa Czechosłowackiego W. Ekscelencji propozycję
szczerego i przyjaznego wyrównania naszych odmiennych punktów widzenia
na sprawy dotyczące problemu polskiej ludności w Czechosłowacji.
Pragnąłbym ułożyć tę sprawę na płaszczyźnie zasady rektyfikacji granic.
Zgodność w sprawie naszych wzajemnych stosunków będzie oczywiście
logiczną i bezpośrednią konsekwencją tego porozumienia. Jeżeli
osiągniemy porozumienie, a jestem pewien, że to będzie możliwe –
uważałbym to za początek nowej ery w stosunkach między naszymi dwoma
krajami. […]
Znając
delikatność naszych wzajemnych stosunków i zdając sobie sprawę, jak
trudno było w czasach normalnych naprawić je przy pomocy zwykłych
środków dyplomatycznych i politycznych, usiłuję wykorzystać obecny
kryzys dla usunięcia przeszkód trwających w ciągu dziesiątek lat
ubiegłych i dla natychmiastowego wytworzenia nowej atmosfery. Czynię to w
pełni szczerości. Jestem przekonany, że przyszłość naszych obydwu
narodów i ich przyszła wzajemna współpraca musi być ostatecznie
zapewniona.”
Tak
więc władze Czechosłowacji wyraziły gotowość odstąpienia Polsce Zaolzia
w imię „przyszłej wzajemnej współpracy”. Było to nic innego jak
propozycja sojuszu przeciwko Niemcom, przy czym Zaolzie miało być ceną,
jaką Czesi gotowi byli zapłacić za polskie wsparcie. 27 września 1938
roku prezydent Mościcki przesłał odpowiedź:
„Podzielam
całkowicie opinię Waszej Ekscelencji, że stosunki między naszymi
krajami mogą tylko w tym wypadku ulec poprawie, jeśli zostaną
natychmiast podjęte skuteczne i poważne decyzje.
Również
ja jestem zdania, że w chwili obecnej wysuwa się zdecydowanie na
pierwszy plan decyzja w sprawie kwestii terytorialnych, które w ciągu
niemal 20 lat uniemożliwiały polepszenie atmosfery między naszymi
krajami.
Przedkładając
Rządowi mojemu sugestie Waszej Ekscelencji jestem przeświadczony, iż
będzie rzeczą możliwą opracować w krótkim terminie projekt umowy, która
by mogła odpowiadać wymogom poważnej sytuacji w chwili obecnej.”
30
września 1938 roku czeski minister spraw zagranicznych Krofta napisał w
piśmie przekazanym na ręce polskiego ambasadora w Pradze Kazimierza
Papée:
„Zapoznałem
się z treścią noty z 27 września, w której Wasza Ekscelencja proponuje w
imieniu swego Rządu zawarcie natychmiastowej umowy, normującej sporne
kwestie między naszymi dwoma państwami, a w szczególności sprawę
terytorium zamieszkałego przez ludność narodowości polskiej.
Rząd
Czechosłowacki jest wdzięczny Rządowi Rzeczypospolitej Polskiej za
wyrażenie swego poglądu na sposób postępowania, który – zdaniem Rządu
Czechosłowackiego – zmierza do pożądanego porozumienia.
Pragnąc,
by umowa ta była trwałą i nie pozostawiającą żadnej z obu stron uczucia
goryczy, Rząd Czechosłowacki pozwala sobie zaproponować następującą
procedurę, zaznaczając przy tym, iż dla powodów, które będą wymienione,
chciałby uniknąć tego, by społeczeństwo czechosłowackie odniosło
wrażenie, iż wykorzystuje się trudności, w jakich obecnie znajduje się
Czechosłowacja, właśnie w chwili, kiedy rozstrzyga się kwestia
terytorium zamieszkałego przez ludność niemiecką. Rząd Czechosłowacki
chciałby podkreślić, że chodzi tu o akt dobrej woli, wynikający z jego
własnej inicjatywy i własnej decyzji. Uważa to za rzecz nader ważną dla
stosunków między obydwoma narodami i obydwoma Państwami w przyszłości,
stosunków – które pragnąłby – aby były jak najbardziej przyjazne.
Przede
wszystkim Rząd Czechosłowacki pozwala sobie zauważyć, że w rokowaniach
dotyczących ludności niemieckiej w Republice zmuszeni byliśmy odrzucić,
zarówno plebiscyt, jak i cesje terytorialne przed ostatecznym ustaleniem
granic. Z powyższych powodów Rząd Czechosłowacki nie może odstąpić od
tej zasady również w wypadku Polski tym bardziej, że mogłoby to stać się
precedensem przy rozwiązaniu kwestii niemieckiej Sudetów, co nie
leżałoby w zamiarach Rządu Rzeczypospolitej Polskiej.”
Władze czechosłowackie zaproponowały powołanie komisji, która zajęłaby się wytyczeniem granicy, zapewniając, że „rektyfikacja
granic a następnie przekazanie terenów, o którym zadecyduje ustalone
postępowanie, będzie zrealizowane we wszelkich okolicznościach,
niezależnie od tego, jak ułoży się sytuacja międzynarodowa”. Podział
terenów odbywałby się na podstawie zasady, zgodnie z którą wspomniane
okręgi byłyby terytorialnie podzielone wg stosunku ilościowego ludności
polskiej do czeskiej. Komisja miałaby rozpocząć prace „najpóźniej 5
października, a przejęcie wspomnianego terenu mogłoby nastąpić
najwcześniej 31 października a najpóźniej 1 grudnia – w zależności od
terminu, w którym kompetentna komisja zakończy pracę”.
W tym miejscu należy zaznaczyć, że w obliczu doniesień napływających z
Monachium władze Czechosłowacji straciły zapał bojowy, w związku z czym
także kwestia uregulowania relacji z Polską przestała jawić im się jako
pilna. Tak też zostało to odczytane w Warszawie. W tej sytuacji władze
polskie uznały, że zaproponowane terminy są nie do przyjęcia. Jeszcze
tego samego dnia wystąpiły one wobec władz Czechosłowacji z ultimatum, w
którym zażądały odstąpienia Polsce powiatów cieszyńskiego i
frysztackiego do 10 października. Pismo z żądaniem wręczył ministrowi
Kamilowi Krofcie ambasador RP w Pradze Kazimierz Papée. 1 października
Czesi przyjęli polskie warunki, a następnego dnia oddziały Wojska
Polskiego, dowodzone przez gen. Bortnowskiego, przeszły most na Olzie w
Cieszynie i rozpoczęły obsadzanie tego kawałka śląskiej ziemi. Witane
one były owacyjnie przez miejscową ludność polską. Wbrew
rozpowszechnionej opinii, stało się tak nie dzięki ustaleniom
konferencji monachijskiej, ale pomimo tego, co stało się z Monachium.
Wojciech Kempa