Ostatnimi czasy bardzo głośno o proponowanej przez PiS podwyżce płacy
minimalnej oraz o rzekomej inflacji, która podobno się z nią wiąże.
Najgłośniej ujadają przedsiębiorcy, jednakże nie brakuje także i wielu
pożytecznych idiotów, którzy naiwnie nabierają się na propagandę
kapitalistów.
Jak sprawa ma się do rzeczywistości? Żyjemy w kraju, w którym płace są
czterokrotnie niższe niż u naszego zachodniego sąsiada, przy
porównywalnych kosztach życia. Wszystkie podstawowe produkty, które są
nam niezbędne do życia, u naszych sąsiadów są w zbliżonej bądź niewiele
wyższej cenie. Nie brakuje też towarów, które są tańsze niż w Polsce –
sprzęt elektroniczny, markowe ubrania, chemia i środki czystości, a
nawet alkohol. Nie wspomnę nawet o różnicach jakościowych, gdyż to jest
osobna kwestia, o której można napisać nie tylko osobny artykuł, lecz
być może także i całkiem obszerną pracę naukową.
Niemieckim (i nie tylko niemieckim) przedsiębiorcom taka sytuacja
odpowiada. Wystarczy, że przeniosą swoje montownie, magazyny,
call-center czy nawet i fabrykę o kilkadziesiąt kilometrów na wschód, do
Polski; a miesięcznie zaoszczędzą ponad połowę kosztów „zasobów
ludzkich” – gdyż do tego sprowadza się rola człowieka w dzisiejszym
korpoświecie.
Maksymalizacja zysków, ograniczanie wydatków – w biznesie nie ma
sentymentów, nawet tych narodowych. Nie mają go przenoszący swoje
biznesy m.in. do Polski kapitaliści z Unii Europejskiej, nie mają go też
polscy przedsiębiorcy, którzy nie tylko zatrudniają, lecz coraz
częściej sami wychodzą z inicjatywą ściągania do Polski cudzoziemców
celem obniżania kosztów pracy.
Wróćmy do meritum – inflacji. Jak wiadomo powszechnie, inflacja
występuje zawsze wtedy, gdy na rynku zwiększa się ilość dostępnego
pieniądza. Dziać się to może np. wskutek dodruku pieniądza, lecz także i
w przypadku redystrybucji dochodów i swoistego „uwolnienia się”
pieniądza, wcześniej nieobecnego na rynku – co ciekawe, kapitaliści
„zapominają” o takiej naturalnej inflacji, gdy mówią o likwidowaniu
podatków. Tak czy inaczej, zmniejszanie się poziomu nierówności
społecznych zdecydowanie wpływać może na proces drożenia towarów,
jednakże nie w przypadku Polski. Dlaczego?
Jak wspomniałem na początku, towary u naszego sąsiada – a tak
właściwie, to u wszystkich naszych sąsiadów, są w bardzo zbliżonej
cenie. Jeśli już występują, to i tak nie można porównać ich do przepaści
w zarobkach pomiędzy pracownikami z Polski a pracownikami z Niemiec.
Jak działa ta „niewidzialna ręka rynku”, którą masturbuje się ogromna
większość przeciwników podniesienia poziomu płacy minimalnej w Polsce?
Tak, że gdy coś jest u nas droższe, to sprowadza się to zza granicy.
Zwłaszcza w sytuacji, gdy pomiędzy państwami znajdującymi się w Unii
Europejskiej nie ma cła i bez żadnych ograniczeń, sprowadzać możemy
dosłownie wszystko.
Będzie kwik, że zabijemy w ten sposób resztki polskiej
przedsiębiorczości – w sumie, to średnio mnie już to obchodzi. Polscy
przedsiębiorcy od wielu lat pokazują, że nie obchodzi ich ani los ich
pracownika, ani problemy polskiego społeczeństwa. Służący za ich tubę
propagandową Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zagrał pierwsze
skrzypce w procesie kształtowania zmian w polskiej polityce migracyjnej,
forsując na rządzących ułatwienia w procesie przyjmowania pracowników
zza granicy oraz aktywne poszukiwania nowych rynków „zasobów ludzkich” w
postaci państw azjatyckich. Polskich pracodawców nie obchodzą także
problemy ich pracowników – low job, low wages, low life – jesteś w
stanie samodzielnie utrzymać się za 2 tysiące? Twojego pracodawcy to nie
obchodzi – a jeśli się nie podoba to adios, pracownicy z Filipin lub
Bangladeszu wkrótce to wezmą z pocałowaniem rączki. Brzmi jak scena z
filmu? To rzeczywistość – podobnie jak polscy przedsiębiorcy ściągający
towar z Chin i wybijający się na patriotyzmie konsumenckim, zatrudnianie
pracowników przez agencje czy na umowach śmieciowych.
Podsumowując – żadnej hiperinflacji nie będzie. Co najwyżej na rynku
nastąpią przetasowania, a ludzie, którzy rentowność swoich biznesów
zawdzięczają jedynie systemowi niesprawiedliwości społecznej, zmuszeni
będą poszukać innych źródeł zarobkowania. W końcu niewidzialna ręka
rynku działa, rynek nie znosi próżni, a chcącemu nie dzieje się krzywda…
Tak to szło?
Michał Stefaniak,
Praca Polska Lublin