Gen. Józef Haller (1873-1960) "Błękitny generał"
Józef Haller urodził się w Jurczycach pod Krakowem, w starej
patrycjuszowskiej rodzinie o tradycjach niepodległościowych. Z myślą o
nowej walce o wolność Ojczyzny udał się do wyższej realnej szkoły
wojskowej w Hranicach (Maehrisch-Weisskirchen), a następnie do akademii
wojskowej w Wiedniu na wydział artylerii. W latach 1895-1912 służył w
11. pułku artylerii we Lwowie. W 1912 r. porzucił na dwa lata służbę
wojskową i poświęcił się pracy kulturalno-społecznej, a w szczególności
ruchowi sokolemu i skautowemu. Jego uczestnictwo w ścisłym gronie
naczelnictwa skautingu zaowocowało ideą spolszczenia ruchu i
przekształcenia go w harcerstwo, mające zaszczepić młodzieży
patriotyczną gotowość do walki o wolność ojczyzny.
Po wybuchu I wojny światowej Haller był głównym organizatorem legionu
wschodniego, powstającego we Lwowie przez mobilizację drużyn sokolich,
bartoszowych i części drużyn strzeleckich. Pełnił funkcję dowódcy 3.
pułku piechoty legionów polskich. W lipcu 1916 r. został dowódcą całej 2
Brygady Legionów Polskich. 15 lutego 1918, protestując przeciwko
postanowieniom traktatu brzeskiego, wraz z podległymi mu oddziałami
przebił się przez front austriacko-rosyjski pod Rarańczą i połączył się z
polskimi formacjami w Rosji. Następnie dowodził 5. dywizją strzelców, a
wkrótce całym II Korpusem. Po bitwie kaniowskiej, w której podległe mu
wojsko zostało rozbite, Haller przedostał się do Kijowa i do Moskwy,
gdzie stanął na czele polskiej komisji wojskowej. Po przedostaniu się do Francji (1918) na polecenie Komitetu
Narodowego organizował armię polską (tzw. błękitną). W 1919 r. przybył
do Polski na czele 100-tysięcznej armii, która weszła w skład sił
zbrojnych odrodzonej Rzeczypospolitej. Wojsko Hallera wkrótce zostało
skierowane na front polsko-ukraiński. W czerwcu 1919 r. Hallerowi zostało powierzone dowodzenie siłami
osłaniającymi południową Polskę przed realnym zagrożeniem ze
strony Niemiec (Front Południowo-Zachodni), a potem objęcie w posiadanie
Pomorza i symboliczne zaślubienie Polski z Bałtykiem (1920).W 1920 r. przyjął funkcję generalnego inspektora Armii Ochotniczej i
został członkiem Rady Ochrony Państwa. W latach 1922-27 był
przedstawicielem chrześcijańskiej demokracji w Sejmie. Po zamachu
majowym został zwolniony ze służby wojskowej i przeniesiony w stan
spoczynku. W 1933 r. odbył podróż do Stanów Zjednoczonych z misją
udzielenia pomocy weteranom i inwalidom "błękitnej armii". Po wybuchu II wojny światowej przez Rumunię przedostał się do
Francji. Oddał się do dyspozycji tworzącego się rządu gen. Wł.
Sikorskiego. Wszedł w jego skład jako minister bez teki. Ponownie udał
się do Ameryki, by zelektryzować Polonię amerykańską do nowej walki o
ocalenie Ojczyzny. Po demobilizacji osiedlił się na stałe w Londynie.
Umarł jako wygnaniec, legendarny "błękitny generał", serdeczny rycerz
niepodległości. Jego prochy wróciły 23 kwietnia 1993 r. do Polski i
spoczęły na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Od najmłodszych lat Józef Haller był wychowywany w duchu pobożności i
miłości do ojczyzny. Już jako dziecko uczęszczał wraz ze swoimi
rodzicami na pielgrzymki do Kalwarii Zebrzydowskiej. Zostały mu "w
pamięci (...) barwne pielgrzymki podążające ze śpiewem, z feretronami i
sztandarami (...) aby 15 sierpnia w święto Wniebowzięcia NMP wziąć
udział w wielkim odpuście". Nigdy nie odwrócił się od wpojonych mu w
domu zasad chrześcijańskich. Z dzieciństwa pozostała w nim cześć do
Maryi. Jego wiara nie była zawieszona w próżni. Chętnie kontaktował się z
kapłanami, szukając w nich duchowego wsparcia i dyskutując z nimi na
różne tematy. "Z przyjemnością wspominam tę cenną dla mnie przyjaźń,
którą znalazłem u tych światłych księży z Towarzystwa Jezusowego, którzy
mi tyle przyjaźni okazali na tym towarzyskim bezludziu. (...)
