Zrozumiały niepokój opinii
katolickiej w naszej Ojczyźnie wzbudza obserwacja wzmagającej się
inwazji chrystofobicznych sił lokalnego „zapateryzmu”, które coraz
częściej podnoszą slogan walki o „świeckie państwo”. Warto sobie
uświadomić, że już w samym tak sformułowanym celu kryje się wierutny
fałsz, którego ojcem – jak każdego kłamstwa – jest szatan.
W cywilizacji łacińsko-chrześcijańskiej,
zbudowanej zasadniczo przez świeckich – choć dzięki sile duchowej i
moralnej udzielanej im przez Kościół – nigdy nie było, nie ma i być nie
może doczesnego państwa (civitas terrena) innego niż
„świeckie”, to znaczy urządzanego i rządzonego przez świeckich, nie zaś
przez duchownych. Ci drudzy bowiem rządzą i szafują sakramentami w innym
„państwie”, jedynie pielgrzymującym po ziemi – w Państwie Bożym (Civitas Dei).
W Christianitas niemożliwa jest – tak jak to się dzieje w judaizmie czy
w islamie – „teokracja”, wyjąwszy przypadek Państwa Kościelnego, jako
świeckiej domeny papieża, zabezpieczającej niezawisłość widzialnej Głowy
Kościoła od jakiejkolwiek władzy doczesnej. Piotr podjął tylko jeden
miecz z dwu danych mu przez Chrystusa, drugi pozostawiając władzy
świeckiej z zadaniem samodzielnego strzeżenia prawa Bożego na ziemi i
takiego zarządu sprawami doczesnymi, aby obywatele państwa ziemskiego,
żyjąc w pokoju i sprawiedliwości, zyskali sprzyjające warunki dla
uzyskania szczęścia i pokoju wieczystego w Niebie. „Państwo świeckie”
zatem, w kłamliwym sloganie ideologicznych laicyzatorów, to po prostu
„państwo bezbożne”, ignorujące Pana wszelkiego stworzenia i Króla Królów
– którego panowanie winno być uznane przez wszystkich tymczasowych
piastunów jakiejkolwiek władzy na ziemi – albo wręcz wojujące z Nim, tym
samym zaś oddające pokłon Księciu Tego Świata.
Kościół i państwo
Poddani wszechogarniającej presji co
najmniej obojętnych chrześcijaństwu (jeśli nie otwarcie mu wrogich)
środków masowego przekazu i indoktrynacji katolicy pozostaną wobec ich
propagandy bezbronni, jeśli nie przypomną sobie autentycznej nauki na
temat relacji pomiędzy dwiema społecznościami: Kościołem (wspólnotą
religijną) i państwem (wspólnotą polityczną), których najwyższą Głową
jest (i jako taki winien być uznany w obu, nie tylko w pierwszej)
Chrystus; to zaś będzie bardzo trudne, jeżeli katolicy nie będą umieli
korzystać ze zdobyczy tej identyfikacji każdej rzeczywistości – więc
natury państwa również – której dostarcza zdrowa i realistyczna
filozofia chrześcijańska. Największy z chrześcijańskich filozofów (i
Doktorów Kościoła) – św. Tomasz z Akwinu (1225-1274) genezę państwa
wyjaśnia społeczną naturą człowieka. Nie jest ono tylko – jak sądził
jeszcze św. Augustyn – z powodu grzechu (ratione peccati) i jako narzędzie kary, lecz posiada własne pozytywne cele i własną naturalną sferę działania; stanowi społeczność doskonałą (societas perfecta)
w tym znaczeniu, iż może dostarczyć ludziom wszystkiego, czego im
trzeba w życiu doczesnym. Każde państwo, bez względu na formę ustroju,
ustala własne prawo, co stanowi wyraz jego niezawisłości. Musi ono mieć
koniecznie strukturę hierarchiczną, na której szczycie musi znajdować
się władza najwyższa, gdyż żadna społeczność nie może istnieć bez
jakiegoś czynnika kierującego (aliquod regitivum). Archetypem (wzorcem) autorytetu zwierzchnika państwa jest władza Boga nad światem (regimen universale Dei), albowiem cały porządek stworzenia opiera się na systemie zwierzchności (ordo praelationis), na którego szczycie stoi Bóg posiadający pełnię władzy we wszechświecie (summum dominium in universum).
