poniedziałek, 26 marca 2012

Monarchia Narodowa jako hasło XX wieku

Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty broszury "Monarchia Narodowa jako hasło XX wieku" (Warszawa 1934) autorstwa czołowego polskiego monarchisty okresu międzywojennego - Leszka Adolfa Gembarzewskiego w opracowaniu Arkadiusza Mellera. Tekst pierwotnie ukazał się w kwartalniku "Myśl.pl Pismo społeczno-polityczne", 2008, nr 12, s. 64-68.


Jedną z najbardziej szkodliwych rzeczy w polityce jest fatalizm. Wydaje się, że niestety od stu pięćdziesięciu mniej więcej lat Europa choruje na fatalizm; nie chodzi tutaj o wiarę w proroctwa , o uczuciowe przedstawianie sobie czegoś, o grę wyobraźni, ale jest gorzej: utwierdza się hipnotyczne pseudo-racjonalistyczne przekonanie o nieuniknionym i takim, a nie innym rozwiązaniu problemów politycznych i polityczno społecznych. To przekonanie, choć racjonalistycznie ujmowane, jest ,,widzi mi się”, jest fatalizmem i to szkodliwym fatalizmem. Filozofowie, którzy wywołali wielką rewolucję francuską, działacze rewolucyjni i wszyscy wielbiciele katastrofy z końca XVIII wieku rzucili w świat kilkanaście ,,dogmatów”, które świat powtarza, wyznaje i przyjmuje, tak, jakby koniecznie miały się urzeczywistnić wizje Zygmunta Krasińskiego z ,,Nieboskiej Komedii”.

Jednym z głównych dogmatów fatalizmu, którego ogólne miano Demokracja, jest republikanizm. Doszło to już tak daleko, że nie rozumuje się nad zaletami czy wadami monarchii, lecz przyjmuje się republikę, jako wyraz naturalny ,,naszych czasów”. A jednak należy pomyśleć o tym, że przeszło tysiąc lat żyła Europa, zorganizowana politycznie przez szereg dziedzicznych monarchii chrześcijańskiej i w każdym wieku ludzie byli inni i monarchia była inna, choć oparta zawsze na kilku niewzruszonych zasadach, na tym, co nazywano ,,prawami fundamentalnymi” królestw. Pomimo wszystkich wojen i wszelkiego rodzaju przewrotów, które się w ciągu tysiąclecia  dokonywały, ,,prawa fundamentalne” pozostawały w mocy i można mówić o politycznej i dziejowej ewolucji od czasu ukonstytuowania się nowych zrębów państwowych, po upadku cesarstwa rzymskiego aż do wielkiej rewolucji francuskiej.

Cała istota chrześcijańskiego monarchizmu europejskiego zawarta jest właśnie w dziejach monarchizmu francuskiego, najwcześniej, najpotworniej i najniesprawiedliwiej obalonego, w myśl życzeń tajnych związków międzynarodowych, które dobrze sobie zdawały sprawę, że kruszenie tysiącletniego porządku należy rozpocząć od ,,najstarszej córki Kościoła”.



Co roku święci republika francuska rocznicę, ,,zdobycia Bastylii”, w której wymordowano całą załogę, uwalniając siedmiu więźniów (dwóch wariatów, czterech szulerów i jednego rozpustnika); prawdopodobnie słynne pamiętniki Lingueta o katordze w Bastylii czytane są i dzisiaj przez wielbicieli 14-go lipca, którzy nie wiedzą, że gdy monarchia Lingueta tylko na parę lat uwięziła, to za to republika ścięła mu głowę, nie pozwalając w ten sposób nic patetycznego napisać o więzieniach republikańskich. Najdziwniejsze i najśmieszniejsze frazesy czyta się o tendencjach ustroju monarchicznego. Oskarża się królów o niesłychaną rozrzutność, tej rozrzutności, przypisuje się wybuch z r. 1789, jednak żaden rząd królewski nie doszedł do tego, aby deficyt wzrastał z szybkością 32 tysięcy franków na minutę, a ten rekord zdobył właśnie 91-szy rząd 3-ej republiki, rząd Paul Boncour`a[1]. Często słyszy się naigrywanie z monarchii dlatego, że w wieku Ludwika XVI[2] nie znano samochodów, ani elektryczności; a czy Cromwell[3] jeździł samochodem i czy kazał oświetlić elektrycznością Whitehall[4], gdy ścinano Karola I[5]?

Wytrwale i z godnym podziwu rozsądkiem starały się zawsze monarchie postępować w myśl niezmiennych zasad, unikając skrajności; aby stworzyć i obronić jedność narodu i państwa, walczyła Monarchia najprzód z arystokracją feudalną, potem z pyszną i filozofującą burżuazją liberalną, wreszcie z ,,klasowo zorganizowanym” proletariatem. Programem  monarchicznym w kwestii społecznej, widocznym na obszarze całych dziejów, jest poddanie interesu klas interesowi ogólnemu, który przecież nie jest żadną fikcją, bo naruszenie jego stwarza takie konstrukcje, jak republika wenecka i republika sowiecka. Nieszczęściem Polski było, że wygasła przed wcześnie założycielka państwa i narodu, dynastia piastowska, i że królewscy dziedzice Piastów nie mieli dość siły, aby pokonać arystokrację feudalną. Uznając w całej pełni zróżniczkowania społeczne, monarchie europejskie starały się, dawno przed rewolucją francuską, zaprowadzić te ,,równości”, które są możliwe i sprawiedliwe.

