Papierowa wojna (pseudo)elit, która rozpętała się z zaciekłością nie notowaną od 1989 roku, rodzi przed nami zasadniczy dylemat. Dlaczego niezależni w myśli i czynie Polacy, muszą wybierać pomiędzy dżumą a cholerą; obozem liberalno-neokomunistycznym i chadecko-piłsudczykowskim, nie licząc ich paraendeckich i populistyczno-ludowych sojuszników, wraz z zawartym tamże bagażem osobistych nienawiści niedawno jeszcze zaprzyjaźnionych lub przynajmniej współpracujących ze sobą polityków? Polską rządzi chaos i rozprężenie moralno-społeczne, zwane demokracją. Narodowy tradycjonalista brzydzi się takim stanem państwa, formacjami nim rządzących, tzw. medialną opozycją i ogólnie całokształtem otaczającej nas rzeczywistości publicznej i duchowej.
Nacjonalistyczna
alternatywa systemowo-ustrojowa odrzuca kosmetykę liberalnego komunizmu
pudrem „rewolucji kaczystowskiej”, która po staremu bije pokłony bożkowi
hasłowego demokratyzmu, globalistycznej hydrze antynarodowego kapitału,
wyznaje fanatyczny syjonizm i amerykanizm, tudzież kult zgangrenowanego
Zachodu pod postacią Unii Europejskiej. Gdzie tutaj odnowa moralna,
zmiana priorytetów w polityce krajowej i międzynarodowej? Co gorsza
obecna ekipa władzy doprowadziła do absurdu parlamentarno-gabinetowe
gierki w celu zachowania wpływów, co zrodziło sytuację skrajnego
odrzucenia przez społeczeństwo „brudnej” polityki i własnej aktywności w
tym względzie. Polska jest określeniem geograficznym, zamieszkiwanym
przez coraz bardziej wyalienowane atomy ludzkie, marzące nie o narodowym
odrodzeniu, ale porzuceniu ziemi urodzenia, bo ginie w nich nadzieja na
godny żywot w sferze idealistycznej i materialistycznej.
PO(UD/UW)-SLD,Ruch
Palikota(plus drobniejsze lewactwo) to wróg jednoznaczny i nie
podlegający dyskusji, zawsze tak mówiliśmy i odczuwaliśmy dyskomfort z
powodu panowania tego antynarodowego frontu rozkładu. Jednocześnie przy
całej krytyce Prawa i Sprawiedliwości, Ligi Giertycha czy Samoobrony,
spodziewaliśmy się po tym układzie minimalnego choćby odwrócenia
młyńskiego koła filosemityzmu i syjonistycznej zapalczywości minionych
ekip, które z segmentu podległości światowemu lobby żydowskiemu uczyniły
swój sztandar i swoisty wyznacznik firmowy na forum międzynarodowym.
Okazało się, że Kaczyński, Lepper(* - wierny systemowi,ale w szczegółach
niewygodny,za co pewnie zginął) i Giertych - chcąc uwiarygodnić swe
partie wśród przedstawicieli syjonistycznych i prosyjonistycznych
organizacji - przebili w filosemityzmie swych udeckich,
neokomunistycznych,lewackich i liberalnych poprzedników. Pochodną tej
taktyki jest rysująca się coraz szerzej fala nękania i sankcjonowania
karnego działaczy autentycznie narodowych pod pretekstem „lżenia,
wyszydzania i nawoływania do nienawiści” względem pewnej, wiadomej
mniejszości. Z tego wynika również zabranie nam konstytucyjnych praw – z
wolnością słowa i wypowiedzi w pierwszym rzędzie. Czego nie dokonano w
PRL-u, a po okrągłym stole za panowania UD/UW czy SdRP i SLD, tego
dokończą prawicowe, ludyczno-populistyczne i katolicko-narodowe PiS, LPR
i Samoobrona ewentualnie PO i Ruch Palikota. Czy nie wstyd wam panowie z
PiS, że w prześladowaniach konkurencyjnej formacji ideowo-politycznej,
która w wielu punktach programowych jest zbieżna z linią waszych partii,
jesteście bardziej gorliwi od Michnika, Urbana, Rafała Pankowskiego,
homo-anarchistów i trockistów? Osobiście, obok złości, czuję z tego
powodu rodzaj smutnej goryczy. Powróz na szyję(struny głosowe?) nie
zakłada mi jakaś Sara Szczuka, lecz ideowy „brat”, rzekomo
niepodległościowy narodowiec populista.
Mamy prawo mniemać,
iż jesteśmy ofiarami gigantycznej mistyfikacji, w wyniku której PiS
ogołocił rynek polityczny z elektoratu umiarkowanie narodowego, LPR z
jego radykalniejszego skrzydła, zaś Samoobrona zagospodarowała
nacjonalizujących lewicowych populistów. Następnie Jarosław Kaczyński
zrobił czystkę i zagarnął elektorat Ligi i Samoobrony,mają lepsze kadry
spin doktorów. Praktyka pokazuje, że nie były to ugrupowania –
LPR,Samoobrona - kompatybilne ze swymi wyborcami, prowadząc politykę
narodowo-ludowych haseł, bez ich praktycznej realizacji; powielając
właściwe politykę neokomunistów i liberałów. Nas nacjonalistów wycięto z
gry, bo poprzez swoją bezkompromisowość i niemożność sprzedania ideałów
za stołki, staliśmy się niebezpieczni dla demoliberalnego
establishmentu, mogąc zabrać mu społeczne poparcie. W tej operacji
zgodnie działali „niepodległościowcy” z PiS-u(tudzież Ligi i Samoobrony)
oraz „państwowcy” z SLD i PO . Teraz doszedł do nich Ruch Palikota.
