Dziwny początek
Roberta Larkowskiego poznałam w drugiej połowie 2009 roku. Oboje byliśmy
wówczas związani z nacjonalistycznym tygodnikiem “Tylko Polska” będącym
oficjalnym organem prasowym Polskiej Partii Narodowej. Robert miał
wtedy czterdzieści trzy lata, był głównym felietonistą “TP” i
wiceprezesem PPN. Ja byłam początkującą, osiemnastoletnią publicystką,
wówczas jeszcze prawicową i konserwatywną. Nasza znajomość zaczęła się w
dość nietypowych okolicznościach. Otóż lewicowy dziennikarz Jaś Kapela
napisał o mnie zjadliwy felieton “Najcnotliwsza w klasie” i zamieścił go
w internetowym wydaniu “Krytyki Politycznej”. Niedługo po tym zdarzeniu
otrzymałam ważnego e-maila od Leszka Bubla (redaktora naczelnego
tygodnika “Tylko Polska”, prezesa Polskiej Partii Narodowej). Chodziło w
nim o to, że Robert Larkowski stworzył o mnie pozytywny artykuł, będący
odpowiedzią na nieprzychylny tekst Kapeli. Co więcej, felieton
Larkowskiego ukazał się na łamach “TP”.
Listy i rozmowy
Poprosiłam pana Leszka, żeby dał mi jakieś namiary na autora, bo
chciałabym mu osobiście podziękować. Wkrótce Robert i ja byliśmy już
internetowymi znajomymi. Początkowo kontaktowaliśmy się wyłącznie za
pośrednictwem poczty elektronicznej. Mimo różnicy wieku i doświadczenia,
doskonale się rozumieliśmy. Listy, które do siebie pisaliśmy, były
długie i ciekawe. Po pewnym czasie zaczęłam zachęcać Roberta, żeby
założył sobie konto w serwisie społecznościowym Facebook. Mój
korespondencyjny przyjaciel uparcie odmawiał. Zupełnie nie był
zainteresowany taką formą komunikacji interpersonalnej. Ja jednak bardzo
go namawiałam i w końcu Larkowski dał za wygraną. Facebook, w
przeciwieństwie do tradycyjnej poczty elektronicznej, stwarzał możliwość
rozmowy w czasie rzeczywistym. Od tej pory Robert i ja mogliśmy całymi
godzinami dyskutować o naszych wspólnych zainteresowaniach: polityce,
filozofii, historii, ideologiach, problemach społecznych itd.
Trudne czasy
Można powiedzieć, że aż do końca 2011 roku Larkowski i ja byliśmy
bliskimi przyjaciółmi. Zaufanymi oraz połączonymi wspólnotą przekonań i
zamiłowań. W pierwszej połowie 2012 roku zaczęliśmy się od siebie
oddalać. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był rozpad mojego
prawicowo-konserwatywnego światopoglądu. Zawalił się wówczas fundament
naszej znajomości, jakim była zbieżność poglądów i dążeń. Robert
doceniał to, że nadal jestem patriotką, nacjonalistką, eurosceptyczką i
antyglobalistką. Problem polegał na tym, że w pozostałych kwestiach
byłam już zdecydowanie lewicowa (zaczęłam się nawet określać mianem
Narodowej SocjalDemokratki). Larkowski i ja nie byliśmy już
przedstawicielami tej samej opcji politycznej. Co gorsza, w niektórych
sprawach staliśmy się przeciwnikami. Nie zakończyliśmy, oczywiście,
naszej znajomości, ale rozmawialiśmy coraz rzadziej i coraz krócej. W
ostatnich miesiącach życia Roberta miałam z nim naprawdę słaby kontakt. A jednak wiadomość o jego odejściu okazała się dla mnie bardzo bolesnym ciosem.
