piątek, 8 kwietnia 2016

Adam Kowalik: Czarniecki – bohater niedoceniany


Czarniecki – bohater niedoceniany
   7 kwietnia 1656, blisko rok po rozpoczęciu potopu szwedzkiego, doszło pod Warką do niezwykle istotnej bitwy. Postawa polskiego wodza oraz wynikający z niej przebieg bitwy okryły nieśmiertelną chwałą Stefana Czarnieckiego. Na pozór o tym wielkim dowódcy słyszał każdy Polak, chociażby dzięki słowom hymnu. Niestety, wiedza o wielkim hetmanie pozostaje wśród jego rodaków bardzo płytka. 

Z osobą Stefana Czarnieckiego (1599-1665) nieodmiennie kojarzy się wypowiedziane przez niego zdanie: Jam nie z soli, ani z roli, ale z tego, co mnie boli. I rzeczywiście, w porównaniu z innymi hetmanami Rzeczypospolitej, Czarniecki drogę do majątku, wysokich urzędów i zaszczytów miał bardzo długą i trudną. Choć nie pochodził z nizin społecznych, a jego rodzice, Krzysztof i Katarzyna Czarnieccy herbu Łodzia, z posiadanymi kilkoma wioskami dziedzicznymi zaliczali się do szlachty średniozamożnej, to jednak wobec podziału majątku między ich liczne potomstwo (10 chłopców i córkę), późniejszemu hetmanowi groziła deklasacja.

Stefan, podobnie jak czterej jego bracia, poszukał więc szczęścia w zawodzie żołnierskim. Nim jednak wstąpił do wojska, kształcił się w kolegium prowadzonym przez jezuitów. Warto podkreślić, że Krzysztof Czarniecki, sam nawrócony z kalwinizmu, wychował dzieci na żarliwych katolików. Dwaj bracia Stefana zostali nawet księżmi i to bardzo gorliwymi: Franciszek, słynący z ascezy „gołębiego serca” jezuita, przez wiele lat pełnił posługę kapelana wojskowego, drugi, Tomasz, zasłużył się jako nieustępliwy szermierz kontrreformacji.

Po ukończeniu szkoły, Stefan zaciągnął się w szeregi oddziału kawalerii lekkiej, od nazwiska jej założyciela i pierwszego dowódcy nazywanej lisowczykami. Służyli w nim także jego czterej bracia. Nie znamy przebiegu pierwszych lat życia wojskowego przyszłego pogromiciela Szwedów. Możemy się tylko domyślać, że jeszcze w pierwszym roku służby, wziął udział w wojnie z Turcją i bitwie pod Chocimiem. Dwa lata później, wstąpił do chorągwi kozackiej sformowanej przez jego starszego brata Pawła. Była to średniozbrojna formacja jazdy, wbrew temu co może sugerować nazwa, nie mająca nic wspólnego z oddziałami kozaków-Rusinów. Chorągiew Czarnieckiego pod rozkazami jednego z najwybitniejszych polskich wodzów, hetmana Stanisława Koniecpolskiego, wzięła udział w walce z zagonami tatarskimi, a potem w tłumieniu buntu Kozaków atamana Żmajły.

Atak Szwedów na Pomorze Gdańskie w 1626 roku i niepowodzenia, jakie poniosła usiłująca go odeprzeć armia polska, skłoniły króla Zygmunta Wazę do ściągnięcia z Rusi hetmana Koniecpolskiego wraz z wojskami kwarcianymi. Na północny-zachód wyruszyła także chorągiew Pawła Czarnieckiego. W konfrontacji z posiadającymi dużą przewagę liczebną i techniczną Szwedami, hetman Koniecpolski przyjął taktykę wojny szarpanej, polegającej na gwałtownych uderzeniach na niespodziewające się niczego oddziały przeciwnika, likwidowaniu transportów zaopatrzenia itp. Hetman mając duże zaufanie do umiejętności dowódczych Pawła Czarnieckiego, często powierzał mu samodzielne zadania. Służący pod komendą brata Stefan zdobywał pierwsze doświadczenia w sposobie wojowania, z którego w przyszłości zasłynął. Wziął także udział w bitwie pod Tczewem (1627 r.) Niestety, nawet kunszt dowódczy Koniecpolskiego nie mógł wyrównać przewagi Szwedów. Wojnę zakończył niekorzystny dla Polski rozejm w Altmarku.

Bracia Czarnieccy, nie mając chwilowo zajęcia, rozpoczęli służbę w wojsku Habsburgów. Nie był to jednak długotrwały epizod. Już w 1633 roku Stefan objął funkcję porucznika chorągwi kozackiej hetmana polnego koronnego Marcina Kazanowskiego, na czele której wziął udział w wojnie z Moskwą. Przy tej okazji młody oficer, dał się poznać nowemu królowi Władysławowi IV, jako świetny zagończyk. Monarcha nadał mu w nagrodę w wieczne lenno spory majątek ziemski w Popowej Górze (powiat starodubowski). Zapobiegliwy oficer wkrótce dobra te powiększył na drodze kupna.

