Poniżej
prezentujemy obszerne fragmenty broszury "Monarchia Narodowa jako hasło
XX wieku" (Warszawa 1934) autorstwa czołowego polskiego monarchisty
okresu międzywojennego - Leszka Adolfa Gembarzewskiego w opracowaniu
Arkadiusza Mellera. Tekst pierwotnie ukazał się w kwartalniku "Myśl.pl
Pismo społeczno-polityczne", 2008, nr 12, s. 64-68.
Jedną z najbardziej szkodliwych rzeczy w polityce jest fatalizm. Wydaje
się, że niestety od stu pięćdziesięciu mniej więcej lat Europa choruje
na fatalizm; nie chodzi tutaj o wiarę w proroctwa , o uczuciowe
przedstawianie sobie czegoś, o grę wyobraźni, ale jest gorzej: utwierdza
się hipnotyczne pseudo-racjonalistyczne przekonanie o nieuniknionym i
takim, a nie innym rozwiązaniu problemów politycznych i polityczno
społecznych. To przekonanie, choć racjonalistycznie ujmowane, jest
,,widzi mi się”, jest fatalizmem i to szkodliwym fatalizmem.
Filozofowie, którzy wywołali wielką rewolucję francuską, działacze
rewolucyjni i wszyscy wielbiciele katastrofy z końca XVIII wieku rzucili
w świat kilkanaście ,,dogmatów”, które świat powtarza, wyznaje i
przyjmuje, tak, jakby koniecznie miały się urzeczywistnić wizje Zygmunta
Krasińskiego z ,,Nieboskiej Komedii”.
Jednym z głównych dogmatów
fatalizmu, którego ogólne miano Demokracja, jest republikanizm. Doszło
to już tak daleko, że nie rozumuje się nad zaletami czy wadami
monarchii, lecz przyjmuje się republikę, jako wyraz naturalny ,,naszych
czasów”. A jednak należy pomyśleć o tym, że przeszło tysiąc lat żyła
Europa, zorganizowana politycznie przez szereg dziedzicznych monarchii
chrześcijańskiej i w każdym wieku ludzie byli inni i monarchia była
inna, choć oparta zawsze na kilku niewzruszonych zasadach, na tym, co
nazywano ,,prawami fundamentalnymi” królestw. Pomimo wszystkich wojen i
wszelkiego rodzaju przewrotów, które się w ciągu tysiąclecia
dokonywały, ,,prawa fundamentalne” pozostawały w mocy i można mówić o
politycznej i dziejowej ewolucji od czasu ukonstytuowania się nowych
zrębów państwowych, po upadku cesarstwa rzymskiego aż do wielkiej
rewolucji francuskiej.
Cała istota
chrześcijańskiego monarchizmu europejskiego zawarta jest właśnie w
dziejach monarchizmu francuskiego, najwcześniej, najpotworniej i
najniesprawiedliwiej obalonego, w myśl życzeń tajnych związków
międzynarodowych, które dobrze sobie zdawały sprawę, że kruszenie
tysiącletniego porządku należy rozpocząć od ,,najstarszej córki
Kościoła”.
Co roku święci republika
francuska rocznicę, ,,zdobycia Bastylii”, w której wymordowano całą
załogę, uwalniając siedmiu więźniów (dwóch wariatów, czterech szulerów i
jednego rozpustnika); prawdopodobnie słynne pamiętniki Lingueta o
katordze w Bastylii czytane są i dzisiaj przez wielbicieli 14-go lipca,
którzy nie wiedzą, że gdy monarchia Lingueta tylko na parę lat uwięziła,
to za to republika ścięła mu głowę, nie pozwalając w ten sposób nic
patetycznego napisać o więzieniach republikańskich. Najdziwniejsze i
najśmieszniejsze frazesy czyta się o tendencjach ustroju monarchicznego.
Oskarża się królów o niesłychaną rozrzutność, tej rozrzutności,
przypisuje się wybuch z r. 1789, jednak żaden rząd królewski nie doszedł
do tego, aby deficyt wzrastał z szybkością 32 tysięcy franków na
minutę, a ten rekord zdobył właśnie 91-szy rząd 3-ej republiki, rząd
Paul Boncour`a[1]. Często słyszy się naigrywanie z monarchii dlatego, że
w wieku Ludwika XVI[2] nie znano samochodów, ani elektryczności; a czy
Cromwell[3] jeździł samochodem i czy kazał oświetlić elektrycznością
Whitehall[4], gdy ścinano Karola I[5]?
Wytrwale i z godnym
podziwu rozsądkiem starały się zawsze monarchie postępować w myśl
niezmiennych zasad, unikając skrajności; aby stworzyć i obronić jedność
narodu i państwa, walczyła Monarchia najprzód z arystokracją feudalną,
potem z pyszną i filozofującą burżuazją liberalną, wreszcie z ,,klasowo
zorganizowanym” proletariatem. Programem monarchicznym w kwestii
społecznej, widocznym na obszarze całych dziejów, jest poddanie interesu
klas interesowi ogólnemu, który przecież nie jest żadną fikcją, bo
naruszenie jego stwarza takie konstrukcje, jak republika wenecka i
republika sowiecka. Nieszczęściem Polski było, że wygasła przed wcześnie
założycielka państwa i narodu, dynastia piastowska, i że królewscy
dziedzice Piastów nie mieli dość siły, aby pokonać arystokrację
feudalną. Uznając w całej pełni zróżniczkowania społeczne, monarchie
europejskie starały się, dawno przed rewolucją francuską, zaprowadzić te
,,równości”, które są możliwe i sprawiedliwe.
