Co niesie za sobą fakt, że książka E.F
Schumachera „Małe jest piękne. Ekonomia w której ludzie mają znaczenie”,
została tak dobrze przyjęta, zwłaszcza w kręgu ludzi poszukujących
różnych alternatyw duchowych i politycznych dla obowiązujących obecnie
systemów gospodarczych. Książka, pierwotnie wydana w Anglii osiągnęła
zawrotną liczbę ponad miliona egzemplarzy sprzedanych na całym świecie.
Czy status bestsellera tej książki jest kolejnym znakiem upadku starego
spojrzenia i jednocześnie kolejnym dowodem na czynione wysiłki by wyjść
ponad to stare spojrzenie, zastąpić je nowym i zbudować dzięki niemu
styl życia i przekuć go w Nowy Wiek?
Być może. Ci którzy tak myślą to ludzie,
którzy udokumentowali przejawy takich doktryn, których istnienie sięga
dziesięciu lub więcej lat wstecz. Jednakże z drugiej strony, wielu ludzi
uznało, że ta książka reprezentuje sobą zupełnie coś innego. Jednym z
nich jest sam E.F Schumacher, jak to powiedział z niezwykłą szczerością:
„Cała ta liryka o wkraczaniu w Erę Wodnika, osiąganiu nowego poziomu
świadomości i kolejnego kroku w drabinie ewolucji jest zwyczajnym
nonsensem. Wiele z tego to pewien rodzaj manii wielkości, coś w rodzaju
tych rzeczy które można usłyszeć od ludzi w wariatkowie. To co staram
się zrobić to odzyskać to coś co mieli nasi przodkowie a czego nie mamy
teraz my. Jeśli uda nam się odzyskać tą świadomość jaką Zachód miał
przed Drugą Rewolucją Kartezjańską, którą ja sam nazywam Drugim Upadkiem
człowieka, to może wtedy jako ludzie w końcu do czegoś dojdziemy.
ZROBIĆ PORZĄDEK W WEWNĘTRZNYM DOMU
Rozmawiałem z Schumacherem niedawno, gdy
ten przejeżdżał przez obszar San Francisco trasą krajową. Najpierw
zatrzymał się u jednego ze swoich największych fanów na tym terenie,
gubernatora Californii który wydał obiad na jego cześć, a potem dwa dni
później udzielał wykładu na temat swojej książki w tamtejszym
uniwersytecie. Dziennikarze tłoczyli się obok niego na konferencjach,
podkreślając jego status gwiazdy. Podczas swojej wizyty, był on
podejmowany przez pięciu gubernatorów, rektorów uniwersytetów oraz w
ramach głęboko „ekumenicznego” podejścia także przez szefów parę
największych korporacji. Moja rozmowa z nim miała miejsce gdy próbował
on znaleźć odrobinę wolnego dla siebie pomiędzy wykładami, wycieczkami i
przygotowaniami do wykładów.
Większość pytań jakie kierowano do
niego, miała związek z niekonwencjonalnymi pomysłami ekonomicznymi i
ideami, które przedstawił on w swojej książce czy w innych pismach.
Przede wszystkim, dużym zainteresowaniem się cieszyła sprawa tak zwanej
„Technologii pośredniej”, której głownym zadaniem było dostosowywanie
skali i cen do potrzeb i wskazań ludzi, tak żeby nie były one ani za
małe ani za duże. Jednakże większość jego specyficznych sugestii wydaje
się mieć charakter podrzędny w stosunku do głównego przesłania jego
książki. Przesłania tak umiejętnie przemyconego, że praktycznie
niedostrzeżonego przez większość czytelników. Jakie to jest przesłanie?
Nic więcej jak tylko gorące wezwanie do ponownego odkrycia zasad dawnej
religii Zachodu- świętej wiary katolickiej.
