Francuska policja aresztowała Érica Droueta, uważanego za jednego z
przywódców nieformalnego ruchu „żółtych kamizelek”, który według służb
miał odpowiadać za organizację nielegalnego protestu. Opozycja uważa
jednak, że często zapraszany do mediów Drouet jest tak naprawdę więźniem
politycznym, dlatego domaga się ona jego uwolnienia, z kolei rządzący
zasłaniają się w tej sprawie praworządnością.
Drouet prywatnie jest kierowcą TIR-a, lecz od wybuchu protestów w
listopadzie ubiegłego roku uważany jest za jednego z liderów „żółtych
kamizelek”, stąd niezwykle często występuje we francuskich mediach.
Wczoraj wieczorem został jednak aresztowany przez policję, kiedy
zmierzał w kierunku Pól Elizejskich, gdzie wraz z kilkoma innymi
aktywistami ruchu protestu chciał zapalić znicze upamiętniające ofiary
demonstracji.
Kierowcy zarzuca się organizację nielegalnego protestu, natomiast już
w czerwcu miał on stanąć przed sądem za posiadanie niebezpiecznego
narzędzia podczas demonstracji, jakim miał być drewniany kij. Adwokat
Droueta uważa jego zatrzymanie za całkowicie nieuzasadnione i
arbitralne. Benjamin Cauchy, czyli inny znany działacz „żółtych
kamizelek”, przestrzega z kolei przed dalszą radykalizacją manifestacji
poprzez podobne działania władz.
Za Drouetem wstawili się politycy opozycji, reprezentujący głównie
radykalne siły polityczne. Jean-Luc Mélenchon, lider skrajnie lewicowego
ruchu „Francja Nieujarzmiona”, zarzucił francuskiej policji skrajne
upolitycznienie oraz nadużycie władzy. Szefowa Zjednoczenia Narodowego,
Marine Le Pen, uważa natomiast podobne działania służb za celową
politykę prezydenta Emmanuela Macrona, represjonującego przeciwników
politycznych od początku swoich rządów.
Na podstawie: lefigaro.fr.