Królestwo arystokratyczne,
ideał polityczny, do którego, nie posiłkując się żadnymi sofizmatami,
dążyły społeczeństwa europejskie powstałe w okresie wspaniałego
twórczego i pragnącego porządku średniowiecza chrześcijańskiego, powinno
być dzisiaj hasłem tych, którzy zrewidowali światopogląd z końca XVIII i
z XIX wieku i nie będąc tylko wstecznictwem są po prostu zdrowym
sprzeciwem (reakcją) niezepsutych elementów przeciwko zalewowi barbarii
demokratycznej i antyhistorycznemu wynaturzeniu, do którego na oścież
otwiera drzwi ustrój republikański, zarówno dyktatorski, jak i
parlamentarny.
Pierwsze zamieszanie i
wykolejenie społeczeństw europejskich wprowadził protestantyzm i
pseudoreforma XVI wieku. (…) Od połowy XVII wieku zaczął się
przygotowywać grunt już nie do zakończonych wojen religijnych, lecz do
wojen ideologicznych, polityczno-społecznych. Dzisiaj jesteśmy świadkami
rozpadnięcia się gospodarki światowej i na miejsce światowych ugrupowań
ekonomicznych z epoki, która była rajem dla obieżyświatów, liberałów,
masonów i żydów, powstają ugrupowania, oparte na różnicy światopoglądów
moralnych, politycznych i społecznych. W walce, która zaczęła się na
terenie Francji w końcu XVIII-go wieku, która objęła w wieku XIX całą
Europy i Rosję, a teraz obejmuje cały świat i każdy naród, każde państwo
zmuszone jest nie tylko do zajęcia stanowiska wobec walczących
zespołów, ale i do zaliczenia się do jednego albo drugiego z nich.
Materializm, kosmopolityzm, inetrnacjonalizm, antyhistoryczność są z
jednej strony, a z drugiej strony jest spirytualizm, nacjonalizm,
państwowość i historyczność.
Wyborczość, która jest
dogmatem republikańskim wymaga, aby zwierzchnik był wybrany przez
podwładnych, a więc wyższy przez niższych, lepszy przez gorszych.
Rezultatem stosowania
zasady wyborów jest panowanie demagogów z językiem albo pieniędzmi
(republika parlamentarna) i demagogów z pięścią (republika dyktatorska).
Najwyższa instancja apelacyjna w państwie organ państwa i narodu, aby
należycie wykonywać swoje zadania, musi być obsadzony w sposób
bezsporny. Wybory są zawsze sporem, a prócz tego, dowolność składu
kolegium wyborczego nie pozwala na danie wybrańcowi tego kolegium
dostatecznej powagi. Tron dziedziczny przekreśla przeciwną zdrowemu
rozsądkowi zasadę wskazania lepszego przez gorszych zapewnia
bezsporność ośrodka najwyższej władzy i pozwala nie zastanawiać się nad
zawsze niedoskonałym i dowolnym składem kolegium wyborczego. A więc
Królestwo, ale arystokratyczne.
Możliwie wszyscy, żyjący w
danym okresie członkowie narodu, powinni współdziałać w politycznym
życiu państwa, ale w sposób zróżniczkowany. Już w starożytnym Rzymie
bardzo słusznie porównywano różne warstwy społeczne i zawody do różnych
części organizmu ludzkiego; takie porównywanie (które przecież nie jest
identyfikowaniem) jest zupełnie usprawiedliwione przez rzeczywistość.
(…) Uznanie, 1) że wszystkie pokolenia, żyjące w danym momencie, nie są
bynajmniej narodem, lecz tylko przedstawicielstwem narodu w pewnym
okresie historycznym; 2) że współudział w życiu państwowym musi być
zróżniczkowany, bo lepszym przedstawicielem narodu, pojętego prawdziwie,
to znaczy genetycznie, nie jest bezbarwna liczba, lecz grupa, a nawet
jeden człowiek, który tendencje i potrzeby trwałe narodu rozumnie i
potrafi realizować, uznanie to, a raczej skonstatowanie tych dwóch
stwierdzeń, zmusza do zarystokratyzowania ustroju. Zasada lepszości,
czyli arystokracji, tak samo, jak zasada królewskości dziedzicznej,
odpowiada prawom naturalnym życia indywidualności zbiorowych, zwanych
narodami. (...)
Przyjęcie koncepcji, które
wyżej rozwijamy, nie pozwala przeciwstawiać parlamentu, jako
,,przedstawicielstwa narodowego” rządowi i dziedzicznemu naczelnikowi
państwa i każe potępić współzawodniczenie idei ,,państwowej” z narodową.
W królestwie arystokratycznym dziedziczny monarcha i jego doradcy są
lepszymi przedstawicielami narodu od mówców i rozpolitykowanych
militarystów, a państwo jest uznawane za to, czym jest w istocie, a
mianowicie za wyraz organizacyjny narodu, odpowiadający jego
historycznej indywidualności.
