"POPRZEZ DYKTATURĘ DO RZĄDÓW MONARCHICZNYCH''
Dlaczego jako KIN-R CHRISTUS REX opowiadamy się za monarchią dziedziczną a nie dyktaturą jako formą władzy ?
Dyktatura ma bardzo poważne minusy,
dyktator umiera i cały okres jego rządów, wypracowanych rozwiązań politycznych
i gospodarczych staje pod znakiem zapytania patrząc pod kątem tego, co zrobi
jego następca i kto nim będzie. Chyba, że przed śmiercią Dyktator wskaże
swojego następcę ale tu już tworzą się zręby nowej monarchii dziedzicznej.
Jednakże utopistą jest ten kto myśli, że jesteśmy w stanie w jednej chwili
przeskoczyć z demoliberalnej ciemności w jaśniejącą jutrzenkę monarchii
narodowej. W drodze do Wielkiej Polski - Katolickiego Królestwa Narodu
Polskiego przez okres dyktatury narodowej wcześniej czy później przejdziemy i
nie jest to jakieś zło konieczne ale raczej kolej rzeczy.
Tomasz Jazłowski
Mowa
wygłoszona w Izbie Deputowanych 16 listopada 1922 r. w parę tygodni po
wykonaniu Marszu na Rzym i objęciu władzy przez faszystów.
Panowie!
To, co dzisiaj spełniam w tej sali, jest aktem formalnego wzglądem was
uszanowania, za co też nie żądam od was żadnego dowodu specjalnej
wdzięczności.
Od
wielu, zbyt nawet wielu lat, przesilenia rządowe były wywoływane i
załatwiane przez Izbę, wśród mniej lub więcej krętych manewrów i
zasadzek, tak iż każde z nich nazywano stale napadem. Gabinet ministrów
zaś przedstawiano, jako przewracający się dyliżans pocztowy. Zdarzyło
się obecnie poraź drugi w okresie dziesięcioletnim, że naród włoski — w
swojej lepszej części — wysadził z siodła gabinet ministrów, i dał sobie
Rząd — ponad i przeciw wszelkim wskazaniom parlamentu.
Melancholijni
gorliwcy nadkonstytucjonalizmu niech sobie rozprawiają o tym żałośnie!
Co do mnie stwierdzam, że rewolucja posiada swoje prawa. Dodają, aby
każdy o tym wiedział, iż jestem tu po to, żeby bronić i podnieść do
najwyższego stopnia rewolucję „czarnych koszul“, wprowadzając ją w
poufną treść życia Narodu, jako silę rozwoju, potęgi i równowagi.
Zrzekłem
się prawa zwycięzcy, a mogłem się srożyć. Ograniczyłem siebie samego.
Powiedziałem sobie, te najlepszą mądrością jest ta, co nas nie opuszcza
po zwycięstwie. Z trzystoma tysiącami młodzieży, uzbrojonej od stóp do
głów, gotowej na wszystko, oczekującej niemal mistycznie mego skinienia,
mogłem ukarać tych wszystkich, którzy oczerniali i usiłowali obrzucić
faszyzm błotem. Mogłem z tej sali, głuchej i szarej, uczynić biwak dla
swoich zastępów, mogłem kopnąć parlament i utworzyć Rząd wyłącznie
faszystowski. Mogłem, lecz — przynajmniej w pierwszej chwili — nie
chciałem.
Przeciwnicy
pozostawali w swoich schroniskach; wyszli stamtąd i uzyskali swobodę
ruchu, z której korzystają już po to by ostrzykiwać jadem słów i
urządzać zasadzki, jak w Carate, Bergamo, Udine i Mugii.
Utworzyłem
rząd koalicyjny i to nie dlatego, żeby pozyskać i większość
parlamentarną, z której mogę sobie teraz nic nie P robić, lecz po to, by
skupić w celu ratowania ledwie dyszącego Narodu tych wszystkich,
którzy bez względu na różnice partyjne pragną jego ratunku. Dziękuję z
głębi serca swoim współpracownikom, ministrom i wice-ministrom, dziękuję
moim kolegom z Rządu, którzy chcieli razem ze mną wziąć na swoje j
barki ciężką odpowiedzialność chwili obecnej; nie mogę nie wspomnieć z
sympatią o zachowaniu się pracujących mas włoskich, które swoją czynną
bądź bierną solidarnością poparły ruch faszystowski. Sądzę, iż mogę być
wyrazicielem myśli całego tego Zgromadzenia, a z pewnością większości
Narodu włoskiego, składając gorący hołd Monarsze, który oparł się
bezużytecznie reakcyjnym usiłowaniom ostatniej doby, zapobiegł wojnie
domowej i pozwolił w ten sposób w wiotkie żyły państwa parlamentarnego
wlać nowy ożywczy prąd faszystowski, który wyszedł z wojny i wzmógł się w
skutek zwycięstwa.
