wtorek, 6 września 2016

Charles Fager: Małe jest piękne i taki też jest Rzym


1312 
      Co niesie za sobą fakt, że książka E.F Schumachera „Małe jest piękne. Ekonomia w której ludzie mają znaczenie”, została tak dobrze przyjęta, zwłaszcza w kręgu ludzi poszukujących różnych alternatyw duchowych i politycznych dla obowiązujących obecnie systemów gospodarczych. Książka, pierwotnie wydana w Anglii osiągnęła zawrotną liczbę ponad miliona egzemplarzy sprzedanych na całym świecie. Czy status bestsellera tej książki jest kolejnym znakiem upadku starego spojrzenia i jednocześnie kolejnym dowodem na czynione wysiłki by wyjść ponad to stare spojrzenie, zastąpić je nowym i zbudować dzięki niemu styl życia i przekuć go w Nowy Wiek?

Być może. Ci którzy tak myślą to ludzie, którzy udokumentowali przejawy takich doktryn, których istnienie sięga dziesięciu lub więcej lat wstecz. Jednakże z drugiej strony, wielu ludzi uznało, że ta książka reprezentuje sobą zupełnie coś innego. Jednym z nich jest sam E.F Schumacher, jak to powiedział z niezwykłą szczerością: „Cała ta liryka o wkraczaniu w Erę Wodnika, osiąganiu nowego poziomu świadomości i kolejnego kroku w drabinie ewolucji jest zwyczajnym nonsensem. Wiele z tego to pewien rodzaj manii wielkości, coś w rodzaju tych rzeczy które można usłyszeć od ludzi w wariatkowie. To co staram się zrobić to odzyskać to coś co mieli nasi przodkowie a czego nie mamy teraz my. Jeśli uda nam się odzyskać tą świadomość jaką Zachód miał przed Drugą Rewolucją Kartezjańską, którą ja sam nazywam Drugim Upadkiem człowieka, to może wtedy jako ludzie w końcu do czegoś dojdziemy.

ZROBIĆ PORZĄDEK W WEWNĘTRZNYM DOMU

Rozmawiałem z Schumacherem niedawno, gdy ten przejeżdżał przez obszar San Francisco trasą krajową. Najpierw zatrzymał się u jednego ze swoich największych fanów na tym terenie, gubernatora Californii który wydał obiad na jego cześć, a potem dwa dni później udzielał wykładu na temat swojej książki w tamtejszym uniwersytecie. Dziennikarze tłoczyli się obok niego na konferencjach, podkreślając jego status gwiazdy. Podczas swojej wizyty, był on podejmowany przez pięciu gubernatorów, rektorów uniwersytetów oraz w ramach głęboko „ekumenicznego” podejścia także przez szefów parę największych korporacji. Moja rozmowa z nim miała miejsce gdy próbował on znaleźć odrobinę wolnego dla siebie pomiędzy wykładami, wycieczkami i przygotowaniami do wykładów.

Większość pytań jakie kierowano do niego, miała związek z niekonwencjonalnymi pomysłami ekonomicznymi i ideami, które przedstawił on w swojej książce czy w innych pismach. Przede wszystkim, dużym zainteresowaniem się cieszyła sprawa tak zwanej „Technologii pośredniej”, której głownym zadaniem było dostosowywanie skali i cen do potrzeb i wskazań ludzi, tak żeby nie były one ani za małe ani za duże. Jednakże większość jego specyficznych sugestii wydaje się mieć charakter podrzędny w stosunku do głównego przesłania jego książki. Przesłania tak umiejętnie przemyconego, że praktycznie niedostrzeżonego przez większość czytelników. Jakie to jest przesłanie? Nic więcej jak tylko gorące wezwanie do ponownego odkrycia zasad dawnej religii Zachodu- świętej wiary katolickiej.