Socjalizm szerzył
nienawiść klasową, etatyzm zaś, nie szerząc tej nienawiści, zdążał
jednak do podobnego celu, a mianowicie do zbiurokratyzowania
społeczeństwa, uczynienia inicjatyw społecznych niemożliwymi do
urzeczywistnienia, wskutek braku środków prywatnych. Utrzymanie
własności i gospodarki prywatnej, zachowanie zróżniczkowanego stanu
posiadania, przy jednoczesnym przekreśleniu zarówno kosmopolitycznego
hiperkapitalizmu, jak etatystycznej niwelacji, możliwe jest tylko dzięki
zawodowemu czyli korporacyjnemu ustrojowi państwa.
Niektóre państwa nie będą
mogły się wyrzec hiperkapitalizmu i takim państwem jest Imperium
Brytyjskie, organizacja o charakterze kosmopolitycznym, niektóre państwa
powinny jak najprędzej przejść do korporacjonizmu (np. Francja,
Niemcy), inne zaś, mniej rozwinięte gospodarczo, mogą zdążać prędzej lub
wolniej do ustroju, realizowanego przez włoskie królestwo
faszystowskie.
Ustrój monarchiczny jest
zachowawczy: chce zachować religijność, naród, państwo, organiczność
ustroju społecznego; Filip II hiszpański[6] i Fryderyk II są zupełnie do
siebie podobni w sprawie zasadniczego programu. Reformy, których tyle
trony dokonywały w starej Europie, nigdy nie były antyreligijne,
antynarodowe, antypaństwowe i antyhierachiczne. (…) W znakomitej swojej
pracy o konserwatyzmie (przetł. na język polski) lord Hugh Cecil[7]
wskazuje, że trzy są główne elementy opinii konserwatywnej: przyrodzona
ostrożność i nieufność do nowości, religijność i patriotyzm, wreszcie
dążenie do mocarstwowej potęgi. Te trzy pierwiastki znajdują się także w
programie każdego monarchizmu europejskiego. Nikt chyba już dzisiaj nie
może z czystym sumieniem dowodzić, że ustrój republikański jest
naprawdę ,,rządami ludu” i że republika jest lekarstwem na nędzę.
Patrząc na rzeczy realnie, widzi się, że w republikach rządzi albo klika
mniej lub więcej utajona i nieodpowiedzialna (USA, Francja, Hiszpania)
albo ,,człowiek z pięścią”, rodzaj Napoleona, czy Cromwella, Mariusza
czy Pizystratesa. Czy dużo dzięki republice zyskały Chiny, Portugalia,
nie mówiąc już o Rosji i Hiszpanii? Turcja płaci teraz za rządy Mustafy
Kemala utratą indywidualności narodowej.
Istota prawna ustroju
republikańskiego polega na tym, że naczelnika państwa może w nim nie
być, a jeżeli jest on, to nie ma pewnych atrybucji, które monarcha
posiadać musi: istota polityczna ustroju republikańskiego wykazuje brak
czynnika nadpartyjnego, nadklasowego patrzącego na rzeczy sub specie
aeternitatis; żaden prezydent parlamentarny takim czynnikiem być nie
może, bo nie prawo go powołuje, lecz wola jego zwolenników lub jego
własna wola, przeciwna zdaniu tych, którzy mają swego kandydata, lub
sami siebie chcą wynieść na wierzchołki w wyborach republikańskiego
naczelnika państwa, lub po zagarnięciu przez niego władzy w inny sposób.
Prezydent parlamentarny jest człowiekiem partii, albo bezpartyjnym
obywatelem, nie mającym pojęcia o sprawach publicznych; prezydent
dyktatorski przedstawia przede wszystkim swoje ,,ja” i interesy grup
swoich, najbardziej fanatycznych lub najbardziej egoistycznych
stronników; tylko monarcha dziedziczny, dzięki wychowaniu od dzieciństwa
i stykając się od dzieciństwa z wielkimi wypadkami krajowymi, które
tworząc historię kraju, tworzą także historię dynastii, tylko prawowity
dziedzic tronu może być prawdziwym przedstawicielem narodu, pojętego
genetycznie, i państwa, nie będącego efemerydą.
Ćwierć wiekowe wojny
rewolucyjno-napoleońskie, rewolucyjny wynalazek powszechnej służby
wojskowej i liczne wojny XIX wieku, wywołane przez wojowniczo w owym
czasie, nastrojonych demoliberałów, nadały wiekowi XIX i naszym czasom
specjalne militarystyczny charakter, do czego w ostatnich czasach
poważnie się jeszcze przyczyniło wystąpienie na arenę polityczną
rozpolitykowanych dzięki republikanizmowi przedstawicielowi siły
zbrojnej. (…) Monarchia dziedziczna utrzymuje armię na właściwym
terenie, gdyż ani nie potrzebuje obawiać się zamachów generalskich, ani
nie potrzebuje egzaltować militaryzmu, gdyż każe oddawać cześć
rycerskości.
Największe i doktrynerskie
wojny świat poznał dopiero dzięki rewolucji francuskiej. Ludwik XV[8]
wyraził zdanie o wojnie wszystkich monarchów starej Europy w słowach:
,,Prowadzę wojnę tylko dlatego, aby zapewnić memu ludowi trwały pokój”.
Chęć pokojowego zorganizowania stosunków międzynarodowych była stale
ujawniana przez reprezentantów monarchicznej Europy.