Stosunek wzajemny władz: duchownej i
świeckiej określa hierarchia celów człowieka. Cele doczesne, acz ważne,
są niższe od celu wiecznego (nadprzyrodzonego), toteż winny być mu
przyporządkowane, a porządek natury podlega porządkowi Łaski. W
konsekwencji tegoż papież – jako najwyższa władza duchowna – stoi także
ponad wszelką władzą doczesną. Albowiem z woli Boga papież łączy na
szczycie hierarchii najwyższą władzę doczesną i najwyższą władzę
duchowną: Służbę więc temu [Chrystusowemu – J.B.] królestwu,
aby odróżnić rzeczy ziemskie od duchowych, powierzono nie ziemskim
królom, ale kapłanom – a przede wszystkim najwyższemu kapłanowi,
następcy Piotra, wikariuszowi Chrystusa, czyli biskupowi Rzymu, któremu
winni są poddaństwo wszyscy królowie ludu chrześcijańskiego, tak jak
samemu Panu, Jezusowi Chrystusowi (De regno, 15.4). Papież
posiada zatem prawo do interweniowania w sferę polityczną, ale nie
bezpośrednio – z racji swojej najwyższej władzy świeckiej – lecz
pośrednio, z tytułu władzy duchownej i ograniczonej do wpływu na moralny
aspekt działań władców doczesnych (potestas indirecta in temporalibus);
nadto jej uzasadnieniem jest wyłącznie wzgląd na dobro dusz poddanych
lub samego władcy. To rozróżnienie pozwala Tomaszowi rozgraniczyć
zakresy kompetencji obu władz – których relacja porównywana jest do
stosunku duszy i ciała – oraz zachować autonomię każdej z nich w sferze
im właściwej. Innym adekwatnym porównaniem jest podobieństwo relacji
Kościół-państwo do stosunku łączącego żeglarza i budowniczego okrętu
oraz rycerza i rusznikarza; obaj rzemieślnicy muszą pracować
autonomicznie, według reguł swojej sztuki, ale o tym jak broń ma być
użyta, decyduje rycerz, a o tym dokąd płynąć winien okręt, decyduje
żeglarz; skoro zaś od doskonałości wytworów zależy powodzenie poczynań,
żeglarz i rycerz mają prawo zgłaszać wobec wytwórców postulaty dotyczące
ich pracy.
„Rozróżnienia” nie należy więc w żadnym
wypadku mylić z „rozdziałem” („rozdzieleniem”) Kościoła od państwa, i
religii od polityki – analogicznie jak w metafizyce „istota” jest różna
od „istnienia”, a w antropologii „ciało” jest różne od „duszy”; nie są
one jednak rozdzielone. Uznanie odmienności ról i zadań Kościoła i
państwa nie przeczy temu, iż tworzą one wspólną całość, tak samo jak
różni są i pełnią różne role mężczyzna i kobieta, którzy jednak tworzą
jedność w małżeństwie. Sekularystyczny błąd „rozdziału” Kościoła od
państwa można natomiast przyrównać do miecza przecinającego swym ostrzem
jedno ciało na dwie oddzielne części.
