Dawid Hudziec |
Nie wiem, zamachowcy nic mi nie mówili, zostawili za to wizytówki na
miejscu ("polecamy się na przyszłość") i wyznaczyli ochotników, aby ci
dali się złapać. Niemal dosłownie w pięć minut po ataku. Na ręce
hiper-ultra służb złożyli oświadczenia, że działali za zgodą i wiedzą
SBU, a szkolili ich osobiście Amerykanie. Tacy <USA-ńczycy>, nie
wiadomo, czy murzyni.
Takie wrażenie można odnieść z oficjalnych
komunikatów. Śledztwo i przesłuchanie przeprowadzone błyskawicznie,
sprawcy ujęci natychmiast, winny ukazany bez żadnych wątpliwości. I tak
służby znowu wyrosły na najlepsze w tej części Drogi Mlecznej- dlaczego
nie były tak skuteczne przed zamachem (znowu)? To pytanie do ich
kierownictwa, o ile w tym zapatrzonym w kult spaczonej pracy Donbasie
słowo kompetencja w ogóle istnieje.
Podstawą prowadzenia
śledztwa jest nie przyjmowanie niczego za pewnik, bo wtedy się widzi
tylko te dowody, które założenie potwierdzają. Wie to każdy student
kryminalistyki, każdy kto chociażby liznął literaturę, albo serial
oglądał. Naturalnie resorty i politycy muszą zwalić winę na
SBU/CIA/Mosad, ale ja resortem nie jestem.
Czyja korzyść, tego
wina- mówi stare przysłowie. Żadnej korzyści ze śmierci Zacharczenki nie
odnosi jego otoczenie i mam tutaj na myśli partię "Doniecka Republika",
jak również środowisko Opłotu, które powoli wyrasta na
konkurencję-alternatywę wobec coraz bardziej skompromitowanej partii
rządzącej. Nie mniej wszystkie spory, także wewnętrzna konkurencja
pomiędzy projektami pozostają kłótnią w rodzinie, która nie wychodzi na
zewnątrz- mediów w Donbasie dużo, ale telewizja jedna- mówiąc obrazowo.
Wspomniane środowisko na miejsce Zacharczenki nie ma kogo wystawić.
Liderka DR, Wołkowa, wygrzebana niegdyś spod ziemi, do dzisiaj próbuje
zmyć "hańbę ukraińskiego patriotyzmu w 2014 roku" o którym to
przypomniano jej zaraz po przyjęciu urzędu. Dwoi się i troi na
wszystkich możliwych uroczystościach- efekt odwrotny do zamierzonego,
zwłaszcza, że im większa impreza partii- tym więcej ludzi na niej
przebywa pod przymusem i ucieka z pola widzenia przy pierwszej okazji-
za co kierownictwu organizacji wdzięczni nie będą. Puszylin, poprzedni
lider DR i "gwiazda z przypadku" ma swoje grono sympatyków- które jednak
tonie w morzu zadeklarowanych wrogów. Trapeznikow, obecnie pełniący
obowiązki prezydenta, to... właściwie kto? Osoba mało znana ogółowi,
raczej obiekt żartów polityków. Naturalnie przy medialnym monopolu
partia może wypromować kogo chce- czy skutecznie, czy nie to nie ma
żadnego znaczenia. Partia powie, tak więc będzie. Jednak takie
promowanie musiało by się zacząć jeszcze za życia prezydenta, co nie ma
sensu. Osłabianie jedynego autorytetu władzy to polityczne samobójstwo.
Jest jeszcze nieformalny lider Opłotu, minister skarbu Timofiejew. On,
mając za sobą aktywistów mógłby po jakimś czasie konkurować z byłym już
szefem państwa, przy czym w otwarty konflikt wątpię. Jednocześnie
"Taszkient" jest najbardziej znienawidzoną osobą przez każdego kto
republice/systemowi ma coś do zarzucenia. Oskarżany o nadużycia władzy i
prześladowania opozycjonistów szerszej sympatii mógłby nie zdobyć, ale
jak mówiłem: medialny monopol rozwiązuje kwestie tego, czy ogółowi coś
się podoba, czy nie. Sęk w tym, że Timofiejew również padł ofiarą
zamachu i cudem przeżył, droga do kariery nie wiedzie przez samobójstwo,
nie mniej teraz jego polityczny kapitał wzrośnie.
Z kolei
opozycja z jednej strony jedzie na tym samym wózku (Wolny Donbas) i ani
jej śmierć prezydenta nie na rękę, ani nie wyciągnie z tego żadnych
korzyści- chociażby na prawach medialnego monopolu (aczkolwiek swoje
media mają, nie mniej są one pod rządową kontrolą). Natomiast
"Patriotyczne Siły Donbasu" działają tylko w oparciu o autorytet
Aleksandra Chodakowskiego, który zniknął przed wakacjami- podobno
wyjechał na absolutny urlop. Czy były dowódca "Alfy", delikatnie mówiąc
nie lubiący się z ofiarami zamachu odważyłby się na taki krok?