Robert - romantyk
Larkowski nie bał się śmierci. Był typem romantyka, przekonanego, że
najwyższą wartością nie jest życie, tylko zbiór idei, dla których warto
poświęcić własną egzystencję. Zarówno dosłownie, jak i w przenośni. W
wywiadzie, udzielonym mi przez Roberta w 2010 roku, znalazło się nawet
stwierdzenie: “Ze względu na heroiczną śmierć i postawę ideową, otaczam
nieomal kultem japońskiego pisarza Yukio Mishimę” (pełny tekst wywiadu
jest dostępny w Internecie. Żeby go znaleźć, wystarczy wpisać w Google
hasło „Rozmowa z Robertem Larkowskim”). To jedno, proste zdanie
przypomina japońską formę poetycką, haiku. Jest bowiem krótkie, lecz
zawiera w sobie niesłychanie dużo treści. Robert zawsze mi mówił, że
śmierć Mishimy była czymś wielkim, ponieważ miała charakter męczeński i
przyczyniła się do narodowego przebudzenia Japończyków. Pisarz zginął w
sposób straszliwy, ale jego zgon nie poszedł na marne. Przeciwnie:
umożliwił Narodowi Japońskiemu wzniesienie się na moralne wyżyny, a
samemu Mishimie przyniósł wieczną chwałę. Fascynacja Larkowskiego
orientalnym autorem trochę mnie przerażała, albowiem Yukio Mishima
popełnił seppuku/harakiri.
Robert - wojownik
Robert uważał, że nigdy, pod żadnym pozorem, nie wolno ulegać wrogom.
Opowiadał się za postawą spartańską, polegającą na walce do samego
końca, nawet mimo braku szans na zwycięstwo. W felietonie zatytułowanym
„Uświadomiony bojkot” Larkowski napisał: „Tradycjonalistyczna myśl
głosi, że trzeba stać na posterunku i walczyć, pomimo iż bitwa wydaje
się materialnie przegrana. To nasz obowiązek i powinność wobec
niewidzialnego świata bohaterskich i pracujących ciężko przodków”. Czym
dla mojego przyjaciela była Ojczyzna - jedna z najbardziej cenionych
przez niego wartości? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w jego
tekście „Rozważania o Polsce” (opublikowanym w 2004 roku na łamach
czasopisma „Ściśle Tajne”). „Polska jest pojęciem geograficznym i
metafizycznym, bo istnieje na poły w świecie materialnym oraz w duszach
Polaków” - brzmi pierwsze zdanie artykułu. Jak widać, Larkowski należał
do ludzi niezwykle uduchowionych. Nic więc dziwnego, że istotną rolę w
jego życiu odgrywała religia.
Robert - myśliciel
Robert był przedsoborowym katolikiem i sekretarzem redakcji bloga glostradycji.blogspot.com Kolegował się ponadto z księdzem Rafałem Trytkiem. Larkowski nie zamykał się jednak na inne
systemy filozoficzne i religijne. Wykazywał zainteresowanie szeroko
pojętą myślą wschodnią. „To bardzo ciekawe, sam jestem zwolennikiem
kołowego postrzegania czasu - wiele cywilizacji już powstało i umarło,
umarło i powstało. (…) Czytam Wedy i poznaję dziwne podobieństwa
pracywilizacji Ariów z dzisiejszymi ludami Europy, z Polakami włącznie” -
wyznał w komentarzu zamieszczonym na stronie NowyEkran.net. Robert
chciał wnieść własny wkład nie tylko do polityki, ale także do
chrześcijaństwa. W tekście zatytułowanym „Ariokatolicyzm” wysunął
postulat stworzenia nowego modelu wiary katolickiej. Tytułowy
ariokatolicyzm miał być katolicyzmem pozbawionym elementów
judaistycznych. Larkowski stanowczo sprzeciwiał się ekumenizmowi i
koncepcji judeochrześcijaństwa. Co z wierzeniami dawnych Słowian? Robert
pisał, że nie ma nic przeciwko „umiarkowanym rodzimowiercom bez
antykatolickiego fanatyzmu”. Źródło: felieton „Europejska jedność”.
Człowiek kulturalny
Robert Larkowski był działaczem politycznym i publicystą piszącym
głównie o polityce. Gdyby jednak ktoś powiedział, że mój przyjaciel nie
miał innych zainteresowań, popełniłby ogromny błąd. Robert kochał
kulturę polską i zagraniczną, o czym zresztą mówił we wspomnianym
wcześniej wywiadzie. Pasjonowały go literatura, poezja, film i muzyka.
