“Ludzie,
którzy zginęli dzisiaj w szeregach pospolitego ruszenia (wszyscy jak jeden – to
miejscowi, urodzeni w regionie donieckim) nie chcieli być bohaterami. Martwymi.
I, możliwie, że nie zostaliby nimi, gdyby były u nas pod dostatkiem broń i
wyposażenie, instruktorzy i chociaż elementarne zaplecze, tyły.
Długo
milczałem na temat „pomocy Rosji”. Dlatego, że wszystko rozumiem – i niuanse
„wielkiej polityki”, w porównaniu z którymi Sławiańsk – to maleńka kruszynka –
plamka na obrusie Historii i ogromne ryzyko, na które powinna pójść Rosja, aby
pomóc nam siłą zbrojną i masa innych czynników uwzględnionych i
nieuwzględnionych.
NIE
ROZUMIEM TYLKO JEDNEGO : DLACZEGO MOŻNA BYŁO, RYZYKUJĄC WSZYSTKIM, RATOWAĆ
KILKA DZIESIĄTKÓW TYSIĘCY, SZANOWANYCH PRZEZE MNIE OSETYŃCZYKÓW – KUDARCÓW,
RZUCIWSZY SIĘ IM DO POMOCY, NIE PATRZĄC NA NIC, A RÓWNOCZESNIE MIESIĄCAMI JUŻ
„MARUDZIĆ” Z PILNĄ, NIEZBĘDNĄ POMOCA ROSJANOM??? KTÓRYCH TUTAJ SĄ MILIONY!!!
Czy
naprawdę w Moskwie myślą, że kilka setek byle jak uzbrojonych rosyjskich
ochotników – to jest wszystko, czego potrzeba i że tego zupełnie wystarczy?
Chciało by się zobaczyć teraz w okopach w Siemienowce chociaż jednego
urzędnika, „odpowiadającego” za Południowy Wschód (oni są)…
Teraz
w Krasnym Limanie ludzi rozstrzeliwuje się po prostu na ulicach. W Zielonym
Klinie w najlepszym wypadku wywozi się w nieznanym kierunku, a w gorszym –
rozstrzeliwuje się każdego, kto nie ma miejscowego zameldowania. I to wszystko
w sytuacji, gdy nasi żołnierze z pospolitego ruszenia wszyscy już stamtąd się
wycofali! Czy to za mało dla ingerencji wojskowej??? Ile trupów jeszcze
potrzeba, aby podjąć decyzję? Albo ja, zamiast twardej obrony, powinienem się
zająć ratowaniem ludzi? Masową ewakuacją? Ja nie będę mógł ze swoimi skromnymi
siłami zrobić nawet tego.
Można drukować, rozpowszechniać. Nie mamy już nic do stracenia”.