Liberałowie nigdy nie mieli zamiaru ciąć po swym lewackim
anarcho-trockistowskim skrzydle, wykorzystując go doraźnie do zwalczania
narodowych radykałów. Z kolei ci sami narodowi radykałowie, w potocznym
rozumieniu fundamentalne skrzydło obecnego układu rządowego, są przez
ten układ bezpardonowo gnębieni; zresztą, jak zauważyłem, we współpracy z
liberałami typu udeckiego i neokomunistycznego. Rzecz to niespotykana,
choćby w Niemczech i Rosji, gdzie nacjonaliści stanowią ostatnią rezerwę
władzy do straszenia i szachowania opozycji i wrogów zewnętrznych(
według zasady - patrzcie - oni to dopiero są groźni, i jak nie będziecie
grzeczni, to oni pokażą wam, co to naprawdę jest skrajna prawica).
Polskojęzyczne niby prawicowe elitki nie potrafią pojąć nawet tych
przedszkolnych chwytów trzymania za pazuchą nabitego pistoletu. Wolą nas
rozpędzić i być może powsadzać do ciupy, byle zadowolić
„antyrasistowskie”, lewackie agendy Unii Europejskiej i oczywiście w
pierwszym rzędzie lobby żydowskie. Tymczasem ośrodki te będą żądać
więcej i więcej – szczególnie Żydzi, a taktyka małych i dużych ustępstw
doprowadzi PiS i ogólnie całe państwo do katastrofy w sensie utraty
suwerenności i resztek majątku narodowego.
Trudno pominąć problem
motoru napędowego PiS-u w postaci mediów o. Tadeusza Rydzyka. Mniej
ważne jest, kogo akurat o. Dyrektor popiera na świeczniku, wszyscy jego
protegowani prędzej czy później kończyli na politycznym katafalku ,
obdarzeni niełaską wielce wpływowego kapłana. Bardziej zastanawia potęga
Radia Maryja i TV „Trwam”(plus pism) w kontekście wyrugowania z
Kościoła katolickiego sił autentycznie tradycjonalistycznych i
przedsoborowych. Spotkałem
się niejednokrotnie ze zdaniem tradycjonalistów z Bractwa św. Piusa X i
tradycjonalistów-sedewakantystów, że media o. Rydzyka – całkowicie pod
względem modernistyczno-dogmatycznym wierne duchowi Soboru Watykańskiemu
II - postawiły tamę prawdziwej kontrrewolucji tradycjonalistycznej w
Kościele katolickim. RM i „Trwam” zneutralizowały rozwijającą się
katolicką antysoborową rekonkwistę, wlewając niezadowolenie wiernych z
podkopującego katolicyzm nowinkarstwa, w nurt płytkiego kultu Jana Pawła
II i braku jakichkolwiek polemik z procesami judaizacji i
protestantyzacji Kościoła. Media o. Rydzyka są dzisiaj nad wyraz
liberalne, również w sprawach ideowo-politycznych. Kiedyś jeszcze
słuchacz mógł na antenie RM zadać pytanie o rozmiar wpływów żydowskich,
dzisiaj tego typu telefon
jest natychmiast ignorowany. Nie ma mowy o krytyce PiS-u z pozycji
narodowo-prawicowych. Po każdym takim głosie, odzywa się dziesięciu
rozhisteryzowanych słuchaczy, którzy nie życzą sobie podważania jedynie
słusznej linii braci Kaczyńskich ze współpracownikami. Radio posiada
nadal wiele zalet, lecz dla tradycjonalistycznych nacjonalistów jest to
stacja zdecydowanie nieprzychylna. Zawsze lepszy Rydzyk od Życińskiego i
jemu podobnych, ale także w sprawach wiary narodowi katolicy pragną
mieć własne zdanie, wyrażane we własnych mediach. Takich po prostu nie
ma.
Domagamy się
możliwości trzeciego wyboru pomiędzy opisanymi powyżej żarnami
politycznej bitwy na błoto, z gruntu rujnującej resztkę narodowej
wspólnotowości. Mamy ku temu prawo i obowiązek. Nie godzi się wojować z
ideowymi przeciwnikami donosem, zabijaniem ciszą i nasyłaniem Agencji
Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której funkcjonariusze(w większości) są
raczej zniesmaczeni używaniem ich do działań na wzór SB. Dziwny to wolny
i demokratyczny kraj, gdzie narodowcy muszą ukrywać poglądy, a gdy je
publicznie artykułują i pragną uczestniczyć w boju o parlament , bardzo
szybko mają na karku wrogą lewicę i prawicę. Czy ci, którzy dla Narodu i
Ojczyzny chcą najlepiej, z aktywności
politycznej nie czerpią żadnych korzyści materialnych i stanowią
pierwszą straż obrony polskiej racji stanu – muszą być w oczach każdej
kolejnej władzy wyjętymi spod prawa banitami? Wstyd to i hańba nie dla
nas, lecz tych, którzy wbijają nacjonalistom prawicowy nóż w plecy.
Lewizna wroga narodowcom, to rozumiem; prawica w takiej roli nie jest
prawicą tylko rodzajem antypolskiej agentury.