Modele relacji
Idealna formuła relacji wspólnoty
kościelnej i politycznej zwana jest – od imienia panującego w latach
492-496 papieża św. Gelazego I – „gelazjańską” albo też teorią „Dwóch
Mieczy” (duchownego i świeckiego). Zakresy kompetencji obu „mieczy”
papież ów sprecyzował w Czwartym traktacie o więzach anatemy, powiadając:
Albowiem Chrystus, pomny ludzkiej
ułomności, swoim wspaniałym ustanowieniem, mającym na celu zbawienie
swoich wyznawców, tak właśnie rozdzielił funkcje obu władz,
przydzielając każdej właściwe pole działania i odrębne godności,
ponieważ chciał, aby Jego wyznawcy osiągali zbawienie przez pokorę i nie
ulegali zarozumiałości, lecz aby i cesarze chrześcijańscy potrzebowali
kapłanów ze względu na życie wieczne i kapłani stosowali się do
rozporządzeń cesarskich w sprawach ziemskich; aby działalność duchowa
nie ulegała naciskowi rzeczy materialnych, gdyż „bojownik Boży nie wikła
się w sprawy tego życia” (2 Tm 2, 4) i odwrotnie, aby ten, kto uwikłany
jest w sprawy świeckie, nie wywoływał wrażenia, że pretenduje do
rządzenia sprawami Boskimi i aby obie strony w pełnieniu swych funkcji
zachowywały skromność i żadnej nie ponosiła ambicja, by posiąść obie
godności, lecz kompetencja każdej z nich dostosowana była do
szczególnego charakteru jego działalności.
Historia – także historia Christianitas –
unaocznia jednak, że ta doskonała w teorii formuła podlegała rozmaitym
wypaczeniom praktycznym i błędnym interpretacjom. Z godną podziwu
precyzją opisał je hiszpański tradycjonalista Juan Vázquez de Mella
(1861-1928), wyróżniając cztery modele relacji Kościół-państwo:
1. cezaropapizm, polegający na podporządkowaniu sobie duchowego (sacerdotium) przez polityczne (regnum), nominalnie chrześcijański, ale faktycznie pogański;
2. ateizm państwowy państwa liberalnego i demokratycznego;
3. hierokrację, czyli zawładnięcie sferą władzy świeckiej (potestas) przez kapłanów;
4. państwo chrześcijańskie (estado cristiano),
realizujące jedność katolicką narodu w duchu swoich ustaw i w działaniu
etycznym, ale suwerennego i autonomicznego w zakresie swoich
kompetencji obejmujących porządek naturalny i publiczny. Właściwy (i
„gelazjański”) jest oczywiście jedynie czwarty model, ponieważ
zagrożenie stanowią nie tylko pogaństwo i ateizm, ale także stłamszenie
porządku naturalnego, który również jest ładem ustanowionym i chcianym
przez Boga. Państwo musi być podporządkowane katolickiej wierze i
moralności, ale nie klerowi i kościelnemu prawu pozytywnemu. W
stosunkach Kościół-państwo wykluczone być muszą zarówno separacja – bo
ta oznacza ateizm państwowy – jak i absorpcja w jakiejkolwiek, a
obustronnie szkodliwej, relacji pochłaniania. Pomiędzy Kościołem i
państwem panować winna unia duchowa i moralna, lecz nie administracyjna;
„orbity”, po których krążą obie te pochodzące od Boga wspólnoty, są
bowiem różne, ale zasada ich działania – służba Bogu i realizacji Jego
prawa na ziemi – jest identyczna. Jeżeli funkcjonują one zgodnie z tą
zasadą, porządek naturalny i nadnaturalny, rozum i wiara nie tylko nie
niszczą się wzajemnie, ale się dopełniają we wspaniałej harmonii.
Relację Kościoła i państwa ujmuje Vázquez
de Mella także w aspekcie rodzajów przysługującej obu tym ciałom
suwerenności, które nie powinny być ze sobą mylone. Państwu należy się
suwerenność polityczna (soberanía política), pojęta jako
wprowadzanie przez władzę publiczną ładu w zmienność rzeczy, ochrona
bezpieczeństwa i dóbr osobowych członków wspólnoty oraz kierowanie nimi
ku realizacji celów wspólnych. Kościół natomiast jest depozytariuszem,
nadanej Mu przez Jego Boskiego Założyciela, suwerenności duchowej (soberanía espiritual),
która dotyczy celu ostatecznego człowieka. Musi być ona pojęta jako
prawo wpływające bezpośrednio na społeczeństwo i państwo, zwłaszcza
poprzez nadzór Kościoła nad edukacją i kulturą. Nie można tolerować
niszczącej jedność wyznaniową społeczeństwa chrześcijańskiego
heterodoksji publicznej, ponieważ tylko dzięki katolicyzmowi – tej księdze całej modalności ludzkiej – możliwa jest najwyższa jedność duchowa i moralna ludzi, tworząca tradycję transmitowaną z pokolenia na pokolenie.