Idea suwerenności
narodowej, która według szeregu publicystów, nie godzi się z monarchią,
jest właśnie podporą systemu monarchicznego. Potworne samolubstwa,
klasowe i jednostkowe, posługujące się państwami, a nie służące im,
rodzą się tylko w epokach republikańskich (Mariusz, Napoleon, Lenin).
Trzeba odróżnić ,,suwerenność narodu”, pojętego genetycznie, i
,,suwerenność ludu”, tzn. ogółu wyborców – równowartościowych atomów.
(…) Król dziedziczny jest daleko lepszym przedstawicielem narodu,
pojętego organicznie, niż jakikolwiek parlament , czy też obieralny,
albo narzucony naczelnik państwa. Suwerenność narodowa wymaga
uzależnienia naczelnika państwa jedynie od prawa, a nie od zmiennego
wyrazu woli ignorantów i karierowiczów. Republika opiera się na zasadzie
mechanicznej, na przemocy liczby (republika demokratyczna), albo na
przemocy zbrojnej (republika oligarchiczna i dyktatorska).
Jest rzeczą bardzo
pożądaną, aby opinia publiczna była zadowolona z naczelnika państwa.
Republikański system obioru naczelnika państwa wcale takiego stanu
zadowolenia nie realizuje, lecz przeciwnie, stwarza, dzięki wyborom,
rozdźwięk, rozdział, a nawet śmiertelne nienawiści. Ogólne uznanie
opinii publicznej daleko łatwiej jest zdobyć dziedzicznemu władcy, niż
najwyższemu urzędnikowi republiki. Dynastia i nie obieralny monarcha są
elementami, budzącymi maximum uczuć jedności państwowej, narodowej i
społecznej.
Cała historiozofia
demoliberalna (exemplum: paszkwlista Michelet[9]) pracował nad fałszywym
przedstawieniem instytucji monarchicznych i monarchów, powtarzając
wszystkie złośliwe dowcipy zgorzkniałego Saint-Simona o królu-słońcu i
całą buduarową pocztę o Ludwiku XV. Jak można prawić bajki, zupełnie
kłamliwe lub przesadne o królewskich buduarach – gdy chwali się zrodzone
wśród okrucieństwa szaleństwa ustroje republikańskie! Czemu to nie
przedostają się do wiadomości szerszego ogółu nie ulegające wątpliwości
dane, że założyciele nowoczesnych republik byli to po prostu okrutni
rozpustnicy (Danton[10]), maniacy (Robospierre[11]) i złodzieje (Saint
Juste); zgromadzenie nadętych ignorantów nazwano ,,zgromadzeniem
filozofów” (francuskie Zgromadzenie Narodowe), a tłum, mordujący się
wzajemnie ze strachu ,,zgromadzeniem olbrzymów” (Konwencja).
,,Bez żołnierzy, bez
strachu, król jest słuchany”, konstatowali naoczni obserwatorzy starej
monarchii Ludwików. Właśnie autorytet moralny jest fundamentem ustrojów
monarchicznych i dlatego chytrze i cynicznie, z punktu widzenia
moralnego, atakują kalumniatorzy, paszkwiliści i frazeologowie francuski
ancien regime, ten najdoskonalszy obraz chrześcijańskiej monarchii.
Nawet piękno, które jest
wyrazem człowieczeństwa i jego wyższych aspiracji, nie znalazło uznania
,,cnotliwych” pisarzy, którzy wolą obrzydliwy szkielet, jakim jest wieża
Eiffla, niż pałac wersalski. Znakomity teoretyk monarchizmu Karol
Maurras[12], bardzo słusznie stwierdza, pisząc o zewnętrznym decorum
monarchii, iż rzeczy poważne i wzniosłe muszą być przestawione poważnie i
pięknie. Argument Maurrasa wystarcza do usprawiedliwienia tego, co
ludziom, nie szanującym historii i państwa, wydaje się albo rzeczą
komiczną, albo tylko ładną, ale nie użyteczną. Mecenasostwo sztuk, które
zakwitły w ustrojach monarchicznych, jest jedną z misji tronów.
Wielkie środki materialne, którymi rozporządzają dynastie na rzecz
realizowania piękna w życiu, są daleko lepiej społecznie używane, niż
bogactwa, poświęcane estetycznym celom przez osoby prywatne. (…)
Rewolucje są świętami dla ludzi, o nienasyconych apetytach i
niezdolności do normalnego życia.
Pierwsza rewolucja, która
się naprawdę udała, bo skutki jej dotąd trwają, to była wielka rewolucja
francuska i wszystkie rewolucje, które udały się po jej wybuchu, doszły
do skutku z tych samych przyczyn: 1) braku racjonalnego kontaktu miedzy
Tronem a warstwami intelektualnymi, 2) odsunięcia się monarchy do
ciasnego kół osobistych przyjaciół, 3) nie użycia siły w decydujących
chwilach. (…) Monarchia nie potrzebowała uciekać się do ,,komitetu
ocalenia publicznego”, ,,czrezwyczajki”, ani ,,ustawy o obronie
monarchii” (co byłoby compedium do drakońskich ,,ustaw o obronie
republiki”); monarchowie, aby bronić siebie i ten rodzaj cywilizacji,
który przedstawiają, powinni być po prostu skorzystać, jako władza
legalna, ze środków legalnych, za co ogół społeczeństwa byłby im
wdzięczny. (…) Republika, nawet po wyjściu z okresu szaleństwa, w którym
się rodzi, nie sprzeniewierza się swoim terrorystycznym i
demoralizatorskim ojcom.
