Jak pisze dzisiejsza „Rzeczpospolita” rząd Mateusza
Morawieckiego pracuje nad nowymi przepisami, które umożliwią większą
inwigilację obywateli. To pokłosie m.in. materiału TVN o wafelkowych
neonazistach, którzy pod osłoną lasu świętowali urodziny austriackiego
akwarelisty.
Po materiale TVN na temat wafelkowych nazistów, zwanych też „Waflen
SS”, wiadome media podniosły krzyk domagając się reakcji od ministra
spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego. O nowych pomysłach
przygotowywanych przez rząd, pisze „Rzeczpospolita”: Surowsze kary i
możliwość inwigilacji operacyjnej grup neonazistowskich.
Wszystko zaczęło się od tego, że minister Joachim Brudziński, jak na
lewicowca z PiS przystało, doprowadził do powstania Międzyresortowego
Zespołu do Spraw Przeciwdziałania Propagowaniu Faszyzmu i Innych
Ustrojów Totalitarnych. Po miesiącach obrad zespół doszedł do wniosku –
trzeba przeprowadzić zmiany w prawie.
Zmiany w prawie mają pozwolić na „skuteczniejsze ściganie sprawców
przestępstw propagowania ustrojów totalitarnych (faszystowskiego,
neonazistowskiego czy komunistycznego)”. – Brak jest penalizacji
propagowania ideologii totalitarnej opowiadającej się za użyciem
przemocy w celu wpływania na życie polityczne lub społeczne – ocenił
zespół.
Już teraz przepisy Kodeksu Karnego pozwalają karać za propagowanie
„ustroju faszystowskiego lub innego ustroju totalitarnego”, a
nowelizacja ma sprawić, że do przepisów dodana zostanie furtka, która
pozwoli na karanie za poglądy, co nazwano „promowaniem ideologii
faszystowskiej, neonazistowskiej, komunistycznej lub innej ideologii
totalitarnej”.
Z całą pewnością ideologii totalitarnych nie popieramy, ale czy fakt,
że ktoś wyznaje takie idiotyczne poglądy, powinien być ścigany prawnie?
Właściwie to właśnie mogłoby zostać nazwane faszyzmem – w myśl zasady
„wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciw państwu”, nawet
poglądy obywateli mają podlegać ścisłej kontroli ze strony rządu.
Przygotowywane przez rząd zmiany w prawie zakładają także większe
uprawnienia dla służb, które zyskają moc inwigilacji „środowisk
faszystowskich, neofaszystowskich i komunistycznych”. Eksperci rządowego
zespołu wskazują, że obecnie ciężko jest karać za propagowanie, bo
zazwyczaj odbywa się ono w zamkniętych grupach.
Zmienione mają zostać więc także zapisy o publicznym charakterze. –
Sprawcy często uciekają przed odpowiedzialnością, przykrywając publiczny
charakter kontaktami prywatnymi, by uniknąć kary – ocenił zespół. Fakt,
że nie propagują oni ustrojów totalitarnych, a jedynie przekazują swoje
wypaczone poglądy w prywatnych rozmowach, utrudnia karanie za
propagowanie.
To podobny absurd jak w przypadku materiału TVN, gdzie wszyscy mówili
o propagowaniu, a przecież świętowanie urodzin Hitlera odbywało się w
zamkniętej grupie w lesie! O żadnym propagowaniu nie może być tu mowy,
zmiana przepisów pozwoli więc na inwigilację, i ukaranie wspomnianych
osób pod pozorem „propagowania” neonazimu, bowiem propagowaniem nie musi
być już publiczne.
Zespół postuluje też karanie za samo posiadanie, przechowywanie lub
produkowanie zakazanych treści. Jakie kary za poglądy? Za ich
propagowanie prywatnie łaskawcy przewidzieli jedynie rok pozbawienia
wolności, a za propagowanie publiczne przewidziano dwa lata więzienia.
Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć ~ Evelyn Beatrice Hall
Źródło: Rzeczpospolita/NCzas