Ani sakralne, ani laickie
Pojęcie państwa chrześcijańskiego nie
oznacza zatem postulatu państwa „klerykalnego”, stanowiącego pomieszanie
hierarchii politycznej z hierarchią kościelną. Nie jest ono także
państwem „sakralnym” – charakterystycznym dla cywilizacji sakralnych
(jak bramińska, żydowska czy arabska), w rozumieniu tego pojęcia przez
Feliksa Konecznego (1861-1949) – ponieważ nie sakralizuje ogółu
czynności ludzkich, lecz tylko nieliczne i główne instytucje, takie jak
małżeństwo. Jest natomiast jednocześnie – jako posiadające kult
publiczny – państwem religijnym i rzeczywiście „świeckim”, lecz w
znaczeniu stanowym (stanu świeckiego, różnego od duchownego), nie zaś
ideologicznym, identycznym z laicyzmem. Sens pojęcia „państwo
chrześcijańskie” wypływa z wzięcia pod uwagę faktu istnienia Boga i
ustanowionego przezeń Kościoła; jest wyciągnięciem wniosków z metafizyki
bytu, rozpoznającej prawdę o realnym Bogu osobowym, którego istnienie
domaga się integralnego odniesienia ludzkiego do Niego i do zasad prawa
naturalnego. Natomiast postulat tzw. neutralności światopoglądowej
państwa – nawet jeśli odżegnuje się od agresywnie antyreligijnego
„laicyzmu” (laïcisme), wzorowanego na francuskim modelu „republikanizmu”, postulując jedynie bardziej powściągliwą „laickość” (laïcité)
– stanowi przypadek ignorancji, albowiem każde państwo, zwłaszcza w
swojej działalności prawodawczej, jest nieuchronnie oparte na pewnych
rozstrzygnięciach (moralnych, prawnych, ideowych etc.), które nie są i
nie mogą być „aksjologicznie neutralne”.
Religijny (katolicki) charakter państwa
nie wyklucza też ani nie umniejsza tolerancji dla kultu prywatnego,
uprawianego przez błędnowierców, jak również niewyznawania żadnej
religii przez jednostki pozbawione wiary. Państwo nie może wnikać w
sumienia osób, ale też traktowanie państwa jako sumy izolowanych
jednostek jest grubym błędem filozoficznego i społecznego nominalizmu,
który nie dostrzega relacji międzyosobowych w tworzącej państwo
wspólnocie.Wyrywane często z kontekstu zdanie Chrystusa o królestwie nie z tego świata
nie usprawiedliwia opinii, iż Jego królowanie nie dotyczy życia
doczesnego, lecz oznacza jedynie, że nie było zamiarem Boskiego
Zbawiciela ustanawianie na ziemi państwa teokratycznego, które byłoby
rządzone bezpośrednio przez Niego samego. Jak stwierdza tomistyczny
filozof polityki, Frederick D. Wilhelmsen (1923-1996), celem władzy
duchowej Kościoła jest prowadzenie ludzi do zbawienia, celem natomiast
rządów ludzkich jest prowadzenie ludzi do szczęścia doczesnego, w tej
mierze, w jakiej jest ono na tym padole osiągalne. Kościół nie jest porządkiem politycznym, a ład polityczny nie jest Kościołem, jednakowoż ład polityczny musi być poruszony i ożywiony zasadami moralnymi głoszonymi przez Kościół, którego Głową jest Chrystus (Los saberes políticos (Ciencia, Filosofía y Teología Políticas), Barcelona 2006, s. 78).
