Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM |
Odbudowa Christianitas
stanowi nasz obowiązek. Trzeba wykorzystywać wszelkie nadarzające się
okazje dziejowe i zakręty na rzecz pracy nad tym zadaniem. Pamiętajmy
jednak, iż przejawy tryumfalizmu oraz zbyt łatwe uleganie poczuciu
osiągnięcia celu są momentami szczególnie niebezpiecznymi. To, że
rzekomo rządzi „prawica”, nie uczyniło jeszcze z Polski kraju, o którym
moglibyśmy marzyć. Samo odsunięcie od władzy jawnych wrogów Kościoła to
za mało.
„Ten ruch zawsze żywy czasami
symulował śmierć. Jest to jedna z jego najbardziej interesujących
metamorfoz. Na powierzchni sytuacja jakiegoś kraju wygląda na zupełnie
spokojną. Reakcja kontrrewolucyjna rozluźnia się i zasypia; lecz w
głębszych warstwach religijnego, kulturalnego, społecznego i
ekonomicznego życia rewolucyjny ferment stale się rozszerza. Stąd na
końcu tej pozornej przerwy pojawia się nieoczekiwany wstrząs, często o
wiele dotkliwszy od poprzednich” – pisał o metamorfozach procesu
rewolucyjnego profesor Plinio Correa de Oliveira.
Słowa te warto przypominać
szczególnie w sytuacji, w jakiej znalazł się nasz kraj, gdy u steru
władzy stanęła ekipa deklarująca przywiązanie do wartości
konserwatywnych oraz określająca się mianem prawicowej. Można odnieść
wrażenie, że zbyt wielu nawet uważnych obserwatorów życia
polityczno-społecznego daje się zwieść opinii, że „wszystko jest w
porządku, skoro rządzą nasi”.
Czym bowiem dla procesu rewolucyjnego
trwającego od wieków będzie te kilka, czy nawet kilkanaście lat rządów
„naszych”? Bądźmy pewni, że postępowi światowej rewolucji udawało się
przetrwać o wiele groźniejszych przeciwników niż PiS. Tym bardziej, że
nadal nie wiemy, czy w kwestiach najbardziej rudymentarnych, owi „nasi”,
rzeczywiście okażą się „nasi” – wszak wciąż nie zdecydowano o
bezwzględnej ochronie życia nienarodzonych, czy choćby o prawie każdego
obywatela do obrony własnego życia i mienia, jakie zagwarantowałoby
zniesienie niemal powszechnego zakazu posiadania broni. - (PIS to syjonistyczny potworek mydlący oczy tej bardziej patriotycznej części Polaków - przyp. Redakcji RCR).
Szczególnie ważną płaszczyznę, która
nie może nigdy zniknąć z oczu osób zatroskanych o pomyślność naszej
Ojczyzny stanowi wszystko to, co dotyczy wychowania dzieci i młodzieży.
Zwróćmy tylko uwagę na to, jak wielki klangor gotują nam od roku media
pisząc o „konserwatywnym przechyle wśród młodzieży”. Bolą ich
patriotyczne koszulki, marsze ku czci Żołnierzy Wyklętych, wznoszenie
haseł w których to sławi się nie jakąś złudną „wolność”, ale „Boga,
honor i ojczyznę”. To nie przypadek, że organy rewolucji wciąż żądają od
polskich ośrodków liberalno-lewicowych wychowania nowych kadr z
przerażeniem dostrzegając, że wpływ na młodych ma już nie tylko
ideologia Jerzego Owsiaka.
Fakt, że rok temu zmieniły się
władze, nie może skutkować naszym uśpieniem. To prawda, że nie mają już
tak łatwego dostępu do szkół panoszący się tam za poprzedniej ekipy
edukatorzy seksualni promujący dewiacje i genderowe szaleństwo. Czy
oznacza to jednak, że zajmujące się demoralizującą działalnością
fundacje odpuszczą i postanowią zawiesić swoją działalność na
przysłowiowym kołku? Nie! One zawsze będą mogły liczyć na umożliwiające
przetrwanie chudych lat wsparcie różnorakich funduszy, nie tylko tych
powiązanych z unijną biurokracją.
Stworzenie „nowego człowieka” na
zawsze pozostanie głównym paradygmatem działań wszystkich pokoleń
rewolucjonistów. Znając ich przebiegłość i wytrwałość w dążeniu do celu
warto z wielką uwagą śledzić wszystko, co dotyczy polskiej młodzieży.
Żale wylewane na łamach liberalno-lewicowych mediów z powodu
„patriotycznego zwrotu młodzieży” mogą wprawiać w dobry nastrój, jednak
warto przyglądać się, czy aby ten bardziej medialny niż socjologiczny
fakt nie staje się narzędziem Rewolucji. Być może tego typu ostrożność, a
może nawet podejrzliwość, stanowi dla niejednego ucha nieprzyjemny
dysonans wobec nieco tryumfalistycznego tonu mediów lokujących się po
prawej stronie.
Trzeba jednak mieć nadzieję, że ów
„patriotyczny zwrot” nie skończy się na modzie na ubrania i gadżety
podkreślające narodową, czy historyczną identyfikację. Bądźmy pewni, iż
rewolucyjne mechanizmy potrafią uczynić swoje narzędzie także z
odzianego od stóp do głów w patriotyczną odzież młodego człowieka. W
jaki sposób? Wystarczy promować taki model patriotyzmu, który będzie
uwzględniał tylko dwa ostatnie człony triady: Bóg – Honor - Ojczyzna, by
zredukować te wzbierającą falę powrotu do narodowej tożsamości do
jakobińskiego, na wskroś rewolucyjnego etnonacjonalizmu.
Z kolei podparcie tego chwilowego
uniesienia dusz na prawdziwie solidnym fundamencie, który daje tylko
wiara w Trójjedynego Boga praktykowana w Jedynym Świętym, Powszechnym i
Apostolskim Kościele z pewnością zrodzić może w przyszłości wielkie
owoce. A więc praca konserwatystów musi trwać, nie mogą przysnąć
środowiska katolickie i pro-rodzinne, tak jak trwa bój o Polskę i dusze
Polaków. Przy całym bowiem szacunku dla narodowej fali wzbierającej w
naszej Ojczyźnie, będzie ona zaledwie „chwilą tylko”, jeśli nie
przeniknie jej prawdziwy sensus catholicus.
Łukasz Karpiel