Tak jest w istocie. E.F Schumacher jest w istocie apolgetycznym kaznodzieją, jednym z rzadkich przykładów, kiedy to jego doświadczenie pozwoliło mu na efektywne użycie język ekonomii jako medium do przekazania ludziom tego (na zasadzie kazania), co trzeba zrobić by zawierzyć Ewangelii i uporządkować wobec niej życie swoje i sowich najbliższych. Schumacher twierdzi, że to właśnie ta metafizyczna podstawa jego argumentów jest najważniejsza i o wiele bardziej kluczowa od jego ataków na energię atomową czy na stosowanie środków chemicznych w rolnictwie. „Wszyscy pytają”, pisze Schumacher w zakończeniu swojej książki, „Co tak właściwie mogę sam z tym wszystkim zrobić?”. Odpowiedź na to powszechne pytanie jest tak samo prosta jak i niepokojąca: każdy z nas przede wszystkim, powinien zacząć od tego by wszystko było w porządku z jego własnym, wewnętrznym domem.

ANTYCHRZEŚCIJAŃSKA TRAUMA

Ta część „wewnętrzna” była tym o czym najbardziej chciałem porozmawiać z Schumacherem. Chętnie przyznawał się on zawsze do bycia katolikiem, co potwierdzał świadectwem chrztu sprzed pięciu lat. Kwestia ta nie jest jednak wymieniona w książce. Za to jeden z najczęściej cytowanych fragmentów o buddyjskiej ekonomii wygląda tak jakby autor był bardzo zaangażowany w sprawy powiązane z religiami Wschodu. Z drugiej strony jednak równie często powoływał się w nim też na katolickich myślicieli i filozofów: Newmana, Gilsona czy przede wszystkim Tomasza z Akwinu. To było bardzo zastanawiające.
Odpowiadając na moje wątpliwości, Schumacher się uśmiechnął: „Oczywiście. Ale gdybym nazwał ten rozdział „Chrześcijańska Ekonomia” nikt nawet nie zwróciłby na niego uwagi”.

To nie znaczy, że jego odniesienie do buddyzmu było fikcją. Sam Schumacher jest przekonany, że pewne uniwersalne prawdy znajdują się we wszystkich głównych religiach świata. Jednak zrobił to dość pomysłowo by ułatwić przekazanie ludziom swojej nauki. „Widzisz, większość ludzi na Zachodzie cierpi z powodu czegoś co ja sam nazywam „antychrześcijańską traumą” wyjaśnił: „I widzisz, nie obwiniam ich za to. To jest coś przez co przechodziłem przez 20 lat mojego życia”.

Paradoksalnie to właśnie buddyzm otworzył Schumacherowi z powrotem drzwi do katolicyzmu. Dlatego używa on konceptów związanych z buddyzmem, gdyż wynika to nie tylko z jego przebiegłości ale też z życiowego doświadczenia. „Wychowywałem się w Niemczech w atmosferze naukowego materializmu”- wyjaśnił: „Choć miał on otoczkę „chrześcijańsko-luterańską” to gdy poszedłem na uniwersytet, jak wielu młodych ludzi wtedy, zwróciłem się przeciwko wszystkiemu co miało związek z kulturą czy religią. To była moja własna wersja „antychrześcijańskiej traumy”. Było oczywiście wiele zasadności w mojej reakcji, gdyż dzisiaj Kościoły związały się w wielu przypadkach z tym co jest nie tak w naszej kulturze”.

Naukowy materializm nie stanowił jednak kuszącej alternatywy dla tak wrażliwej duszy jak Schumacher. „Te postawy, pozostawiały w moich ustach posmak popiołu”. Niedługo po tym wyruszył on na poszukiwanie lepszego i bardziej satysfakcjonującego go światopoglądu.

