Ronald Lasecki |
Wypadałoby
skomentować jakoś wczorajsze wybory. Z mojej perspektywy były one
zupełnie nie absorbujące i nieistotne, co było jednym z powodów dla
których nie wziąłem w nich udziału.
Tym, czego bym oczekiwał,
byłoby powstanie w Polsce formacji integralnie konserwatywnej – takiej w
duchu „bartyzeliańskim”, że się tak wyrażę. Sam mam trochę inne
poglądy, silniej akcentując na przykład kwestie etniczne i ekologiczne,
słabiej zaś na przykład kwestie łacińskie, trochę inaczej też widząc na
przykład pozycję Kościoła katolickiego, inaczej odnosząc się do PRL
etc., tym niemniej, w Polsce tu i teraz, uformowanie się środowiska
tradycjonalistyczno-tożsamościowego – tak jak ja te terminy rozumiem –
możliwe nie jest, natomiast ewentualne uformowanie się środowiska
katolicko-tradycjonalistyczno-konserwatywnego potencjalnie możliwe by
było, gdy się zaś nie ma co się chce, to się bierze co się ma, tak więc
ja bym coś takiego popierał.
Formacja taka niekoniecznie
musiałaby mieć od razu charakter parlamentarny – ważne by było, by w
ogóle wyodrębniła się na prawicy jako samodzielny byt, by
tradycjonaliści i tradycjonalistyczni konserwatyści nie musieli już się
tułać po różnych grupkach narodowych czy stricte katolickich, ale mogli
wystąpić pod własnym, konserwatywnym szyldem.
Przegrupowania
zaszłe w związku z tegorocznymi wyborami, w zasadzie przekreślają
perspektywę powstania takiej formacji. Konfederacja, moim zdaniem, okaże
się bytem trwałym. Byłaby takim nawet wtedy gdyby nie dostała się do
sejmu, bo jej spoiwem okazałyby się dotacje budżetowe. Grzegorz Braun,
jedyna postać wokół której mogłoby ogniskować się środowisko
konserwatywne, w ramach Konfederacji przyspawał się na stałe do
liberałów i do narodowców, być może mając nadzieję że w pewnym momencie
zajmie miejsce Korwina.
Oznacza to, że projekt konserwatywny być
może na stałe wpisany został w paradygmat „prawicy wolnościowej” i
nasycony ekonomicznym i społecznym libertarianizmem. Braun zawsze był
społecznym i gospodarczym liberałem, w takim jednak otoczeniu
politycznym w jakim się obecnie znalazł, te liberalne elementy jego
światopoglądu, zamiast zanikać na rzecz bardziej organicznej wizji
obecnej na przykład w tradycyjnym nauczaniu społecznym Krk, ulegną
wzmocnieniu i nasileniu.
Sam Korwin w ciągu najbliższej dekady
zakończy swoją aktywność polityczną. Dekompozycji ulegnie wobec tego
jego środowisko polityczne. Libertarianie „integralni”,tolerujący
dotychczas określone elementy nielibertariańskie jedynie pod wpływem
charyzmatu Korwina, zapewne przejdą do jakiejś formacji czysto
liberalnej. Tę bardziej prawicową część libertarian zagospodarować
będzie próbował zapewne Grzegorz Braun, który straci przez to
zainteresowanie projektami integralnie konserwatywnymi (jeśli w ogóle
kiedykolwiek takie żywił).
Mnie, osobiście prawica liberalna
zupełnie nie interesuje. Nie uważam też, że należałoby taką prawicę
popierać jako „mniejsze zło”. Po pierwsze, dlatego że w ogóle odrzucam
logikę popierania „mniejszego zła” - albo z czymś się zgadzam i wtedy to
popieram, albo się nie zgadzam i wtedy nie popieram. Popieranie
„mniejszego zła” („zagłosuję na PiS, żeby PO nie wróciła do władzy”) to
zwykłe polityczne tchórzostwo.
Po drugie, nie uważam by taka
liberalna prawica była w stanie wywierać konstruktywny nacisk na obóz
władzy. Analogia z węgierskim Jobbikiem jest zupełnie nietrafiona; w
czasach swojej świetności Jobbik był partią faszyzującego nacjonalizmu,
pozycjonującą Węgry w kontekście eurazjatyckim, panturańskim lub
panmongolskim, na jego czele stał zaś tradycjonalista integralny
wychowany na pismach Evoli i Hamvasa. Wystarczy porównać to sobie z
Robertem Winnickim, który napisał kiedyś że wychowywał się na Łysiaku,
Wildsteinie i Ziemkiewiczu. Dodajmy do tego Chodakiewicza i Korwina i
mamy „mapę myśli” przeciętnego działacza Konfederacji.
Jest
oczywiste, że Konfederacja będzie naciskać na PiS z zupełnie innej
strony, niż Jobbik naciskał na Fidesz. Likwidacja ZUS-u, płatne studia,
„prawa kierowców”i zniesienie regulacji na rynku rolnym to jest jednak
coś zupełnie odmiennego niż agenda Gabora Vony. Libertariańska krytyka
PiS-u jest zaś krytyką, z tożsamościowego punktu widzenia,
bezwartościową. Rozdawnictwo socjalne PiS-u ,nie wpisujące się w żadną
strategię polityki społecznej, jest oczywiście żałosne, ale liberalna
ideologia egoizmu, ciągłego bogacenia się i indywidualizmu nie jest
żadną odpowiedzią na ten problem.
Wynik wyborów pozostawił mnie
więc zupełnie obojętnym. Obecność Konfederacji w sejmie w ogóle mnie nie
interesuje, bo też partia ta reprezentuje nurt prawicy niemal równie mi
odległy co PiS. Uformowanie się tego ugrupowania ma znaczenie jedynie o
tyle, że blokuje możliwość uformowania się czegoś wartościowego, co
jednak i tak jak dotychczas nie powstało, tak więc w sumie nic się nie
zmienia.
Pozostaje nam uprawiać własny ogródek; pisać, wygłaszać
pogadanki, brać udział w debatach, udzielać wywiadów, wspierać
wartościowe wydawnictwa i publikatory, zaprawiać się duchowo, umysłowo i
fizycznie, szukać kontaktów i organizować się z podobnymi sobie. Robić
tyle, ile możemy zrobić w zasięgu naszych możliwości. W końcu, „Bóg
wymaga od nas walki, a nie zwycięstwa”. Zwycięstwo da nam Opatrzność,
gdy będziemy na nie duchowo i materialnie gotowi.
P.S.
Nie jestem narodowcem ani nacjonalistą i nacjonalizmu w zasadzie nie
lubię. Na miejscu narodowców też bym się jednak z wyniku tych wyborów
nie cieszył, gdyż – podobnie jak w przypadku konserwatyzmu – petryfikują
one obecny, liberalny układ sił w tym środowisku. Alians z korwinistami
i znaczenie Krzysztofa Bosaka w Ruchu Narodowym blokują oczywiście
możliwość nabrania przez środowiska narodowe charakteru
narodowo-radykalnego, populistyczno-cezarystycznego,
narodowo-lewicowego, jakobińskiego etc. Nie to żebym z tymi wersjami
„narodowej lewicy” sympatyzował – po prostu stwierdzam fakt, że te
projekty nie mają obecnie szans urzeczywistnienia. Narodowcy w
Konfederacji będą pewnie tym czym Front Narodowy za Le Pena:
mieszczański katolicyzm+liberalizm ekonomiczny („wolny rynek”)+sprzeciw
wobec imigracji – czyli „połaniecczyzna”. I w zasadzie tyle.