Przełożonym księży jezuitów był wówczas niezapomniany, prawdziwy ojciec w
całym tego słowa znaczeniu, rozumiejący aspiracje młodych i
pierwszorzędny znawca dusz, ks. Skołydycki, kulejący staruszek o bardzo
żywych ruchach i płomiennym wzroku. Nie dziwię się, że był prawdziwie
przez wszystkich kochany, a obok niego pater spiritualis [ojciec duchowny] nadzwyczaj poważny o wyglądzie surowym, ale o dobrym sercu i rozumiejący młodych". To wszystko wpłynęło wybitnie na jego charakter i postawę moralną w
stosunku do służby wojskowej. W jednym z rozkazów tak się wypowiedział
na temat służby kapelanów wojskowych: "Korzystnym jest zadanie i
powołanie kapelana w wojsku. Od zrozumienia tego zadania i patriotyzmu
kapelanów zależy w dużej mierze stan psychiczny wojska, o który w
czasach wojny więcej niż kiedykolwiek dbać należy, gdyż tylko siła
moralna, popierająca siłę fizyczną, decyduje o zwycięstwie. Kapelani
winni wytężać wszystkie swoje siły i uzdolnienia, by postawić stan
moralny żołnierza na odpowiedniej wysokości". Haller ufał we wszystkim Bogu bezgranicznie. Polecał Mu szczególnie
sprawy ojczyzny. "W Cleveland po moim przemówieniu, w którym opisałem
klęskę Polski, wybuchły szlochy, a ja zakończyłem: Polska nie upadła, tylko klęczy modląc się do miłosierdzia Bożego...".
Wierzył, że Bóg sprawi, iż uda się wyzwolić ojczyznę nawet z garstką
żołnierzy, podobnie jak Gedeonowi, który zwyciężył wrogów Izraela.
Bardzo chętnie odwiedzał też miejsca święte - był w Padwie, w
Niepokalanowie, z radością udał się na prywatną audiencję do Ojca
Świętego.
[...]Moralność
Wychowanie w domu owocowało w życiu gen. Hallera. Słowa ojca
wypowiedziane przed śmiercią: "Pamiętaj zawsze postępować pomału i
rozważnie", utkwiły głęboko w jego pamięci. Istotnie, rozwaga była jedną
z głównych cech moralnych generała, a widząc jej brak u swoich
podwładnych, szybko reagował. Z całą mocą dbał o wychowanie ludzi w
duchu wartości nieprzemijających, a więc duchowych i moralnych. "Wówczas
- jak mówił - nie będą potrzebne żadne slogany ani kruche podpórki,
które się określało w formie tzw. honoru oficerskiego czy honoru
munduru". Generał wziął sobie głęboko do serca słowa papieża: Należy współpracować, podporządkowując się dyscyplinie.
Reagował na brak subordynacji. "W Jaśle (...) przed południem zostałem
zaalarmowany, że w budynku sokolim zaszła jakaś bójka między
legionistami. (...) Zastałem młodego lekarza z obnażonym szabliskiem,
stojącego naprzeciw drugiego, jeszcze młodszego legionisty,
podskakującego również z szablą w ręku. (...) Wyciągnąwszy także szablę,
wytrąciłem im broń i w krótkich, jędrnych wyrazach kazałem im się
pogodzić". Gen. Haller cenił koleżeństwo, czego wielokrotnie dawał dowody swoją
postawą. Pewnego dnia miał miejsce przykry incydent. Jeden z oficerów,
po wypiciu kilku kieliszków wina z młodszym żołnierzem, zrugał go, gdy
ten odezwał się do niego po nazwisku. Po tym zajściu "zaraz rano
zameldowałem dowódcy pułku zajście, a na jego pytanie, jak można by
zaradzić takim zajściom, zwróciłem uwagę na bardzo nieodpowiednie
zachowanie się starszych oficerów, którzy ciągną młodszych do kawiarni i
winiarni, a potem postępują niekoleżeńsko i niepedagogicznie". Kolejną cechą generała była uczciwość. Podczas gdy oddziały armii
austriackiej rekwirowały, co tylko się dało, grabiąc w ten sposób
okoliczną ludność, Haller wyznaczył cenę za rzeczy zarekwirowane przez
wojsko polskie, by nie krzywdzić i tak już biednej ludności cywilnej.
Nigdy nie bał się postępować wbrew utartym kanonom, jeśli tylko czuł, że
kanony te były złe. Świadczy o tym choćby przekonanie o własnej winie i
poczucie grzechu, o czym pisze w swoich Pamiętnikach, wspominając pojedynek, choć pojedynki były czymś normalnym w honorowym kodeksie oficera. Sylwetka gen. Hallera wybija się spośród wielu postaci noszących
polski mundur. Swoim życiem i swoim wojskiem pokazał, że żadna armia nie
przetrwa, nie odniesie zwycięstwa, jeśli jej wódz nie będzie dbał o
najwyższe wartości moralne i duchowe.
Na podstawie tekstu o. Jerzego Szyrana - www.ralf.franciszkanie.pl
źródło: piotrskarga.pl