poniedziałek, 31 lipca 2017

Paweł Doliński: António de Oliveira Salazar e „Estado Novo”


        António de Oliveira Salazar urodził się 28 kwietnia 1889 r. w ubogiej rodzinie. Był głęboko wierzący, wstąpił do seminarium, gdzie otrzymał niższe święcenia. Był celibatariuszem do końca życia. Studiował prawo i ekonomię na Uniwersytecie w Coimbrze. W 1921 r. z ramienia Centrum Katolickiego został wybrany po raz pierwszy na deputowanego do parlamentu. Co charakterystyczne dla jego osobowości – wziął udział tylko w jednym posiedzeniu i złożył dymisję. Miał dość kłótni i jałowego gadulstwa parlamentarnego.

Wrócił do pracy naukowej – opublikował m.in. książkę „Bolszewizm i społeczeństwo”. Tuż po zamachu stanu z 1926 r. otrzymał propozycję sprawowania urzędu ministra finansów, którą przyjął, jednakże znowu po 5 dniach zrezygnował z powodu braku woli spełnienia jego żądań przez przywódców junty. Rok później Salazar opublikował serię artykułów krytykujących rząd za zwrócenie się o pożyczkę do Ligi Narodów, co równało się z międzynarodowym nadzorem nad finansami Portugalii.

Właściwa kariera polityczna Salazara i początek budowy przez niego Nowego Państwa (Estado Novo) rozpoczęła się 27 kwietnia 1928 r., gdy zgodził się po raz kolejny na objęcie teki ministra finansów, tym razem uzależnił jednak zgodę na przyjęcie stanowiska od spełnienia jego żądań, czyli pełnego nadzoru nad budżetami wszystkich ministerstw i prawa veta wobec wszystkich propozycji zwiększenia budżetu. Objął ten urząd i w ciągu zaledwie roku został okrzyknięty „cudotwórcą”. Wprowadził reformę podatków, rachunkowości i kredytu, zmienił statut Banku Portugalskiego i Generalnej Kasy Depozytowej – w ten sposób zapewnił stałość waluty, regulację systemu monetarnego, organizację kredytu rolniczego i przemysłowego.

Wojciech Teister: PiS znów ucieka przed zakazem aborcji?

Znalezione obrazy dla zapytania PiS znów ucieka przed zakazem aborcji? 
         To zadziwiające, że do wprowadzenia ochrony życia poczętego PiS potrzebuje spokoju społecznego, a do reformy sądownictwa już nie.

W Polsce sytuacja prawna dzieci poczętych jest chora. Nie pomoże już leczenie objawowe, lecz tylko głęboka operacja chirurgiczna, polegająca na wprowadzeniu pełnego zakazu aborcji. Nadrzędny cel, jakim jest dzisiaj zagwarantowanie wszystkim dzieciom w Polsce prawa do życia, może być osiągnięty tylko poprzez spójne działanie. Do tej pory rządowi się to nie udało, ale nie jest tak, żeby to był stan nieodwracalny i on nawet nie jest trudny do odwrócenia pod jednym warunkiem - że będziemy razem. Błąd to nie jest wina, każdy człowiek, który żyje na ziemi, nie jest nieomylny. Po prostu musimy przejść do następnego etapu, do współpracy, której efektem będzie rzeczywista, radykalna reforma polskiego prawa, wprowadzająca pełny zakaz ochrony każdego życia ludzkiego - takie słowa wypowiedział na antenie Radia Maryja Jarosław Kaczyński. Z drobnym zastrzeżeniem - zamiast o ochronie życia ludzkiego, prezes mówił o reformie sądownictwa. Pozwoliłem jednak sobie sparafrazować jego przemówienie po to, żeby pokazać, że kwestia prawnej ochrony życia w Polsce nie jest sprawą niemożliwą do osiągnięcia - to kwestia woli, obecnie przede wszystkim woli politycznej.

Janusz Mucha: TEMATY NIEBEZPIECZNE


Podobny obraz 

         W kompletnym opracowaniu dotyczącym komunistycznej policji politycznej w Polsce NKWD-UB-SB w latach 1945-56 autorzy IPN opracowania dokonali analizy narodowości kadry Resortu Bezpieczeństwa Publicznego.

Wynika z niej, że 49,1% urzędników bezpieki było narodowości polskiej. Według raportu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość z roku 1946, chodzi tu o ”Polaków” w pełni komunizmowi oddanych, przeważnie przeszkolonych w ZSRR.

Drugą grupą narodowościową byli Żydzi. Stanowili 37,1 % kadry kierowniczej Bezpieczeństwa Publicznego (BP) . Wskaźnik przerażający, jeśli odsetek ludności żydowskiej w Polsce w tym czasie miał wynosić 1%. Większość kierownictwa Bezpieczeństwa Publicznego pochodzenia żydowskiego pochodziła z ZSRR. Nie sposób też negować następującego faktu: po likwidacji Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, w 1954 i wydzieleniu zeń tzw. Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego odsetek urzędników pochodzenia żydowskiego pozostał niemal bez zmian 34 %.

„Orlik”- Legendarny dowódca partyzantów


       Gdy umierał, zastrzelony przez UB, miał zaledwie 29 lat. Major Marian Bernaciak „Orlik” był wówczas zwierzchnikiem wszystkich oddziałów i grup zbrojnych organizacji Wolność i Niezawisłość na terenie Inspektoratu Puławy. 

Marian Bernaciak urodził sie 17 marca 1917 r. w Zalesiu koło Ryk. Legendarny dowódca oddziału partyzanckiego AK, a następnie Zrzeszenia WiN na Lubelszczyźnie. Był synem Michała Bernaciaka i Marii z domu Bliźniak.

Podczas obrony Włodzimierza Wołyńskiego dostał się do niewoli sowieckiej, z której uciekł i powrócił w rodzinne strony. W 1940 r. zaangażował się w działalność konspiracyjną. Utworzył oddział partyzancki wchodzący w skład 15. Pułku Piechoty „Wilków” Armii Krajowej, który w 1944 r. przeprowadził ponad 20 akcji bojowych przeciwko Niemcom. Podczas akcji „Burza” w 1944 r. zajął samodzielnie Ryki, Jesienią 1945 r. został mianowany dowódcą zgrupowania oddziałów WiN w Inspektoracie Rejonowym Puławy. Został wtedy awansowany do stopnia majora. Stojąc na czele oddziału WiN w Inspektoracie Rejonowym „Puławy” przeprowadziło wiele akcji przeciwko władzom komunistycznym. 24 kwietnia 1945 r. W biały dzień, pod nosem kilku tysięcy sowieckich żołnierzy i ubeckich siepaczy, 44-osobowy oddział WiN majora Mariana Bernaciaka „Orlika” uwolnił z więzienia w Puławach 107 więźniów, a także stoczyło zwycięską bitwę w Lesie Stockim z kilkusetosobową grupą operacyjną zwalczającą oddziały partyzanckie. 

Jestem zasmucony...

       Jestem zasmucony, ba, przerażony kondycją intelektualną i moralną znacznej części naszego polskiego społeczeństwa. Można nie zgadzać się z PISem, nie popierać PISu, można nie lubić panów Kaczyńskiego ,Macierewicza i innych osób z tej partii, można uważać że prowadzona przez nich polityka jest szkodliwa dla Polski, i ja do takich należę ale...ale chodzi o to właśnie niby drobne ale. No właśnie, by ratować kraj nie można iść pod firmującym protesty szyldem nazwisk zdrajców, aferzystów, złodziei, antypolaków ,komuchów i lewaków wszelkiej maści bo im chodzi jedynie o koryta i dotychczasowe stanowiska i apanaże a nie o Polskę i o dobro Polaków. Oni tych protestujących w ich imieniu mają w najgłębszym poważaniu czyli w czterech literach. Nie będę wymieniał całej litanii nazwisk tych szemranych aktywistów z których wielu to gloryfikatorzy nienormalności, zepsucia, islamskiej imigracji, genderyzmu, bo są one dostępne w internecie i kto ma odrobinę sprawnego umysłu sam sobie taką ułoży i powinien dostać po tym jak nie ataku kaszlu to choć rumieńca wstydu jeżeli godził się być pod rozkazami takich...

