poniedziałek, 28 marca 2016

Piotr Doerre: Istniejemy, aby walczyć

 
   Portal PCh24.pl powstał, aby walczyć. Nasza walka wznosi się ponad bieżące utarczki polityczne i przekracza aktualne podziały partyjne. Ma wymiar cywilizacyjny, a nawet eschatologiczny. Walczymy oto przeciwko stugłowej hydrze Rewolucji, będącej procesem destrukcji wszystkiego, co kochamy, czym żyjemy i co nas konstytuuje. Nazwa naszego portalu to skrót od słów Polonia Christiana. W nich zawiera się cały nasz program, którym jest… Polska chrześcijańska. Tylko tyle. I aż tyle. Miłość i przylgnięcie do Jedynego, Świętego, Katolickiego i Apostolskiego Kościoła. Dziedzictwo naszej wielkiej Cywilizacji chrześcijańskiej, będącej – jak pisał wybitny katolicki publicysta – cywilizacją par excellance. I last but not least dziejowe posłannictwo naszego Narodu.

Trwa rewolucja. Współcześni rewolucjoniści nie ubierają jednak jednolitych uniformów, nie maszerują pod łopoczącymi czerwonymi sztandarami, przeważnie – przynajmniej na razie – nie dokonują masowych rzezi i prześladowań. Zamiast systemu gułagów czy obozów koncentracyjnych wznoszą system nazwany przez Jana Pawła II „cywilizacją śmierci”, zamieniający całe społeczeństwa w agregaty skupionych wyłącznie na materialnych przyjemnościach jednostek i eliminujący z ich pola widzenia wszystko, co może zaburzyć niewolniczy spokój. Mordują całe ludzkie generacje w łonach matek, domagają się eliminacji słabych, chorych, starych. Dekonstruują całą naszą kulturę, niszcząc wszystko, co było w niej piękne, dobre i wzniosłe, a powstałą w ten sposób pustkę zastępując równościową papką. Działając na poziomie poszczególnych państw i instytucji międzynarodowych, narzucają prawa redukujące wolność, stymulujące laicyzację i procesy degradacji wszystkich naturalnych wspólnot. Konsekwentnie dążą do zniszczenia instytucji rodziny opartej na monogamicznym małżeństwie i zastąpienia jej przez „związki” zboczeńców oraz rodziny „patchworkowe”, których następnym stadium rozwoju jest dzikie stado.

Dokonujące się dosłownie na naszych oczach przyspieszenie ich działań, przejawiające się w radykalizacji narzucanej nam egalitarnej ideologii, której wykwitami są perwersyjne hasła homoaktywistów oraz będące ich konsekwencją postulaty gender, pozwala domyślać się, że oto właśnie jesteśmy świadkami szczytowego etapu jakiegoś procesu. Widzimy to szczególnie wyraźnie w Polsce, która jako kraj w większości katolicki, w ciągu minionego dziesięciolecia stała się polem wyjątkowo zaciętej ofensywy sił „postępu”.

Christianitas i jej destrukcja

Kiedy zaczął się ów proces? Gdzie tkwią jego źródła? Skąd bierze się jego konsekwencja i siła? Żeby spróbować odpowiedzieć na te pytania, musimy cofnąć się do czasów, gdy na gruzach spustoszonego przez barbarzyńców imperium rzymskiego kolejne pokolenia chrześcijan budowały nową cywilizację. Z zamętu i bezładu tzw. wieków ciemnych wyłonił się nowy porządek karolińskiej i ottońskiej Europy, aż pomiędzy XII a XIV wiekiem wykształciła się na jego bazie Christianitas – wielka wspólnota chrześcijan całego kontynentu - wielobarwna mozaika państw, miast, wspólnot lokalnych, rozmaitych etnosów, stanów i rodów, spojona w jedno katolicką religią i łacińską kulturą.

Jednak budowana w średniowieczu cywilizacja nie doczekała się pełnego rozkwitu. Wspólnota trwała dopóty, dopóki – pomimo braku pełnej jedności politycznej – istniała nadwątlana przez kolejne herezje i schizmy jedność religijna. Przestała zaś istnieć wówczas, gdy nadszedł pierwszy wielki kryzys - rewolucja protestancka, która podzieliła niemal całą Europę i przyniosła krwawe wojny religijne, wyniszczające liczne chrześcijańskie państwa, a poważnie osłabiające pozostałe. Gorsze od wojen okazało się trwałe zakwestionowanie przez protestantów fundamentu, na którym opierała się średniowieczna cywilizacja – autorytetu Kościoła, zarówno pasterskiego, jak i politycznego. Skoro każdy mógł założyć własny Kościół i po swojemu interpretować Pismo św., również podstawy ładu politycznego i społecznego stały się względne i subiektywne. Tam właśnie, głęboko w rewolucji protestanckiej, tkwią korzenie relatywizmu współczesnej kultury.