POKONUJĄC SWÓJ EGOCENTRYZM

Koło 1950 roku natknął się na książkę o buddyzmie. „Moje oczy były dość mocno zamknięte na prawdę”- powiedział: „Ale to właśnie buddyzm je otworzył, w miarę tego jak czytałem kolejne strony tamtej ksiązki. To jest właśnie to czego szukałem. I tak zapragnąłem nauczyć się o tym tak dużo jak tylko byłem w stanie. Jako część tej nauki, zostałem doradcą ekonomicznym dla rządu w Birmie, która jest krajem buddyjskim”. Schumacher pracował wtedy jako główny ekonomista jednej z największej firm w całej Europie. Odkrywał wschodnie religie także poprzez lekturę pism Gandhiego. Był pod ogromnym wrażeniem rad, jakich udzielał Mahatma swoim chrześcijańskim przyjaciołom z Zachodu. Jeśli chodziło o sprawy związane z religiami, Gandhi podkreślał: „Zostań w domu! Zostań w domu!”.

Te słowa odbiły się echem w umyśle Schumachera. „To z czego zdałem sobie sprawę to fakt, że tak naprawdę nie byłem inny od kogokolwiek w moim społeczeństwie. Naprawdę. W moim przekonaniu, przezwyciężenie własnej dumy i egocentryzmu jest bardzo ważną częścią rozwoju duchowego danej osoby. I jeśli udałbym się do Anglii, określając samego siebie jako buddystę, to sądziłbym także że każdy obok mnie jest bardzo głupi, ponieważ wyznaje złą religie. Oni wszyscy są ciemni, a ja jedyny widzę prawdę. I jest teraz obecnie wielu ludzi na Zachodzie, którzy nieudolnie imitują ludzi Wschodu z mocno opłakanymi rezultatami”.

W KATOLICKIM DOMU

Później, Schumacher zaczął przyglądać się dokładnie wierzeniom i zasadom Kościołów obok niego. „Odkryłem, że w Anglii prawie każdy stary nonsens był napisany i zamaskowany jako chrześcijaństwo. Nawet przez samych biskupów. I tak właśnie zdecydowałem, że to właśnie tradycja katolicka, byłą tą tradycją w której czułem się jak w domu i gdzie najlepiej zachowano podstawowe elementy chrześcijaństwa”.

Jednak zastanawiałem się po co mu było wstępowanie do jakiegokolwiek Kościoła? Jeśli główne prawdy wielu różnych religii mają ze sobą tak wiele wspólnego, to dlaczego poczuł się on zobowiązany do przyłączenia do tylko jednej z wielu instytucji je wyrażających?

Schumacher odchylił się wtedy na swoim krześle, przyznał, że to było całkiem dobre pytanie i potrzebuje troche czasu, żeby móc na nie właściwie odpowiedzieć. „To co mogę powiedzieć”- przyznał w końcu- „to to, że na pewno zrobiłem to mając głęboką świadomość swojej własnej słabości, ułomności i potrzeby jakiejś opieki nade mną. W tych warunkach, przejść przez życie samemu- to nie byłoby dla mnie dobre”.
Wtedy też przypominały mi się zawsze te szczególne słowa Gandhiego na temat religii: „Zostań w domu! Zostań w domu!”. Jeśli każdy kto wokół mnie jest chrześcijaninem ma potrzebę życia w Kościele to czy ja jestem od nich inny lub w jakiś sposób lepszy, że tego nie potrzebuje? Odpowiedź brzmi: nie. Sam w rzeczywistości uzyskałem wiele od Kościoła. Dzięki niemu jestem w pełni mężczyzną. Religia to sprawa rodzinna, a Kościół mi pozwolił na jej założenie. Katolicka Tradycja zapewniła Schumacherowi coś więcej niż tylko jego osobisty, duchowy raj. Dała mu ona jednak także podstawę pod własną ekonomię i jego wspaniałe teorie.