Ojciec Woroniecki o narodzie i państwie. Dwa nacjonalizmy

Znalezione obrazy dla zapytania o. woroniecki 
      Wielki już czas, aby katoliccy moraliści przystąpili do zagadnienia nacjonalizmu, bez jakiejkolwiek innej myśli, jak tylko z tą, żeby zbadać, jaką rolę Opatrzność Boża przeznaczyła czynnikowi narodowemu w rozwoju moralnym człowieka - pisał przed osiemdziesięciu laty o. Jacek Woroniecki. Apel ten pozostał bez echa. Można nawet rzec, że posłuchano rady dokładnie przeciwnej. Katoliccy moraliści porzucili zagadnienie nacjonalizmu i przystali na to, że jest on rozumiany jako “wynaturzenie patriotyzmu”. Jak można było przewidzieć, był to pierwszy krok – kolejnym jest podważanie samego pojęcia narodu, który jakoby oparty był przede wszystkim na „więzi etnicznej”. Podejrzany staje się również sam patriotyzm, skoro – według jego krytyków – przejawia się w większym przywiązaniu do “swoich” niż do “obcych”.
Skąd pochodzi potrzeba życia w narodzie? Czym on jest dla człowieka? Czy została mu przypisana jakaś rola w historii zbawienia – pyta o. Woroniecki w rozprawce „Nacjonalizm a katolicyzm”.

Co jest pierwsze - naród czy państwo?

Problem ten na pierwszy rzut oka może się wydawać akademicki. Tak jednak nie jest. Państwo i naród to różne rzeczywistości – wie o tym każdy, kto choć trochę poznał katolicką naukę społeczną. Choć definicje państwa i narodu bywają różne, to każdej z nich państwo bywa określane jako struktura władzy, podczas kiedy naród jest bardziej wspólnotą: bądź opartą na więziach naturalnych, bądź też na dziedzictwie kultury, języka, obyczajów. Różnice tę akcentuje także o. Woroniecki. O państwie pisze w taki sposób:

Potrzeba życia państwowego pochodzi stąd, że wszyscy ludzie przeznaczeni są do jednego i tego samego powszechnego celu i że muszą doń zmierzać drogami poszczególnymi, które wobec owego ostatecznego celu są same w sobie nieokreślone, gdyż każdy poszczególny osobnik jest wobec ogółu również nieokreślonym. Otóż, jeśli w życiu swoim osobistym każdy sam musi zdecydować o poszczególnych środkach, które go do ogólnego celu doprowadzić mają, w społeczeństwie, chcąc, by zachowało ono swą jedność organizacyjną, decyzja owa wyjść winna od organu centralnego, od pewnego autorytetu. Jednolite określenia, których piętno autorytet ów wyciska na poszczególnych członkach społeczeństwa, są to prawa cywilne (...).

O różnicy pomiędzy kłamstwem a tzw. zastrzeżeniem domyślnym



        Raz jeszcze powiedzmy, że kłamać znaczy rozmyślnie i świadomie mówić nieprawdę, czyli wprowadzać w błąd bliźniego. Na kłamstwo składają się trzy czynniki: nieprawda, świadomość tego, że się mówi nieprawdę oraz zamiar wprowadzenia innych w błąd. Gdzie choć jednego z tych czynników nie ma, tam nie ma i kłamstwa. Z tego widzimy, że jeżeli ktoś opowiada innym coś zmyślonego, np. jakąś bajkę, ale bez zamiaru oszukiwania, to chociaż mówi nieprawdę, jednak nie popełnia kłamstwa. Nie będzie też kłamstwa i wówczas, jeżeli opowiadamy innym coś, co jest nieprawdziwe, w tem przekonaniu, że mówimy prawdę. Jesteś, powiedzmy mocno przeświadczony, że dziś jest sobota, i mówisz to innym, gdy tymczasem dziś jest niedziela. Czy kłamiesz? Nie, bo chociaż mówisz nieprawdę, jednak nie wiesz, że to nieprawda, i nikogo nie zamierzasz wprowadzać w błąd. 
 
Kłamstwo bywa rozmaite, zależnie od pobudki. Trzy są główne rodzaje kłamstw. Znamy kłamstwo dla żartu, dla rozweselenia lub „nabrania” innych. Mówimy oczywiście o tych wypadkach, kiedy nie można poznać, że jest to tylko żart i nic więcej. Znamy kłamstwa z tak zwanej potrzeby które mają na celu wybawienie siebie lub innych w kłopotu, otrzymanie jakiejś korzyści, usłużenie komuś. Znamy wreszcie kłamstwo najgorsze – szkodliwe; celem ich: zaszkodzić bliźniemu.

piątek, 28 lipca 2017

Co Pius XII powiedział o demokracji? – Jacek Bartyzel


Znalezione obrazy dla zapytania bartyzel
       Od stu już ponad lat na katolickiej nauce społecznej kładzie się cieniem – niczym huba przyczepiona do drzewa i wysysająca jego soki – tzw. demokracja chrześcijańska, zwana potocznie chadecją. Dzieje się tak pomimo, iż sam papież Leon XIII wyraźnie zakazał (w encyklice Graves de communi z 1901 roku) posługiwania się tym pojęciem w sensie politycznym i negującym potrzebę hierarchii w państwie i społeczeństwie, dopuszczając jedynie sens etyczno-społeczny, jako akcji podejmowanej przez naturalne elity na rzecz poprawy kondycji warstw ubogich.

Chadeccy fałszerze nauki społecznej Kościoła nie dają jednak za wygraną i uporczywie głoszą, jakoby demokracja była ustrojem politycznym nie tylko zalecanym przez Kościół, ale wręcz przez niego preferowanym. Szukając – dla większego uwiarygodnienia – potwierdzenia dla tej tezy w nauczaniu „przedsoborowym” zazwyczaj powołują się na orędzie papieża Piusa XII, wygłoszone przez radio watykańskie w Wigilię Bożego Narodzenia 1944 roku, twierdząc jakoby papież zaakceptował tam i wprost zalecił demokrację jako najlepszy ustrój. Informacji o tym można napotkać bez liku, bo jeden powtarza od drugiego, znamienne jednak, że są one zawsze gołosłowne i nikt tego orędzia nie cytuje. Nie ma także dotąd jego polskiego przekładu. Postanowiłem zatem sięgnąć do zbioru dokumentów kościelnych na oficjalnej stronie Stolicy Apostolskiej i przetłumaczyć jego kluczowe fragmenty, dając zarazem Czytelnikowi możliwość konfrontacji z oryginałem włoskim.

