czwartek, 28 lutego 2013

Quand méme, ce sacré Léon!!! Z Leonem Degrellem rozmawiał Jerzy Waldorff

Wódz młodej Belgii
Bruksela, we wrześniu. Leon Degrelle jest niewątpliwie najbardziej zaawansowanym w Europie kandydatem na nowego dyktatora i pewien jestem, ze jeśli nie zbraknie mu temperamentu i tempa, to zawładnie Belgią, zanim ludzie zdążą wyjść z podziwu, że taki Degrelle w ogóle się znalazł. Nie ma już dzisiaj Belga, który by nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia i możliwości ruchu Rex. Kraj dzieli się na rexistów i na antyrexistów obojętnych nie ma. Zdarzyło mi się wprawdzie spotkać paru ludzi, którzy usiłowali zbyć kwestię Degrellea kpinami, czułem jednak, że te niepewne kpiny pokrywają wielki niepokój, a przede wszystkim zdumienie... No, bo jakim cudem w pół roku zdobył pół kraju? Co będzie u diabła po roku?! Quand méme, ce sacré Léon!! (...).

W centrali Rexa
rex3
O godzinie jedenastej wchodzę do budynku, mieszczącego w sobie centralę partii Rex, a za chwilę już sekretarz partii wprowadza mnie do gabinetu Degrellea. Szefa jeszcze nie ma, więc mam parę minut czasu, żeby rozejrzeć się po pokoju. Dużo słońca, dużo książek i gazet, mało mebli. Nad skromnym biurkiem na naczelnym miejscu krzyż. Chwilowa cisza, panująca w gabinecie, podkreślona odgłosami szybkich kroków i rozmów, dochodzących spoza drzwi, daje wrażenie elektrycznego napięcia w powietrzu. Zdaje mi się, że nawet mucha na szybie jest bardzo zaaferowana. Wkrótce napięcie wyładowuje się z trzaskiem otwieranych drzwi i wpada On. Wysoki, piękny, trzydziestoletni mężczyzna (Degrelle parę dni temu skończył 30 lat!) o ujmującej twarzy i energicznych, wysportowanych ruchach. Czarne, bujne włosy uwydatniają doskonale blask wspaniałych oczu. Od postaci jego bije tak diabelna energia, taki dynamizm, że przysięgałbym, iż otoczony jest warstwą ciągle wirującego powietrza, że nie on drzwi otwiera, lecz drzwi w panice otwierają się przed nim, że nie ja wstają na powitanie, lecz że podrywa mnie i rzuca w stronę Degrellea siła, podobną tej, która podrzuca gwoździe do magnesu. Czuję ból w prawej dłoni i zdaję sobie sprawę, że to Szef ściska mi ją kordialnie. Dobrze pan trafił. Jesteśmy w przededniu zdobycia władzy (...). Jeszcze w tym roku będziemy panami kraju! Ze sposobu wypowiedzenia ostatniego zdania widzę, że Degrelle jest naprawdę pierwszorzędnym materiałem na dyktatora. Słowa jego, wyrzucane mocnym, gwałtownym głosem są tak sugestywne, iż przez chwilę ja człowiek obcy jestem przekonany, że oni będą mieli władzę! Rozumiem teraz zapał jego podwładnych, rozumiem jego wpływ na masy. Tymczasem Degrelle mówi dalej:

