ks. Josef Tiso |
Niedawno ukazała się rozmowa red. Mossakowskiego z prof. Wielomskim dotycząca I Republiki Słowackiej (1939-1945) (www.youtube.com/watch?v=zkSEr9PiXk8).
Rozmowa jest ciekawa, ale jako miłośnik historii Słowacji chciałbym
uzupełnić ją kilkoma informacjami, które uważam za pożyteczne dla
zainteresowanych tą historią.
Najpierw kilka uwag
krytycznych: w tytule filmu znajduje się słowo „klerofaszyzm”. Nie
rozumiem, dlaczego rzeczową rozmowę tytułuje się słowem wziętym z
komunistycznej propagandy. Chyba że chodziło o zwiększenie klikalności.
Ponadto, w tle widnieje
żołnierz słowacki wraz z żołnierzem niemieckim, co robi wrażenie jakby
prowadzenie przez Słowację wojny w sojuszu z III Rzeszą stanowiło jakiś
aspekt istotny ówczesnego państwa słowackiego. Obecność wojskowa na
froncie wschodnim nigdy nie przekroczyła dwóch dywizji (max. 20 000
żołnierzy) i trudno ją uznać za coś decydującego dla życia
społeczno-politycznego Słowacji. Faktem jest, że I Republika Słowacka
była państwem zależnym w pewnej mierze od Niemiec, ale zależność ta była
mniejsza niż np. zależność PRL od ZSRR, czy zależność obecnej Polski od
Brukseli i Waszyngtonu. Czy w przyszłości program poświęcony Polsce AD
2019 będzie ilustrowany za pomocą obrazka przedstawiającego żołnierz
polskiego i żołnierza amerykańskiego, np. w Afganistanie? A jeśli tak,
to czy naprawdę będzie odzwierciedlał rzeczywistość społeczną w Polsce?
Zaraz na początku programu
pada zdanie, które ma być jakoby cytatem z ówczesnych nacjonalistów
słowackich: „Hitler, Horthy, Hlinka – to je jedna linka”. Podobnie jak w
przypadku użycia słowa „klerofaszyzm”, mamy tu do czynienia z
kopiowaniem podręczników komunistycznych. Niestety, wiedza o Słowacji w
tamtym okresie u przeciętnego Polaka nie wykracza poza znajomość kilku
sloganów z komunistycznych podręczników. Otóż, słowacki ruch narodowy
rodził się w opozycji do madziarskiego szowinizmu. Dlatego nazwisko
Horthy’ego w tym sloganie już na pierwszy rzut oka wydaje się dziwne.
Jeśli nawet niektórzy słowaccy narodowcy w połowie lat 30. XX wieku
używali sloganu „Hitler, Hlinka – jedna linka”, to trzeba wiedzieć, że
do tego sloganu Horthy’ego dorzucili komuniści, aby zdyskredytować ruch
narodowy w oczach słowackiego społeczeństwa.
Co do uwagi o tym, że Słowacja
nie była w tamtym czasie do końca suwerenna, to warto przytoczyć słowa
Gustawa Husáka, który na pewno do zwolenników księdza Tiso nie należał
(później był sekretarzem generalnym partii komunistycznej i prezydentem
tzw. Czechosłowacji): „Mimo wpływów niemieckich błędem byłoby
nieuznawanie Słowacji za państwo niepodległe” (w jednym z raportów do
Moskwy).
Kolejną kwestią jest sprawa
powstania bańskobystrzyckiego. Prof. Wielomski charakteryzuje je jako
komunistyczne. Jako takie było przedstawiane w literaturze czasów
socjalizmu realnego. Jednakże jest to tylko połowa prawdy. Powstanie
miała dwa nurty. Obok nurtu komunistycznego istniał w nim nurt
liberalno-demokratyczny, prezentowany głównie przez słowackich
luteranów. Powstanie nie wybuchło tylko na polecenie Moskwy, ale przede
wszystkim na naleganie samozwańczego prezydenta z Londynu.