Rozkład i kryzys we
wszystkich dziedzinach życia, wywołany urzeczywistnieniem zasad
republikańskich (demoliberalnych), przyczynił się do powstania fal
reakcyjnych (które są postępem, a nie wstecznictwem). Jednakże ruchy
reakcyjne nie są dobrze skierowane. Umysłowość ludzka została, niestety,
tak zepsuta przez hasła demokratyczne, że reakcja, zamiast iść
przeciwko całemu systemowi wielkiej rewolucji francuskiej, zadawala się
półśrodkami, przeciwstawiając tylko jedne formy republikańskie innym.
Zamiast przejąć się historycznym punktem widzenia i przyznać otwarcie,
że zbawienie może dać tylko monarchia dziedziczna, reakcjoniści
przeciwstawiają wybrykom republiki wybryki republiki autorytatywnej, i
wydaje im się, że wszystko jest już dobrze, kiedy zamiast trzydziestu
partii, będzie jeden ,,wódz”. Takiego rodzaju reakcja jest tym samym, co
tłumienie ognia przez przyduszanie go papierem, mimo, że nawet ognia
chwilowo pod papierem nie widać, ale z tym większą siłą potem pod
papierem wybuchnie.
,,Wodzowie”, ,,geniusze”,
,,bohaterowie wieku” – to wszystko są bożki chwili, to wszystko nie jest
zakończenie rozstroju, to nie są tłumiciele ognia, to są potworne
samolubstwa, to są pyszni i okrutni karierowiczowie, to są błyskawice w
czasie burzy, które nawet pięknie oświetlić mogą, ale oznaczają
spadnięcie pioruna i coraz większą ulewę.
Można i trzeba mieć
zaufanie tylko do króla. Króla nie robi się tylko przez nazwanie kogoś w
ten sposób, król oznacza monarchię dziedziczną, prawowitą, opartą na
potędze moralnej, urzeczywistniającą cztery zasady, a mianowicie: 1)
zachowanie religijności społeczeństwa (postulat moralny), 2)
skonstruowanie państwa w myśl istotnych celów, którym państwo ma służyć
(postulat polityczny), 3) zachowanie indywidualności narodowej (postulat
etniczno-rasowy), 4) jak najdoskonalsze urzeczywistnienie zasady
organiczności we wszystkich dziedzinach życia (postulat socjologiczny).
Wielkimi moralnie postaciami byli tacy ludzie, którzy rozporządzając w
chwilach zamętu elementem siły w państwie, oddali tę siłę na usługi
porządkowi naturalnemu i woleli zostać najlepszymi poddanymi Jego
Królewskiej Mości, niż bożkami chwili, prezydentami, czy
pseudomonarchami, założycielami nieprawych dynastii (Napoleon). (…)
Tylko monarchia dziedziczna zapewnia wojskowości w kraju poszanowanie
oraz wysoki poziom etyczny i fachowy, gdy tymczasem republika albo
poniża stan rycerski, przenosząc element siły na motłoch lub na pieniądz
(Francja), albo rozpolitykowuje sfery wojskowej i staje się żerem dla
apetytów władczych ludzi, rozporządzających prochem i bagnetami. (…)
Chrześcijański monarchizm
zachodnio – europejski nie był oparty na fikcjach. Fikcją są rządy ludu,
fikcją jest równość i fikcją jest nieodpowiedzialność naczelnika
państwa republikańskiego , ale sentencja: ,,Król nie może źle czynić”,
wyraża rzeczywistość i odpowiada potrzebie. Naznaczony przez prawo, a
nie przez jakąkolwiek aurę woli, monarcha dziedziczny jest tą najwyższą i
bezapelacyjną instancją, która w sprawach politycznych jest również
potrzebną, jak w sprawach dogmatów moralnych. Będąc reprezentantem
suwerennego, ale pojmowanego realnie, tzn. genetycznie narodu, nie może
być dziedzic korony sądzony przez jakiekolwiek współczesne mu pokolenie;
rzeczywistym trybunałem dla monarchy jest Bóg poza światem a na ziemi
wyrok historii.
Przez swoją tradycyjność i
zajmowanie najwyższej godności z prawa, a nie z rodzących zamęt i
nienawiść wyborów, spełnia każdy dziedziczny władca zadania, które
wypływają z natury instytucji monarchicznej.
W Polsce monarchia ma
tradycje jak najlepsze. Oczywiście nie są reprezentantami polskiego
monarchizmu królowie z XVIII stulecia, których wprowadził republikański
plebiscyt, umożliwiający ingerencje obcych potęg. To, że obecnie
jesteśmy narodem to, że istnieje i musi istnieć niepodległe państwo na
naszych ziemiach – wszystko to jest dziełem dynastii Piastów, a w
szczególności Mieczysława I[13], Bolesława Chrobrego, Władysława
Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Dzieje polityczne Polski są tak jasne,
że zasługi odpowiedniego dla Polski systemu i grzechy szkodliwego
uwydatniają się z całą wyrazistością. Monarchia dziedziczna okazała w
Polsce wszystkie swoje zalety zaś republikanizm wszystkie swoje wady.