o. Jacek Woroniecki OP: O przyszłość konserwatyzmu


woroniecki
          […] Samo już zastanowienie się nad nazwą (konserwatyzm – przyp. red.), która przed wiekiem przeszło dla oznaczenia tego kierunku myśli politycznej samorzutnie powstała, wskazuje, że decydującym momentem jest tu stosunek człowieka do zmian w warunkach jego istnienia. Konserwatystą jest ten, co zmian nie lubi, co pragnie, żeby wszystko było po dawnemu; natomiast specyficzny przeciwnik konserwatysty, postępowiec, wciąż dąży do zmian, do ulepszenia warunków, wśród których ludzie żyją. To jest najprostsza forma, w jaką można zagadnienie konserwatyzmu ująć. Cecil Hugh uważa za filozoficzne podłoże konserwatyzmu niechęć, odrazę do zmiany i widzi w tym wrodzoną skłonność natury ludzkiej. Ale, ze zwykłą Anglikom niezdolnością do głębszych filozoficznych dociekań, nie idzie on dalej, nie szuka, jakie przyczyny wywołują w naturze ludzkiej tę skłonność, w jakich granicach jest ona uzasadniona, a w jakich nie. Stwierdza on, że ludzie mają zdolność do nowości, niechęć do zmian, ale nie pyta się dlaczego tak jest: stąd nie jest w stanie wskazać, kiedy ta niechęć jest dobra, a kiedy zła. A wskazać to trzeba koniecznie, jasnym jest bowiem, że jak dążenie do ciągłych zmian, tak i opieranie się wszelkim zmianom jest dla życia społecznego zabójczym. Trzeba umieć znaleźć drogę pośrednią – i tu właśnie tkwi sedno zagadnienia polityki konserwatywnej. […]
 
   Dobro ogółu, wiążące ludzi w jedno społeczeństwo, wymaga, aby poszczególne jednostki postępowały jednolicie, aby ich wysiłki zmierzały do jednego celu. Bez tego zestrzelenia bowiem w jedno pojedynczych dążeń nie da się osiągnąć ten pewien zestrój społeczny, bez którego i pojedyncze jednostki nie są w stanie osiągnąć swych indywidualnych celów. Jeśli więc narzuca się im pewne ograniczenia wolności indywidualnej na rzecz dobra ogólnego, to i to robi się dla ich dobra indywidualnego, które jest całkowicie od dobra ogólnego uzależnione.

Mikroczipy RFID w ludzkim ciele! Pierwsza amerykańska firma wszczepia je pracownikom


Mikroczipy RFID w ludzkim ciele! Pierwsza amerykańska firma wszczepia je pracownikom
       Pierwsza w USA firma wszczepia swoim pracownikom pod skórę mikroczipy RFID. 50 z 85 zatrudnionych w firmie Three Square Market zgodziło się na ten zabieg. Amerykańskie media zwracają uwagę, że chrześcijanie są niechętni wobec czipów ze względu na ich podobieństwo do „znamienia bestii”, opisanego w Apokalipsie świętego Jana.

Firma zajmuje się sprzedażą automatów z przekąskami i napojami. Jej szefostwo twierdzi, że poprzez darmowe wszczepianie mikroczipów chce ułatwić swoim pracownikom codzienne funkcjonowanie.

Abp Fulton Sheen: Jak rozpoznać antychrysta?


Abp Fulton Sheen: Jak rozpoznać antychrysta?
      Antychryst ustanowi antykościół, który będzie małpować Kościół, gdyż on, szatan, jest małpą Boga. [Ów antykościół] będzie posiadał wszystkie cechy Kościoła, ale w wypaczonej postaci.

Antychryst nie będzie nazywany antychrystem, gdyż nie miałby wówczas żadnych zwolenników. Nie będzie nosić czerwonych rajtuz, nie będzie zionąć siarką, nie będzie też dzierżyć wideł ani wymachiwać zakończonym strzałką ogonem niczym Mefistofeles w "Fauście". Ta maskarada pomogła szatanowi przekonać ludzi o swoim nieistnieniu. Gdy nikt go nie uznaje, tym większą ma on moc. Bóg określił samego siebie mianem "Ja, który jestem"; szatan definiuje siebie jako "ja, którego nie ma".

Nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdziemy potwierdzenia dla powszechnego mitu o szatanie jako błaźnie przebranym za pierwszego "czerwonego". Zamiast tego opisywany jest on jako upadły anioł z nieba, jako "książę tego świata", którego celem jest wmawianie ludziom, że inny świat nie istnieje. Jego logika jest prosta: jeśli nie ma nieba to nie ma też piekła; jeśli nie ma piekła to nie ma też grzechu; jeśli grzech nie istnieje, to nie ma też sędziego, a jeśli sąd nie istnieje, to zło jest dobre, a dobro - złe. Lecz przede wszystkim, ponad tymi wszystkimi opisami, nasz Zbawiciel mówi nam, iż szatan będzie tak bardzo podobny do Niego, że oszuka nawet wybrańców – i na pewno żaden szatan kiedykolwiek widziany w książkach obrazkowych nie mógłby oszukać wybrańców.

środa, 26 lipca 2017

Tomasz Jazłowski: KONTRREWOLUCJA NARODOWA



          Ostatnie wydarzenia w Polsce pokazują, iż nadchodzi czas rozliczenia z dziedzicami „okrągłego stołu”. Aby być dobrze zrozumianym: z tymi z tzw. strony rządowej (PZPR) oraz, pożal się Boże, tzw. różowej opozycji (prawdziwe podziemie niepodległościowe do zdradzieckich rozmów z komunistami nigdy nie usiadło).

Władzę uzurpatorską można tolerować (a taką są wszystkie rządy tzw. III RP od czasu haniebnych umów okrągłostołowych), ale tylko ze względu na większe dobro społeczne w postaci posiadania rządu – „złe prawo, ale prawo”. Jednakże uzurpatora tolerować nie znaczy to samo, co popierać – w odpowiednim momencie należy go odsunąć i przywrócić legalną władzę.

Dla przykładu Kościół katolicki tolerował władzę okupacyjną komunistów w PRL, ale nigdy jej nie popierał.

Można pozostać wiernym swoim zasadom niezłomności i bezkompromisowości w walce ze złem, a w dzisiejszych czasach przez większość ludzi być postrzeganym jako ekstremista, a co najmniej dziwak i burzyciel. Niestety, nastały czasy „ciot” – nie tyle ze względu na preferencje seksualne, ale mentalność i psychikę. Króluje wygoda i bezmyślność.

„Klątwa” nadciąga nad Górny Śląsk. Bluźnierczy spektakl na deskach samorządowego teatru


„Klątwa” nadciąga nad Górny Śląsk. Bluźnierczy spektakl na deskach samorządowego teatru
       3 sierpnia w Teatrze Rozrywki w Chorzowie zostanie wystawiony bluźnierczy spektakl „Klątwa”. Pokaz odbędzie się w ramach 19. edycji Wakacyjnego Przeglądu Przedstawień. Chorzowska scena jest instytucją kultury Samorządu Województwa Śląskiego.

- „Klątwa” to przedstawienie bardzo kontrowersyjne, ale też bardzo dobre pod względem artystycznym i bardzo ważne. Odcinamy się od polityki, nas interesuje sztuka – powiedziała w rozmowie z portalem onet.pl Aneta Głowacka, specjalista ds. impresaryjnych w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

Wypowiedź ta ma się nijak do rzeczywistości, a zwłaszcza do obrzydliwych scen odgrywanych w ramach przedstawienia promujących pornografię i brutalną przemoc i nade wszystko upokarzających Pana Jezusa, (...)  i katolików.

Mimo licznych protestów tysięcy Polaków w sprawie tego „dzieła”, jego twórcy nie mają sobie nic do zarzucenia i nadal prowokują. Jak inaczej bowiem nazwać stwierdzenia padające z ich ust, że „Klątwa” ma w istocie „satyryczny charakter”, a niektóre sceny są co najwyżej „kontrowersyjne”?