Jego ulubionym pisarzem był - obok Mishimy - Fiodor Dostojewski. Bliskie
mu były przeżycia i rozterki takich twórców, jak Marek Hłasko czy
Andrzej Bursa. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że nazywał ich swoimi
“opiekunami-bohaterami”. Jeśli chodzi o muzykę, Larkowski słuchał
najrozmaitszych brzmień: chorałów gregoriańskich, klasyki mistrzów,
poezji śpiewanej, marszy wojskowych, cold wave, gothic metalu, viking
metalu, martial industrialu, rocka skinheadowskiego, rocka
tożsamościowego i pieśni współczesnych bardów. Robert miał dojrzałe,
sprecyzowane i zróżnicowane upodobania. Kilka tygodni przed śmiercią
poprosił mnie, żebym napisała artykuł o zespole Joy Division. Nie był
zadowolony z tego, że tworzyłam teksty o grupach spod znaku New
Romantic, zatem wskazał mi interesującą alternatywę. Czuję, że powinnam
spełnić jego życzenie. To chyba była jego ostatnia wola.
Przemoc psychiczna
Larkowski zmarł 20 lipca 2013 roku. Miał czterdzieści siedem lat. Jego
śmierć nastąpiła w wyjątkowo nieprzyjemnych okolicznościach, o których
rozpisały się prawicowe media. Robert Wit Wyrostkiewicz, autor artykułu
“Tajemnicza śmierć Larkowskiego” z wirtualnego wydania tygodnika “Nasza
Polska”, poinformował, że na kilka dni przed zgonem Roberta pojawiły się
w Internecie plotki o rzekomym samobójstwie publicysty. Administratorzy
facebookowej strony Xpornchan.pl/b/ (RemoveKrautze) zamieszczali
grafiki zawiadamiające o “śmierci” Larkowskiego. Wcześniej przez wiele
miesięcy ukazywały się na Facebooku złośliwe wpisy dotyczące Roberta.
Autorzy postów śmiali się z przekonań, aparycji i stylu wypowiedzi
publicysty. Według jednego z dziennikarzy portalu wSumie.pl, to właśnie
internetowe złośliwości przyczyniły się do nagłej śmierci
pokrzywdzonego. “Larkowski bardzo przejął się pogłoskami o... własnej
śmierci. To doprowadziło do pogorszenia jego stanu zdrowia (bloger
cierpiał na cukrzycę). Mężczyzna nie przespał całej nocy z 19 na 20
lipca, był zdenerwowany. (…) Wkrótce zmarł” - czytamy w newsie
zatytułowanym “Zabiły go trolle”. Co było bezpośrednią przyczyną zgonu
Roberta? Wyrostkiewicz sugerował, że zawał serca. Strona
GazetaWarszawska.com podała, że udar mózgu.
Patriota wyklęty
Robert Larkowski marzył o pięknym finale własnej egzystencji. W jednym z
ostatnich, facebookowych wpisów stwierdził: “Chamy się wieszają,
szlachta ginie pod sztandarami” (cyt. za: R.W. Wyrostkiewicz -
“Tajemnicza śmierć Larkowskiego”). Publicysta był przygotowany na
ewentualną śmierć za wyznawane idee. “My broni, myśli i czynu narodowego
nie złożymy, do ostatniej garstki nacjonalistów. Jeżeli przyjdzie za
ideę oddać nawet własne życie” - zadeklarował w felietonie “Nacjonalizm
elitarny”. W pewnym sensie, Larkowski faktycznie stał się bohaterem i
męczennikiem, gdyż wrogowie, gardzący jego światopoglądem, zadręczyli go
na śmierć. Robert nie poległ w bitwie. Zakończył swoje życie jako
patriota wyklęty, ofiara bezwzględnych przeciwników politycznych. Do
końca pozostał wierny swoim zasadom: tak jak obiecywał w artykułach i
prywatnych rozmowach. Był prawdziwym narodowcem, a takich pozostało już
niewielu. Myślę, że jego niezłomność powinna służyć za wzór
dla wszystkich osób identyfikujących się z poglądami patriotycznymi,
nacjonalistycznymi, eurosceptycznymi i antyglobalistycznymi. Pamiętajmy o
Robercie Larkowskim. I działajmy dalej na rzecz naszej Ojczyzny. On
tego od nas wymagał.
Natalia Julia Nowak
(lewicowa nacjonalistka)
25-26 lipca 2013 roku