Zanim
osiągnęliśmy obecne stanowisko, pytano nas zewsząd o program. Włochom,
miły Boże, nie brak było programów: brakło natomiast ludzi oraz woli dla
ich urzeczywistnienia. Wszystkie zagadnienia życia włoskiego, powiadam:
wszystkie — były już rozstrzygnięte na papierze: nie było tylko woli
wyrażającej je w czynie. Dzisiaj Rząd uosabia tę mocną i stanowczą wolę.
* * *
Polityka
zewnętrzna jest tym, co, zwłaszcza w chwili obecnej, szczególnie nas
zajmuje i kłopocze. Mówię o niej natychmiast, dlatego że sądzę, iż to,
co powiem, rozproszy nie jedną obawę. Nie dotknę wszystkich spraw,
ponieważ także w tej dziedzinie wolę czyny od słów.
Zasadnicze
orientacje naszej polityki zagranicznej są następujące: traktaty
pokojowe, dobre czy złe, gdy raz zostały podpisane i ratyfikowane, będą
wykonane. Szanujące się państwo nie może wyznawać innej zasady. Traktaty
nie są czymś wieczystym, nie dającym się naprawić: są one rozdziałami
historii, a nie jej epilogami. Wykonać je znaczy tyle, co stwierdzić ich
wartość. Jeżeli w ciągu wykonywania ujawni się ich niedorzeczność, może
to stworzyć nowy fakt, otwierający możliwość dalszego zbadania
wzajemnych stanowisk. Zarówno traktat w Rapallo, jak i ugoda, zawarta w
S. Margherita, która z tamtego wypływa, zostaną wniesione przeze mnie do
Parlamentu. Stwierdziwszy, iż traktaty, gdy są dobre t. j.
ratyfikowane, powinny być lojalnie wykonywane, przechodzę do
stwierdzenia innej podstawy naszej polityki zagranicznej, jaką jest
całkowite odrzucenie głośnej ideologii „rekonstrukcjonistycznej“.
Uznajemy,
iż istnieje pewnego rodzaju jedność, albo raczej współzależność,
europejskiego życia ekonomicznego. Uznajemy, że należy odbudować jego
gospodarstwo, nie sądzimy jednak, żeby dotychczas stosowane metody
służyły temu celowi. Więcej mają wartości dla celów ekonomicznej
odbudowy Europy traktaty handlowe „we dwójkę“, które stanowią o wiele
szerszą podstawę stosunków ekonomicznych pomiędzy narodami, niż ociężałe
i chaotyczne konferencje plenarne, których opłakane dzieje znane są
każdemu. Dlatego więc, w tym mianowicie co dotyczy Włoch, zamierzamy
trzymać się polityki godności i pożytku narodowego. Nie możemy sobie
pozwolić na zbytek polityki bezmyślnego altruizmu, lub też zupełnego
oddania się zamiarom innych. Do ut des. Włochy dzisiejsze rachują i
powinny rachować rzetelnie. Zaczynają to już uznawać i zagranicą. Nie
przeceniamy naszej potęgi, co byłoby rzeczą niesmaczną, nie chcemy
jednak, wskutek nadmiernej i bezużytecznej skromności, jej zmniejszać.
Moja formuła jest prosta: Nic za nic! Kto chce mieć od nas konkretne
dowody przyjaźni, niech również nam je złoży. Włochy faszystowskie, jak
nie mają zamiaru przekreślać traktatów, tak też z rozmaitych powodów
politycznych, ekonomicznych i moralnych nie zamierzają opuszczać swoich
sojuszników czasu wojny.
Rzym
stoi w jednym szeregu z Paryżem i Londynem, ale Włochy powinny uczynić
same i postawić go przed wzrokiem sojuszników ten śmiały i surowy
rachunek sumienia, na jaki nie odważono się od zawieszenia broni po
dzień dzisiejszy.
Istnieje
jeszcze, czy nie istnieje „Ententa“ w istotnym znaczeniu tego wyrazu?