Królestwo arystokratyczne, ideał polityczny, do którego, nie posiłkując się żadnymi sofizmatami, dążyły społeczeństwa europejskie powstałe w okresie wspaniałego twórczego i pragnącego porządku średniowiecza chrześcijańskiego, powinno być dzisiaj hasłem tych, którzy zrewidowali światopogląd z końca XVIII i z XIX wieku i nie będąc tylko wstecznictwem są po prostu zdrowym sprzeciwem (reakcją) niezepsutych elementów przeciwko zalewowi barbarii demokratycznej i antyhistorycznemu wynaturzeniu, do którego na oścież otwiera drzwi ustrój republikański, zarówno dyktatorski, jak i parlamentarny.

Pierwsze zamieszanie i wykolejenie społeczeństw europejskich wprowadził protestantyzm i pseudoreforma XVI wieku. (…) Od połowy XVII wieku zaczął się przygotowywać grunt już nie do zakończonych wojen religijnych, lecz do wojen ideologicznych, polityczno-społecznych. Dzisiaj jesteśmy świadkami rozpadnięcia się gospodarki światowej i na miejsce światowych ugrupowań ekonomicznych z epoki, która była rajem dla obieżyświatów, liberałów, masonów i żydów, powstają ugrupowania, oparte na różnicy światopoglądów moralnych, politycznych i społecznych. W walce, która zaczęła się na terenie Francji w końcu XVIII-go wieku, która objęła w wieku XIX całą Europy i Rosję, a teraz obejmuje cały świat i każdy naród, każde państwo zmuszone jest nie tylko do zajęcia stanowiska wobec walczących zespołów, ale i do zaliczenia się do jednego albo drugiego z nich. Materializm, kosmopolityzm, inetrnacjonalizm, antyhistoryczność są z jednej strony, a z drugiej strony jest spirytualizm, nacjonalizm, państwowość i historyczność.

Wyborczość, która jest dogmatem republikańskim wymaga, aby zwierzchnik był wybrany przez podwładnych, a więc wyższy przez niższych, lepszy przez gorszych.

Rezultatem stosowania zasady wyborów jest panowanie demagogów z językiem albo pieniędzmi (republika parlamentarna) i demagogów z pięścią (republika dyktatorska). Najwyższa instancja apelacyjna w państwie organ państwa i narodu, aby należycie wykonywać swoje zadania, musi być obsadzony w sposób bezsporny. Wybory są zawsze sporem, a prócz tego, dowolność składu kolegium wyborczego nie pozwala na danie wybrańcowi tego kolegium dostatecznej powagi. Tron dziedziczny przekreśla przeciwną zdrowemu rozsądkowi  zasadę wskazania lepszego przez gorszych zapewnia bezsporność ośrodka najwyższej władzy i pozwala nie zastanawiać się nad zawsze niedoskonałym i dowolnym składem kolegium wyborczego. A więc Królestwo, ale arystokratyczne.

Możliwie wszyscy, żyjący w danym okresie członkowie narodu, powinni współdziałać w politycznym życiu państwa, ale w sposób zróżniczkowany. Już w starożytnym Rzymie bardzo słusznie porównywano różne warstwy społeczne i zawody do różnych części organizmu ludzkiego; takie porównywanie (które przecież nie jest identyfikowaniem) jest zupełnie usprawiedliwione przez rzeczywistość. (…) Uznanie, 1) że wszystkie pokolenia, żyjące w danym momencie, nie są bynajmniej narodem, lecz tylko przedstawicielstwem narodu w pewnym okresie historycznym; 2) że współudział w życiu państwowym musi być zróżniczkowany, bo lepszym przedstawicielem narodu, pojętego prawdziwie, to znaczy genetycznie, nie jest bezbarwna liczba, lecz grupa, a nawet jeden człowiek, który tendencje i potrzeby trwałe narodu rozumnie i potrafi realizować, uznanie to,  a raczej skonstatowanie tych dwóch stwierdzeń, zmusza do zarystokratyzowania ustroju. Zasada lepszości, czyli arystokracji, tak samo, jak zasada królewskości dziedzicznej, odpowiada prawom naturalnym życia indywidualności zbiorowych, zwanych narodami. (...)

Przyjęcie koncepcji, które wyżej rozwijamy, nie pozwala przeciwstawiać parlamentu, jako ,,przedstawicielstwa narodowego” rządowi i dziedzicznemu naczelnikowi państwa i każe potępić współzawodniczenie idei ,,państwowej” z narodową. W królestwie arystokratycznym dziedziczny monarcha i jego doradcy są lepszymi przedstawicielami narodu od mówców i rozpolitykowanych militarystów, a państwo jest uznawane za to, czym jest w istocie, a mianowicie za wyraz organizacyjny narodu, odpowiadający jego historycznej indywidualności.
Socjalizm szerzył  nienawiść klasową, etatyzm zaś, nie szerząc tej nienawiści, zdążał jednak do podobnego celu, a mianowicie do zbiurokratyzowania społeczeństwa, uczynienia inicjatyw społecznych niemożliwymi do urzeczywistnienia, wskutek braku środków prywatnych. Utrzymanie własności i gospodarki prywatnej, zachowanie zróżniczkowanego stanu posiadania, przy jednoczesnym przekreśleniu zarówno kosmopolitycznego hiperkapitalizmu, jak etatystycznej niwelacji, możliwe jest tylko dzięki zawodowemu czyli korporacyjnemu ustrojowi państwa.