Tak jest w istocie. E.F Schumacher jest w
istocie apolgetycznym kaznodzieją, jednym z rzadkich przykładów, kiedy
to jego doświadczenie pozwoliło mu na efektywne użycie język ekonomii
jako medium do przekazania ludziom tego (na zasadzie kazania), co trzeba
zrobić by zawierzyć Ewangelii i uporządkować wobec niej życie swoje i
sowich najbliższych. Schumacher twierdzi, że to właśnie ta metafizyczna
podstawa jego argumentów jest najważniejsza i o wiele bardziej kluczowa
od jego ataków na energię atomową czy na stosowanie środków chemicznych w
rolnictwie. „Wszyscy pytają”, pisze Schumacher w zakończeniu swojej
książki, „Co tak właściwie mogę sam z tym wszystkim zrobić?”. Odpowiedź
na to powszechne pytanie jest tak samo prosta jak i niepokojąca: każdy z
nas przede wszystkim, powinien zacząć od tego by wszystko było w
porządku z jego własnym, wewnętrznym domem.
ANTYCHRZEŚCIJAŃSKA TRAUMA
Ta część „wewnętrzna” była tym o czym
najbardziej chciałem porozmawiać z Schumacherem. Chętnie przyznawał się
on zawsze do bycia katolikiem, co potwierdzał świadectwem chrztu sprzed
pięciu lat. Kwestia ta nie jest jednak wymieniona w książce. Za to jeden
z najczęściej cytowanych fragmentów o buddyjskiej ekonomii wygląda tak
jakby autor był bardzo zaangażowany w sprawy powiązane z religiami
Wschodu. Z drugiej strony jednak równie często powoływał się w nim też
na katolickich myślicieli i filozofów: Newmana, Gilsona czy przede
wszystkim Tomasza z Akwinu. To było bardzo zastanawiające.
Odpowiadając na moje wątpliwości, Schumacher się uśmiechnął: „Oczywiście. Ale gdybym nazwał ten rozdział „Chrześcijańska Ekonomia” nikt nawet nie zwróciłby na niego uwagi”.
Odpowiadając na moje wątpliwości, Schumacher się uśmiechnął: „Oczywiście. Ale gdybym nazwał ten rozdział „Chrześcijańska Ekonomia” nikt nawet nie zwróciłby na niego uwagi”.
To nie znaczy, że jego odniesienie do
buddyzmu było fikcją. Sam Schumacher jest przekonany, że pewne
uniwersalne prawdy znajdują się we wszystkich głównych religiach świata.
Jednak zrobił to dość pomysłowo by ułatwić przekazanie ludziom swojej
nauki. „Widzisz, większość ludzi na Zachodzie cierpi z powodu czegoś co
ja sam nazywam „antychrześcijańską traumą” wyjaśnił: „I widzisz, nie
obwiniam ich za to. To jest coś przez co przechodziłem przez 20 lat
mojego życia”.
Paradoksalnie to właśnie buddyzm
otworzył Schumacherowi z powrotem drzwi do katolicyzmu. Dlatego używa on
konceptów związanych z buddyzmem, gdyż wynika to nie tylko z jego
przebiegłości ale też z życiowego doświadczenia. „Wychowywałem się w
Niemczech w atmosferze naukowego materializmu”- wyjaśnił: „Choć miał on
otoczkę „chrześcijańsko-luterańską” to gdy poszedłem na uniwersytet, jak
wielu młodych ludzi wtedy, zwróciłem się przeciwko wszystkiemu co miało
związek z kulturą czy religią. To była moja własna wersja
„antychrześcijańskiej traumy”. Było oczywiście wiele zasadności w mojej
reakcji, gdyż dzisiaj Kościoły związały się w wielu przypadkach z tym co
jest nie tak w naszej kulturze”.
Naukowy materializm nie stanowił jednak
kuszącej alternatywy dla tak wrażliwej duszy jak Schumacher. „Te
postawy, pozostawiały w moich ustach posmak popiołu”. Niedługo po tym
wyruszył on na poszukiwanie lepszego i bardziej satysfakcjonującego go
światopoglądu.