Adam Tomasz Witczak: Już jesteśmy maszynami


      Jest to muzyka dobra, można rzec – poczciwa, acz nie oryginalna. Pan Roman Wierciński tka swoje kompozycje z nici świetnie znanych, wykorzystując wzory z rodzaju tych, którymi przez lata raczył nas np. nieoceniony Jerzy Kordowicz na antenie radiowej Trójki.

W rzeczy samej: Wierciński prezentuje „el-muzykę”, rodzaj rocka elektronicznego w tradycji Tangerine Dream, Klausa Schulzego, Kitaro, ale także Kraftwerk. To ostatnie skojarzenie jest o tyle istotne, że nasz twórca czyni wyraźne aluzje do postępującej automatyzacji życia codziennego – jak również do czekającej nas przyszłości w świecie robotów, cyborgów i humanoidów.

Owa automatyzacja przejawia się, jak wiemy, na dwa sposoby. Po pierwsze: jest wokół nas coraz więcej elektroniki i sztucznej inteligencji, wspomagającej nas na każdym kroku. Po drugie (i poniekąd o tym jest ta płyta): my sami stajemy się jak maszyny. Ten koncept przerabiany był już cztery dekady temu przez niemiecką Elektrownię, ale od tego czasu tylko przybrał na aktualności, nawet jeśli zatracił trochę ze swej pierwotnej świeżości.

wtorek, 25 lipca 2017

Ronald Lasecki: "Drugiego Budapesztu" jednak w Warszawie nie będzie



Znalezione obrazy dla zapytania ronald lasecki       "Drugiego Budapesztu" jednak w Warszawie nie będzie. USA pogroziły palcem i już Gumiś posłusznie zapowiedział zawetowanie ustawy, która nie podoba się Waszyngtonowi, bo nie mieści się w standardach demoliberalnych. "Doktryna Breżniewa" ma się dobrze, tyle że obowiązuje dziś w wariancie zachodnim; żadne państwo które jest w obozie demoliberalnym, nie może wyjść z tego obozu i przestać być demoliberalne, lub choćby zyskać nieco własnego kolorytu i zacząć być trochę mniej demoliberalne. Wszelkie odchylenia ideologiczne i ustrojowe od obowiązującego wzorca zwalczane są w zarodku.

A co do PiS, to miało do wyboru: albo iść na wojnę z siłami światowego demoliberalizmu i naprawdę podnieść Polskę z kolan, albo pozostać nadal tym, czym jest - poręcznym regionalnym narzędziem neokonserwatywnej frakcji w Waszyngtonie. Wybrali to drugie, ale opozycji, mającej wsparcie międzynarodowego i waszyngtońskiego liberalizmu (Soros) i neokonserwatyzmu (McCain) i tak to nie powstrzyma. PiS (bo przecież Gumiś "podpiszę wszystko" niczego by nie zawetował bez zgody Prezesa) chciał przełknąć hańbę, by uniknąć wojny, a będzie miał i hańbę, i wojnę.
A mogło się zrobić całkiem ciekawie...

Za: facebook.com

Wszystkie napady dzieją się nad ranem. Dobrze że mamy ochronę!


Wszystkie napady dzieją się nad ranem. Dobrze że mamy ochronę!

      Samochód z antyaborcyjnymi banerami postawiony pod szpitalem Orłowskiego od początku był solą w oku tych, którzy walczą o prawo do legalnego mordowania nienarodzonych ludzi. Plakaty niszczono wielokrotnie, a wandalami często okazywali się działacze Uniwersytetu Zaangażowanego w walkę z wolnością słowa podczas przyjazdu Rebeki Kiessling oraz sympatycy partii Razem. Wśród nich warto wymienić choćby Martynę R. i Natalię J., które groziły wolontariuszowi nożem.
Praktycznie wszystkie ataki miały miejsce nad ranem, kiedy ludzie zazwyczaj śpią i nikt nie widzi aktów wandalizmu. Nic dziwnego – niszczenie cudzej własności jest działaniem bardzo wstydliwym. Dziś na szczęście, gdy samochód został ponownie postawiony pod szpitalem, nikt go nie niszczy. Powód jest prosty – postawiliśmy ochronę, która pilnuje Żuka!

„Putin nie jest naszym prezydentem!” - wywiad z liderem rosyjskiej organizacji B.A.R.S. Aleksandrem Orszulewiczem

Znalezione obrazy dla zapytania Bałtycka awangarda rosyjskiego 
B.A.R.S. - The Baltic Vanguard of the Russian Resistance (Bałtycka Awangarda Rosyjskiego Oporu)

       Witaj, Aleksandrze! Cieszymy się, że możemy gościć Cię na łamach naszego pisma. Na początku więc powiedz nam parę słów na temat Twojej organizacji – czym się zajmujecie, jaka jest Wasza ideologia i oddziaływanie na ruch nacjonalistyczny w Rosji, a także do kogo się odwołujecie ze swojej, bądź europejskiej historii?

Nasza organizacja jednoczy rosyjskich nacjonalistów nie godzących się z sowieckim reżimem i jego następcami formującymi rząd Federacji Rosyjskiej. Ideologia ruchu B.A.R.S. oparta jest na naukach Cerkwi Prawosławnej w stosunku do rządu, wyrażanych w pismach antycznych Świętych Ojców. Nasza polityczna idea – boski autorytet prawosławnego Cara w Rosji, tak jak było w Rosyjskim Imperium przed 1917 rokiem.
Siedziba naszej organizacji zlokalizowana jest w Koenigsbergu (Królewiec, Kaliningrad). Obecnie tworzymy struktury i gałęzie BARS-u w innych rejonach Rosji i za granicą. Ze względu na brak takich organizacji w Rosji, ci nacjonaliści którzy rozczarowali się ruchami kontrolowanymi przez Kreml jak przykładowo Rosyjska Narodowa Jedność chętnie dołączają do nas. Znani w Rosji wyraziliśmy swoją pozycję na temat wydarzeń na Ukrainie, potępiamy aneksję Krymu i inwazję w Donbasie. W tym momencie jesteśmy poważani w oczach większości rosyjskich nacjonalistów.

Najnowsze wiadomości w sprawie aresztowanych członków BARS


Najnowsze wiadomości !!!

        25 lipca 2017 (wtorek) odbędzie się w sądzie rozprawa w celu rozpatrzenia (czyli przedłużenia aresztu) dla A. Orshulevicha, Igora Iwanowa oraz o. Nikolaya (Mamaev), aresztowanch pod fałszywymi zarzutami członków BARS (przez Służbę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej - przyp. Redakcji RCR). Rozprawa odbędzie się w Centralnym Sądzie Rejonowym w Kaliningradzie (sędzia O. Lasko). Informacja - jest to ten sam sędzia, który w pierwszej rozprawie zasądził areszt (27/05/17). Zbieg okoliczności?? Przypomnę, że aresztowano wszystkich na podstawie  spreparowanych zarzutów. Aresztowani przebywają już przez prawie dwa miesiące w odosobnieniu w więzieniu ul. Ushakova. Każdy jest mile widziany, aby przyjść i wesprzeć więźniów! 

 

OD REDAKCJI:  BARS (Bałtycka Awangarda Rosyjskiego Oporu) jest organizacją monarchistyczno - narodową stawiającą opór żydo - bolszewickiemu rządowi Federacji Rosyjskiej.

Polecamy dobre strony: Czas Gentlemanów

       Ostatnio często pada pytanie: „gdzie się podziali tamci mężczyźni?” Czy gentlemani wyginęli? Ten blog udowadnia, że nie, a przynajmniej idea bycia mężczyzną z klasą wciąż ma zwolenników.