Szybko płynął czas w służbie Bellony. Na początku 1637 roku dobiegający czterdziestki oficer ożenił się z Katarzyną Kobierzycką. Miał z nią dwie córki. Ojcem był troskliwym, choć ze względów zawodowych rzadko obecnym w domu. Dokładał jednak starań, by dziewczęta wyrosły na pobożne, miłujące Ojczyznę niewiasty.

W tym samym 1637 roku Stefan Czarnecki, tym razem na czele chorągwi husarskiej, wziął udział w walkach z kozakami (powstanie Pawluka). Nie oszczędzał ani siebie, ani swych żołnierzy. Czasem zapalczywość brała u niego górę nad rozwagą, jak pod Kumejkami, gdy jego chorągiew poniosła największe straty. Mimo to cieszył się mirem wśród podwładnych, czego dowodem jest fakt, iż został przez koło żołnierskie wybrany posłem na sejm. Kolejne lata przyniosły dzielnemu dowódcy nowe sukcesy osobiste: otrzymał pierwszy urząd cześnika chełmskiego („szlachcic bez urzędu jest jak pies bez ogona”), tytuł rotmistrza królewskiej chorągwi kozackiej oraz poszerzył znacznie majątek na ziemiach ukrainnych. Duży rozgłos przyniósł mu udział w bitwie z Tatarami pod Ochmatowem w 1644 roku.

Coraz pomyślniej rozwijająca się kariera Stefana Czarnieckiego o mały włos nie zakończyła się w 1648 pod Żółtymi Wodami. Towarzyszył wtedy oddziałowi Stefana Potockiego w wyprawie przeciw zbuntowanym Kozakom Bohdana Chmielnickiego. Wobec przewagi liczebnej wroga Czarniecki, wraz kilkoma oficerami, udał się na pertraktacje. Niestety, został uwięziony. Wprawdzie wkrótce udało mu się uciec do Kudaku, jednak słabo zaopatrzona w zapasy twierdza skapitulowała. Czarniecki znów dostał się do niewoli. Jako jeniec przeżył chwile grozy. Na jego oczach Kozacy mordowali szlachtę, a także ludzi niższych stanów. Wolność przyniósł mu dopiero traktat Zborowski.

W 1651 roku Czarniecki wziął udział, jako porucznik hetmańskiej chorągwi husarskiej, w zwycięskiej bitwie pod Beresteczkiem. Czy pojawił się rok później na polach Batohu, nie jest pewne. Niewątpliwie jednak w kolejnych latach z wielką konsekwencją mścił się na Kozakach, za mord popełniony przez nich na polskich jeńcach, wśród których był jego brat Marcin.

Z trudności, jakie przeżywała Rzeczpospolita, postanowiła skorzystać Szwecja. W roku 1655 jej wojska wkroczyły na ziemie polskie. Rozczarowana polityką Jana Kazimierza i rozpolitykowana szlachta, masowo zaczęła przechodzić na stronę króla szwedzkiego Karola Gustawa, upatrując w nim nowego, lepszego niż Jan Kazimierz, władcę Rzeczypospolitej. Uczynili tak nawet hetmani. Czarniecki pozostał jednym z niewielu wyższych oficerów, którzy trwali w wierności dla prawowitego monarchy. Nic więc dziwnego, że Jan Kazimierz, wycofując się za granicę, wyznaczył go na dowódcę stołecznego Krakowa. Był to poważny awans dla Czarnieckiego i szansa na wykazanie się w walce. Z energią przystąpił więc do sypania szańców. Niestety, ze względu na szczupłość zapasów po trzech tygodniach miasto skapitulowało na honorowych warunkach.

Czarniecki wyprowadził swe wojska do Będzina i Siewierza. Pilnie śledził rozwój sytuacji polityczno-wojskowej. Wreszcie udał się na Śląsk do Jana Kazimierza, by towarzyszyć monarsze w drodze do Polski. Mianowany regimentarzem, wkrótce rozpoczął działania wojenne przeciw Szwedom. Dysponując niewielkim oddziałem, nie mógł stanąć do bezpośredniej konfrontacji z głównymi siłami króla szwedzkiego. Przewagę przeciwnika odczuł zresztą na własnej skórze, gdy Karol Gustaw napadł na niego znienacka pod Gołębiem. Tylko doświadczenie i znakomity refleks regimentarza sprawiły, że straty polskie były niskie.

Stefan Czarniecki rozpoczął więc wojnę podjazdową, której zasady dobrze poznał, służąc pod komendą hetmana Stanisława Koniecpolskiego. A czynił to z talentem. - „Mąż ten był przez cały ciąg wojny najuciążliwszy. Z lekkim wojskiem tu i ówdzie niespodziewanie się pojawiał, nieostrożnych szarpał, widząc przewagę, pospiesznie się cofał i ucieczką, nie mniej jak wstępnym bojem, niszczył nieprzyjaciela” – tak o działaniach kasztelana kijowskiego pisał kilkadziesiąt lat później oficjalny historiograf króla szwedzkiego Adolf Samuel Pufendorf.