Jednak kiedy mówimy o zleceniu z wewnątrz nie możemy wykluczyć, że
chodziło o porachunki na polu biznesowym. Podejrzane sprzedawanie przez
telefon upaństwowionych zakładów, nie jasne losy sprzedaży restauracji
(w tym tej do której doszło do zamachu). To są kwestie, które w
przyszłości zapewne zostaną wyjaśnione, jak na razie nie ma w Donbasie
żadnej inicjatywy, która by chociaż zamierzała nie śmiało o cokolwiek
pytać. Czy w walce o nie małe pieniądze sięgnięto po argumenty, którymi
Donbas przecież żył jeszcze przed 2014 rokiem?
Źródeł można, a
nawet trzeba również szukać na zewnątrz. Aleksander Zacharczenko, jak i
cała republika, byli/są całkowicie zależni od Kremla. Nie mniej miał on
[prezydent] swoje przejawy niezależności bezpośrednio uderzające w plany
kuratorów, jak chociażby akcję z "Małorosją". Od czasu do czasu
pojawiały się plotki (powtarzam- plotki), że Moskwa ma Zacharczenki
wyraźnie dosyć i nastąpi zmiana. W jaki sposób przeprowadzić taką zmianę
w sytuacji ogromnego społecznego poparcia (tak wykazałyby sondaże,
naturalnie, i chociaż teraz wszyscy stali się zagorzałymi fanami, to
jeszcze przedwczoraj była to kwestia dyskusyjna)? Zapewne, albo na
drodze presji, bądź w razie odmowy ustąpienia- zamachu skompromitowania
jakimiś skandalami (przypominam o medialnym monopolu). Sytuacja z
Ługańska, gdzie donieckie wojska jechały na wycieczkę, Płotnicki się
rozchorował, a jego miejsce zajął szef służb pod którego trzeba było
post factum zmienić konstytucję, do tego zamachy na Bednowa, Motorollę
itd. wskazują, że klimat do radykalnych działań jak najbardziej
istnieje.
W tym miejscu podkreślam, że są to rozważania o
możliwościach, tak jak powinno się to robić podczas śledztwa, a nie
wskazywanie "oczywiście oczywistych wariantów"- takich nie ma.
Naturalnie największą korzyść odnosi Ukraina, chociaż blasku rycerza
broniącego Europy jej to nie dodaje, to jednak Europa już nie raz
pokazała, że ma gdzieś Kijów i jego bajki dla pacjentów wiadomych
szpitali. Zabicie kolejnego symbolu donbaskiego oporu jest niewątpliwie
dużym, aczkolwiek moralnie wątpliwym sukcesem. Do tego stopnia, że
ciężko mi powiedzieć kto mógłby być następny- ludzi rozreklamowanych do
tego stopnia już nie ma (chyba, że Puszylin). Jednocześnie jest to
manewr ryzykowny, grozi radykalizacją nastrojów społecznych, które o ile
z porozumień mińskich szydziły na każdym kroku, o tyle teraz mogą
domagać się podjęcia stanowczych działań (chyba, że o to chodzi, o
sprowokowanie). To zależy jednak od nowego lidera, którego wyznaczy
Moskwa, wcale nie jest powiedziane, że konstytucyjna kolejność
obowiązuje reguły gry kuratorów, pojawia się kwestia tzw. wyborów- ale
to inny temat.
SBU niewątpliwie miało środki na dokonanie ataku,
ale prawdę mówiąc- każdy "z podejrzanych" je miał. Obarczenie winą
Ukrainy jest politycznie uzasadnione, czy słuszne? Tym zapewne zajmą się
historycy. Pytaniem jak najbardziej martwiącym jest to czy Kijów
wykorzysta obecną sytuację i w jaki sposób. Jeżeli zabójstwo miało by
być wstępem do ofensywy, to dlaczego nie następuje ona od razu, a
podobno będzie za dwa tygodnie (tak, wiem, od 4 lat dwa razy w miesiącu
tak się mówi)? Możliwe, że tak miało być, ale pojawił się sygnał zza
wschodniej granicy mówiący, aby twardogłowi pomyśleli o tym, gdzie są
wycelowane rosyjskie rakiety.
Jednakże, dlaczego przyjmuje się
za pewnik, że celem ataku miał być akurat Zacharczenko, a nie np.
Timofiejew? Dlaczego wyklucza się od razu możliwość, że to własnie ten
"Taszkient" mający bez wątpienia o wiele więcej wrogów, był celem, a
prezydent po prostu się akurat tam pojawił? Tutaj wiele by dała wiedza
na temat tego, jakiego ładunku (detonator) użyto- tego jednak nie
wiadomo. Podobnie celem mogłaby być sama restauracja, bomba miała
wybuchnąć i dać komuś coś do przemyślenia, a że "przypadkowe ofiary"
wyglądają właśnie tak?
Oczywiście większość ma już wyrobioną
opinię o faszystach, kacapach, spiskach masońskich itd. Z takimi sensu
nie ma dyskutować, powyższy wpis nie powstał, aby negować oficjalną
wersję, ale jedynie, aby skłonić ludzi do samodzielnego myślenia, niby
to nie boli, a jednak ... .