Godzi się przypomnieć w tej sprawie zdanie wielce zasłużonego myśliciela
konserwatywnego, śp. Wincentego Kosiakiewicza[14]: ,,Monarchia
dziedziczna i konstytucyjna jest jednym z dogmatów konserwatyzmu”.
Takiej monarchii dopominał się wielkim głosem nasz Skarga. Taką
monarchię ustalić chciała w Polsce reforma 3-go Maja. Jeżeli komu, to
przede wszystkim Polakowi nie wolno być republikaninem, ponieważ to
republikańskie rządy doprowadziły Polskę do upadku. Takie rządy
najbardziej sprzyjają cudzoziemcowi do wciśnięcia się w walkę partii i
do skłonienia narodu, aby robił to, co jest najkorzystniejsze dla jego
sąsiadów. (…)
Podobnie, jak monarchiści
francuscy, jesteśmy gorącymi zwolennikami istnienia i rozwoju samorządu
terytorialnego miejskiego, korporacyjnego. O ile ograniczony i ściśle
przefiltrowany – powinien być udział ogółu ludności w sprawowaniu
naczelnej, centralnej władzy w państwie, o tyle możliwie szeroki
powinien być udział obywateli w zakresie spraw miejscowych. Przy
rozwiązaniu tego zagadnienia – trzeba pogodzić interes partykularny z
interesem ogólnym. O ile centralny parlament jest albo narzędziem
tyrańskiego centralizmu (republikańska Francja), albo przyczyną
rozstroju wewnętrznego w całym państwie (przedwojenna Austria), to w
przeciwieństwie do takich ewentualności, wyłącznie i jedynie
dziedziczna monarchia daje dość autorytetu i spójni państwu, aby
szanować i rozwijać indywidualizmy lokalne.
Monarchiści francuscy,
żądając, aby bretończycy mieli swój uniwersytet i swoje władze
autonomiczne, uważają to za możliwe tylko pod warunkiem wskrzeszenia
tronu króla Francji, dziedzica książąt Bretanii. W Polsce Król Polski,
będąc Księciem Ruskim, umożliwiłby istnienie autonomii ruskiej w Polsce,
nie nadwerężającej bezpieczeństwa Państwa Polskiego. (…)
Niezależny monarcha
prawowity daje gwarancje dostatecznej jedności i lojalności; republika
albo dusi i niweluje bogactwa indywidualizmów lokalnych (Francja), albo
przyczynia się do rozsadzenia państwa przez decentralizm regionalny
(Hiszpania). Cesarstwo Hohenzollernów[15] jest doskonałym przykładem
zdolności do jednoczenia przez monarchię, przy jednoczesnym zachowaniu
nawet bardzo wielkiej autonomii lokalnej.
Polska posiada obecnie
reżim, jakiego jeszcze nigdy w historii swojej nie posiadała, a
mianowicie rząd niezależny od interesów partykularnych, nie trzęsący
się, jak liść, przed demagogicznymi feudałami, ale – ten reżim jest
związany tylko z osobami, nie ma instytucyjności ustroju, nie ma
zjednoczenia społeczeństwa z państwem. Blok Bezpartyjny, mający być
wyrazem zjednoczenia z myślą o twórczej pracy dla całości, nie powstał
wskutek wielkiego ruchu milionowych i zorganizowanych mas, jak faszyzm
czy hitleryzm, lecz wskutek zjednania poszczególnych osób i małych
grup. Idea ,,silnej władzy” ma za mało treści, aby wypełnić program
życia politycznego dla państwa i narodu.
Przy rozstrzygnięciu, kto
będzie pierwszym monarchą, a więc założycielem nowej dynastii, musi być
odrzucona wszelka demagogia, wszelka aktualnościowość i
koniunkturalność, dlatego, bo monarchia powinna być nie żadnym
załataniem, lecz trwałym rozwiązaniem. Za demagogiczne należałoby uważać
poszukiwanie ,,Piasta”, w osobie przedstawiciela któregoś z polskich
rodów arystokratycznych. Doświadczenie większości europejskich krajów
dowodzi, że dynastie pochodzenia zagranicznego asymilują się momentalnie
i już pierwszy ich przedstawiciel jest nadpartyjnym, nadklasowym i
prawdziwie narodowym naczelnikiem państwa. Królewicz Karol
belgijski[16], młodszy syn króla Alberta, książęta włoscy, mogliby być
brani poważnie pod uwagę; dynastia sabaudzka i Koburgowie[17]są to
starożytne, mądre i katolickie dynastie zachodnie.
Książę Sykstus de Bourbon –
Parma należy do najbardziej zasłużonej dynastii zachodnio-europejskiej i
ma wielkie zalety osobiste, których nie można nie doceniać u
założycieli dynastii, chociaż u monarchy wystarcza intelekt, który nie
potrzebuje być intelektem genialnym.
Wychodząc z założeń
niezależnego monarchizmu, musimy podkreślić, że odrodzenie monarchii
powinno ujawnić elementy naprawdę niezależne, gdyż monarchizm nie może
być środkiem ratunku dla jakichś polityków, uprawiających do ostatniej
chwili republikanizm, ani produktem ubocznym, jakąś wydzieliną
którejkolwiek z pośród organizacji politycznych, widzianych dotychczas
na powierzchni naszego życia politycznego.
