piątek, 6 września 2019

Jacek Bartyzel: „Nic bez Boga” - o prawdziwej Kontrrewolucji

„Nic bez Boga” - o prawdziwej Kontrrewolucji 
       Kontrrewolucja jest doktryną, która chce zachować w społeczeństwie prawo Boże; która odbudowuje to, co Rewolucja zburzyła, czyli ład naturalny i nadnaturalny. Konceptem do niej analogicznym jest więc Królestwo Społeczne Jezusa Chrystusa.

Ostatnimi czasy dają się zauważyć próby dezawuowania wartości i sensu używania pojęcia kontrrewolucja w funkcji określania naszego ideario, i to z najbardziej nieoczekiwanej, bo (deklaratywnie) tradycjonalistycznej strony. Jedni nie wysilają się zbytnio, sprowadzając rzecz do wydrwiwania widzianych przez pryzmat lustra weneckiego zewnętrznych dobrych manier kontrrewolucjonisty; inni uderzają w najgłośniejszy dzwon alarmując publiczność jakoby kontrrewolucja w doczesności przesłaniała nam najwyższy pozaziemski cel człowieka. Cokolwiek kryje się za tymi oskarżeniami: ignorancja, zawiść czy złośliwa wola, czas, by wyjaśnić kilka podstawowych kwestii.

Specyfika tradycjonalistycznego rozumienia sensu i celu Kontrrewolucji winna być rozpoznawana w kontekście powszechnego występowania od czasu Rewolucji 1789 roku deklaratywnie antyrewolucyjnych, lecz bardzo zróżnicowanych co do genezy, światopoglądu, ideologii i programów, formacji ideowych, politycznych i niekiedy zbrojnych, w wielu wypadkach także sprawujących władzę, bądź zdobywających ją tam, gdzie siły „starego porządku” (ancien régime, antiguo régimen), względnie „restauracji”, już ją były utraciły. Formacje te samookreślały się zazwyczaj jako konserwatywne, narodowe, prawicowe lub po prostu jako „umiarkowani” (modères, moderados) albo „partia porządku” (parti de l’ordre, partido del orden). Nagminnym zjawiskiem w tym wypadku była ich – z tradycjonalistycznego punktu widzenia – połowiczność i faktyczna kompromisowość w stosunku do zasad i instytucji rewolucyjnych, jak również zawężenie stawianych sobie celów do obrony konkretnych interesów partykularnych grup społecznych, „trzymających władzę”. Jakkolwiek rozumianego „porządku” broniły przecież przed rozmaitymi frakcjami „partii ruchu” i „stronnictw wywrotu” zarówno biurokratyczno-policyjne reżimy w Austrii i Niemczech czy autokratyczne despotyzmy w Rosji i Turcji, jak zwolennicy juste milieu w Monarchii Lipcowej pod berłem dynastii orleańskiej i we Włoszech pod rządami „prawicy historycznej” (destra storica) czy demokracje mieszczańskie, począwszy od III Republiki Francuskiej.

Szczególnym znakiem zajęcia pozycji de facto kompromisowych wobec Rewolucji było jednak godzenie się z coraz głębszą sekularyzacją polityki. Już kanclerz Metternich – uchodzący za ostoję i symbol reakcji – domagał się (z pozytywnym skutkiem) od władcy Królestwa Obojga Sycylii dymisji dla ministra – księcia di Canosa, traktującego serio chrześcijańskie deklaracje Świętego Przymierza. Urzędowe przeszkody rozpowszechnianiu antyliberalnego Syllabusa papieża bł. Piusa IX stawiały zaś nie tylko rządy laickie lub protestanckie, ale również oficjalnie katolickiego Cesarstwa Brazylii oraz deklarującego życzliwość dla Kościoła, Drugiego Cesarstwa we Francji.

W świetle tych okoliczności należy widzieć wypowiedź z programowej encykliki E supremi apostolatus (4 XI 1903) papieża św. Piusa X, która może być uznana za kwintesencję stanowiska tradycjonalistów: „Wiadomo Nam (...), że niemało jest ludzi, którzy powodowani miłością pokoju – czyli, jak się mówi – spokoju czy porządku, łączą się i zrzeszają w stowarzyszenia i stronnictwa, które nazywają stronnictwami porządku. Czcze nadzieje i stracone wysiłki! Istnieje tylko jedno stronnictwo porządku, które jest zdolne przywrócić spokojność pośród panującego zamętu: jest to stronnictwo tych, którzy trzymają z Bogiem”.

Znakiem rozpoznawczym prawdziwej Kontrrewolucji, prawdziwej partii porządku, jest zatem właśnie jej usytuowanie w nadprzyrodzonym planie Opatrzności Bożej względem człowieka. Dla „prawdziwego” kontrrewolucjonisty polityka bez religii jest – jak mawiał Chateaubriand – niczym, a na dnie każdej wielkiej kwestii politycznej leży – jak orzekał Donoso Cortés – wielka kwestia teologiczna. „Nic bez Boga” (nada sin Dios) – ten aksjomat hiszpańskich tradycjonalistów (karlistów) pozwala odróżnić kontrrewolucjonistę – tradycjonalistę od „zwykłego” reakcjonisty bądź konserwatysty. Nie wszyscy reakcjoniści są bowiem kontrrewolucjonistami, gdyż, jak mawiał Bernanos, być reakcjonistą znaczy chcieć po prostu zachować życie, bo tylko zwłoki nie reagują.

W oczach tradycjonalisty każdy reżim liberalny, czy to republikański, czy nawet monarchiczny, jest inspirowany przewrotnymi doktrynami Rewolucji. Natomiast Kontrrewolucja jest doktryną, która chce zachować w społeczeństwie prawo Boże; która odbudowuje to, co Rewolucja zburzyła, czyli ład naturalny i nadnaturalny. To jest „reakcja”, której pragnie, i którą stara się wzbudzić tradycjonalista. Konceptem analogicznym do pojęcia Kontrrewolucji jest więc Królestwo Społeczne Jezusa Chrystusa, co oznacza imperatyw odbudowania cywilizacji chrześcijańskiej. Innej Kontrrewolucji nie znamy i znać nie chcemy.


Jacek Bartyzel