Zasada uczciwości
rex4
(...). Mój program jest bardzo prosty, bo oparty na niepraktykowanej zasadzie bezwzględnej uczciwości. Stąd też wynika brak jakichkolwiek koncepcyj kompromisowych. Ponieważ przytem walczymy o odmłodzenie katolicyzmu, więc właśnie w oparciu o katolicyzm walczyć będziemy przede wszystkim z komunizmem. Cały mój program polityki zagranicznej w tym jest zawarty. Zawsze będziemy się łączyć przeciwko Moskwie, a więc raczej z Niemcami niż z Francją. W polityce chciałbym tylko wypełnić ten program, którym socjaliści mydlą oczy swoim wyborcom, lecz którego nigdy nie wypełniają, nie chcąc narażać się wielkiemu kapitałowi. Obłudnicy! Nie jestem żadnym radykałem, nie dążę do dyktatury proletariatu, propaguję hasło: pracownicy wszystkich klas łączcie się!, gdyż według mnie, dobry robotnik jest tyleż wart, co dobry adwokat, ale uważam, że anormalnie wielkie banki, trusty czy kompanie handlowe muszą zginąć. To są pijawki, toczące krew całego społeczeństwa nigdy niesyte! Bankierów nazywam banksterami!! (...). No, to już chyba wszystko, nie chciałbym pana dłużej męczyć... Tak, na dziś dosyć, resztę zobaczy pan sam w Gerpines (...) Degrelle podnosi się, energicznym ruchem wyrzuca naprzód ramię i żegna mnie okrzykiem: Rex vaincra (hasło młodej Belgii). Wyszedłszy na ulicę, poczułem, że jestem głodny. Degrelle podziałał na mnie, jak silne, morskie powietrze zdrowo!

W małym miasteczku
Gerpines, małe miasteczko belgijskie na pograniczu Niemiec, jest dziś niezmiernie podniecone (...) Ale że wszystko wreszcie musi na tym świecie nastąpić, więc i meeting też nastąpił. W dużej sali związku gimnastycznego zebrało się około trzech tysięcy ludzi (nie notowany w kronikach miasta rekord frekwencji) i Degrelle wszedł na podwyższenie. Chwilę ważył cisze na wargach, przebiegając oczyma salę, po czym wybuchnął. Każdy dyktator musi być dobrym aktorem, a co więcej żeby ludzi nie nudzić musi być aktorem oryginalnym, musi znaleźć wyłącznie własną postawę wobec tłumu, własny teatr odrębny i różny od konkurencyjnych teatrów dyktatorskich.
Degrelle na trybunie
Degrelle, który jak to już powiedziałem jest świetnym materiałem na dyktatora, pokazał w Gerpines owe teatralne zdolności i przyznam, że pokazał je doskonale. Ponieważ dyktatorzy schlebiają tłumowi od czasów najdawniejszych, co jest rzeczą notorycznie znaną i dość nudną, Degrelle robi wręcz odwrotnie wymyśla!! Tak też zaczął przemówienie w Gerpines. Zwymyślał przedstawicieli kleru i arystokracji (...), poczem z gorzkimi wyrzutami zwrócił się do przemysłowców, kupców i rzemieślników, aby skląć na końcu robotników i chłopów. A dopiero, gdy w sali zapanowała atmosfera grzechu i skruchy ukazał zebranym, jako deskę ocalenia, jako gwiazdę odległą i piękną ruch Rex, jego program i jego możliwości. Że zaś mówił głosem wspaniałym, huczącym pod sklepieniem, jak grzmoty, że mowę podkreślał doskonałymi gestami, że bił pięścią w stół, że potrafił zasugerować obecnych, że był młody i wspaniały więc ludzie jęli rozpływać się w zachwycie i w skrusze. Długimi oklaskami uwieńczono trybuna (...). Po wyjściu zagadnąłem potężną jejmość, zdążającą ku drzwiom, z wyraźnymi oznakami zadowolenia i spocenia: Jakież jest zdanie szanownej pani o przyszłości politycznej Degrellea? Ach Panie tak ładny chłopiec musi zwyciężyć!!.... I uroda nie jest bez wagi w polityce. Jak mi później objaśniono, Degrelle dobrze to rozumie, stara się otaczać młodzieżą przystojną, a nawet, ze zwykłym sobie zmysłem kalamburów określił swoje polityczne oddziaływanie urodą na kobiety, jako Rex appeal. Dwa auta wywożą już z Gerpines przywódców partii i moją przyplątaną osobę. (...). Zmierzcha. Na horyzoncie mruga światłami Bruksela.

[źródło: "Prosto z mostu", nr 41 (95), 20.IX.1936 r.]