Od czasu wielkiej
rewolucji antyfrancuskiej, zafałszowany jest nacjonalizm przez
,,jakobiński patriotyzm”. Jakobiński ,,patriotyzm” jest antyhistoryczny,
nie pojmuje narodu genetycznie i etycznie, lecz ilościowo i
abstrakcyjnie. Jakobiński ,,nacjonalizm” powstał za czasów wojen
rewolucyjnych nie dla obrony Francji, lecz bandy morderców, która
zawojowała Francję, obalając starą francuską monarchię. Taki jakobiński
pseudonacjonalizm panuje teraz w Turcji Mustafy Kemala, w której
wykorzeniane są indywidualne, tradycyjne cechy tureckie i narzucana
koncepcja masońska, przy jednoczesnym, kłamliwie historiozoficznym
,,nawiązywaniu” do jakiegoś wczesnego średniowiecza, z którego już nic
nie zostało i które sobie zupełnie dowolnie można wyobrażać. Wymazywanie
renesansu, czasów nowych i nowszych (wiek XVIII i ancien regime), jest
dziełem ludzi, nie posiadających historycznego punktu widzenia. Już za
czasów wielkiej rewolucji antyfrancuskiej, powoływano się, przekreślając
całe tysiąclecie historii, na starożytną Galię; przesądzając, stara się
również Hitler ożywić pierwiastki prymitywizmu staro-germańskiego,
nierozsądnie i ze względów stronniczych nie chcąc brać pod uwagę, że
naród niemiecki ma indywidualność, stworzoną i przez cesarskie
średniowiecze Hohenstanfów[18] i przez renesans habsburski i przez
królestwo, a potem cesarstwo Hohenzollernów. Uwielbienie jakobińskiego
,,nacjonalisty” dla osobistości takiej, jak Mustafa Kemal, świadczy o
braku uznania dla zasad prawowitych (legitymizm) i tradycyjności, które
są podstawą prawdziwego nacjonalizmu. (…)
Katolicyzm uformował
indywidualność licznych narodów, wśród których znajduje się naród
polski, i jako religia uniwersalna, ale też narodowa i tradycyjna, nie
może być przez prawdziwego nacjonalistę usuwany na korzyść jakiegoś
barbarzyńskiego irracjonalnego i czysto ludzkiego prahistorycznego
pogaństwa.
________________________________
[1] Paul
Boncour(1873-1972), socjalistyczny polityk francuski; przedstawiciel
Francji w Lidze Narodów; w latach 1931-1940 senator; kilkakrotny
minister spraw zagranicznych; na przełomie 1932/1933 roku premier rządu
francuskiego; po 1940 roku przeciwnik marszałka Petaina.
[2] Ludwik XVI
(1753-1793); król Francji i Nawarry od 1774 do 1791 roku, a od 1791 roku
król Francuzów; na okres jego panowania przypada wybuch i rozwój
rewolucji francuskiej, której sam padł ofiarą (w 1792 roku nastąpiło
ustanowienie republiki oraz uwięzienie króla, a w 1793 roku jego
,,proces” w wyniku, którego został zabity).
[3] Oliver Cromwell (1599 –
1658) – główna postać angielskiej wojny domowej; w latach 1653-1658
Lord Protektor Anglii, Szkocji i Irlandii; odpowiedzialny za śmierć
Karola I poprzez udział w pracach tzw. Parlamentu Kadłubkowego.
[4] Whitehall – jedna z
głównych londyńskich ulic odchodząca od Parliament Square. Wokół niej
skupione są budynki rządowe, w związku z tym słowo Whitehall używane
jest często jako synonim angielskiego rządu i administracji. Jedną z
bocznych uliczek odchodzących od Whitehall jest Dowining Street z
siedzibami brytyjskiego premiera i Kanclerza Skarbu. Miejsce, w którym
Karol I przebywał po wydaniu na niego wyroku śmierci przez Parlament
Kadłubkowy.
[5] Karol I Stuart
(1600-1649); w latach 1625-1649 król Anglii i Szkocji syn króla Anglii i
Szkocji Jakuba I Stuarta i Anny; w 1649 roku w trwającym niespełna
miesiąc procesie specjalna komisja powołana przez tzw. Parlament
Kadłubkowy w składzie z Cromwellem skazała Karola I na karę śmierci,
którą wykonano. Był to pierwszy przypadek skazania przez lud swojego
suwerena, czyli monarchę.
[6] Filip II (1527-1598),
syn Karola V i Izabeli portugalskiej. W latach 1543-1546 regent
Hiszpanii. W okresie 1554-1555, po małżeństwie z Marią Tudor, przebywał w
Anglii, wpływając bezpośrednio na politykę królowej. W 1555 otrzymał od
ojca Niderlandy i tam do 1559 spędził pierwsze lata swojego panowania,.
W 1556, po abdykacji Karola V, objął tron hiszpański wraz z Królestwem Obojga Sycylii.
