sobota, 18 czerwca 2016

Jerzy Frodsom: Indywidualizm vs kolektywizm


Alone in a crowd ... image was intentionally softened and colors muted to all but the alone person. 
   W dzisiejszych czasach popularne stało się powszechne zwracanie uwagi na nastolatków z telefonami w rękach i zgarbionych nad ekranami. Również zwraca się uwagę na ryzyko wypływające z portali społecznościowych i z wirtualizacji młodzieży, która ma obecnie o wiele bardziej bogate życie towarzyskie w sieci niż w rzeczywistości. Niestety, zwykle takie spostrzeżenia nie dość, że nic nie wnoszą, to nawet niczemu nie służą. Zważywszy na to, że większość osób dokonujących takich obserwacji sama spędza ogromną ilość czasu przy komputerze, robiąc “memy” i udzielając się w internecie, takie spostrzeżenie zupełnie traci na znaczeniu. Służy do tego, żeby zebrać trochę “lajków” i podbudować ego danej osoby.

Mało kto jednak zadaje sobie pytanie o przyczynę, dla której ludzie coraz bardziej zaczynają zgłębiać się w świat wirtualny. Odpowiedź z punktu widzenia psychologii może wydawać się dla wielu osób szokiem, ale jest to ten sam powód, który powoduje alkoholizm, narkomanię i inne uzależnienia.

W czasach, gdy świat zachodni został podporządkowany kapitalistycznym ideom na piedestale postawiono indywidualizm. Niewątpliwie jest to wartość, która pozwala nam się rozwijać i osiągać wciąż więcej. Jednak jej dzisiejsza odmiana zaczyna ukazywać swoją ciemną stronę. Jej skrajny rodzaj, który działa głównie dzięki odrzuceniu jakichkolwiek wartości kolektywnych, powoduje wzrastające poczucie samotności.

Ludzie są istotami społecznymi i potrzeby społeczne możemy wymienić niemalże na równi z pragnieniem czy głodem. Życie w grupie wiąże się jednak z pewnego rodzaju zależnością, od której w rzeczywistości nie jesteśmy w stanie się uwolnić. Ułuda całkowitej samodzielności z punktu widzenia wolności wydaje się być jednak nad wyraz kusząca, więc wielu ludzi ulega jej i wierzy w utopijną wizję niezależności. Jednak prawda jest taka, że ochłodzenie relacji i ich spłycenie w społeczeństwie powoduje poważny ubytek na naszym poczuciu szczęścia. Poczucie samotności w tłumie, nawet wśród ogromnych miast, nie jest dziś niczym wyjątkowym. To już pewna reguła. Choć z pozoru stajemy się coraz bardziej niezależni i zaczynamy się mniej przywiązywać do partnerów, rodziny, społeczności miasta czy nawet narodu, to nie jesteśmy bardziej szczęśliwi. Powstaje luka, która była wcześniej uzupełniona miłością i przyjaźnią, a która teraz jest bolesną pustką. Tutaj z pomocą przychodzi… Technologia. Zamiast paczki prawdziwych bliskich osób i głębokich relacji z nimi łączymy się milionami powierzchownych połączeń z ludźmi poznanymi w sieci. Z tego względu, że nie mamy realnych kontaktów z innymi ludźmi, jesteśmy w stanie obyć się i wzgardzić znajomością z każdym, kto nie spełni naszych wymagań. W końcu, jak zamiast 500 znajomych na facebooku będziemy mieli 498, to nic złego nam się nie stanie…

Ten patologiczny rodzaj relacji stanowi protezę prawdziwych więzi i zapewnia nam jednocześnie wspomnianą ułudę niezależności. Niestety, zamiast bliskości między nami a członkami rodziny, przyjaciółmi i ludźmi, których kochamy, wchodzimy w kontakty z siecią i innymi użytkownikami internetu. Ich pochwały pod naszymi zdjęciami, które przedstawiają rzeczy zwyczajne, takie, że w rzeczywistości nikogo nie obchodzą, podbudowują nasze ego oraz uzależniają nas od pochwały i uznania ze strony innych osób. Jest to bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, ponieważ dokładnie takie samo podłoże ma alkoholizm, narkomania czy jakiekolwiek inne uzależnienia.

Tym fundamentem jest tzw. układ nagrody. Poprzez wydzielanie dopaminy mózg steruje naszym poziomem szczęścia. Zwykle ten związek organiczny powstaje przy okazji ćwiczeń fizycznych, jedzenia smacznych potraw czy uprawiania seksu. Jednak jego średnia, która stanowi o naszym codziennym poczuciu radości jest regulowana przez wszystkie czynniki, które nas otaczają i mają na nas wpływ, w tym relacje międzyludzkie. Jeśli w nich jest kłopot, a w dzisiejszych czasach niemal każdy z nas ma problem na tym poziomie, to musimy znaleźć jakiś zamiennik, który pozwoli nam wyrównać poziom dopaminy do określonej normy, przy której czujemy się dobrze. Właśnie w tym momencie przychodzi do nas alkohol, narkotyki lub w tym przypadku internet.