Niektóre państwa nie będą mogły się wyrzec hiperkapitalizmu i takim państwem jest Imperium Brytyjskie, organizacja o charakterze kosmopolitycznym, niektóre państwa powinny jak najprędzej przejść do korporacjonizmu (np. Francja, Niemcy), inne zaś, mniej rozwinięte gospodarczo, mogą zdążać prędzej lub wolniej do ustroju, realizowanego przez włoskie królestwo faszystowskie.

Ustrój monarchiczny jest zachowawczy: chce zachować religijność, naród, państwo, organiczność ustroju społecznego; Filip II hiszpański[6] i Fryderyk II są zupełnie do siebie podobni w sprawie zasadniczego programu. Reformy, których tyle trony dokonywały w starej Europie, nigdy nie były antyreligijne, antynarodowe, antypaństwowe i antyhierachiczne. (…) W znakomitej swojej pracy o konserwatyzmie (przetł. na język polski) lord Hugh Cecil[7] wskazuje, że trzy są główne elementy opinii konserwatywnej: przyrodzona ostrożność i nieufność do nowości, religijność i patriotyzm, wreszcie dążenie do mocarstwowej potęgi. Te trzy pierwiastki znajdują się także w programie każdego monarchizmu europejskiego. Nikt chyba już dzisiaj nie może z czystym sumieniem dowodzić, że ustrój republikański jest naprawdę ,,rządami ludu” i że republika jest lekarstwem na nędzę. Patrząc na rzeczy realnie, widzi się, że w republikach rządzi albo klika mniej lub więcej utajona i nieodpowiedzialna (USA, Francja, Hiszpania) albo ,,człowiek z pięścią”, rodzaj Napoleona, czy Cromwella, Mariusza czy Pizystratesa. Czy dużo dzięki republice zyskały Chiny, Portugalia, nie mówiąc już o Rosji i Hiszpanii? Turcja płaci teraz za rządy Mustafy Kemala utratą indywidualności narodowej.

Istota prawna ustroju republikańskiego polega na tym, że naczelnika państwa może w nim nie być, a jeżeli jest on, to nie ma pewnych atrybucji, które monarcha posiadać musi: istota polityczna ustroju republikańskiego wykazuje brak czynnika nadpartyjnego, nadklasowego patrzącego na rzeczy sub specie aeternitatis; żaden prezydent parlamentarny takim czynnikiem być nie może, bo nie prawo go powołuje, lecz wola jego zwolenników lub jego własna wola, przeciwna zdaniu tych, którzy mają swego kandydata, lub sami siebie chcą wynieść na wierzchołki w wyborach republikańskiego naczelnika państwa, lub po zagarnięciu przez niego władzy w inny sposób. Prezydent parlamentarny jest człowiekiem partii, albo bezpartyjnym obywatelem, nie mającym pojęcia o sprawach publicznych; prezydent dyktatorski przedstawia przede wszystkim swoje ,,ja” i interesy grup swoich, najbardziej fanatycznych lub najbardziej egoistycznych stronników; tylko monarcha dziedziczny, dzięki wychowaniu od dzieciństwa i stykając się od dzieciństwa z wielkimi wypadkami krajowymi, które tworząc historię kraju, tworzą także historię dynastii, tylko prawowity dziedzic tronu może być prawdziwym przedstawicielem narodu, pojętego genetycznie, i państwa, nie będącego efemerydą.

Ćwierć wiekowe wojny rewolucyjno-napoleońskie, rewolucyjny wynalazek powszechnej służby wojskowej i liczne wojny XIX wieku, wywołane przez wojowniczo w owym czasie, nastrojonych demoliberałów, nadały wiekowi XIX i naszym czasom specjalne militarystyczny charakter, do czego w ostatnich czasach poważnie się jeszcze przyczyniło wystąpienie na arenę polityczną rozpolitykowanych dzięki republikanizmowi przedstawicielowi siły zbrojnej. (…) Monarchia dziedziczna utrzymuje armię na właściwym terenie, gdyż  ani nie potrzebuje obawiać się zamachów generalskich, ani nie potrzebuje egzaltować militaryzmu, gdyż każe oddawać cześć rycerskości.

Największe i doktrynerskie wojny świat poznał dopiero dzięki rewolucji francuskiej. Ludwik XV[8] wyraził zdanie o wojnie wszystkich monarchów starej Europy w słowach: ,,Prowadzę wojnę tylko dlatego, aby zapewnić memu ludowi trwały pokój”. Chęć pokojowego zorganizowania stosunków międzynarodowych była stale ujawniana przez reprezentantów monarchicznej Europy.