Jakim jest stosunek tej „Ententy“ względem Niemiec, wobec Rosji,
względem sojuszu niemiecko-rosyjskiego? Jakiem jest stanowisko w tej
„Entencie*, tych Włoch, które nie tylko wskutek słabości swoich rządów
tracą mocne pozycje nad Adriatykiem, oraz na morzu Śródziemnym, podczas
gdy poddaje się dyskusji niektóre ich prawa zasadnicze; Włoch, co nie
dostały ani kolonii, ani surowców i są literalnie zmiażdżone długami,
zaciąganymi w celu osiągnięcia wspólnego zwycięstwa?
W
rozmowach, które mieć będę z premierami Francji i Anglii, zamierzam
jasno postawić, w całej jego złożoności, zagadnienie „Ententy“ oraz
wynikającą z niego sprawę stanowiska Włoch w jej łonie. Z tego rachunku
sumienia wypłyną dwie możliwości: albo „Ententa“, lecząc swoje nędze
wewnętrzne, swoje sprzeczności, stanie się prawdziwie jednolitym
blokiem, zrównoważonym, równym co do siły — o równych prawach i równych
obowiązkach; — albo wybije jej ostatnia godzina, i Włochy, odzyskując
swobodę działania, zajmą się, na drodze innej polityki, obroną swoich
interesów.
Życzyłbym
sobie, by się sprawdziła pierwsza ewentualność, a to także ze względu
na wrzenie całego wschodniego świata oraz wzrastającą poufność stosunków
rosyjsko-turecko-niemieckich. Żeby to się stało, jest rzeczą konieczną
zejść nareszcie z gruntu frazesów konwencjonalnych: czas już porzucić
teren zwykłych wybiegów dyplomatycznych, które się powtarzają na każdej
konferencji, i wejść na teren faktów historycznych, na taki grunt
słowem, który umożliwia określenie, w tym lub innym sensie, przebiegu
zdarzeń.
Tego
rodzaju polityka, jak nasza, polityka pożytku narodowego, poszanowania
traktatów oraz słusznego wyjaśnienia stanowiska Włoch wśród „Ententy,“,
nie może uchodzić za politykę awanturniczą i imperialistyczną, w
wulgarnym znaczeniu tego słowa. Pragniemy robić politykę pokojową, wcale
jednak nie samobójczą.
Aby
zadać kłam pesymistom, którzy oczekiwali wyników katastroficznych z
powodu dojścia faszyzmu do władzy, wystarcza tu wspomnieć, że stosunki
nasze z Szwajcarią są jak najbardziej przyjacielskie, a opracowujący się
traktat handlowy, gdy zostanie zawarty, jeszcze je wzmocni; że z
Jugosławią i Grecją stosunki nasze są poprawne, z Hiszpanią,
Czechosłowacją, Polską i Rumunią — dobre, zarówno jak i ze wszystkimi
państwami bałtyckimi, gdzie Włochy pozyskały w ostatnich czasach sporo
sympatii i są w trakcie zawarcia umów handlowych. Nasze stosunki z
pozostałymi państwami są również dobre.
Co
się tyczy Austrii, to Włochy dochowają wiary swoim zobowiązaniom, i nie
zaniedbają rozwinięcia działalności natury ekonomicznej także w
stosunku do Węgier i Bułgarii. Nadmieniamy, że gdy chodzi o Turcję,
trzeba w Lozannie uznać to, co jest już faktem dokonanym, z dodatkiem
niezbędnych rękojmi dla handlu w Cieśninach, dla interesów europejskich i
mniejszości chrześcijańskich.
Sytuacja
na Bałkanach i wśród Islamu powinna być przedmiotem pilnej czujności.
Gdy Turcja otrzymała to, co jej się należy, nie powinna rościć pretensji
do czegoś więcej. Trzeba mieć odwagę powiedzenia Turcji w pewnym
momencie; »dotąd, ale nie dalej“. Za żadną cenę. Tylko przemawiając
stanowczo, — tym mocniej, im bardziej lojalnym będzie postępowanie
sojuszników — można będzie uniknąć niebezpieczeństwa powikłań
bałkańskich, a stąd z konieczności — i europejskich. Nie zapominajmy, że
Rumunia posiada 44 tysiące muzułmanów, Bułgaria 600 tysięcy, Albania
400, Jugosławia milion pięćset tysięcy — słowem, świat cały,
rozegzaltowany zwycięstwem półksiężyca.
