85 lat temu – rozporządzeniem
prezydenta Ignacego Mościckiego z dnia 17 czerwca 1934 – w sprawie osób
zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu
utworzono obóz w Berezie Kartuskiej, oficjalnie nazwany „Miejscem
Odosobnienia”. Pomysłodawcą utworzenia obozu był premier Leon Kozłowski,
a bezpośrednim impulsem do jego powstania zabójstwo ministra spraw
wewnętrznych Bronisława Pierackiego przez członka OUN Hryhorija
Maciejkę. W zamyśle obóz w Berezie Kartuskiej miał stanowić miejsce
odosobnienia dla osób, których działalność mogła naruszać bezpieczeństwo
i porządek publiczny. W praktyce więźniami Berezy byli działacze
opozycyjni wobec obozu sanacyjnego – komuniści, socjaliści, ludowcy,
narodowcy, a także separatyści ukraińscy. Nie było przy tym żadnego
rozróżnienia między przedstawicielami oficjalnie działających partii
politycznych, a działaczami nielegalnej KPP, czy też członkami OUN –
organizacji dokonującej zamachów terrorystycznych (n.in. zabójstwa
Tadeusza Hołówki i Bronisława Pierackiego oraz dążącej do oderwanie od
Polski województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego.
Podkreślić należy, że pierwszymi osadzonymi w obozie byli działacze
Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy trafili do Berezy już w lipcu 1934
roku. Wówczas to osadzeni zostali m.in.: Bolesław Piasecki, Henryk
Rossman, Zygmunt Dziarmaga, Jan Jodzewicz, Władysław Chackiewicz, Edward
Kemnitz, Mieczysław Prószyński, Włodzimierz Sznarbachowski i Bolesław
Świderski. Oprócz nich do obozu trafiło około 60 członków Stronnictwa
Narodowego. Ciekawostką jest to, że wśród więźniów Berezy Kartuskiej był
również konserwatywny publicysta Stanisław Cat-Mackiewicz – zwolennik
Józefa Piłsudskiego i były poseł BBWR. Winą Cata było to, że na łamach
wydawanego przez siebie „Słowa” ośmielił się skrytykować politykę
zagraniczną sanacji.
Osadzenie w obozie następowało na
podstawie decyzji administracyjnej na okres 3 miesięcy, przy czym mogło
być cyklicznie przedłużane. Miało ono charakter wyłącznie prewencyjny,
związany z podejrzeniem możliwości prowadzenia „działalności
antypaństwowej”. Warunki egzystencji osadzonych były bardzo trudne –
otrzymywali oni głodowe racje żywnościowe i pozbawieni byli podstawowych
standardów higienicznych. Więźniów zmuszono do wielogodzinnej
katorżniczej pracy oraz ćwiczeń gimnastycznych, jak również stosowano
względem nich przemoc fizyczną i psychiczną. Jak pisał wybitny historyk
prof. Paweł Wieczorkiewicz: „Bereza była czymś w rodzaju łagodnego
sowieckiego łagru, czy niemieckiego obozu koncentracyjnego tej doby.
Kierowani tam ludzie poddawani byli szykanom, drylowi, biciu oraz
przymusowi bezsensownej pracy. Zasady kierujące życiem obozowym były
niezwykle okrutne i rygorystyczne, a wobec osadzonych stosowano
sadystyczne metody represji. Pobyt w najcięższym z aresztów II RP miał
być dla nich ciężkim doświadczeniem”.
Jak wynika ze wspomnień – „więźniowie
z najcięższych więzień w Polsce mówili, że wolą tam siedzieć rok, niż w
Berezie Kartuskiej miesiąc, a przecież w Berezie nikt naprawdę nie
wiedział za co siedzi i jak długo będzie jeszcze siedział. W Berezie
było mnóstwo ludzi kompletnie niewinnych, tak samo wśród kryminalnych
jak politycznych, wystarczała zemsta jakiegoś przodownika policyjnego
lub pisarza gminnego, aby osadzić kogoś w Berezie. Członkowie
Stronnictwa Narodowego porównywali do Berezy nawet słynną Bastylię,
więzienie dla przestępców politycznych i osób niewygodnych dla państwa z
okresu Francji Burbonów” – Bereza Kartuska – Polski Sanacyjny Obóz
Koncentracyjny (Rozdział _ Wspomnienia z Berezy. Łódź: Książka i
Wiedza, 1958 s. 413-461).
Powyższe opisy obrazują sanacyjna
rzeczywistość lat trzydziestych. Rozwiewają one mit o praworządnym i
demokratycznym państwie jakim rzekomo była II Rzeczpospolita. Mit ten
jest upowszechniany przez obecne „elity polityczne” (zwłaszcza PiS) i
wykorzystywany do delegitymizacji okresu PRL-u. Należy przy tym
podkreślić, że Bereza Kartuska była najbardziej jaskrawym, ale nie
jedynym przykładem sanacyjnego bezprawia. Warto przypomnieć, że w wyniku
samego tylko zamachu majowego zginęło 379 osób (215 żołnierzy i 164
cywilów), zaś sam przewrót doprowadził do obalenia legalnej władzy oraz
powszechnych prześladowań przeciwników politycznych sanacji. I nie
chodzi wyłącznie o osławiony proces brzeski. Po zamachu majowym doszło
m.in. do zabójstwa generała Włodzimierza Zagórskiego, uwięzienia
generałów: Rozwadowskiego, Malczewskiego i Jaźwińskiego, a także aktów
przemocy wobec osób sympatyzujących z endecją – pisarza Adolfa
Nowaczyńskiego (w wyniku pobicia stracił oko), ekonomisty Jerzego
Zdziechowskiego, czy też profesora Stanisława Cywińskiego. W marcu 1933
roku władze sanacyjne rozwiązały Obóz Wielkiej Polski, a w lipcu 1934 –
Obóz Narodowo-Radykalny. Represje dotyczyły jednak nie tylko narodowców,
ale także działaczy chłopskich i socjalistycznych. Warto odnotować, że
podczas strajków chłopskich w latach 1932-1937 zginęło ponad 100 osób.
Według historyka Sławomira Zagórskiego rządy sanacji pociągnęły za sobą w
sumie około 1 300 ofiar (serwis Twoja Historia). Była to liczba wyższa
od liczby ofiar reżimu Benito Mussoliniego do roku 1939.
Pomimo oczywistych dowodów łamania
prawa, nepotyzmu i korupcji (m.in. afera ministra Czechowicza) rządy
sanacyjne stanowią inspiracje i punkt odniesienia dla obecnych
postsolidarnościowych elit. Znamienne jest to, że przedstawiciele PO i
PiS sprzeciwili się przyjęciu uchwał w sprawie uczczenia pamięci ofiar
zamachu majowego, a kilkukrotne próby kasacji wyroków w procesie
brzeskim i pośmiertnej rehabilitacji skazanych okazały się bezskuteczne.
Od 1989 roku ma miejsce swoista mitologizacja osoby Józefa
Piłsudskiego, a polityka historyczna IPN w sposób skrajnie nieobiektywny
ukazuje okres II RP. Nic zatem dziwnego, że haniebna karta okresu
międzywojennego w postaci obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej
jest powszechnie przemilczana, Nadworni historycy i publicyści wolą
„rozdzierać szaty” nad „ofiarami” marca 1968 roku, czy też „ofiarami”
stanu wojennego, gdyż pasuje to do obowiązującej narracji politycznej.
Wiele wskazuje również na to, że niektórzy z polityków z chęcią
powróciliby do stosowanych w Berezie Kartuskiej metod…