Kontrrewolucja jest doktryną, która
chce zachować w społeczeństwie prawo Boże; która odbudowuje to, co
Rewolucja zburzyła, czyli ład naturalny i nadnaturalny. Konceptem do
niej analogicznym jest więc Królestwo Społeczne Jezusa Chrystusa.
Ostatnimi czasy dają się zauważyć próby dezawuowania wartości i sensu używania pojęcia kontrrewolucja w funkcji określania naszego ideario,
i to z najbardziej nieoczekiwanej, bo (deklaratywnie)
tradycjonalistycznej strony. Jedni nie wysilają się zbytnio,
sprowadzając rzecz do wydrwiwania widzianych przez pryzmat lustra
weneckiego zewnętrznych dobrych manier kontrrewolucjonisty; inni
uderzają w najgłośniejszy dzwon alarmując publiczność jakoby
kontrrewolucja w doczesności przesłaniała nam najwyższy
pozaziemski cel człowieka. Cokolwiek kryje się za tymi oskarżeniami:
ignorancja, zawiść czy złośliwa wola, czas, by wyjaśnić kilka
podstawowych kwestii.
Specyfika tradycjonalistycznego rozumienia sensu i celu
Kontrrewolucji winna być rozpoznawana w kontekście powszechnego
występowania od czasu Rewolucji 1789 roku deklaratywnie
antyrewolucyjnych, lecz bardzo zróżnicowanych co do genezy,
światopoglądu, ideologii i programów, formacji ideowych, politycznych i
niekiedy zbrojnych, w wielu wypadkach także sprawujących władzę, bądź
zdobywających ją tam, gdzie siły „starego porządku” (ancien régime, antiguo régimen),
względnie „restauracji”, już ją były utraciły. Formacje te
samookreślały się zazwyczaj jako konserwatywne, narodowe, prawicowe lub
po prostu jako „umiarkowani” (modères, moderados) albo „partia porządku” (parti de l’ordre, partido del orden).
Nagminnym zjawiskiem w tym wypadku była ich – z tradycjonalistycznego
punktu widzenia – połowiczność i faktyczna kompromisowość w stosunku do
zasad i instytucji rewolucyjnych, jak również zawężenie stawianych sobie
celów do obrony konkretnych interesów partykularnych grup społecznych,
„trzymających władzę”. Jakkolwiek rozumianego „porządku” broniły
przecież przed rozmaitymi frakcjami „partii ruchu” i „stronnictw
wywrotu” zarówno biurokratyczno-policyjne reżimy w Austrii i Niemczech
czy autokratyczne despotyzmy w Rosji i Turcji, jak zwolennicy juste milieu w Monarchii Lipcowej pod berłem dynastii orleańskiej i we Włoszech pod rządami „prawicy historycznej” (destra storica) czy demokracje mieszczańskie, począwszy od III Republiki Francuskiej.
Szczególnym znakiem zajęcia pozycji de facto kompromisowych
wobec Rewolucji było jednak godzenie się z coraz głębszą sekularyzacją
polityki. Już kanclerz Metternich – uchodzący za ostoję i symbol reakcji
– domagał się (z pozytywnym skutkiem) od władcy Królestwa Obojga
Sycylii dymisji dla ministra – księcia di Canosa, traktującego serio
chrześcijańskie deklaracje Świętego Przymierza. Urzędowe przeszkody
rozpowszechnianiu antyliberalnego Syllabusa papieża bł. Piusa
IX stawiały zaś nie tylko rządy laickie lub protestanckie, ale również
oficjalnie katolickiego Cesarstwa Brazylii oraz deklarującego życzliwość
dla Kościoła, Drugiego Cesarstwa we Francji.
W świetle tych okoliczności należy widzieć wypowiedź z programowej encykliki E supremi apostolatus
(4 XI 1903) papieża św. Piusa X, która może być uznana za kwintesencję
stanowiska tradycjonalistów: „Wiadomo Nam (...), że niemało jest ludzi,
którzy powodowani miłością pokoju – czyli, jak się mówi – spokoju czy porządku, łączą się i zrzeszają w stowarzyszenia i stronnictwa, które nazywają stronnictwami porządku.
Czcze nadzieje i stracone wysiłki! Istnieje tylko jedno stronnictwo
porządku, które jest zdolne przywrócić spokojność pośród panującego
zamętu: jest to stronnictwo tych, którzy trzymają z Bogiem”.
Znakiem rozpoznawczym prawdziwej Kontrrewolucji, prawdziwej partii
porządku, jest zatem właśnie jej usytuowanie w nadprzyrodzonym planie
Opatrzności Bożej względem człowieka. Dla „prawdziwego”
kontrrewolucjonisty polityka bez religii jest – jak mawiał Chateaubriand
– niczym, a na dnie każdej wielkiej kwestii politycznej leży – jak
orzekał Donoso Cortés – wielka kwestia teologiczna. „Nic bez Boga” (nada sin Dios)
– ten aksjomat hiszpańskich tradycjonalistów (karlistów) pozwala
odróżnić kontrrewolucjonistę – tradycjonalistę od „zwykłego”
reakcjonisty bądź konserwatysty. Nie wszyscy reakcjoniści są bowiem
kontrrewolucjonistami, gdyż, jak mawiał Bernanos, być reakcjonistą
znaczy chcieć po prostu zachować życie, bo tylko zwłoki nie reagują.
W oczach tradycjonalisty każdy reżim liberalny, czy to republikański,
czy nawet monarchiczny, jest inspirowany przewrotnymi doktrynami
Rewolucji. Natomiast Kontrrewolucja jest doktryną, która chce zachować w
społeczeństwie prawo Boże; która odbudowuje to, co Rewolucja zburzyła,
czyli ład naturalny i nadnaturalny. To jest „reakcja”, której pragnie, i
którą stara się wzbudzić tradycjonalista. Konceptem analogicznym do
pojęcia Kontrrewolucji jest więc Królestwo Społeczne Jezusa Chrystusa,
co oznacza imperatyw odbudowania cywilizacji chrześcijańskiej. Innej
Kontrrewolucji nie znamy i znać nie chcemy.
Jacek Bartyzel