Chrześcijańska konstytucja państw
Najbardziej kompletny wykład katolickiej
nauki o państwie w czasach współczesnych dał papież Leon XIII, w
szczególności w encyklice o władzy politycznej Diuturnum illud z 29 czerwca 1881 roku oraz w encyklice Immortale Dei
z 1 listopada 1885 roku, zwanej także encykliką o chrześcijańskiej
konstytucji państw. Kardynalne punkty tego wykładu ująć można
następująco:
1. Chociaż władza duchowna i polityczna
powołane zostały do innych zadań oraz mają różne zakresy kompetencji, to
jednak pierwiastek panowania i władzy (imperii et auctoritatis)
źródłowo jest w nich ten sam. Każdej władzy, która godność swoją nabywa
jako emanacja władzy boskiej, należy się zatem cześć i poszanowanie jej
autorytetu, w który wyposażył ją Bóg. Zatem kto opiera się władzy państwowej, opiera się woli Bożej, a odmawiać szacunku panującemu, to odmawiać go Bogu (Diuturnum illud). Posłuszeństwa odmówić można jedynie władzy żądającej od poddanych czegoś przeciwnego prawu naturalnemu lub Bożemu.
2. Wspólne źródło władzy kościelnej i
państwowej oraz ich wspólna podległość najwyższej władzy Stwórcy
domagają się koniecznie, aby pomiędzy obu tymi władzami istniał – w
poszanowaniu odmienności zadań – harmonijny związek, który najwłaściwiej ze spójnią duszy z ciałem w człowieku porównać można (Immortale Dei).
3. Podstawą prawodawczej, a więc zasadniczej, funkcji państwa nie mogą być zachcianki i namiętności ludu, nie kaprys i błędne mniemania tłumu, ale prawda i słuszność; prawo państwowe winno zatem nosić cechę prawa publicznego chrześcijańskiego, tymczasem rządy samowładnego ludu, który państwo czyni tylko tłumem, co sam sobie jest mistrzem i panem, oznaczają nieustanną sekularyzację, tak iż państwo nie poczuwa się do żadnych względem Boga obowiązków i żadnej religii publicznie nie wyznaje (ID).
4. Szczególnym przypadkiem – i
nieuchronną konsekwencją – rugowania prawa Bożego z państwowości,
szerzenia niweczącej autorytet władzy opinii, jakoby władcy byli tylko narzędziami do spełniania woli ludu wybranymi (ID), i nawet wprowadzania do ustaw konstytucyjnych prawa do rebelii przeciwko władzy prawowitej, jak również zgubnej i niemoralnej
zupełnej wolności myślenia i wolności prasy – jest państwowy
indyferentyzm religijny, przybierający – różniąc się tylko
stopniowalnością jednego i tego samego zła – postać albo zupełnego
ateizmu państwowego, albo odłączenia państwa od Kościoła, albo stawiania
wszystkich wyznań na jednej płaszczyźnie „równouprawnienia”, albo
wreszcie próby jego podporządkowania państwu.
5. Oczywistym wnioskiem i normą
fundamentalną katolickiej teologii polityki jest nałożenie na państwo
bezwzględnego nakazu oddawania czci Bogu, i to w sposób nie dowolny,
poprzez wyznawanie jakiejkolwiek religii, lecz zgodny z Objawieniem i
nauką Kościoła, albowiem:
Tak urządzona społeczność, z tylu i
tak ważnych powodów zobowiązana Bogu, powinna mu się oczywiście wypłacać
kultem publicznym. Zakon przyrodzony, który każdego zniewala do
oddawania Bogu czci religijnej (…), tenże sam obowiązek i państwu nakłada. (…) Państwa
nie mogą bez wielkiej winy postępować, jak gdyby Boga wcale nie było;
troskę o religię, jakby do nich nie należącą albo nieprzydatną,
odrzucać, z różnorodnych religii wedle swego widzimisię wybierać; ale
winny koniecznie ten sposób czczenia Boga przyjąć, którym Bóg okazał, że
chce być czczony. Przeto święte dla rządzących powinno być Imię
Pańskie, a naczelnym ich obowiązkiem jest otaczać religię swą
przychylnością, wspierać powagą, tarczą prawodawstwa osłaniać, a nic nie
stanowić ani zarządzać z ujmą jej praw nietykalnych (ID).