POKONUJĄC SWÓJ EGOCENTRYZM
Koło 1950 roku natknął się na książkę o
buddyzmie. „Moje oczy były dość mocno zamknięte na prawdę”- powiedział:
„Ale to właśnie buddyzm je otworzył, w miarę tego jak czytałem kolejne
strony tamtej ksiązki. To jest właśnie to czego szukałem. I tak
zapragnąłem nauczyć się o tym tak dużo jak tylko byłem w stanie. Jako
część tej nauki, zostałem doradcą ekonomicznym dla rządu w Birmie, która
jest krajem buddyjskim”. Schumacher pracował wtedy jako główny
ekonomista jednej z największej firm w całej Europie. Odkrywał wschodnie
religie także poprzez lekturę pism Gandhiego. Był pod ogromnym
wrażeniem rad, jakich udzielał Mahatma swoim chrześcijańskim
przyjaciołom z Zachodu. Jeśli chodziło o sprawy związane z religiami,
Gandhi podkreślał: „Zostań w domu! Zostań w domu!”.
Te słowa odbiły się echem w umyśle
Schumachera. „To z czego zdałem sobie sprawę to fakt, że tak naprawdę
nie byłem inny od kogokolwiek w moim społeczeństwie. Naprawdę. W moim
przekonaniu, przezwyciężenie własnej dumy i egocentryzmu jest bardzo
ważną częścią rozwoju duchowego danej osoby. I jeśli udałbym się do
Anglii, określając samego siebie jako buddystę, to sądziłbym także że
każdy obok mnie jest bardzo głupi, ponieważ wyznaje złą religie. Oni
wszyscy są ciemni, a ja jedyny widzę prawdę. I jest teraz obecnie wielu
ludzi na Zachodzie, którzy nieudolnie imitują ludzi Wschodu z mocno
opłakanymi rezultatami”.
W KATOLICKIM DOMU
Później, Schumacher zaczął przyglądać
się dokładnie wierzeniom i zasadom Kościołów obok niego. „Odkryłem, że w
Anglii prawie każdy stary nonsens był napisany i zamaskowany jako
chrześcijaństwo. Nawet przez samych biskupów. I tak właśnie
zdecydowałem, że to właśnie tradycja katolicka, byłą tą tradycją w
której czułem się jak w domu i gdzie najlepiej zachowano podstawowe
elementy chrześcijaństwa”.
Jednak zastanawiałem się po co mu było
wstępowanie do jakiegokolwiek Kościoła? Jeśli główne prawdy wielu
różnych religii mają ze sobą tak wiele wspólnego, to dlaczego poczuł się
on zobowiązany do przyłączenia do tylko jednej z wielu instytucji je
wyrażających?
Schumacher odchylił się wtedy na swoim
krześle, przyznał, że to było całkiem dobre pytanie i potrzebuje troche
czasu, żeby móc na nie właściwie odpowiedzieć. „To co mogę powiedzieć”-
przyznał w końcu- „to to, że na pewno zrobiłem to mając głęboką
świadomość swojej własnej słabości, ułomności i potrzeby jakiejś opieki
nade mną. W tych warunkach, przejść przez życie samemu- to nie byłoby
dla mnie dobre”.
Wtedy też przypominały mi się zawsze te
szczególne słowa Gandhiego na temat religii: „Zostań w domu! Zostań w
domu!”. Jeśli każdy kto wokół mnie jest chrześcijaninem ma potrzebę
życia w Kościele to czy ja jestem od nich inny lub w jakiś sposób
lepszy, że tego nie potrzebuje? Odpowiedź brzmi: nie. Sam w
rzeczywistości uzyskałem wiele od Kościoła. Dzięki niemu jestem w pełni
mężczyzną. Religia to sprawa rodzinna, a Kościół mi pozwolił na jej
założenie. Katolicka Tradycja zapewniła Schumacherowi coś więcej niż
tylko jego osobisty, duchowy raj. Dała mu ona jednak także podstawę pod
własną ekonomię i jego wspaniałe teorie.
„Schumacher jest głosem tego co ja sam
nazywam katolicyzmem” skomentował John Cole profesor religii i
socjologii w jezuickiej szkole teologii w Berkley, który wygłosił
referat omawiający niektóre skutki etyczne podejścia Schumachera.