Idea suwerenności narodowej, która według szeregu publicystów, nie godzi się z monarchią, jest właśnie podporą systemu monarchicznego. Potworne samolubstwa, klasowe i jednostkowe, posługujące się państwami, a nie służące im, rodzą się tylko w epokach republikańskich (Mariusz, Napoleon, Lenin). Trzeba odróżnić ,,suwerenność narodu”, pojętego genetycznie, i ,,suwerenność ludu”, tzn. ogółu wyborców – równowartościowych atomów. (…) Król dziedziczny jest daleko lepszym przedstawicielem narodu, pojętego organicznie, niż jakikolwiek parlament , czy też obieralny, albo narzucony naczelnik państwa. Suwerenność narodowa wymaga uzależnienia naczelnika państwa jedynie od prawa, a nie od zmiennego wyrazu woli ignorantów i karierowiczów. Republika opiera się na zasadzie mechanicznej, na przemocy liczby (republika demokratyczna), albo na przemocy zbrojnej (republika oligarchiczna i dyktatorska).

Jest rzeczą bardzo pożądaną, aby opinia publiczna była zadowolona  z naczelnika państwa. Republikański system obioru naczelnika państwa wcale takiego stanu zadowolenia nie realizuje, lecz przeciwnie, stwarza, dzięki wyborom, rozdźwięk, rozdział, a nawet śmiertelne nienawiści. Ogólne uznanie opinii publicznej daleko łatwiej jest zdobyć dziedzicznemu władcy, niż najwyższemu urzędnikowi republiki. Dynastia i nie obieralny monarcha są elementami, budzącymi maximum uczuć jedności państwowej, narodowej i społecznej.

Cała historiozofia demoliberalna (exemplum: paszkwlista Michelet[9]) pracował nad fałszywym przedstawieniem instytucji monarchicznych i monarchów, powtarzając wszystkie złośliwe dowcipy zgorzkniałego Saint-Simona o królu-słońcu i całą buduarową pocztę o Ludwiku XV. Jak można prawić bajki, zupełnie kłamliwe lub przesadne o królewskich buduarach – gdy chwali się zrodzone wśród okrucieństwa szaleństwa ustroje republikańskie! Czemu to nie przedostają się do wiadomości szerszego ogółu nie ulegające wątpliwości dane, że założyciele nowoczesnych republik byli to po prostu okrutni rozpustnicy (Danton[10]), maniacy (Robospierre[11]) i złodzieje (Saint Juste); zgromadzenie nadętych ignorantów nazwano ,,zgromadzeniem filozofów” (francuskie Zgromadzenie Narodowe), a tłum, mordujący się wzajemnie ze strachu ,,zgromadzeniem olbrzymów” (Konwencja).

,,Bez żołnierzy, bez strachu, król jest słuchany”, konstatowali naoczni obserwatorzy starej monarchii Ludwików. Właśnie autorytet moralny jest fundamentem ustrojów monarchicznych i dlatego chytrze i cynicznie, z punktu widzenia moralnego, atakują kalumniatorzy, paszkwiliści i frazeologowie francuski ancien regime, ten najdoskonalszy obraz chrześcijańskiej monarchii.

Nawet piękno, które jest wyrazem człowieczeństwa i jego wyższych aspiracji, nie znalazło uznania ,,cnotliwych” pisarzy, którzy wolą obrzydliwy szkielet, jakim jest wieża Eiffla, niż pałac wersalski. Znakomity teoretyk monarchizmu Karol Maurras[12], bardzo słusznie stwierdza, pisząc o zewnętrznym decorum monarchii, iż rzeczy poważne i wzniosłe muszą być przestawione poważnie i pięknie. Argument Maurrasa wystarcza do usprawiedliwienia tego, co ludziom, nie szanującym historii i państwa, wydaje się albo rzeczą komiczną, albo tylko ładną, ale nie użyteczną. Mecenasostwo sztuk, które zakwitły  w ustrojach monarchicznych, jest jedną z misji tronów. Wielkie środki materialne, którymi rozporządzają dynastie na rzecz realizowania piękna w życiu, są daleko lepiej społecznie używane, niż bogactwa, poświęcane estetycznym celom przez osoby prywatne. (…) Rewolucje są świętami dla ludzi, o nienasyconych apetytach i niezdolności do normalnego życia.

Pierwsza rewolucja, która się naprawdę udała, bo skutki jej dotąd trwają, to była wielka rewolucja francuska i wszystkie rewolucje, które udały się po jej wybuchu, doszły do skutku z tych samych przyczyn: 1) braku racjonalnego kontaktu miedzy Tronem a warstwami intelektualnymi, 2) odsunięcia się monarchy do ciasnego kół osobistych przyjaciół, 3) nie użycia siły w decydujących chwilach. (…) Monarchia nie potrzebowała uciekać się do ,,komitetu ocalenia publicznego”, ,,czrezwyczajki”, ani ,,ustawy o obronie monarchii” (co byłoby compedium do drakońskich ,,ustaw o obronie republiki”); monarchowie, aby bronić siebie i ten rodzaj cywilizacji, który przedstawiają, powinni być po prostu skorzystać, jako władza legalna, ze środków legalnych, za co ogół społeczeństwa byłby im wdzięczny. (…) Republika, nawet po wyjściu z okresu szaleństwa, w którym się rodzi, nie sprzeniewierza się swoim terrorystycznym i demoralizatorskim ojcom.

