Równo 80 lat temu 2 października 1944 roku po 63 dniach beznadziejnej walki dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Komorowski "Bór" podpisał akt kapitulacji miasta. Gdzie są wszyscy krzykacze, którzy corocznie 1 sierpnia bredzą, że było warto?
W jego trakcie zginęło ok. 40 000 polskich żołnierzy oraz ok. 180 tysięcy cywilów. Ci, którzy przeżyli zostali zmuszeni do opuszczenia Warszawy, a samo miasto miało zostać zburzone przez Niemców.
Przepadły skarby kultury narodowej – nasze zabytki, infrastruktura, przemysł, księgozbiory. Powstanie lepiej spełniło polityczne cele Hitlera niż nasze – polskie. „Z punktu widzenia historycznego jest [jednak] błogosławieństwem, że Polacy to robią. Po pięciu, sześciu tygodniach wybrniemy z tego. A po tym Warszawa, stolica, głowa, inteligencja tego byłego 16-17-milionowego narodu Polaków będzie zniszczona, tego narodu, który od 700 lat blokuje nam Wschód i od czasu pierwszej bitwy pod Tannenbergiem leży nam w drodze. A wówczas historycznie polski problem nie będzie już wielkim problemem dla naszych dzieci i dla wszystkich, którzy po nas przyjdą, ba, nawet już dla nas” – radośnie meldował Hitlerowi Heinrich Himmler. Po 63 dniach walk Warszawa padła.
Zamiast analizy, zadumy i wyciągania wniosków znów będzie milczenie lub patriotyczne bicie piany. Prawie nikt nie zadaje istotnych pytań. Jaki był polityczny i militarny sens tego Powstania? Jaki był jego cel i czy mogło ono cokolwiek Polsce dać? Co roku powtarza się jałowe pretensje do Józefa Stalina i twierdzenie, że nastroje były już tak rewolucyjne, iż nie dało się tego wyhamować i rozkaz do powstania musiał paść. Ale czy, aż tak trudno było ówczesnym analitykom przewidzieć jak może się zachować i jak zachowa się Stalin? Dokładnie przecież wiedzieli jaka jest optyka ZSRR i co jest celem nadrzędnym. Słyszę wspominki że liczyliśmy na większą pomoc Anglików. Naprawdę? Dlaczego nie wyciągnięto wniosków z wiarołomnej postawy aliantów w 1939 roku, tylko znów naiwnie postawiono wszystko na jedną kartę? Czy w ogóle coś robiono, aby gorące serca i głowy studzić i wlewać do nich więcej rozsądku? Gdzie była wtedy praca polityczna ówczesnego kierownictwa i dowództwa? Ile był wart rząd w Londynie? Nie sprawdziły się ówczesne elity, które uległy ulegały insurekcyjno-romantycznemu nastrojowi ulicy. Niestety dzisiejszy stan świadomości Polaków, wciąż jest w ogólnym zarysie do tamtego podobny. Tamte elity mają kontynuatorów na dzisiejszej scenie politycznej. Obowiązuje od wielu lat schemat irracjonalnej nienawiści do wszystkiego, co ze Wschodu, i wciąż ta sama naiwna wiara w automatyczną pomoc z Zachodu. Wciąż to samo kretyńskie przekonanie, że tam wymusimy jakąś wdzięczność, albo że mamy tam obowiązek przynależenia.
Idiotyczne są deklaracje polityków, że tym powstaniem coś udowodniliśmy światu i sobie. Zapomnieli ówcześni przywódcy i dzisiejsi nie pamiętają przestrogi Romana Dmowskiego: „Bytu Polski ryzykować, jej przyszłości przegrywać nie wolno ani jednostce, ani organizacji jakiejkolwiek, ani nawet całemu pokoleniu. Bo Polska nie jest własnością tego czy innego Polaka, tego czy innego obozu, ani nawet pokolenia”.
Powstanie Warszawskie na długo pogrążyło nas jako naród w kadrowej i moralnej niemocy. Henryk Sienkiewicz pisał że „krwi nie żal, byleby na marne nie szła”. Ale tej krwi żal. Żal, bo przelana na daremnie w imię romantycznych bzdur wciskanych młodym ludziom przez nieodpowiedzialnych polityków. Ranę powstania trzeba rozdrapać i wyciągać wnioski. To prawda, że czasem trzeba umierać za ojczyznę, ale ważniejsze by mądrze dla niej żyć. Należy promować trzeźwy patriotyzm i uczciwe myślenie o polityce.
Na koniec trzy znaczące wypowiedzi dotyczące powstania w Warszawie. Historyk Paweł Jasienica miał rację pisząc "Powstanie warszawskie było skierowane militarnie przeciwko Niemcom, politycznie przeciwko Rosjanom a faktycznie przeciwko samym Polakom". Uczestnik powstania i endek prof. Wiesław Chrzanowski z kolei pisał, że „Wywołanie Powstania jest karygodną zbrodnią, za którą ponoszą odpowiedzialność pewne polskie ośrodki. Tak te wypadki ocenia polskie społeczeństwo, tak wyglądają one w rzeczywistości. Winni muszą ponieść odpowiedzialność". Żołnierz Armii Krajowej, powstaniec i znakomity historyk prof. Jan Ciechanowski z kolei tak pisał o tym nieszczęsnym zrywie "Powstanie zakończyło się straszliwą klęską, katastrofą i ruiną, która nie dotknęła żadnej innej stolicy w Europie od czasu najazdu Hunów na Rzym. 200 tysięcy ludzi zginęło, 500 tys. wygnano i skazano na poniewierkę. Miasto zrównano z ziemią. To największy błąd popełniony przez dowództwo AK.” oraz "brak polsko-radzieckiej współpracy wojskowej oraz całkowite nieliczenie się dowództwa AK w czasie podejmowania decyzji z możliwością poniesienia klęski, uczyniły z powstania bezprzykładną tragedię narodową, której nikt nie jest w stanie usprawiedliwić. W wyniku walk Warszawa uległa zniszczeniu. Dla całego londyńskiego obozu upadek powstania był wielką polityczną, militarną i psychologiczną klęską, z której nigdy się nie podniósł"
Pamięć pomordowanej ludności cywilnej. Chwała dzielnym powstańcom. Hańba sprawcom tragedii.