Jako autor staram się zainspirować czytelników do pracy nad sobą i poszukiwania stylu we własnym życiu. Sam nie jestem ideałem, a kolejne artykuły można spokojnie traktować właśnie jako świadectwo drogi do tego celu. Efekty tej „wyprawy” są dowodem na to, że można i nawet warto spróbować.
Misja: walczymy z bylejakością!

Przez lata mężczyźni byli nijacy. Bali się zadbać o swój wygląd, charakter czy relacje z najbliższymi. Bo to takie „niemęskie”. Jak się jednak okazuje podążanie pod prąd tym opiniom sprawia ogrom satysfakcji i dodaje pewności siebie.

To tutaj kształtują się nowocześni gentlemani.

Ultima Ratio: Fabryka przeniewierców – o nieposłuszeństwie woli Bożej


       Wielu jest nieszczęśników, którzy choć hojnie obdarowani przez Boga, to jednak sprzeniewierzyli dary odeń otrzymane i złożyli pokłon Księciu Tego Świata. Wiele było w historii osób wywyższonych przezeń ponad wszystkich ludzi, obdarowanych przywilejami i stanowiskami, którzy jednak wybrali zmysłowe uciechy i próżne zaszczyty, nie starając się obrócić swoich darów na chwałę Bożą i dla dobra bliźnich.

Na przykład Kardynał de Rohan, jeden z najbezczelniejszych lubieżników Francji doby przedrewolucyjnej urządzał  orgie, które szokowały cały kraj. Publicznie przyznawał się do ateizmu i romansował z licznymi kochankami. Nie oglądając się na powagę kapłaństwa, umizgiwał się nawet do królowej, co zaowocowało aferą naszyjnikową.

Mało kto pamięta, że Karol Maurycy de Talleyrand, znany wzorzec intryganta i wiarołomcy doby napoleońskiej, dostąpił łaski stanu kapłańskiego (i był nawet biskupem). Jednak zdradził swój stan – zrzucił sutannę i przeszedł na stronę rewolucji. Gdyby dochował wierności Bogu, może nie zakosztowałby władzy i jej przepychu, może nie wspomniałby o nim żaden podręcznik. Może oddałby życie na gilotynie lub w zapomnieniu na dnie lochu. Może do końca życia posługiwałby jako ubogi ksiądz gdzieś na głuchej prowincji. Bez wątpienia jednak najcięższa dola tu na ziemi jest stokroć lepsza od wiekuistego potępienia.
Liczni są kapłani, którzy porzuciwszy swój stan przelewali krew w szeregach rewolucji i dopuszczali się niewysłowionych niegodziwości.

Prof. Bartyzel: Jubileusz 75-lecia prawowitego króla Hiszpanij, JKW Sykstusa Henryka Burbońskiego


Sixto el rey
       75 lat temu, 22 lipca 1940 roku, urodził się w Pau (Akwitania) we Francji Sykstus Henryk Hugon Franciszek Ksawery Burbon-Parma (hiszp. S.A.R. Don Sixto Enrique Hugo Francisco Javier de Borbón-Parma y Bourbon-Busset; wł. Sisto Enrico Ugo Francesco Saverio di Borbone-Parma; franc. Sixte-Henri-Hugues-François-Xavier de Bourbon-Parme), infant Hiszpanii, książę (duque) Aranjuezu, książę-regent Parmy i Piacenzy, od 1977 roku prawowity król Hiszpanij (el Rey legítimo de las Españas).
 
Don Sixto Enrique jest młodszym synem oraz najmłodszym (szóstym) dzieckiem księcia Franciszka Ksawerego Burbon-Parma (1889-1977) – w chwili narodzin syna, Regenta Wspólnoty Tradycjonalistycznej (Comunión Tradicionalista), a od 1952 roku 1 króla de iure Ksawerego I – oraz księżnej Marii Magdaleny Burbon-Busset (1898-1984), pochodzącej również z rodu książąt krwi francuskiej, czyli Domu Kapetyńskiego, lecz nie mającej praw do tronu, jako wywodzącej się z linii nieślubnej, od potomka Roberta z Clermont, Ludwika Burbona (1438-1482), księcia-biskupa Liège 2. Edukację i formację młody Książę otrzymał w szkołach lasalianów, benedyktynów i marianów, następnie zaś ukończył studia prawnicze, filologiczne (klasyczne i współczesne) oraz w zakresie finansów.

piątek, 21 lipca 2017

Michał Wałach: Dość już tej demokracji!


     Wyzwiska, agresywna retoryka, przepychanki, ataki słowne i fizyczne, uliczne burdy, liczenie głosów, bezowocne negocjacje, kupczenie „stołkami”. To demokratyczna codzienność, systemowa normalność. Ale czy tak musi być? Czy nie ma alternatywy? Lekarstwem na demokratycznego raka wcale nie musi być krwawa dyktatura. Jest nim tylko katolicka monarchia!

Mocno zaangażowany w bieżącą walkę z PiS opozycjonista z czasów PRL i „moralny autorytet” salonów – Władysław Frasyniuk – przyznał, że III RP w kształcie sprzed jesieni roku 2015 nie powróci. Jego zdaniem próby nie wytrzymały polityczne instytucje, gdyż nie znalazły oparcia w społeczeństwie.

Te słowa potwierdzają powszechnie znaną prawdę – liberalna demokracja, delikatnie mówiąc, nie słynie ze stabilności. W warunkach gospodarczej prosperity i międzynarodowego pokoju istnienie bezideowego społeczeństwa tolerancjonistów oraz miałkiej władzy państwowej jest chwilowo możliwe. Taki czas trwał od upadku Związki Sowieckiego. Politolog Francis Fukuyama stwierdził był nawet, że tryumf kapitalistycznego Zachodu nad komunistycznym Wschodem oznacza „koniec historii”. Później jednak, obserwując wydarzenia, wycofał się ze swojej niefortunnej tezy.

Zwolennicy aborcji w desperacji – pikieta w Gdyni


Zwolennicy aborcji w desperacji – pikieta w Gdyni
        We wtorek 18 lipca w Gdyni odbyła się cotygodniowa pikieta obrońców życia. Chwilę po godzinie 17:00 rozwinęliśmy banery informujące czym jest aborcja, a dźwięk z megafonu zaczął informować przechodniów, że „Setki dzieci giną w Polsce każdego roku w wyniku dopuszczalnej prawem aborcji…”. Jak co tydzień, nasi działacze spotkali się z agresją, obraźliwymi gestami i wyzwiskami ze strony osób otwarcie obnoszących się ze swoją sympatią do skrajnie lewicowych partii politycznych oraz tych samych „przypadkowych” przechodniów. Jako że osoby te pojawiają się na naszej pikiecie co tydzień, byliśmy przygotowani na ich prostackie zachowanie. Nie spodziewaliśmy się jednak, że zwolennicy mordowania dzieci posuną się do fizycznej agresji.

26 lat temu nagle umiera Michał Falzmann. Kilka miesięcy wcześniej odkrył aferę FOZZ


26 lat temu nagle umiera Michał Falzmann. Kilka miesięcy wcześniej odkrył aferę FOZZ
      Michał Falzmann był 38-letnim inspektorem NIK. W 1991 roku jako pierwszy odkrył i oficjalnie opisał mafijny mechanizm działania Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ), dzięki któremu setki postkomunistów kosztem polskiego państwa dorobiło się gigantycznych majątków. 

Falzmann, znając mechanizm przekrętu, w dniu 16 lipca 1991 r. zażądał od NBP ujawnienie informacji (objętych tajemnicą bankową) o obrotach pieniężnych na rachunkach FOZZ. Niemal natychmiast został odsunięty od postępowania, a 2 dni później nagle zmarł. To był początek serii.

