środa, 28 września 2016

Trumpa i Clinton wymyśliła i reżyseruje ta sama grupa trzymająca władzę


     O trzeciej nad ranem, czasu polskiego, zaczęło się tanie amerykańskie show. Zastanawiam się czy nie sięgnie mnie amerykańska jurysdykcja, ale zaryzykuję i podam tytuł, który wymyśliłem dla tego widowiska „Głupi i głupsza”. Oczywiście na głowę nie upadłem i nocy nie zarywałem, bo kompletnie mnie nie interesuje wynik amerykańskich wyborów przy takich kandydatach. Oboje przypominają drugoplanowe role z hollywoodzkich produkcji typu „Batman”, gdzie prezydentów przedstawiono jako kompletnie niedorozwiniętych osobników albo socjopatów planujących koniec świata. Gorzej, że w tym scenariuszu nie znajdzie się „Batman” i Ameryki nie uratuje. 

Trzeba się pogodzić z myślą, że najpotężniejszym mocarstwem na świecie, będzie rządził lub rządziła, prezydent o osobowości chomika, intelekcie kury i charakterze surykatki. Jedna wieka tragedia i aż się wierzyć nie chce jak szybko prawdziwi władcy USA wykonali swój plan, o którym marzyli od lat. Na fotelu prezydenta trzeba postawić tak żenującą postać, aby równie plastikowe masy poczuły się jak w kinie. Z jakiej strony by nie patrzeć, nie sposób porównać republikanina Trumpa choćby do Busha Juniora, bo jest jeszcze gorzej. Identycznie skończy się próba zestawiana Billa z Hillary. Jedynie ktoś wybitnie dowcipny mógłby wspominać o Reaganie, czy Kennedym. Dożyliśmy czasów, w których mistrzowie marionetek nie bawią się w misterne projekty, biorą pierwszy z brzegu prototyp i podsuwają gawiedzi, a ta się cieszy i jeszcze wierzy, że uczestniczy w historycznym wydarzeniu. Wszelkiej maści komentatorzy, jak jeden, zajęli się minami, krawatami, ripostami i mową ciała. Nie jest to nic nowego, było obecne już od czasów Kennedyego, ale wówczas towarzyszyła temu jakaś myśl. 

Kto mi dziś wytłumaczy, jak 10 letniej dziewczynce o co kandydatce Clinton i kandydatowi Trumpowi tak konkretnie chodzi? Jest choćby cień, promil koncepcji dla USA i świata? Niczego takiego nie widzę, Kennedy chciał wykończyć Fidela i komunistyczną Kubę, Reagan firmował wyścig zbrojeń, a co ci dwoje sobą reprezentują? Jedna ledwo zipie i od lat robi biznesy na lewej fundacji powiązanej z moskiewskimi „biznesmenami”. Syn drugiego siedział w Moskwie i dobijał targu z innymi albo i tymi samymi „biznesmenami”, czytaj ludźmi KGB. Co bardziej naiwni usiłują sobie i mnie wmówić, że Trump to nonkonformista, który ma jaja i nie przejmuje się poprawnością polityczną. „Ludzie kochane”, litości, przecież to tylko show, tylko makijaż. Gdyby on był zagrożeniem dla kogokolwiek ważnego, to co? Ano właśnie, to by mu lobby izraelskie, włoskie, irlandzkie, niemieckie i murzyńskie nie pozwoliło łba wychylić. Gra Donald swoją rolą jak umie i to naprawdę jest poziom opery mydlanej. 

Pod jakim adresem www mogę przeczytać, gdzie i z kim będzie przyszły prezydent robił porządki? On ma być zaporą dla multikulti? Równie dobrze z Kijowskiego można zrobić Napoleona. Hillary od Donalda różni się imieniem i zaczeską, reszta pozostanie bez zmian. Czy rzeczywiście nikt nie zauważył, że tymi wyborami mało kto się pasjonuje? Mam na myśli wielkich tego świata. Rosja, Izrael, UE walczą na śmierć i życie, żeby konkretny kandydat wygrał wybory w USA? Cisza, flauta, olewanie. Niby jest tam jakiś czarny PR na Trumpa, ale Clinton dostała równie mocno, jeśli nie mocniej. Gdy wybierano pierwszego czarnego Obamę, był to argument numer jeden. Wciskano tę nadzwyczajną okoliczność dosłownie i podprogowo, temat nie schodził z tapety. Wtedy wielu zależało na wygranej Obamy. Teraz też mamy unikalną i historyczną walkę o prezydenturę, wszak po raz pierwszy prezydentem USA może zostać kobieta. Ślepy i głuchy nie jestem, ale może coś przeoczyłem? Jeśli tak to ponownie proszę o podpowiedź, gdzie zobaczę permanentne powielanie tego największego atutu Hillary? 

Szkoda szukać, nic podobnego nie występuje, czasami odezwie się zblazowana feministka, obok nekrologów wypowie się podstarzała gwiazda filmowa i tyle. Najbardziej oczywiste hasło – pierwsza kobieta prezydentem USA nie funkcjonuje. Oznacza to tyle, że amerykańskim, ale też światowym elitom wisi i powiewa, kto zasiądzie w Białym Domu. We wszystko mogę uwierzyć, ale nie w to, że nagle wszyscy wielcy odpuścili sobie władzę i pieniądze, a światowym graczom przestało zależeć na utrzymaniu wpływów. Jest dokładnie odwrotnie, wielcy gracze tak się ustawili i tak ogłupili społeczeństwa, że do wyborów w USA wystawili dwie wersje tego samego prezydenta. Wybierzcie sobie kogo chcecie, dla nas to mało ważne, pod jaką paprotką będziemy was strzyc. Czasy się radykalnie zmieniły i z tym się nie wygra. Dla Polski wniosek jest taki, że trzeba się dogadywać z tymi, którzy tę parę chomików wymyślili, nie z tym, czy tamtym chomikiem. Wybory w USA nie mają żadnego znaczenia, plastik ociera się o plastik, tyle wszystkiego. 

 Matka Kurka