„Rozumiem przez to strumień katolickiej myśli oparty na tomistycznych
pryncypiach, który przewija się stale choćby w pracach Jacqua Maritaina.
Jego zwolennicy podkreślali że gospodarcze instytucje powinny być
zawsze odpowiednich rozmiarów i pozostawać w rozsądnej skali i rosnąć w
szacunku do człowieka tak by nie szkodzić jednostkom biorącym udział w
ich funkcjonowaniu.
„Ci pisarze” kontynuował
Coleman,”twierdzili również że powinny powstać instytucje w
społeczeństwie, niezależne od rządu, a które by stały pomiędzy państwem a
jednostką. Powinny być one niezawisłe. Innymi słowami, jeśli to
konieczne powinny być one w stanie wyjść na przeciw państwu, a także
stanąć przeciwko niemu. Dwie najczęściej przywoływane instytucje, które
spełniały te warunki to rodzina i właśnie Kościół”. Schumacher rozszerza
to podejście także do technologii.
„Problem z katolicyzmem społecznym”
ciągnął dalej Coleman, „polega na tym, że został on w głównej mierze
sformułowany niż rozpatrzony na konkretnych warunkach. Ale w Europie,
większość partii chadeckich na przykład poparła idee powstania
robotniczych korporacji, które miały by mieć kompetencje w zarządzaniu
firmami i zakładami, a którą zaproponował sam Schumacher w swojej
książce. Tak samo w Anglii, choć trochę wczesniej w tym wieku pojawiła
się grupa katolickich dystrybucjonistów kierowanych głównie przez
Gilberta Chestertona, Hilaire Belloca i Erica Gilla, którzy mówili o
potrzebie decentralizacji przemysłu według zasad, których wykładnie
możemy odnaleźć w książce Schumachera”.
Coleman dodał: „Martain był nastawiony
bardzo przeciwnie w stosunku do burżuazyjnego kapitalizmu swoich czasów,
ale nie mógł on też zaakceptować wykładni totalitarnego socjalizmu.
Więc jego twórczość stanowi między innymi owoc starań zmierzających do
znalezienia złotego środka pomiędzy tymi dwoma systemami, który byłby
odpowiedni dla chrześcijan. W jego pracach, podobnie jak w książkach
autorstwa Schumachera można znaleźć pewne napięcie o ogromnie
paradoksalnym charakterze, są oni albo „konserwatywnymi
rewolucjonistami”, albo „radykalnymi reakcjonistami” jak sami siebie
opisują”.
PIERWSZE ZADANIE
Schumacher potwierdza, że według niego
absolutnie priorytetowe jest coś co ona nazywa „metafizyczną
przebudową”. „To nasze pierwsze zadanie” powiedział, „bez tego, te
wszystkie ekonomiczne rozwiązania tylko spotęgują instniejące już
zamieszanie. Ale w dzisiejszych czasach, rozmawianie o takich sprawach w
sposób otwarty jest raczej niemile widziane”.
Ten komentarz przypomniał mi inne jego słowa, które wypowiedział podczas swoich wykładów. „Nie jestem uczonym, czy nawet pisarzem. Jestem praktycznym człowiekiem: tworzę mechanizmy i sprawdzam jak będą one działały. To właśnie ta jego praktyczność, jak sądze, pozwoliła mu na ubranie spraw metafizycznych w bardziej ekonomiczne terminy takie jak na przykład pośrednia technologia o której wspominałem już wcześniej. Niektórzy katoliccy apologeci porównali by to podejście do stawiania linii myślenia na śliskim zboczu, które w każdej chwili, choć dość niespodziewanie w głąb rozległego Świętego Kościoła.
Schumacher musiał już jechać na samolot,
zanim zdołałem go zapytać o to co tak na prawdę według niego stanie się
z jego najbardziej oddanymi czytelnikami. Ale idę o zakład, że skoro
jak sam powiedział, że nie jest lepszy czy jakoś odmienny od innych, to
czeka nas to samo co jego.