Jeśli chcemy uniknąć tego uzależnienia i ograniczenia swojej wolnej woli, to musimy odnaleźć złoty środek. Punkt, który jest między indywidualizmem a kolektywizmem. Zamiast uciekać w używki, powinniśmy skupić się na budowaniu więzi i poczuciu wspólnoty, zarówno na poziomie mikro – rodzina oraz przyjaciele, jak i makro – miasto i naród. Taka wielopoziomowa relacja na wysokim poziomie pozwoli nam na pozostanie prawdziwie wolnym oraz szczęśliwym bez popadania w nałogi.

Niestety, żyjąc w kapitalistycznym świecie mamy zdecydowanie pod górkę. W końcu, jeśli zamiast alkoholu spędzimy popołudnie z rodziną, a zamiast kupować karnet na siłownię (uzależnienie od sportu także ma podłoże w szlaku dopaminowym i również wynika ze złych relacji społecznych) będziemy dbać o relację ze swoją sympatią, to nie będziemy idealnymi konsumentami. Mniejsze i rzadsze wydatki będą zadrą w trybach tego systemu, który będzie z nimi walczył zaciekle. Ponadto człowiek uzależniony jest człowiekiem słabym. Można go kontrolować poprzez czynnik od którego jest zależny. Zabiera on także czas i odsuwa od innych. Zabija solidarność ludzką, którą następnie zastępuje konkurencja. W końcu, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Na naszym upadku także ktoś skorzysta, a do tego zdobędzie trochę więcej pieniędzy.

Najlepszą formą na uzdrowienie nie tylko siebie, ale także bliskich, jest pielęgnacja naszych relacji. Jeśli obudzimy się w porę, możemy wykluczyć swoje uzależnienia i zamiast na nie postawimy swój czas, energię i pieniądze na ludzi. Dzięki temu będziemy mieli szansę stworzyć szczęśliwe społeczeństwo. Takie inwestycje nie tylko dają korzyści dla naszych bliskich, również tworzą podwaliny dla silnego narodu, który składa się właśnie ze społeczeństwa. Między rodzinami będą panowały przyjaźnie i wzajemny szacunek, a silne więzi sprawią, że staniemy się zgrani. Niezależnie od władzy i rządu zbudujemy taki naród, takie społeczności lokalne i takie rodziny, których jedności nikt nie będzie miał odwagi spróbować zachwiać.

Dopóki jednak nie zrozumiemy zasady złotego środka oraz będziemy między sobą konkurować nawet o drobiazgi, dopóty będziemy społeczeństwem zatomizowanym, w którym poszczególne jednostki są samotne, zagubione i słabe. Na tym rozproszeniu korzysta system, dlatego ze wszystkich sił będzie walczył z każdą formą jedności ludzi, w tym też taką, jak nacjonalizm. Połączeni mocą wspólnych przekonań, wiary i stawiający na relacje między członkami narodu ludzie mogą stać się niebezpieczni dla władzy. Zjednoczeni w ogromnym organizmie stanowimy siłę, a władza nie chce stać się bezradna. W końcu, jeśli kilkadziesiąt tysięcy osób będzie stało murem za jednostką, która się sprzeciwiła systemowi, to ten będzie bezsilny.

We współczesnych czasach rząd sprawuje władzę w modelu rodzic-dziecko w stosunku do obywateli. Prawda jest jednak taka, że społeczeństwo w dużej mierze jest bardziej kompetentne niż sama władza, co sprawia, że to my znajdujemy się pod butem kapryśnego dziecka, które chce mieć tylko więcej. Nasze zjednoczenie stanowiłoby podwaliny pod nowe społeczeństwo, które nie potrzebowałoby karzącego rodzica, a samo stałoby się dorosłym, odpowiedzialnym za swoje czyny. Niestety, do stworzenia takiego społeczeństwa niezbędna jest dogłębna zmiana mentalności milionów Polaków, z którą będzie walczył system: atomizując społeczeństwo, wprowadzając obowiązkową konkurencję, pokazując bogaczy jako ideał szczęścia i promując indywidualistów w filmach. Zmiana nie ma możliwości dokonać się w krótkim czasie. Stanowi jednak cel, o który warto walczyć i któremu warto poświęcić życie; dać powstać narodowi z kolan, na które obalił go rząd. Pozwolić mu dojrzeć i stanowić prawdziwe społeczeństwo, które nie wymagałoby ucieczki do internetu, narkotyków lub alkoholu.

Bibliografia:
Philip G. Zimbardo, Richard J. Gerrig Psychologia i życie., Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012,
Erich Fromm Mieć czy być, Wydawnictwo Rebis, Warszawa 2012