Swoiste ukoronowanie nauczania społecznego Kościoła stanowi encyklika papieża Piusa XI o królewskiej godności Chrystusa Pana, Quas primas z
11 grudnia 1925 roku. Była ona przypomnieniem – w dobie powszechnego
triumfu laickiej demokracji liberalnej oraz wystąpienia jeszcze
groźniejszego dla ciał i dusz ludzkich bezbożnego komunizmu – jedynozbawczej konieczności ponownego poddania się panowaniu Chrystusa Króla w każdej sferze życia, albowiem:
…nawałnica zła nie tylko dlatego
nawiedziła świat, ponieważ bardzo wielu ludzi usunęło Jezusa Chrystusa i
Jego najświętsze prawo z własnych obyczajów i życia prywatnego,
rodzinnego i publicznego; lecz także i w przyszłości nie zajaśnieje
pewna nadzieja stałego pokoju między narodami, dopóki tak jednostki, jak
państwa stronić będą i zaprzeczać panowaniu Zbawcy Naszego. Przeto
wezwaliśmy, by pokoju Chrystusowego szukać w królestwie Chrystusowym (Quas primas).
Papież wyraźnie podkreślił, iż nie chodzi
tu jedynie o ściśle religijny sens oddawania czci Chrystusowi Królowi,
znajdujący wyraz w ustanowieniu w liturgii kościelnej nowego święta, ani
tylko o królowanie Chrystusa w znaczeniu przenośnym – nad ludzkimi
umysłami, wolą i sercami, ale – nawet pomimo tego, iż królestwo
Chrystusa jest głównie duchowe i do duchowych rzeczy głównie się odnosi – o to, iż nieograniczoną władzę Chrystus sprawuje również nad wszystkimi sprawami ziemskimi. Dlatego także państwa podlegają Jego władzy: Niechże
więc rządcy państw nie wzbraniają się sami i wraz ze swoim narodem
oddać królestwu Chrystusowemu publicznych oznak czci i posłuszeństwa,
jeżeli pragną zachować nienaruszoną swą powagę i przyczynić się do
pomnożenia pomyślności swej ojczyzny.
Prawo publiczne Kościoła
Całą tradycyjną naukę Kościoła, od
Apostołów i Ojców starożytnych po wiek XX, ująć można w następujące
zasady prawa publicznego Kościoła:
1. Całkowita niezależność Kościoła od
państwa, jako społeczności doskonałej i wspieranej przez jego Boskiego
Założyciela, której celem jest nadprzyrodzone zbawienie dusz.
2. Odrębność Kościoła i państwa, będącego
również społecznością doskonałą i suwerenną w swojej dziedzinie, której
bezpośrednim celem jest wspólne dobro doczesne. Tę odrębność państwa
papież Pius XII nazywa prawomocną i zdrową świeckością, różną wszelako od laicyzmu.
3. Związek pomiędzy Kościołem a państwem,
którego podstawą winna być jednomyślność działania dla przyrodzonego i
nadprzyrodzonego dobra człowieka.
4. Pośrednia jurysdykcja Kościoła nad
doczesnością, dająca Mu prawo do interweniowania w sprawach doczesnych,
które normalnie podlegają jurysdykcji państwa, z powodu grzechu i ze
względu na zbawienie dusz.
5. Pośrednie podporządkowanie państwa
Kościołowi, rozumiane jako zasada wiary lub przynajmniej teologicznej
pewności, że cele realizowane przez państwo służą osiąganiu przez ludzi
zbawienia.
6. Służebna funkcja państwa, które winno wspomagać Kościół we wszystkim, co służy osiąganiu Jego zbawczego celu.
7. Społeczne panowanie Chrystusa Króla nad wszystkimi jednostkami i
społeczeństwami, które domaga się przesycania ustawodawstwa państwowego
prawem Bożym w taki sposób, aby w swojej (doczesnej) dziedzinie było ono
instrumentem zbawienia dokonanego przez Chrystusa.
Jacek Bartyzel
Tekst został opublikowany w nr. 17 dwumiesięcznika "Polonia Christiana".(XI-XII 2010 r.)