„Schumacher jest głosem tego co ja sam nazywam katolicyzmem” skomentował John Cole profesor religii i socjologii w jezuickiej szkole teologii w Berkley, który wygłosił referat omawiający niektóre skutki etyczne podejścia Schumachera. „Rozumiem przez to strumień katolickiej myśli oparty na tomistycznych pryncypiach, który przewija się stale choćby w pracach Jacqua Maritaina. Jego zwolennicy podkreślali że gospodarcze instytucje powinny być zawsze odpowiednich rozmiarów i pozostawać w rozsądnej skali i rosnąć w szacunku do człowieka tak by nie szkodzić jednostkom biorącym udział w ich funkcjonowaniu.
„Ci pisarze” kontynuował Coleman,”twierdzili również że powinny powstać instytucje w społeczeństwie, niezależne od rządu, a które by stały pomiędzy państwem a jednostką. Powinny być one niezawisłe. Innymi słowami, jeśli to konieczne powinny być one w stanie wyjść na przeciw państwu, a także stanąć przeciwko niemu. Dwie najczęściej przywoływane instytucje, które spełniały te warunki to rodzina i właśnie Kościół”. Schumacher rozszerza to podejście także do technologii.

„Problem z katolicyzmem społecznym” ciągnął dalej Coleman, „polega na tym, że został on w głównej mierze sformułowany niż rozpatrzony na konkretnych warunkach. Ale w Europie, większość partii chadeckich na przykład poparła idee powstania robotniczych korporacji, które miały by mieć kompetencje w zarządzaniu firmami i zakładami, a którą zaproponował sam Schumacher w swojej książce. Tak samo w Anglii, choć trochę wczesniej w tym wieku pojawiła się grupa katolickich dystrybucjonistów kierowanych głównie przez Gilberta Chestertona, Hilaire Belloca i Erica Gilla, którzy mówili o potrzebie decentralizacji przemysłu według zasad, których wykładnie możemy odnaleźć w książce Schumachera”.

Coleman dodał: „Martain był nastawiony bardzo przeciwnie w stosunku do burżuazyjnego kapitalizmu swoich czasów, ale nie mógł on też zaakceptować wykładni totalitarnego socjalizmu. Więc jego twórczość stanowi między innymi owoc starań zmierzających do znalezienia złotego środka pomiędzy tymi dwoma systemami, który byłby odpowiedni dla chrześcijan. W jego pracach, podobnie jak w książkach autorstwa Schumachera można znaleźć pewne napięcie o ogromnie paradoksalnym charakterze, są oni albo „konserwatywnymi rewolucjonistami”, albo „radykalnymi reakcjonistami” jak sami siebie opisują”.

PIERWSZE ZADANIE

Schumacher potwierdza, że według niego absolutnie priorytetowe jest coś co ona nazywa „metafizyczną przebudową”. „To nasze pierwsze zadanie” powiedział, „bez tego, te wszystkie ekonomiczne rozwiązania tylko spotęgują instniejące już zamieszanie. Ale w dzisiejszych czasach, rozmawianie o takich sprawach w sposób otwarty jest raczej niemile widziane”.

Ten komentarz przypomniał mi inne jego słowa, które wypowiedział podczas swoich wykładów. „Nie jestem uczonym, czy nawet pisarzem. Jestem praktycznym człowiekiem: tworzę mechanizmy i sprawdzam jak będą one działały. To właśnie ta jego praktyczność, jak sądze, pozwoliła mu na ubranie spraw metafizycznych w bardziej ekonomiczne terminy takie jak na przykład pośrednia technologia o której wspominałem już wcześniej. Niektórzy katoliccy apologeci porównali by to podejście do stawiania linii myślenia na śliskim zboczu, które w każdej chwili, choć dość niespodziewanie w głąb rozległego Świętego Kościoła.

Schumacher musiał już jechać na samolot, zanim zdołałem go zapytać o to co tak na prawdę według niego stanie się z jego najbardziej oddanymi czytelnikami. Ale idę o zakład, że skoro jak sam powiedział, że nie jest lepszy czy jakoś odmienny od innych, to czeka nas to samo co jego.