O
ile chodzi o Rosję, to Włochy utrzymują, że obecnie nadeszła chwila
rozważania, z punktu widzenia aktualnej rzeczywistości, naszych
stosunków z tym państwem, — abstrahując od jego warunków wewnętrznych,
podobnie jak nie dopuszczamy mieszania się obcych w nasze sprawy — a
stąd jesteśmy skłonni do rozpatrzenia możliwości ostatecznego
załatwienia tych stosunków, W sprawie udziału Rosji w Lozannie, Włochy
stanęły na stanowisku bardziej liberalnym i nie tracą nadziei, że ono
zatryumfuje, pomimo to, iż Rosja została zaproszona do narad tylko w
kwestii Cieśnin. Stosunki nasze ze Stanami Zjednoczonymi są bardzo
dobre, a troską moją będzie uczynić je jeszcze lepszymi, przede
wszystkim na polu pożądanej, ścisłej współpracy ekonomicznej. Z Kanadą
jesteśmy na drodze do podpisania traktatu handlowego. Serdeczne są nasze
stosunki z republikami Środkowej i Południowej Ameryki, zwłaszcza z
Brazylią i Argentyną, gdzie żyją miliony Włochów, którym nie powinny być
zaprzeczane możliwości udziału w życiu miejscowym, co też, podnosząc
ich znaczenie, zamiast oddalać tym silniej ich zwiąże z macierzystym
krajem.
Co
się tyczy zagadnienia ekonomiczno-finansowego, to Włochy na przyszłej
konferencji w Brukseli będą zdania, że długi i odszkodowania stanowią
nierozdzielną parę. Dla tej polityki godności i pożytku narodowego
trzeba mieć w Konsulcie odpowiednie organy centralne i pomocnicze,
odpowiadające nowej świadomości narodowej oraz zwiększonemu urokowi
Włoch w całym świecie.
* * *
Wytyczne
polityki wewnętrznej streszczają się w wyrazach: oszczędność, praca,
karność. Zagadnienie finansowe jest zasadnicze: trzeba dojść, z możliwie
największą szybkością, do równowagi bilansu państwowego. System
drobiazgowej oszczędności; popieranie wszystkich sił produkcyjnych
narodu; położenie kresu pozostałym obciążeniom wojennym. (Z położenia
finansowego, które aczkolwiek poważne, daje się szybko poprawić, zda w
jak najszerszej mierze sprawę, przy punkcie prowizorium budżetowego, mój
kolega, Tangora).
Mówiąc
o pracy mamy na względzie burżuazję produkującą i klasy pracujące
miejskie oraz wiejskie. Żadnych przywilejów, zarówno dla pierwszej, jak i
dla ostatnich, natomiast ochrona wszystkich interesów, zgodnych z
interesami produkcji i Narodu.
Proletariat
pracujący, którego losem zajmujemy się, bez karygodnych wszakże i
demagogicznych pobłażliwości, może się niczego nie obawiać, nie straci
bowiem nic, a z pewnością wszystko może zyskać na polityce finansowej,
która ratuje bilans państwa i unika bankructwa, jakie zaciążyłoby w
szczególniejszy sposób na najuboższych klasach ludności.
Nasza
polityka emigracyjna powinna się wyzwolić z nadmiernego opiekuństwa,
emigrujący jednak obywatel włoski niech wie, że będzie należycie
wspierany przez przedstawicieli Narodu na zewnątrz.
Wzrost
uroku danego narodu w świecie, jest w prostym stosunku do karności,
jakiej składa dowody wewnątrz kraju. Położenie wewnętrzne polepszyło się
niewątpliwie, nie do tego stopnia wszakże, jakbym pragnął. Nie mam
zamiaru oddawać się łatwemu optymizmowi. Nie lubię Pangloss’a.
W
wielkich miastach, w ogóle we wszystkich miastach, panuje spokój;
wypadki gwałtu są sporadyczne i znikome, powinny jednak sią skończyć.
Obywatele, bez względu na stronnictwo, do którego należą, mają swobodę
ruchu; wszystkie wyznania — ze szczególnym uwzględnieniem panującego,
jakiem jest katolickie,—będą uszanowane; swobody konstytucyjne nie
zostaną naruszone; prawo za wszelką cenę będzie w poszanowaniu.
Państwo
jest silne i stwierdzi swoją moc wobec wszystkich, nawet przeciw
ewentualnemu bezprawiu faszystowskiemu, byłoby to bowiem bezprawie
bezmyślne i niegodne, które by nie miało żadnego usprawiedliwienia.