Jeden z przywódców
europejskiej kontrreformacji. Wobec jego sprzeciwu wobec protestantyzmu w
1572 roku wybuchło powstanie w Niderlandach, którego skutkiem było
zawarcie w 1579 roku tzw. unii w Utrechcie w wyniku, której doszło do
podziału Niderlandów na dwie części: katolicką część południową, która
pozostała przy Hiszpanii oraz północną, złożoną z 7 prowincji, która
uzyskała niepodległość jako niezależna protestancka Rzeczpospolita
Zjednoczonych Prowincji (Holandia). Rozpoczęta w 1588 roku wojna z
Anglią zakończyła się klęską Hiszpanii i jednocześnie oznaczała koniec
jej hegemonii morskiej. Interwencja Filipa II we Francji w latach
1592-1598, w wojnie między francuskimi katolikami i protestantami, także
zakończyła się niepowodzeniem, na mocy traktatu w Vervin (1598) Filip
II zrzekł się niektórych zdobyczy terytorialnych w północnej Francji.
Po jego śmierci Hiszpania zaczęła chylić się ku upadkowi.
[7] Mowa o dziele H. Cecila, Konserwatyzm, tł. A. Starzeńska, Warszawa 1915.
[8] Ludwik XV (1710 –
1774)- król Francji od 1715 r.; jego żoną była Maria – córka króla
Stanisława Leszczyńskiego; w czasie jego rządów Francja uczestniczyła w
wojnie siedmioletniej (1756-1763), która zakończyła się traktatem
paryskim, w wyniku czego Francja utraciła na rzecz Anglii swoje kolonie w
Kanadzie i Indiach; jednocześnie za jego panowania Francja uzyskała
Korsykę oraz Księstwo Lotaryngii, w którym rządy objął Stanisław
Leszczyński.
[9] Jules Michelet
(1798-1874); francuski historyk i pisarz; zwolennik antyklerykalizmu i
liberalizmu; autor 17 tomowej historii Francji, w której dokonał
apologii rewolucji francuskiej.
[10] Georges Danton
(1759-1794); jeden z prowodyrów i przywódców rewolucji francuskiej;
członek Konwentu oraz klubu jakobinów, przywódca plebejskiego klubu
kordelierów; członek i przez krótki czas kierownik Komitetu Ocalenia
Publicznego; w 1794 roku postawiony w stan oskarżenia o zdradę kraju i
rewolucji został stracony.
[11] Maximilien
Robespierre (1758-1794); jeden z przywódców rewolucji francuskiej;
przywódca jakobinów; członek Konwentu Narodowego oraz Komitetu Ocalenia
Publicznego, w którym odgrywał wiodącą rolę; forsował zastąpienie
katoliczymu przez kult Istoty Najwyższej; w 1794 roku obalony przez
Konwent Narodowy i zgilotynowany.
[12] Więcej nt. K.
Maurrasa zob. Ch. Maurras, Jestem Rzymianinem, Pro Fide, Rege et Lege,
2003, nr 1-2 (45), s. 59-64; Program Action Francaise, [w:] I. Rusinowa,
T. Wituch, Między rewolucją francuską a rewolucją październikową,
Warszawa 1980, s. 287-290; J. Bartyzel, Umierać, ale powoli!”. O
monarchistycznej i katolickiej…, dz. cyt., s. 489-708; tenże,
Nacjonalizm Charlesa Maurrasa, Pro Fide, Rege et Lege, 2000, nr 1 (36),
s. 24-29; B. Grott, Nacjonalizm chrześcijański…, dz. cyt., s. 38-40; R.
Skrzyński, Konserwatyzm. Zarys dziejów filozofii politycznej, Warszawa
1998, s. 206-214; J. Eisler, Od monarchizmu do faszyzmu. Koncepcje
polityczno – społeczno prawicy francuskiej 1918-1940, Warszawa 1987, s.
29-32, 120-132, 172-181, 251-280.
[13] Tj. Mieszka I.
[14] Wincenty Kosiakiewicz
(1863-1918); dziennikarz, pisarz i publicysta konserwatywny, ; członek
Stronnictwa Polityki Realnej; współpracował m.in. z Gazetą Polską,
Kurierem Warszawskim, Czasem, Krajem, Słowem, autor serii książek
traktujących o myśli i doktrynie konserwatywnej (,,Biblioteka
Konserwatysty”, w której została także wydana praca H. Cecila)
[15] Hohenzollernowie –
niemiecka dynastia wywodząca się z Szwabii; jej przedstawiciele panowali
w krajach niemieckich, a od 1871 roku panowali w jako cesarze niemieccy
(Wilhelm I, Fryderyk III, Wilhelm II) oraz od 1866 roku w Rumunii
(królowie: Karol I, Ferdynand I, Michał I, Karol II)
[16] Karol Koburg
(1903-1983); młodszy syn króla Alberta; hrabia Flandrii, w latach
1944-1950 pod nieobecność w kraju swojego brata króla Leopolda III
pozostawał regentem Królestwa Belgii; po powrocie do kraju władzę
obejmuje Leopold III, który już w 1951 roku abdykuje na rzecz swojego
syna Baldwina.
[17] Koburgowie –
niemiecka dynastia książęca; boczna linia dynastii Wettinów; założona
przez Ferdynanda Jerzego Augusta. Jego potomkowie poprzez małżeństwa
dali początek rodom królewskim w Belgii (od 1831 roku), Portugalii (od
1836 r.), Bułgarii (od 1887 r.), Wielkiej Brytanii (od 1901 roku).
[18] Hohenstaufowie –
dynastia niemieckich władców, z której wywodzili się cesarze Świętego
Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (cesarze: Fryderyk I Barborosa,
Henryk VI, Fryderyk II) oraz władcy Szwabii.