Czym był Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, w skrócie FOZZ? Został powołany jako jednostka budżetowa w 1989 roku. Formalnie miał się zajmować „cichym” wykupem polskiego długu po atrakcyjnych cenach za pośrednictwem podstawionych spółek. Należy pamiętać, że pod koniec lat 80-tych i na początku lat 90-tych polski dług był jak rozgrzany kartofel. Nikt nie chciał być wierzycielem Polski, bowiem uchodziliśmy za kraj niewypłacalny i gospodarczo niewydolny. Doszło nawet do sytuacji, gdy 1 dolara polskiego długu można było odkupić na rynku papierów skarbowych po cenie zaledwie 22 centów!

czwartek, 20 lipca 2017

Jabłoński: Podróże z historią – Cień XX wieku nad Lwowem

 
         Lwów. Miasto-legenda. Miejsce kultowe, miejsce święte dla wielu Polaków i nie tylko Polaków. Kolebka, mała ojczyzna, raj utracony. Żadne inne nie wiążę się z takim ładunkiem emocjonalnym, nawet Wilno. Żadne inne też nie jest aż tak uwikłane w tak zwane „trudne tematy historyczne”, począwszy od jego obrony u progu niepodległości II RP z udziałem słynnych Orląt, przez antyukraińską polityką sanacji, dwie okupacje, Ukraińską Armię Powstańczą, rzeź Polaków i, dużo mniejsze zresztą, akcje odwetowe. Wreszcie niedawna wojna na Krymie, w Doniecku i Ługańsku, związana z nią masowa imigracja do Polski, nie przez wszystkich mile widziana. Wszystko to odbiło swoje piętno na Lwowie, pod wieloma względami pełnym sprzeczności. Na wielki, Austro-Węgierski вокзал [wakzał – dworzec], jakiego w swoim przepychu w Polsce nie znajdziesz nigdzie, nawet w postpruskim Wrocławiu, dojeżdża się rozklekotanym, wypchanym po brzegi, żółtym autobusem, zwanym powszechnie маршрутка [marszrutka], gdzie pasażerowie wchodząc proszą towarzyszy podróży o podanie pieniędzy do przodu, na dywanik rozłożony po prawej obok miejsca kierowcy. Przed dworcem kwitnie zaś handel, zarówno w normalnych, kolorowych od produktów sklepach jak i na ulicy – w obu wypadkach zresztą występuje całkowity brak kas fiskalnych i paragonów. Ukraina zdecydowanie różni się od Białorusi, mimo w miarę podobnego języka i również w miarę podobnej historii. Białoruś to taki trochę Gomółkowski raj – skromnie, ale porządnie, bez zbytecznego bałaganu, jakby komunizm się nigdy nie skończył i cały kraj trwał w okresie „małej stabilizacji”, a nawet wchodził w gwałtowną urbanizację i industrializację epoki Gierka. Ukraina to z kolei „dziki kapitalizm” lat 90. – wszędzie kolorowo, wszędzie wielkie banery i szyldy, wszędzie handel, a przy tym poczucie wielkiego bałaganu urbanistcznego i nie tylko urbanistycznego. Toalety to zresztą nadal głównie „dziury w ziemi”, żywa jest również tradycja wyrzucania zużytego papieru do specjalnie naszykowanych koszy. Papier ów zresztą też jest inny – nie posiada w środku tekturowej rolki, wypełnia całą objętość walca. Bardzo dobra (i tania) jest za to czekolada, oczywiście marki ROSHEN, dzieło obecnego prezydenta Piotra Poroszenki, lepsza moim zdaniem od wedlowskiej. Generalnie wszystko jest tanie – obiad można zjeść za niecałe 10 zł, a w naprawdę dobrej restauracji za nie więcej niż dwadzieścia kilka. Piwo, i to nie w sklepie, a lokalu, kosztuje od 2 do góra 5 złotych (w tym ostatnim wypadku mówo o tak zwanym „piwie rzemieślniczym”, w Polsce kosztującym kilkanaście i więcej złotych). Półtoralitrowe butelki kwasu chlebowego, bardzo zresztą dobrego i stokroć lepszego niż polski, występującego zazwyczaj w wersjach biły (biały – pszeniczny), czornyj (czarny – ciemny) i chlebnyj (czyli taki brązowy, pośredni) kosztują 3 złote. Trudno mi tedy zrozumieć, co takiego Ukraińcy kupują w granicznych biedronkach po stronie polskiej, acz nie sprawdzałem sklepowej ceny mięsa, wędlin, chemikaliów ni innych produktów, które niezbyt interesują turystów, a są potrzebne do prowadzenia gospodarstwa domowego.

Konserwatywni adwersarze Putina w Rosji

Konserwatywni adwersarze Putina w Rosji 
       W sensie duchowym, Rosja jest krajem ateistycznym, gdzie prawdziwa religijność jest zastąpiona formalnym obrządkiem oraz zabobonami rozmaitej formy i pochodzenia – podkreśla Aleksander Orszulewicz, prezes Bałtyckiej Awangardy Rosyjskiego Oporu (BARS). Wywiad został przeprowadzony przed zatrzymaniem naszego rozmówcy przez funkcjonariuszy MSW Rosji pod zarzutem „tworzenia grupy ekstremistycznej”.

Bałtycka Awangarda Rosyjskiego Oporu nie jest jeszcze zbyt dobrze znaną w Polsce inicjatywą. Nawiązuje do tradycji monarchistycznej oraz stronnictwa białych z okresu rewolucji bolszewickiej. Bardzo istotną deklaracją organizacji jest uznanie niepodległości państw tak zwanej bliskiej zagranicy, tj. Ukrainy, Białorusi, krajów bałtyckich, Finlandii oraz Polski. Takie stanowisko BARS wywodzi z decyzji głowy domu Romanowów podjętej w roku 1938.  Cyryl Igor Władimirowicz oświadczył wówczas, że państwowość krajów powstałych na „okrainach” (kresach) niegdysiejszej Rosji dowiodła swojej prawowitości dzięki zdecydowanemu przeciwstawieniu się i walce z diabolicznym reżimem bolszewickim.

Jerzy Wolak: Dobra zmiana w hymnie państwowym

Dobra zmiana w hymnie państwowym 
      Zastąpienie Bonapartego Sobieskim to półśrodek – nie lepiej pomyśleć o wymianie mazurka na poważny hymn?

„Mazurek Dąbrowskiego” wpadł w historię Polski jak Piłat w Credo. Od bez mała stulecia jest polskim hymnem państwowym, choć niewiele ma wspólnego z duchem naszych tysiącletnich dziejów. „Mazurek Dąbrowskiego” to bowiem pieśń wyraźnie rewolucyjna. Trudno nie dopatrzeć się w niej inspiracji o kilka lat starszą „Marsylianką”. Podobnie trudno się zgodzić na obecność w nim kondotierów światowej rewolucji: Jana Henryka Dąbrowskiego – pustoszyciela posiadłości papieskich, oraz Kościuszki – grabarza Rzeczypospolitej na zlecenie francuskich jakobinów. Przede wszystkim zaś samego tejże rewolucji pierwowo zakapiora: Napoleona Bonapartego, który zaprzągł Polaków do rewolucyjnego rydwanu, zmuszając ich do przelewania katolickiej krwi – w dodatku narodów, z którymi nigdy nie dzieliła nas żadna waśń: Włochów i Hiszpanów.

Dał nam przykład Bonaparte? Czego? Jak ujarzmiać kraje wedle swej niepohamowanej ambicji i bezczelności? Jak instalować w nim prawo zrodzone z rewolucyjnej pychy? A ostatecznie: jak z kretesem przegrać. Czyż więc może dziwić, że Polacy powołujący się od dziewięciu dekad słowami hymnu narodowego na jego przykład ponoszą klęskę za klęską?