Muszę jednak dodać, że prawie cały faszyzm uznał w zupełności nowy
porządek rzeczy. Państwo nie myśli abdykować przed kimkolwiek. Kto
powstaje przeciw państwu, będzie ukarany. Tego rodzaju wyraźna zapowiedź
zwraca się do wszystkich obywateli, a jestem przekonany, że dźwięczy
ona w szczególnie miły sposób w uszach faszystów, którzy po to walczyli i
zwyciężyli, by mieć Państwo, narzucające się wszystkim, literalnie
wszystkim, z nieubłaganą mocą.
Nie
trzeba o tym zapominać, że poza mniejszościami, uprawiającymi politykę
wojowniczą, mamy czterdzieści milionów jak najlepszych Włochów, którzy
pracują, rozmnażają się, przechowują najcenniejsze dziedzictwo rasy,
domagają się i mają prawo domagać się, by nie wtrącono ich w bezład
chroniczny, który jest oczywistym wstępem do ogólnej ruiny.
Ponieważ,
rzecz jasna, same kazania nie wystarczają, Państwo zajmie się doborem i
udoskonaleniem ochraniającej go siły zbrojnej; państwo faszystowskie
stworzy, być może, jedyną w swoim rodzaju policję, doskonale
zaopatrzoną, nadzwyczaj ruchliwą i nacechowaną wzniosłym duchem
moralnym,— pełne bowiem chwały i drogie sercu każdego Włocha; wojsko i
flota, uniezależnione od wszelkich zmian polityki parlamentarnej,
zreorganizowane i wzmocnione, reprezentować będą, wewnątrz i na
zewnątrz, najwyższą rezerwę Narodu,
Panowie!
Z dalszych oświadczeń poznacie program faszyzmu w jego szczegółach i
dla każdego wydziału. Dopóki to będzie dla mnie możliwe, nie chcę
rządzić przeciw Izbie; jednakże Izba powinna odczuwać swoją osobliwą
sytuację, z której wynika, iż może być rozwiązaną w przeciągu dwóch dni,
lub w przeciągu dwóch lat. Domagamy się pełnomocnictw dlatego, że
chcemy wziąć pełną odpowiedzialność. Bez pełnomocnictw — wiecie o tym
doskonale — nie dałoby się zaoszczędzić ani jednego lira. Nie chcemy
wszakże w ten sposób wyłączyć współpracownictwa osób dobrej woli, które
przyjmiemy jak najserdeczniej skądkolwiek by pochodziło — od posłów, od
senatorów, lub też od poszczególnych obywateli kompetentnych. Każdy z
nas posiada religijne poczucie naszego trudnego zadania. Kraj pokrzepia
nas i oczekuje. Nie będziemy już przemawiali doń słowami, jeno czynami.
Zobowiązujemy się formalnie i uroczyście do uzdrowienia jego bilansu — i
uzdrowimy go. Chcemy robić pokojową polityką zewnętrzną, zarazem jednak
politykę godności i stanowczości— i zrobimy ją. Postanowiliśmy utrzymać
w narodzie poczucie ładu oraz karności — i to się stanie.
Niech
nikt z przeciwników wczorajszych, dzisiejszych, jutrzejszych, nie łudzi
się, co do krótkości naszego dojścia do władzy. Byłoby to złudzenie
niemądre i dziecinne, podobnie jak te, któremi łudzono się wczoraj. Rząd
nasz ma mocne podstawy w świadomości narodu, a wspiera go najlepsze i
najświeższe pokolenie Włochów. Nie ulega wątpliwości, że w tych
ostatnich dniach został dokonany olbrzymi krok ku zjednoczeniu umysłów.
Ojczyzna
włoska — od Północy po Południe, od kontynentu do szlachetnych wysp,
które nie będą nadal zapominane, od Metropolii aż do pracowitych kolonii
morza Śródziemnego i Atlantyku — odszukała się znowu. Nie czyńcie,
panowie, przed narodem próżnego gadulstwa. Pięćdziesięciu dwóch,
zapisanych do głosu z powodu moich oświadczeń, to stanowczo za wiele.
Pracujmy raczej, z sercem czystym i umysłem rześkim, nad zapewnieniem
Ojczyźnie — pomyślności i wielkości. Tak mi dopomóż Bóg w doprowadzeniu
do zwycięskiego kresu mego ciężkiego trudu!
Źródło: Mowy Mussoliniego, wybrał, przełożył i przedmową poprzedził Władysław Jabłonowski. Warszawa 1927, Nakładem „Myśli Narodowej”.
Za: http://xportal.pl/?p=13441