Jeśli chodzi o kwestię
deportacji Żydów ze Słowacji, to ze strony prof. Wielomskiego pada
szereg słusznych uwag. Uzupełnić jednak można, że dwóch uciekinierów z
Auschwitz dotarło najpierw do biskupa spiskiego Vojtaššáka, który
następnie skierował list do ministra spraw wewnętrznych Macha. Po
przeczytaniu tego listu Mach (przedstawiciel frakcji proniemieckiej)
stwierdził, że żaden Żyd już ze Słowacji nie zostanie wywieziony.
Co do kwestii stacjonowania
wojsk niemieckich na Słowacji, to już na mocy arbitrażu wiedeńskiego z 2
listopada 1938 prawobrzeżna Bratysława (czyli dzielnica Petrżalka) oraz
Devin (przy ujściu Morawy do Dunaju) stały się częścią Rzeszy
Niemieckiej. Za niepodległej Słowacji wojska niemieckie stacjonowały w
Karpatach na granicy z Protektoratem Czechy i Morawy. W 2. poł. marca
1939 r. Hitler podczas rokowań z rządem słowackim w Wiedniu chciał ten
skrawek Słowacji wcielić do Rzeszy. Spotkało się to z natychmiastową
negatywną reakcją księdza Tiso, który chciał zerwać rozmowy. Ostatecznie
skończyło się tylko na obecności wojsk niemieckich w tym paśmie.
Niemiecka okupacja Słowacji była reakcją na wybuch powstania
bańskobystrzyckiego i nastąpiła w sierpniu 1944 r.
Ks. Tiso nie wydawał Żydom
certyfikatów chrześcijańskości, bo jako prezydent nie miał takich
kompetencji. Stosował natomiast tzw. wyjątki. Członkowie rodziny Żyda,
który otrzymał taki wyjątek, nie mogli być deportowani. Według
świadectwa członka ówczesnego rządu Piotra Zatka (zresztą liberalnego
demokraty), ks. Tiso był dość szczodry, jeśłi chodzi o udzielanie takich
wyjątków.
Moim skromnym zdaniem faszyści
byli we Włoszech. Takie osoby, jak Tuka czy Mach, nazwałbym raczej
członkami frakcji proniemieckiej (czy też wręcz pronazistowskiej), a nie
faszystami. Nawiasem mówiąc, partia o nazwie Narodowa Gmina (względnie
Wspólnota) Faszystowska, została przez ks. Tiso zdelegalizowana.
Słowa św. Pawła, że „nie ma
Żyda ani Greka”, należy odnosić do Kościoła, a niekoniecznie do polityki
państwa, które może, a niekiedy wręcz musi, wprowadzać rozróżnienia
między narodami.
W omawianym programie padły
słowa o „kazaniach, w których pojawiają się wątki polityczne”. Otóż, ks.
Tiso, który przez cały czaas zachowywał tytuł proboszcza Banowiec nad
Bebrawą, co niedziela odprawiał tam msze święte. W żadnym kazaniu nie
poruszał jakichkolwiek wątków politycznych. Wyjątek stanowiły, nieliczne
zresztą, msze odprawiane gdzie indziej z okazji uroczystości
państwowych.
Po I wojnie światowej były nie
trzy, ale sześć diecezji na terenie Słowacji: Bratysława-Tyrnawa,
Nitra, Bańska Bystrzyca, Spisz, Rożniawa, Koszyce. Na czele każdej z
nich stali Madziarzy. Ciekawostką jest, że w tym samym czasie
arcybiskupem Ostrzyhomia, a więc Prymasem Węgier, był Słowak – kard.
Csernoch. Wszyscy madziarscy biskupi zostali uznani przez rząd praski za
personae non gratae. Rząd praski pragnął, żeby na Słowacji (podobnie
jak w Czechach i na Morawach) powstał kościół narodowy, niezależny od
Stolicy Apostolskiej. Rada księży, założona przez ks. Hlinkę, nie była
jakimś ciałem wywrotowym w Kościele, ale właśnie pod nieobecność
biskupów, miała za cel uniemożliwienie powstania jakiegoś słowackiego
kościoła narodowego, co się jej udało.