Rozkład i kryzys we wszystkich dziedzinach życia, wywołany urzeczywistnieniem zasad republikańskich (demoliberalnych), przyczynił się do powstania fal reakcyjnych (które są postępem, a nie wstecznictwem). Jednakże ruchy reakcyjne nie są dobrze skierowane. Umysłowość ludzka została, niestety, tak zepsuta przez hasła demokratyczne, że reakcja, zamiast iść przeciwko całemu systemowi wielkiej rewolucji francuskiej, zadawala się półśrodkami, przeciwstawiając  tylko jedne formy republikańskie innym. Zamiast przejąć się historycznym punktem widzenia i przyznać otwarcie, że zbawienie może dać tylko monarchia dziedziczna, reakcjoniści przeciwstawiają wybrykom republiki wybryki republiki autorytatywnej, i wydaje im się, że wszystko jest już dobrze, kiedy zamiast trzydziestu partii, będzie jeden ,,wódz”. Takiego rodzaju reakcja jest tym samym, co tłumienie ognia przez przyduszanie go papierem, mimo, że nawet ognia chwilowo pod papierem nie widać, ale z tym większą siłą potem pod papierem wybuchnie.

,,Wodzowie”, ,,geniusze”, ,,bohaterowie wieku” – to wszystko są bożki chwili, to wszystko nie jest zakończenie rozstroju, to nie są tłumiciele ognia, to są potworne samolubstwa, to są pyszni i okrutni karierowiczowie, to są błyskawice w czasie burzy, które nawet pięknie oświetlić mogą, ale oznaczają spadnięcie pioruna i coraz większą ulewę.

Można i trzeba mieć zaufanie tylko do króla. Króla nie robi się tylko przez nazwanie kogoś w ten sposób, król oznacza monarchię dziedziczną, prawowitą, opartą na potędze moralnej, urzeczywistniającą cztery zasady, a mianowicie: 1) zachowanie religijności społeczeństwa (postulat moralny), 2) skonstruowanie państwa w myśl istotnych celów, którym państwo ma służyć (postulat polityczny), 3) zachowanie indywidualności narodowej (postulat etniczno-rasowy), 4) jak najdoskonalsze urzeczywistnienie zasady organiczności we wszystkich dziedzinach życia (postulat socjologiczny). Wielkimi moralnie postaciami byli tacy ludzie, którzy rozporządzając w chwilach zamętu elementem siły w państwie, oddali tę siłę na usługi porządkowi naturalnemu i woleli zostać najlepszymi poddanymi Jego Królewskiej Mości, niż bożkami chwili, prezydentami, czy pseudomonarchami, założycielami nieprawych dynastii (Napoleon). (…) Tylko monarchia dziedziczna zapewnia wojskowości w kraju poszanowanie oraz wysoki poziom etyczny i fachowy, gdy tymczasem republika albo poniża stan rycerski, przenosząc element siły na motłoch lub na pieniądz (Francja), albo rozpolitykowuje sfery wojskowej i staje się żerem dla apetytów władczych ludzi, rozporządzających prochem i bagnetami. (…)

Chrześcijański monarchizm zachodnio – europejski nie był oparty na fikcjach. Fikcją są rządy ludu, fikcją jest równość i fikcją jest nieodpowiedzialność naczelnika państwa republikańskiego , ale sentencja: ,,Król nie może źle czynić”, wyraża rzeczywistość i odpowiada potrzebie. Naznaczony przez prawo, a nie przez jakąkolwiek aurę woli, monarcha dziedziczny jest tą najwyższą i bezapelacyjną instancją, która w sprawach politycznych jest również potrzebną, jak w sprawach dogmatów moralnych. Będąc reprezentantem suwerennego, ale pojmowanego realnie, tzn. genetycznie narodu, nie może być dziedzic korony sądzony przez jakiekolwiek współczesne mu pokolenie; rzeczywistym trybunałem dla monarchy jest Bóg poza światem a na ziemi wyrok historii.

Przez swoją tradycyjność i zajmowanie najwyższej godności z prawa, a nie z rodzących zamęt i nienawiść wyborów, spełnia każdy dziedziczny władca zadania, które wypływają z natury instytucji monarchicznej.

W Polsce monarchia ma tradycje jak najlepsze. Oczywiście nie są reprezentantami polskiego monarchizmu królowie z XVIII stulecia, których wprowadził republikański plebiscyt, umożliwiający ingerencje obcych potęg. To, że obecnie jesteśmy narodem to, że istnieje i musi istnieć niepodległe państwo na naszych ziemiach – wszystko to jest dziełem dynastii Piastów, a w szczególności Mieczysława I[13], Bolesława Chrobrego, Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Dzieje polityczne Polski są tak jasne, że zasługi odpowiedniego dla Polski systemu i grzechy szkodliwego uwydatniają się z całą wyrazistością. Monarchia dziedziczna okazała w Polsce wszystkie swoje zalety zaś republikanizm wszystkie swoje wady. Godzi się przypomnieć w tej sprawie zdanie wielce zasłużonego myśliciela konserwatywnego, śp. Wincentego Kosiakiewicza[14]: ,,Monarchia dziedziczna i konstytucyjna jest jednym z dogmatów konserwatyzmu”. Takiej monarchii dopominał się wielkim głosem nasz Skarga. Taką monarchię ustalić chciała w Polsce reforma 3-go Maja. Jeżeli komu, to przede wszystkim Polakowi nie wolno być republikaninem, ponieważ to republikańskie rządy doprowadziły Polskę do upadku. Takie rządy najbardziej sprzyjają cudzoziemcowi do wciśnięcia się w walkę partii i do skłonienia narodu, aby robił to, co jest najkorzystniejsze dla jego sąsiadów. (…)

