
W dobie multikulturalizmu i kultu
słabości jesteśmy skazani na wypaczone zrozumienie empatii, przez które
może być ona postrzegana jako negatyw. Tylko podejście do tematu z
otwartym umysłem, odrzucenie kultu słabości i masochistycznego
traktowania empatii pozwala zrozumieć temat takim, jakim powinien być, a
nie takim, jakim jest w pospolitym rozumieniu. W zwyczajowym ujęciu
empatia jest rodzajem wykazywania współczucia wobec osób cierpiących w
dowolny sposób. Zgodnie z taką definicją ludzie empatyczni będą wrzucali
żebrakom do kubków drobniaki, płaczących będą pocieszali, a nad słabymi
się litowali. Jeśli jednak stworzymy formę, która będzie miała
określone ramy, to powstanie z tego faktu cały szereg konsekwencji,
który, na zasadzie sprzężenia zwrotnego, zmieni sam charakter empatii.
Pierwszą z tych konsekwencji wobec pospolicie rozumianej empatii stanie
się utrata jej właściwości. Jeśli za każdym razem, gdy będziemy smutni,
znajdzie się osoba, która tak samo, jak zawsze, zgodnie z formą
„empatycznego człowieka” poklepie nas po ramieniu mówiąc, że będzie
dobrze, to przestaniemy odczuwać, że dana osoba wykonuje ten gest z
prawdziwego współczucia. W końcu równie dobrze może to robić ze względu
na przyzwyczajenie, czy z egoistycznej potrzeby poczucia, że jesteśmy na
tyle lepsi od innych, że możemy mówić z góry – wszystko będzie dobrze. I
choć taka postawa jest lepsza niż kompletny brak skrupułów, to jednak
niewiele ma wspólnego z prawdziwą empatią.