Tuka nie był protestantem
(taka sugestia pada w programie). Protestanci byli nastawieni proczesko,
choć kilku z nich zajmowało wysokie pozycje. Wymieńmy choćby ministra
obrony narodowej gen. Čatlosza – późniejszego zdrajcę.
Kolejną sugestią w programie
jest to, że nie było słowackiej szlachty. O ile jest to bliskie prawdzie
pod koniec XIX wieku, to jednak nie jest to prawdą absolutnie. Vide –
słynna rodzina Turzo w XVI i XVII w. (przykłady można by mnożyć i
mnożyć).
Co do odleglejszej historii,
to można uzupełnić jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze, tzw. Państwo
Wielkomorawskie składało się z dwóch części: Moraw i Księstwa
Nitrzańskiego. To do Nitry przybyli święci Cyryl i Metody. To w Nitrze
założono pierwsze biskupstwo u Słowian zachodnich. Słowacy stanowili
więc integralną część tego państwa (a przypominam, że Morawy wówczas nie
były jeszcze tak zczechizowane, jak dzisiaj. Istnienie wspólnego
państwa upodabniało Morawian bardziej do Słowaków niż do obcych
Czechów). Dlatego uważam, że Słowacy mają równie duże racje poczuwać się
do tzw. Państwa Wielkomorawskiego, jak Polacy poczuwają się do Polski
czasów Mieszka I.
Po drugie, w rozmowie padają
słowa o jakiejś rzekomej niepodległości Słowacji w XIII czy XIV w.,
będącej skutkiem jakiegoś buntu przeciw Habsburgom. Otóż, w omawianym
czasie Habsburgowie byli niewiele (w porównaniu z przyszłością) znaczącą
szwajcarską rodziną. Natomiast chodzi tutaj chyba o Mateusza Czaka,
który zbuntował się przeciw królowi węgierskiemu i był tytułowany „Panem
Tatr i Wagu”. Ale ten bunt nie przybrał żadnych form
państwowotwórczych. Dlatego trudno uważać ziemie kontrolowane przez
Czaka za osobne państwo.
Przesadą jest uważanie, że
Janosik jest uważany na Słowacji za bohatera. Jest to raczej bohater
ludowej legendy – tak jak i w Polsce. Bohater to ktoś, kto ma ulice
nazwane swym imieniem, znaczki, medale itp. Tymczasem Janosik tego nie
ma. Istnienie pomnika w miejscu jego urodzenia o tym nie świadczy.
Przecież w Polsce są pomniki Szwejka (bodajże w Przemyślu i w Sanoku), a
mój znajomy przebrany za Szwejka otrzymał darmowe piwo w Duszatynie.
Czy świadczy to o tym, że Szwejk jest polskim bohaterem narodowym? Nie
przesadzajmy.
Wątkiem, który został
poruszony, ale nie dokończony w rozmowie, jest istnienie nurtu
propolskiego wśród polityków słowackich. Uzupełniając napiszę, że
głównym reprezentantem tego nurtu był Karol Sidor. W marcu 1939 r. był
on przez kilka dni premierem autonomicznego rządu słowackiego. Jako że
nie chciał ogłosić niepodległości Słowacji, został przez Niemców
zmuszony do opuszczenia słowackiej sceny politycznej. Od 1939 do 1945
był ambasadorem Słowacji przy Stolicy Apostolskiej. Jak słusznie
zauważył prof. Wielomski, faktycznym końcem nurtu propolskiego było
zajęcie przez Polskę kilku słowackich wsi w 1938 r.
W sumie bardzo ciekawa
rozmowa, której temat nie jest, a powinien, być bliski Polakom. Osobom
zainteresowanym pogłębieniem znajomości zagadnienia polecam wydaną
niedawno w języku polskim biografię księdza Tiso autorstwa salezjanina
Milana Ďuricy: https://polskaksiegarnianarodowa.pl/pl/p/Jozef-Tiso-1887-1947-rys-biograficzny/1497