Podobnie, jak monarchiści francuscy, jesteśmy gorącymi zwolennikami istnienia i rozwoju samorządu terytorialnego miejskiego, korporacyjnego. O ile ograniczony i ściśle przefiltrowany – powinien być udział ogółu ludności w sprawowaniu naczelnej, centralnej władzy w państwie, o tyle możliwie szeroki powinien być udział obywateli w zakresie spraw miejscowych. Przy rozwiązaniu tego zagadnienia – trzeba pogodzić interes partykularny z interesem ogólnym. O ile centralny parlament jest albo narzędziem tyrańskiego centralizmu (republikańska Francja), albo przyczyną rozstroju wewnętrznego w całym państwie (przedwojenna Austria), to w przeciwieństwie  do takich ewentualności, wyłącznie i jedynie dziedziczna monarchia daje dość autorytetu  i spójni państwu, aby szanować i rozwijać indywidualizmy lokalne.

Monarchiści francuscy, żądając, aby bretończycy mieli swój uniwersytet i swoje władze autonomiczne, uważają to za możliwe tylko pod warunkiem wskrzeszenia tronu króla Francji, dziedzica książąt Bretanii. W Polsce Król Polski, będąc Księciem Ruskim, umożliwiłby istnienie autonomii ruskiej w Polsce, nie nadwerężającej bezpieczeństwa Państwa Polskiego. (…)

Niezależny monarcha prawowity daje gwarancje dostatecznej jedności i lojalności; republika albo dusi i niweluje bogactwa indywidualizmów lokalnych (Francja), albo przyczynia się do rozsadzenia państwa przez decentralizm  regionalny (Hiszpania). Cesarstwo Hohenzollernów[15] jest doskonałym przykładem zdolności do jednoczenia przez monarchię, przy jednoczesnym zachowaniu nawet bardzo wielkiej autonomii lokalnej.

Polska posiada obecnie reżim, jakiego jeszcze nigdy w historii swojej nie posiadała, a mianowicie rząd niezależny od interesów partykularnych, nie trzęsący się, jak liść, przed demagogicznymi feudałami, ale – ten reżim jest związany tylko z osobami, nie ma instytucyjności ustroju, nie ma zjednoczenia społeczeństwa z państwem. Blok Bezpartyjny, mający być wyrazem zjednoczenia z myślą o twórczej pracy dla całości, nie powstał wskutek wielkiego ruchu milionowych i zorganizowanych mas, jak faszyzm czy hitleryzm, lecz wskutek  zjednania poszczególnych osób i małych grup. Idea ,,silnej władzy” ma za mało treści, aby wypełnić program życia politycznego dla państwa i narodu.

Przy rozstrzygnięciu, kto będzie pierwszym monarchą, a więc założycielem nowej dynastii, musi być odrzucona wszelka demagogia, wszelka aktualnościowość i koniunkturalność, dlatego, bo monarchia powinna być nie żadnym załataniem, lecz trwałym rozwiązaniem. Za demagogiczne należałoby uważać poszukiwanie ,,Piasta”, w osobie przedstawiciela któregoś z polskich rodów arystokratycznych. Doświadczenie większości europejskich krajów dowodzi, że dynastie pochodzenia zagranicznego asymilują się momentalnie i już pierwszy ich przedstawiciel jest nadpartyjnym, nadklasowym i prawdziwie narodowym naczelnikiem państwa. Królewicz Karol belgijski[16], młodszy syn króla Alberta, książęta włoscy, mogliby być brani poważnie pod uwagę; dynastia sabaudzka i Koburgowie[17]są to starożytne, mądre i katolickie dynastie zachodnie.

Książę Sykstus de Bourbon – Parma należy do najbardziej zasłużonej dynastii zachodnio-europejskiej i ma wielkie zalety osobiste, których nie można nie doceniać u założycieli dynastii, chociaż u monarchy wystarcza intelekt, który nie potrzebuje być intelektem genialnym.

Wychodząc z założeń niezależnego monarchizmu, musimy podkreślić, że odrodzenie monarchii powinno ujawnić elementy naprawdę niezależne, gdyż monarchizm nie może być środkiem ratunku dla jakichś polityków, uprawiających do ostatniej chwili republikanizm, ani produktem ubocznym, jakąś wydzieliną którejkolwiek z pośród organizacji politycznych, widzianych dotychczas  na powierzchni naszego życia politycznego.