środa, 19 lipca 2017

Ruch Christus Rex: 4 rocznica śmierci Roberta Larkowskiego

      W dniu dzisiejszym delegacja Ruchu Christus Rex udała się do Kietrza k. Raciborza na grób naszego Kolegi i wiceprezesa RCR Roberta Larkowskiego. Robert był znanym publicystą obozu narodowo-katolickiego i działaczem naszego Ruchu oraz OWP. Zmarł 20 lipca 2013 roku w wyniku udaru. 

Na grobie złożyliśmy wiązankę kwiatów, zapaliliśmy znicz oraz odmówiliśmy modlitwę w intencji zmarłego. 

Wcześniej, w niedzielę 9 lipca, x. Rafał Trytek odprawił w krakowskiej kaplicy pw. Matki Bożej Królowej Polski Msze św. za dusze ś.p Roberta. 

Spoczywaj w pokoju Przyjacielu!  

Filip Bator: Spieprzone pokolenie



      ,,Większość młodych nie chce imigrantów”, ,,coraz więcej młodzieży przeciwko aborcji”, ,,młode pokolenie popiera prawicę” – tego typu hasła będące wynikami sondaży z upodobaniem odnotowują patriotyczne (narodowe, niepodległościowe – jak zwał, tak zwał) media. Ogłaszają one z radością pojawienie się nowego Pokolenia Kolumbów w koszulkach z Wyklętymi oraz kiboli, którzy obalili Donalda i odrzucają zgniłe dziedzictwo III Rzeczypospolitej. Gdy się jednak przyjrzeć bliżej, można dostrzec, że to tylko fasada, a w gruncie rzeczy przyjęli je oni z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Fakt, od kilku lat w młodym pokoleniu wzrastają nastroje patriotyczne. Świadczy o tym wielotysięczny tłum na Marszu Niepodległości, dziesiątki różnych tego typu inicjatyw w całym kraju, popularność odzieży z motywami narodowymi itd. Środowiska lewicowe i liberalne przyjmują to z zakłopotaniem bolejąc nad brakiem szacunku wobec dorobku III RP. Mimo to należy powiedzieć, że jeśli chodzi o sposób życia, młodzież jest w dużej mierze przesiąknięta postkomunistyczno-konsumpcyjnym duchem Republiki Okrągłego Stołu. Młodzi bowiem cały czas karmieni są propagandą megalomanii. Dlatego myślą: należy mi się, bo żyję w nowoczesnym świecie i rozwiniętym kraju. Mamy wolne państwo, więc niech szanuje ono swojego obywatela i zrobi za mnie wszystko. Niektórzy mówią, że młodzież nie „zachłysnęła się” wolnością tak samo, jak pokolenie jej rodziców. Nieprawda, zrobiła to w ten sam sposób, tylko że bez świadomości, iż wolność nie jest dana raz na zawsze i trzeba na nią ciągle pracować. Teraz zaś dzieje się tak, że młodzi gardząc systemem III RP z upodobaniem korzystają z jej dobrodziejstw. Jeszcze bardziej niż idea patriotyzmu, jest mu bliska idea konsumpcjonizmu. Jak pisał ks. Robert Mäder: Katolicy – prócz zawsze czcigodnych wyjątków – nie odróżniają się od innych. Nie odbijają jako specjal­ny rodzaj ludzi. Robią wszystko jak wielka masa dzieci świata. Mówią jak tamci. Kupują i sprzedają jak tamci. Zabawiają się jak tamci. Ubierają się jak tamci. Chry­stianizm się zeświecczył. Zeświecczyła się niedziela katolicka. I katolicka rodzina! Zeświecczyła się w wiel­kiej mierze praca i lektura katolicka! Chrześcijaństwo zstąpiło z dachu świątyni i nie stoi na straży swego boskiego dziecięctwa i wiecznego przeznaczenia. W ogóle katolicyzm zatracił nadprzyrodzoną wytworność. Z wyjątkiem niewielu, bardzo niewielu – jeste­śmy jak wszyscy inni. 

wtorek, 18 lipca 2017

Ks. dr Olewiński: Używki


Ks. dr Olewiński: Używki
     Wszelkie stworzenia są dane człowiekowi dla jego pożytku, zarówno duchowego jak poznanie dobroci i doskonałości Boga, jak też cielesnego. Dlatego używki są generalnie dozwolone, aczkolwiek z pewnymi uwarunkowaniami. Moralna ocena ich stosowania zależy przede wszystkim od aspektów:

- ekonomicznego oraz
- zdrowotnego.

Pierwszy dotyczy odpowiedzialnego gospodarowania środkami, czyli czasem, własnymi siłami, także pieniędzmi, oczywiście według stanu i zamożności. Normą nadrzędną jest miłość bliźniego, która zakłada także zdrową miłość własną. Inna wartość moralną ma okazyjne używanie używek, np. od święta, oczywiście bez szkody dla siebie i bliźnich, a inne nałogowe i pozbawione względów na dobro bliźnich czy własne, zwłaszcza nastawione jedynie na własne doznania zmysłowe stawiane ponad innymi, wyższymi dobrami. Ocena wynika także z obowiązków stanu. W przypadku rodzica zależy od tego, czy nie czyni tego ze szkodą dla bytu materialnego rodziny. Podobnie w przypadku np. przedsiębiorcy, czy jego wydatki na własne używki nie przewyższają np. płacy dla jego pracowników. W przypadku duchownych dochodzi aspekt troski o ubogich, zaś generalnie duchowni z powodu ślubu czy przyrzeczenia ubóstwa mają obowiązek w ogóle stronić od używek. Dochodzi tutaj aspekt duchowy, czyli dobro dusz, które mogą doznać szkody wskutek zgorszenia stylem życia duchownych.

o. Maksymilian Maria Kolbe: Kim jest Bóg?

Św. Maksymilian Maria Kolbe: Kim jest Bóg? 
       Ciemności coraz bardziej rzedły, a światło coraz obficiej wlewało swe promienie przez szyby wagonu na linii Grodno-Białystok-Warszawa. Za towarzyszów podróży miałem tym razem trzech żydów, dosyć inteligentnych. Tylko po szwargotaniu rozpoznać ich było można. Wszczęła się rozmowa o religii i Bogu.
Istnienie pierwszej przyczyny wszechrzeczy uznawali wszyscy
– Czym jednak jest ten Pan Bóg, pierwsza przyczyna? – spytałem.
- Moim zdaniem – odparł jeden z nich, którego policzki i odzienie kazały wnosić o wcale wygodnym stanie materialnym – Bóg to jest cała natura.
- To być nie może.
- A dlaczego?
– Z tego prostego powodu, że przyczyna istnieje przed skutkiem, więc skutek jako zaczynający swe istnienie później, nie może być tym samym co przyczyna, ale musi być od niej realnie różny; otóż natura, przyroda, jest skutkiem, dlatego też nie może być zarazem przyczyną.

Leon Mirecki: Białe plamy Obozu Narodowego


Leon Mirecki: Białe plamy Obozu Narodowego
        Mówiło się i mówi dużo o wielkich przeżyciach i cierpieniach, jakie przebyli zwolennicy Solidarności wskutek metod, jakie były wobec nich stosowane przez władze bezpieczeństwa za działalność opozycyjną. Usiłuje się tym przeżyciom nadać charakter zasług politycznych. Pamiętam, jak obszernie był omawiany wyrok na kogoś z Solidarności w wysokości jednego miesiąca aresztu, który druga instancja zmniejszyła do trzech tygodni (były też oczywiście internowania i grubsze wyroki ale te wyroki były stosunkowo nieliczne). Nie wiem, dlaczego tych więźniów tygodniowych czy miesięcznych nazywało się "więźniami sumienia".

