czwartek, 21 listopada 2019

Zaskakująca wolta Grzegorza Brauna?


        Niemałe zdziwienie wśród sporej części wyborców Konfederacji musiały wywołać wypowiedzi Grzegorza Brauna zawarte w materiale opublikowanym w ubiegły wtorek w internetowym portalu „Super Expressu” (link). Lider partii Korona niespodziewanie stanął w obronie dobrego imienia Mariana Banasia, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, wokół którego pojawiło się w ostatnich tygodniach sporo niejasności i oskarżeń. Braun nie tylko wystawił Banasiowi świadectwo moralności, ale przy okazji postawił szereg zaskakujących tez, z których z pewnością będzie musiał tłumaczyć się przed zdezorientowanym elektoratem. Jest też wielce prawdopodobne, że tego samego wymagać będą jego partyjni koledzy. Wszyscy pamiętamy przecież niedawną (z 16 października br.) konferencję prasową Konfederacji i oświadczenie wygłoszone przez Jakuba Kuleszę, przewodniczącego jej koła poselskiego, domagające się natychmiastowej dymisji Banasia oraz wszczęcia wobec niego postępowania karno-skarbowego (link). Kulesza uczynił to w obecności Roberta Winnickiego, Dobromira Sośnierza i Krzysztofa Bosaka, zatem musiało to być oficjalne stanowisko Konfederacji uzgodnione przez jej liderów. Nikt wówczas nie zwrócił uwagi na brak w tym gronie Grzegorza Brauna, choć ten rzadko rezygnuje z okazji zaprezentowania się przed kamerami. Czy już wtedy bliski był ogłoszenia swojego votum separatum wobec enuncjacji partyjnych towarzyszy?

           Rozmowa Brauna z dziennikarką Super Expressu upozowana jest na prywatną (oboje swobodnie rozsiedli się na parkowej ławeczce), co w zamyśle ma ograniczyć jej partyjną reprezentatywność. Słowa „rozmowa” użyłem trochę na wyrost, bo przynajmniej w wątku dotyczącym Banasia mamy do czynienia raczej z monologiem pana posła mówiącego o medialnym linczu, nagonce i kombinacji operacyjnej wymierzonej w prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Braun kilkakrotnie zastrzega się, że nie chce być w tej sprawie niczyim adwokatem, ale usilnie stara się znaleźć argumenty świadczące o niewinności tego wysokiego rangą urzędnika państwowego. Najważniejszym z nich ma być... jego majątek. Banaś coś posiada a zatem jest prawdziwie niezależny – z uporem twierdzi świeżo upieczony poseł, by po chwili skonstatować, że u nas pokutuje jeszcze ideologia, propaganda komunistyczna, w myśl której każdy posiadacz czegokolwiek jest z góry podejrzany. Takie słowa z pewnością wprawiły w osłupienie wyborców Konfederacji, której polityczna narracja w dużej mierze opiera się na krytyce procederu rozszabrowania peerelowskiego majątku oraz pladze afer gospodarczych i finansowych co rusz wstrząsających opinią publiczną III RP. Mało tego. Braun nazywa ich wprost zakompleksionymi sierotami po PRL-u, którym zdaje, że w Rzeczypospolitej Trzeciej i pół dojść do jakiejkolwiek majętności można było wyłącznie drogą aferalnych nieuczciwości. Sam jednocześnie sprytnie omija niejasności związane z pochodzeniem fortuny prezesa NIK, deklarując przy tym, że złożone przez Banasia wyjaśnienia w tej sprawie wydają się całkiem spójne, logiczne i nie widzi czynów nie licujących z jego poważną funkcją.

           Zdaniem Brauna o niewinności Banasia świadczy również jego polityczny życiorys związany z narracją piłsudczykowską (Konfederacja Polski Niepodległej, Polska Partia Niepodległościowa) i quasi-endecką (Ruch Młodej Polski) Przekonuje, że każdy z nas mógłby pozazdrościć mu biografii, czym całkiem świadomie i z premedytacją wymierza kolejnego pstryczka w nosy swoich wyborców w zdecydowanej większości przywiązanych do tradycji obozu narodowego. Wysokie odznaczenia państwowe nadane Banasiowi przez prezydentów Komorowskiego i Dudę oraz pełnione przezeń lukratywne funkcje publiczne najlepiej zaświadczają, że zdołał on dobrze ustawić się w realiach "kondominium niemiecko-rosyjskiego pod żydowskim zarządem powierniczym" i był pupilkiem wszelkiej władzy, niezależnie od jej barw partyjnych.

           Trudno dziś przesądzać, co skłoniło Grzegorza Brauna do publicznej robinsonady w obronie czci Mariana Banasia i zaryzykowania przy tym swoim dotychczasowym wizerunkiem, tak silnie wpisanym w totalną krytykę systemu III RP. Nie wiemy też, dlaczego do ujawnienia tych swoich enuncjacji wybrał medium mało poważne, należące do milionera związanego z branżą hazardową. Czy doczekamy się jakiejkolwiek reakcji na nie ze strony pozostałych liderów Konfederacji? Czy jesteśmy świadkami głębokiej przemiany poglądów Grzegorza Brauna? Jedno jest pewne: odtąd nic w Konfederacji nie będzie takie samo.