Od czasu wielkiej rewolucji antyfrancuskiej, zafałszowany jest nacjonalizm przez ,,jakobiński patriotyzm”. Jakobiński ,,patriotyzm” jest antyhistoryczny, nie pojmuje narodu genetycznie i etycznie, lecz ilościowo i abstrakcyjnie. Jakobiński ,,nacjonalizm” powstał za czasów wojen rewolucyjnych nie dla obrony Francji, lecz bandy morderców, która zawojowała Francję, obalając starą francuską monarchię. Taki jakobiński pseudonacjonalizm panuje teraz w Turcji Mustafy Kemala, w której wykorzeniane są indywidualne, tradycyjne cechy tureckie i narzucana koncepcja masońska, przy jednoczesnym, kłamliwie historiozoficznym ,,nawiązywaniu” do jakiegoś wczesnego średniowiecza, z którego już nic nie zostało i które sobie zupełnie dowolnie można wyobrażać. Wymazywanie renesansu, czasów nowych i nowszych (wiek XVIII i ancien regime), jest dziełem ludzi, nie posiadających historycznego punktu widzenia. Już za czasów wielkiej rewolucji antyfrancuskiej, powoływano się, przekreślając całe tysiąclecie historii, na starożytną Galię; przesądzając, stara się również Hitler ożywić pierwiastki prymitywizmu staro-germańskiego, nierozsądnie i ze względów stronniczych nie chcąc brać pod uwagę, że naród  niemiecki ma indywidualność, stworzoną i przez cesarskie średniowiecze Hohenstanfów[18] i przez renesans habsburski i przez królestwo, a potem cesarstwo Hohenzollernów. Uwielbienie jakobińskiego ,,nacjonalisty” dla osobistości takiej, jak Mustafa Kemal, świadczy o braku uznania dla zasad prawowitych (legitymizm) i tradycyjności, które są podstawą prawdziwego nacjonalizmu. (…)

Katolicyzm uformował indywidualność licznych narodów, wśród których znajduje się naród polski, i jako religia uniwersalna, ale też narodowa i tradycyjna, nie może być przez prawdziwego nacjonalistę usuwany na korzyść jakiegoś barbarzyńskiego irracjonalnego i czysto ludzkiego prahistorycznego pogaństwa.

________________________________
[1] Paul Boncour(1873-1972), socjalistyczny polityk francuski; przedstawiciel Francji w Lidze Narodów; w latach  1931-1940 senator; kilkakrotny minister spraw zagranicznych; na przełomie 1932/1933 roku premier rządu francuskiego; po 1940 roku przeciwnik marszałka Petaina.
[2] Ludwik XVI (1753-1793); król Francji i Nawarry od 1774 do 1791 roku, a od 1791 roku król Francuzów; na okres jego panowania przypada wybuch i rozwój rewolucji francuskiej, której sam padł ofiarą (w 1792 roku nastąpiło ustanowienie republiki oraz uwięzienie króla, a w 1793 roku jego ,,proces” w wyniku, którego został zabity).
[3] Oliver Cromwell (1599 – 1658) – główna postać angielskiej wojny domowej; w latach 1653-1658 Lord Protektor Anglii, Szkocji i Irlandii; odpowiedzialny za śmierć Karola I poprzez udział w pracach tzw. Parlamentu Kadłubkowego.
 
[4] Whitehall – jedna z głównych londyńskich ulic odchodząca od Parliament Square. Wokół niej skupione są budynki rządowe, w związku z tym słowo Whitehall używane jest często jako synonim angielskiego rządu i administracji. Jedną z bocznych uliczek odchodzących od Whitehall jest Dowining Street z siedzibami brytyjskiego premiera i Kanclerza Skarbu. Miejsce, w którym Karol I przebywał po wydaniu na niego wyroku śmierci przez Parlament Kadłubkowy.
[5] Karol I Stuart (1600-1649); w latach 1625-1649 król Anglii i Szkocji syn króla Anglii i Szkocji Jakuba I Stuarta i Anny; w 1649 roku w trwającym niespełna miesiąc procesie specjalna komisja powołana przez tzw. Parlament Kadłubkowy w składzie z Cromwellem skazała Karola I na karę śmierci, którą wykonano. Był to pierwszy przypadek skazania przez lud swojego suwerena, czyli monarchę.
[6] Filip II (1527-1598), syn  Karola V i Izabeli portugalskiej. W latach 1543-1546 regent Hiszpanii. W okresie 1554-1555, po małżeństwie z Marią Tudor, przebywał w Anglii, wpływając bezpośrednio na politykę królowej. W 1555 otrzymał od ojca Niderlandy i tam do 1559 spędził pierwsze lata swojego panowania,.
W 1556, po abdykacji Karola V, objął tron hiszpański wraz z Królestwem Obojga Sycylii.
Jeden z przywódców europejskiej kontrreformacji. Wobec jego sprzeciwu wobec protestantyzmu w 1572 roku wybuchło powstanie w Niderlandach, którego skutkiem było zawarcie w 1579 roku tzw. unii w Utrechcie w wyniku, której doszło do podziału Niderlandów na dwie części: katolicką część południową, która pozostała przy Hiszpanii oraz północną, złożoną z 7 prowincji, która uzyskała niepodległość jako niezależna protestancka Rzeczpospolita Zjednoczonych Prowincji (Holandia). Rozpoczęta w 1588 roku wojna z Anglią zakończyła się klęską Hiszpanii i  jednocześnie oznaczała koniec jej hegemonii morskiej. Interwencja Filipa II we Francji w latach 1592-1598, w wojnie między francuskimi katolikami i protestantami, także zakończyła się niepowodzeniem, na mocy traktatu w Vervin (1598) Filip II zrzekł się niektórych zdobyczy terytorialnych w północnej Francji.
Po jego śmierci Hiszpania zaczęła chylić się ku upadkowi.
[7] Mowa o dziele H. Cecila, Konserwatyzm, tł. A. Starzeńska, Warszawa 1915.
[8] Ludwik XV (1710 – 1774)- król Francji od 1715 r.; jego żoną była Maria – córka króla Stanisława Leszczyńskiego; w czasie jego rządów Francja uczestniczyła w wojnie siedmioletniej (1756-1763), która zakończyła się traktatem paryskim, w wyniku czego Francja utraciła na rzecz Anglii swoje kolonie w Kanadzie i Indiach; jednocześnie za jego panowania Francja uzyskała Korsykę oraz Księstwo Lotaryngii, w którym rządy objął Stanisław Leszczyński.
 