Przypomniało mi to zupełnie inne czasy, dzisiaj enigmatycznie zwane okresem "błędów i wypaczeń", kiedy to najłagodniejszy wyrok w sprawach politycznych wynosił w zasadzie pięć lat a jednocześnie dużo było kar dożywocia i śmierci. Wśród więźniów uważano, że pięć lat to wyrok za niewinność. Dla przykładu można przytoczyć przypadek, że ktoś kupił "Tygodnik Powszechny" osobie przybyłej zza granicy. Zdarzyło się, że ta osoba została prawem kaduka uznana za szpiega i odpowiednio ukarana, a nabywca "Tygodnika" otrzymał pięć lat za kupno gazety jako za pomoc szpiegowi. Albo inny przykład. Młoda, urodziwa dziewczyna za frywolnie krytyczną piosenkę o ówczesnych prominentach skazana została na pięć lat za fałszywą propagandę. Widywaliśmy ją zza krat okna celi jak z uroczym wdziękiem odbywała spacer więzienny. Czasy te są jakoś odsuwane teraz z naszej pamięci. Mówi się o nich niewiele albo wcale, osłania je zmowa milczenia, a przecież są to bolesne białe karty naszej niedawnej przeszłości. Przed około dziesięciu laty była niewielka próba uchylenia jednej z tych kart przez wmurowanie tablicy na dawnym budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, poświęconej ofiarom tamtych czasów. Wkrótce jednak tablica ta została usunięta i około dwustu intelektualistów, w tym wielu mieniących się katolikami, wystosowało ostry protest z podkreśleniem, że jest to groźny i godny napiętnowania przejaw antysemityzmu. Odtąd sprawa ta została "zakneblowana", zepchnięta do dziś dnia w milczenie i nie ma odważnych, którzy by ją podjęli.

prof.Jacek Bartyzel: Teoria dyktatury Carla Schmitta

 
Problem dyktatury to problem konkretnego wyjątku.

         Ukazanie się po niemal stu latach od pierwodruku oryginału (1921) polskiego przekładu Dyktatury Carla Schmitta jest czymś więcej niż tylko zaczernieniem kolejnej białej plamy w zakresie obecności fundamentalnych dzieł współczesnej filozofii politycznej w naszym obiegu naukowym i czytelniczym. To bowiem również szansa na rozjaśnienie pojęcia wszechobecnego wprawdzie w dzisiejszym języku politycznym, wszelako zasługującego raczej na to, aby nazwać go paplaniną, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę jego banalność, mętność i rozliczne symplifikacje. Możemy być przecież pewni, że kiedy z ekranu telewizora czy portalu – albo z płachty gazety – krzyczy do nas słowo dyktatura, to chodzi o jakiegoś prymitywnego żołdaka „gazrurkę” czy na poły obłąkanego ideologa, a w tle skojarzeniowym zawsze czaić się będą personifikacje zła – Hitler lub Stalin, w zależności od tego, co dla kogo stanowi pestis perniciosissima: nazizm czy komunizm. Z tą inflacją „dyktatur” bardzo kontrastuje niezwykle słaba frekwencja pojęcia, które mogłoby się zdawać bardziej adekwatne w takich przypadkach, czyli tyranii. Na rynku księgarskim półki uginają się od książek o tych lub uważanych za pokrewne im postaciach, tytułowanych jako „dyktatorzy”, ale w poważnej literaturze historycznej i politologicznej chyba tylko jedno sławne dzieło o Hitlerze – Alana Bullocka – nosi podtytuł Studium tyranii. W najlepszym zaś wypadku oba pojęcia – tyran i dyktator – stosowane są zamiennie. Wszystko to na domiar wciśnięte jest w prokrustowe łoże prostackiej, a przede wszystkim fałszywej antynomii, w której dyktatura stanowi antonim demokracji.

Katowice: Klęska Ruchu Autonomii Śląska



       Spektakularną klapą, gdy chodzi o frekwencję, okazał się wczorajszy marsz autonomii, który przeszedł ulicami Katowic. W tym roku w marszu, będącym flagową imprezą proniemieckiego Ruchu Autonomii Śląska oraz ugrupowań bliskich mu ideowo, wzięło udział zaledwie 700 – 800 osób.

Z roku na rok impreza ta cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem mieszkańców Górnego Śląska. Tymczasem, sądząc po ogromnej scenie i licznych kramach oraz liczbie przygotowanych ław i ławek, organizatorzy mieli nadzieję, że frekwencja będzie przynajmniej kilka razy większa. Rzeczywistość okazała się jednak inna.
 

niedziela, 16 lipca 2017

Prof. Jacek Bartyzel: Demokratom do sztambucha


      Naprawdę rozpacz ogarnia, kiedy nie zwykłe lemingi, otumanione tefauenami itp., ale utytułowani naukowcy piszą, że "trójpodział władz jest fundamentem demokracji", podczas gdy w rzeczywistości teoria tzw. trójpodziału – powtarzam: teoria, bo w praktyce ścisłego podziału między organami odzwierciedlającymi owe rzekomo ontologicznie różne "władze" przeprowadzić nigdy i nigdzie się nie udało, ani udać nie może – jest zawsze co najmniej ograniczeniem demokracji, czyli jednolitej i niepodzielnej władzy ludu bezpośrednio lub (gdy to niemożliwe) jego reprezentacji, albo wręcz jej przeciwieństwem. Teorię tę tworzyli przecież ludzie, którzy nie byli demokratami, lecz albo (Locke) liberałami, albo (Monteskiusz) liberalnymi konserwatystami.

Jacek Kowalski: Żywot, śmierć i pogrzeb rycerza chrześcijańskiego

Żywot, śmierć i pogrzeb rycerza chrześcijańskiego 
      Żywot godny, czyny chwalebne, zasługi nieprzebrane; wierność Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie niczym niezmącona – takich mężów stanu miała niegdyś Rzeczpospolita.

Po sarmackich niebiosach galopuje chrześcijańskie rycerstwo. Liczne. Pośród tego rycerstwa

Ociec ojczyzny przed wszystkimi mija,
Krzyż kawalerski z chorągwią rozwija;
Po drugiej stronie orzeł z białym lotem
W czerwonym polu z welum szczyrozłotem

jak rymował w roku 1628 pewien polski poeta nawrócony z wolnej miłości na Miłość Bożą. On jeszcze słyszał ten śpiew i rżenie koni!

Taki też widok ujrzał pewnego dnia Roku Pańskiego 1841 uczony ksiądz Teodor Dyniewicz, miłośnik narodowych pamiątek, przybywszy do Czarnkowa. Z krypty wydobyto właśnie niezwykłej piękności sarkofag, na którym rycerski zastęp galopuje pod rozwianą chorągwią z krzyżem kawalerskim. Mocniej zabiło serce kapłana, który zaraz począł wodzić okiem i palcami po łacińskich inskrypcjach, aż – obszedłszy naokoło trumnę, stanąłem w jej głowach (…) z niemałem podziwieniem dostrzegłem drzwiczki. Ciekawością zdjęty, coby się pod niemi ukrywało, otworzyłem, a po otwarciu małych podwoi, niespodzianie pokazał się za niemi wizerunek rycerza, malowany na miedzi (…) na którego twarzy marsowej widać obok męztwa wielką powagę, bystrość oka przenikającego myśl człowieka