Bezpośrednią konsekwencją pierwszej rewolucji było Oświecenie – z początku jedynie prąd filozoficzny, później powszechna moda intelektualna – upowszechniajaca z jednej strony poglądy racjonalistyczne, materialistyczne i ateistyczne, z drugiej zaś fascynacje ezoteryzmem i gnozą. To dzięki ideologii Oświecenia, która zakwestionowała jeszcze nie samo istnienie Boga, ale wywieranie przez niego wpływu na historię, stała się możliwa rewolucja francuska, zwana przez wielu nie bez racji „antyfrancuską”, wywracająca cały dotychczasowy porządek polityczny, ale w szczególny sposób godząca w drugi z fundamentów świata ancien regime’u – chrześcijańską monarchię.

Ani pierwsza, ani druga rewolucja nie dokonały się – rzecz jasna – w jednej chwili. Każda z nich była procesem trwającym dziesięciolecia, a nawet wieki. I tak ostatnim aktem II rewolucji była nie epoka napoleońska, ani nawet II cesarstwo, ale destrukcja monarchii austro-węgierskiej po I wojnie światowej. Tymczasem na gruzach schizmatyckiej, gnębiącej katolików carskiej Rosji i protestanckiego, nieprzyjaznego w stosunku do katolicyzmu cesarstwa niemieckiego narodziły się państwa, które wprowadziły w życie ideały kolejnej – III rewolucji. Oświeceniowy skrajny racjonalizm był glebą, na której wyrosły w ciągu XIX wieku prądy socjalistyczne i komunistyczne. Kiedy tylko pojawiły się dogodne warunki, ideologie te ucieleśniły się w rewolucji komunistycznej w Rosji i rewolucji narodowo-socjalistycznej w Niemczech, aby później rozlać się na cały świat. Konstruktywizm społeczny, przejawiający się w tak straszliwych przedsięwzięciach, jak eliminacja całych narodów czy grup społecznych, był efektem zakwestionowania porządku boskiego i naturalnego. Człowiek postawił się w miejsce Boga, a skoro tak, to nie było już hamulców mogących go powstrzymać przed najgorszą nawet zbrodnią, jeśli tylko służyć ma ona szczytnemu celowi, takiemu jak uszczęśliwienie narodu czy całej ludzkości. Aby przeobrazić społeczeństwo, trzeba było odebrać ludziom wszystko, co w naturalny sposób reguluje strukturę społeczną i stanowi oparcie dla wolności i niezależności rodzin oraz jednostek - własność prywatną.

Od tej trzeciej rewolucji, która – choć jej pierwsze zwiastuny widoczne są w protestanckich ideologiach XVI w. – swą kulminację osiągnęła w XX stuleciu, a z której opłakanymi skutkami ciągle musimy się borykać w Polsce i krajach niegdyś podbitych przez bolszewicką sektę, blisko było już do czwartej, która rozgrywa się na naszych oczach. Zaprojektowana przez neomarksistów z pokolenia ’68 rewolucja seksualna, dokonująca się przede wszystkim w sferze kulturalno-obyczajowej, dotknęła nas najboleśniej, uderzyła bowiem najgłębiej – w nasze rodziny, w nasze dzieci, w nas samych. Ambicją współczesnych rewolucjonistów jest ingerencja najgorsza z możliwych – zupełne zniszczenie tożsamości człowieka i ulepienie go na nowo. Współczesne organizacje polityczne, kontrolowane przez ludzi owładniętych obłąkańczą egalitarystyczną ideologią, dążą więc do totalnej regulacji i kontroli relacji międzyludzkich i tworzą prawa wdzierające się w najbardziej intymne sfery naszego życia.

Duch egalitaryzmu

Widzimy więc ciągłość procesu, który atakując najpierw religię, później państwo, wreszcie społeczeństwo i własność, zwrócił się w końcu przeciwko rodzinie, niszcząc w ten sposób cztery fundamenty cywilizacji chrześcijańskiej. Jednak przecież stoją za nim konkretni ludzie: u jego źródła znajdziemy inspiratorów, tworzących postawy nowych filozofii czy ideologii, wreszcie myślicieli – autorów programów politycznych, na końcu zaś setki tysięcy wykonawców rewolucyjnych postulatów i zaleceń. Co popycha ich do działania? Co sprawia, że konsekwentnie realizują tak misterny, zakrojony na wiele wieków plan?