Powoli losy wojny zaczęły się odmieniać. Na przełomie marca i kwietnia 1656 roku Karol Gustaw znalazł się w trudnym położeniu. Jego wojska zostały okrążone przez siły polskie w widłach Wisły i Sanu. Naprzeciw idącej im w sukurs odsieczy wyruszyły pułki polskie pod dowództwem Stefana Czarnieckiego i Jerzego Lubomirskiego. Dopadli oni przeciwnika 7 kwietnia pod Warką, tuż po przekroczeniu Pilicy. Zwycięska dla strony polskiej bitwa trwała cały dzień. Wieść o pierwszym dużym sukcesie nad Szwedami, w dodatku odniesionym w otwartym polu, obiegła całą Rzeczpospolitą, rozsławiając nazwisko Czarnieckiego. Sam regimentarz zaś podążył na Pomorze, by tam uprzykrzać wrogowi życie. Pod koniec tegoż roku Czarniecki przeżył duże rozczarowanie - wakującą buławę hetmana polnego otrzymał bowiem z rąk króla nie on, a Jerzy Lubomirski. To wtedy Czarniecki miał wypowiedzieć przytoczone na wstępie zdanie. O wyborze zadecydowała polityka. Jan Kazimierz, świadomy zawodu, jakiego uczynił wiernemu oficerowi, niedługo potem mianował go wojewodą ruskim.

Wyjątkowo niebezpiecznym dla Rzeczypospolitej momentem była próba rozbioru kraju podjęta w grudniu 1656 roku przez jej sąsiadów oraz Kozaków i Bogusława Radziwiłła. Wkrótce w granice Polski wkroczyły wojska władcy Siedmiogrodu Jerzego II Rakoczego. Z nowym wrogiem przyszło się zmierzyć także Czarnieckiemu. 11 lipca 1657 roku pobił Siedmiogrodzian pod Magierowem. Zaraz potem Polakom, przy znacznym udziale regimentarza, udało się otoczyć Rakoczego i zmusić go do kapitulacji.

Wiosną 1658 roku Stefan Czarniecki na czele kilkutysięcznego oddziału wojska wyruszył na pomoc walczącej ze Szwedami Danii. Efektowne operacje przysporzyły mu rozgłosu, a desant przez cieśninę na wyspę Alsen zapewnił mu po wiekach miejsce w „Mazurku Dąbrowskiego”. Ukontentowani z działań na obcym terenie byli również żołnierze Czarnieckiego, wrócili bowiem do kraju zaopatrzeni w bogate łupy.

Po zakończeniu porachunków ze Szwedami przyszło Czarnieckiemu wyruszyć przeciw Moskwie. Na czele swojej dywizji brał udział w zwycięskich bitwach pod Połonką i nad rzeką Basią, walnie przyczyniając się do zwycięstwa. W roku następnym znów triumfował nad Moskalami pod Kuszlikami.

Ostatnie lata życia nie były dla Stefana Czarnieckiego czasem spokojnym. Wciągnięcie przez dwór królewski cenionego wodza w politykę mającą na celu wzmocnienie pozycji monarchy przysporzyło mu wrogów wśród szlachty i żołnierzy. W 1663 roku jeszcze raz wsiadł na konia, by wyruszyć na wojnę z Moskwą. Nauczony dawnymi niepowodzeniami nieprzyjaciel unikał otwartych konfrontacji i krył się za murami twierdz. Zdobywanie ich kosztowało Polaków wiele trudu. W tym czasie na nowo rozgorzał płomień buntu na Ukrainie. Obdarzony przez Jana Kazimierza tytułem wojewody kijowskiego Stefan Czarniecki przeprowadził szereg krwawych akcji pacyfikacyjnych. W czasie walk pod Lisianką otrzymał ranę postrzałową, nie pierwszą co prawda w karierze wojskowej, ta jednak podkopała mu zdrowie na dobre. Opadał z sił.

W styczniu 1665 roku troski rozwiała na chwilę radosna wieść z Warszawy - król w końcu dał swemu wiernemu żołnierzowi buławę hetmana polnego koronnego. Sukces jednak przyszedł zbyt późno. Sterany obozowym życiem, osłabiony ranami wódz umierał. Jeszcze zgodnie z rozkazem Jana Kazimierza podążał do Warszawy, by wziąć udział w walce z rokoszem wznieconym przez Jerzego Lubomirskiego, jednak sił miał coraz mniej. Zmarł 16 lutego 1665 roku we wsi Sokółka, niedaleko Lwowa. Na ostatnią drogę zaopatrzył go ks. Agapit Dąbrowski.

Można powiedzieć, że śmierć przyszła w samą porę, wszak oszczędziła hetmanowi – gorącemu patriocie - uczestnictwa w wojnie domowej, jaka wkrótce potem rozgorzała w Rzeczypospolitej i oglądania bezprzykładnego bratobójstwa, do którego doszło w bitwie pod Mątwami. Pracowitość, wierność i mądrość niedocenianego za życia żołnierza opłaciły się, późniejsze pokolenia umieściły go przecież w panteonie największych bohaterów narodowych. 

Adam Kowalik