piątek, 28 czerwca 2019

Michał Radzikowski: Bereza Kartuska – sanacyjny obóz koncentracyjny


       85 lat temu – rozporządzeniem prezydenta Ignacego Mościckiego z dnia 17 czerwca 1934 – w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu utworzono obóz w Berezie Kartuskiej, oficjalnie nazwany „Miejscem Odosobnienia”. Pomysłodawcą utworzenia obozu był premier Leon Kozłowski, a bezpośrednim impulsem do jego powstania zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego przez członka OUN Hryhorija Maciejkę. W zamyśle obóz w Berezie Kartuskiej miał stanowić miejsce odosobnienia dla osób, których działalność mogła naruszać bezpieczeństwo i porządek publiczny. W praktyce więźniami Berezy byli działacze opozycyjni wobec obozu sanacyjnego – komuniści, socjaliści, ludowcy, narodowcy, a także separatyści ukraińscy. Nie było przy tym żadnego rozróżnienia między przedstawicielami oficjalnie działających partii politycznych, a działaczami nielegalnej KPP, czy też członkami OUN – organizacji dokonującej zamachów terrorystycznych (n.in. zabójstwa Tadeusza Hołówki i Bronisława Pierackiego oraz dążącej do oderwanie od Polski województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego.

Podkreślić należy, że pierwszymi osadzonymi w obozie byli działacze Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy trafili do Berezy już w lipcu 1934 roku. Wówczas to osadzeni zostali m.in.: Bolesław Piasecki, Henryk Rossman, Zygmunt Dziarmaga, Jan Jodzewicz, Władysław Chackiewicz, Edward Kemnitz, Mieczysław Prószyński, Włodzimierz Sznarbachowski i Bolesław Świderski. Oprócz nich do obozu trafiło około 60 członków Stronnictwa Narodowego. Ciekawostką jest to, że wśród więźniów Berezy Kartuskiej był również konserwatywny publicysta Stanisław Cat-Mackiewicz – zwolennik Józefa Piłsudskiego i były poseł BBWR. Winą Cata było to, że na łamach wydawanego przez siebie „Słowa” ośmielił się skrytykować politykę zagraniczną sanacji.

Osadzenie w obozie następowało na podstawie decyzji administracyjnej na okres 3 miesięcy, przy czym mogło być cyklicznie przedłużane. Miało ono charakter wyłącznie prewencyjny, związany z podejrzeniem możliwości prowadzenia „działalności antypaństwowej”. Warunki egzystencji osadzonych były bardzo trudne – otrzymywali oni głodowe racje żywnościowe i pozbawieni byli podstawowych standardów higienicznych. Więźniów zmuszono do wielogodzinnej katorżniczej pracy oraz ćwiczeń gimnastycznych, jak również stosowano względem nich przemoc fizyczną i psychiczną. Jak pisał wybitny historyk prof. Paweł Wieczorkiewicz: „Bereza była czymś w rodzaju łagodnego sowieckiego łagru, czy niemieckiego obozu koncentracyjnego tej doby. Kierowani tam ludzie poddawani byli szykanom, drylowi, biciu oraz przymusowi bezsensownej pracy. Zasady kierujące życiem obozowym były niezwykle okrutne i rygorystyczne, a wobec osadzonych stosowano sadystyczne metody represji. Pobyt w najcięższym z aresztów II RP miał być dla nich ciężkim doświadczeniem”.

Jak wynika ze wspomnień – „więźniowie z najcięższych więzień w Polsce mówili, że wolą tam siedzieć rok, niż w Berezie Kartuskiej miesiąc, a przecież w Berezie nikt naprawdę nie wiedział za co siedzi i jak długo będzie jeszcze siedział. W Berezie było mnóstwo ludzi kompletnie niewinnych, tak samo wśród kryminalnych jak politycznych, wystarczała zemsta jakiegoś przodownika policyjnego lub pisarza gminnego, aby osadzić kogoś w Berezie. Członkowie Stronnictwa Narodowego porównywali do Berezy nawet słynną Bastylię, więzienie dla przestępców politycznych i osób niewygodnych dla państwa z okresu Francji Burbonów” – Bereza Kartuska – Polski Sanacyjny Obóz Koncentracyjny (Rozdział _ Wspomnienia z Berezy. Łódź: Książka i Wiedza, 1958 s. 413-461).

Powyższe opisy obrazują sanacyjna rzeczywistość lat trzydziestych. Rozwiewają one mit o praworządnym i demokratycznym państwie jakim rzekomo była II Rzeczpospolita. Mit ten jest upowszechniany przez obecne „elity polityczne” (zwłaszcza PiS) i wykorzystywany do delegitymizacji okresu PRL-u. Należy przy tym podkreślić, że Bereza Kartuska była najbardziej jaskrawym, ale nie jedynym przykładem sanacyjnego bezprawia. Warto przypomnieć, że w wyniku samego tylko zamachu majowego zginęło 379 osób (215 żołnierzy i 164 cywilów), zaś sam przewrót doprowadził do obalenia legalnej władzy oraz powszechnych prześladowań przeciwników politycznych sanacji. I nie chodzi wyłącznie o osławiony proces brzeski. Po zamachu majowym doszło m.in. do zabójstwa generała Włodzimierza Zagórskiego, uwięzienia generałów: Rozwadowskiego, Malczewskiego i Jaźwińskiego, a także aktów przemocy wobec osób sympatyzujących z endecją – pisarza Adolfa Nowaczyńskiego (w wyniku pobicia stracił oko), ekonomisty Jerzego Zdziechowskiego, czy też profesora Stanisława Cywińskiego. W marcu 1933 roku władze sanacyjne rozwiązały Obóz Wielkiej Polski, a w lipcu 1934 – Obóz Narodowo-Radykalny. Represje dotyczyły jednak nie tylko narodowców, ale także działaczy chłopskich i socjalistycznych. Warto odnotować, że podczas strajków chłopskich w latach 1932-1937 zginęło ponad 100 osób. Według historyka Sławomira Zagórskiego rządy sanacji pociągnęły za sobą w sumie około 1 300 ofiar (serwis Twoja Historia). Była to liczba wyższa od liczby ofiar reżimu Benito Mussoliniego do roku 1939.

Pomimo oczywistych dowodów łamania prawa, nepotyzmu i korupcji (m.in. afera ministra Czechowicza) rządy sanacyjne stanowią inspiracje i punkt odniesienia dla obecnych postsolidarnościowych elit. Znamienne jest to, że przedstawiciele PO i PiS sprzeciwili się przyjęciu uchwał w sprawie uczczenia pamięci ofiar zamachu majowego, a kilkukrotne próby kasacji wyroków w procesie brzeskim i pośmiertnej rehabilitacji skazanych okazały się bezskuteczne. Od 1989 roku ma miejsce swoista mitologizacja osoby Józefa Piłsudskiego, a polityka historyczna IPN w sposób skrajnie nieobiektywny ukazuje okres II RP. Nic zatem dziwnego, że haniebna karta okresu międzywojennego w postaci obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej jest powszechnie przemilczana, Nadworni historycy i publicyści wolą „rozdzierać szaty” nad „ofiarami” marca 1968 roku, czy też „ofiarami” stanu wojennego, gdyż pasuje to do obowiązującej narracji politycznej. Wiele wskazuje również na to, że niektórzy z polityków z chęcią powróciliby do stosowanych w Berezie Kartuskiej metod…