[9] Jules Michelet (1798-1874); francuski historyk i pisarz; zwolennik antyklerykalizmu i liberalizmu; autor 17 tomowej historii Francji, w której dokonał apologii rewolucji francuskiej.
[10] Georges Danton (1759-1794); jeden z prowodyrów i przywódców rewolucji francuskiej; członek Konwentu oraz klubu jakobinów, przywódca plebejskiego klubu kordelierów; członek i przez krótki czas kierownik Komitetu Ocalenia Publicznego; w 1794 roku postawiony w stan oskarżenia o zdradę kraju  i rewolucji został stracony.
[11] Maximilien Robespierre (1758-1794); jeden z przywódców rewolucji francuskiej; przywódca jakobinów; członek Konwentu Narodowego oraz Komitetu Ocalenia Publicznego, w którym odgrywał wiodącą rolę; forsował zastąpienie katoliczymu przez kult Istoty Najwyższej; w 1794 roku obalony przez Konwent Narodowy i zgilotynowany.
[12] Więcej nt. K. Maurrasa zob. Ch. Maurras,  Jestem Rzymianinem, Pro Fide, Rege et Lege, 2003, nr 1-2 (45), s. 59-64; Program Action Francaise, [w:] I. Rusinowa, T. Wituch, Między rewolucją francuską a rewolucją październikową, Warszawa 1980, s. 287-290; J. Bartyzel, Umierać, ale powoli!”. O monarchistycznej i katolickiej…, dz. cyt., s. 489-708; tenże, Nacjonalizm Charlesa Maurrasa, Pro Fide, Rege et Lege, 2000, nr 1 (36), s. 24-29; B. Grott, Nacjonalizm chrześcijański…, dz. cyt.,  s. 38-40; R. Skrzyński, Konserwatyzm. Zarys dziejów filozofii politycznej, Warszawa 1998, s. 206-214; J. Eisler, Od monarchizmu do faszyzmu. Koncepcje polityczno – społeczno prawicy francuskiej 1918-1940, Warszawa 1987, s. 29-32, 120-132, 172-181, 251-280.
[13] Tj. Mieszka I.
[14] Wincenty Kosiakiewicz (1863-1918); dziennikarz, pisarz i publicysta konserwatywny, ; członek Stronnictwa Polityki Realnej; współpracował m.in. z Gazetą Polską, Kurierem Warszawskim, Czasem, Krajem, Słowem, autor serii książek  traktujących o myśli i doktrynie konserwatywnej (,,Biblioteka Konserwatysty”, w której została także wydana praca H. Cecila)
[15] Hohenzollernowie – niemiecka dynastia wywodząca się z Szwabii; jej przedstawiciele panowali w krajach niemieckich, a od 1871 roku panowali w jako cesarze niemieccy (Wilhelm I, Fryderyk III, Wilhelm II) oraz od 1866 roku w Rumunii (królowie: Karol I, Ferdynand I, Michał I, Karol II)
[16] Karol Koburg (1903-1983); młodszy syn króla Alberta; hrabia Flandrii, w latach 1944-1950 pod nieobecność w kraju swojego brata króla Leopolda III pozostawał regentem Królestwa Belgii; po powrocie do kraju władzę obejmuje Leopold III, który już w 1951 roku abdykuje na rzecz swojego syna Baldwina.
[17] Koburgowie – niemiecka dynastia książęca; boczna linia dynastii Wettinów; założona przez Ferdynanda Jerzego Augusta. Jego potomkowie poprzez małżeństwa dali początek rodom królewskim w Belgii (od 1831 roku), Portugalii (od 1836 r.), Bułgarii (od 1887 r.), Wielkiej Brytanii (od 1901 roku).
[18] Hohenstaufowie – dynastia niemieckich władców, z której wywodzili się cesarze Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (cesarze: Fryderyk I Barborosa, Henryk VI, Fryderyk II) oraz władcy Szwabii.