Nie zrozumie tego nikt, kto nie analizuje historii ludzkości z chrześcijańskiego punktu widzenia. Jeśli Zbawienie jest punktem zwrotnym w historii, jeśli Syn Boży rzeczywiście narodził się w stajence po to, by zbawić nas przez swą śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, to na wszystko, co wydarzyło się przedtem i później, należy patrzeć jako na rezultat walki Dobra i Zła, walki o nasze dusze. Wówczas zobaczymy jak na dłoni, że pierwszym rewolucjonistą był zbuntowany archanioł, którego non serviam stało się jakby prefiguracją wszystkich rewolt, mających obalić prawdziwy i właściwy Ład. Wszystkie rewolucje łączy bowiem jedna wspólna cecha, będąca ich źródłem – egalitaryzm. To samo egalitarne uczucie, wynikające z grzechu pychy, które pchnęło najdoskonalszego z aniołów do buntu przeciw Bogu, powoduje rewolucjonistami, których zaciekłość w walce z chrześcijańskim porządkiem w przeszłości, czy jego mizernymi reliktami w dzisiejszych czasach, nie może być zrozumiane bez uwzględnienia pierwiastka duchowego. Dążenie do egalitaryzmu religijnego spowodowało rewolucję protestancką, egalitaryzm polityczny stał u podstaw rewolucji francuskiej, egalitaryzm ekonomiczny był fundamentem rewolucji bolszewickiej i wreszcie radykalny, czy wręcz totalny egalitaryzm, wyziera zza haseł głoszonych przez współczesnych rewolucjonistów. Konsekwencją tego procesu musi stać się wcześniej czy później otwarty satanizm, którego pierwsze symptomy, zarówno w sferze kultury, jak i ideologii, możemy już obserwować.

Ratunek w Maryi

Doskonale opisał ów proces rewolucyjny południowoamerykański myśliciel katolicki prof. Plinio Corrêa de Oliveira w swojej książce Rewolucja i Kontrrewolucja. Jego zdaniem, z takiej diagnozy całego procesu, lokującej prawdziwe źródła Rewolucji w sferze duchowej, musi wynikać reakcja autentycznych katolików. Tą zaś nie może być nic innego, jak tylko bezgraniczne oddanie się Kontrrewolucji, czyli walce w obronie Boga i Kościoła, i związanie z tą walką nie tylko działalności publicznej, czy pracy, ale również i życia prywatnego. Szczególnie żarliwie powinniśmy – jak pisze prof. Oliveira – oddać się pobożności maryjnej, w Maryi bowiem – tej, która miażdży głowę węża – antychrześcijańska i egalitarna Rewolucja ma największego wroga.

W latach 40-tych XX wieku Plinio Corrêa de Oliveira, jako redaktor naczelny katolickiego pisma „Legionario” (Legionista), napisał w jednym z artykułów programowych: Legionario narodził się, by walczyć!. Taka sama potrzeba stała u podstaw decyzji o stworzeniu portalu PCh24.pl, który powstał 21 marca 2012 roku. Do dziś opublikowaliśmy dziesiątki tysięcy tekstów informacyjnych, a także kilka tysięcy opinii i komentarzy na rozmaite, bieżące i uniwersalne tematy. Całej naszej pracy dziennikarskiej, redaktorskiej i publicystycznej przyświecały słowa redaktora Sławomira Skiby otwierające pierwszy numer naszego macierzystego dwumiesięcznika „Polonia Christiana”: Walczymy w obronie cywilizacji chrześcijańskiej, w której uporządkowanie we wszystkich aspektach życia doczesnego, osobistego i społecznego, według Prawa Bożego, naturalnego oraz nauki Kościoła sprzyja ostatecznemu celowi naszego stworzenia.

Istniejemy więc po to, by walczyć. Walczymy, by naprawdę istnieć.

Piotr Doerre, redaktor naczelny PCh24.pl

Za: http://www.pch24.pl/istniejemy--aby-walczyc,42043,i.html#ixzz43ZNFeoFD

OD REDAKCJI: Tak, prowadzimy Krucjatę już nie tylko w obronie Polski ale całej Europy która musi być Europą Chrześcijańską albo jej w ogóle nie będzie.