Dzisiejsza wspaniała uroczystość uczy nas przede wszystkim dwóch
rzeczy – pokory i radości. W dniu dzisiejszym ponad wszelką wątpliwość
ukazana nam została niebiańska wspaniałość i zrozumienie, jakie w oczach
Boga znalazła kondycja tak wielu ludzi – prostota ich życia osobistego
oraz jego pogoda. Jeśli odwołamy się do pism historyków, filozofów i
poetów światowej sławy, być może będziemy sądzić, że ludzie wielcy to
ludzie szczęśliwi; zatopimy nasze serca i umysły w rozważaniach o
niezwykłych czynach, przedziwnych przygodach, wielkiej odwadze do ich
przeżywania; srogich bojach i wzniosłych czynach. Być może nawiedzi nas
myśl, że to dążenie do szczęścia, a nie jego przeżywanie jest
najwznioślejszą funkcją życia.
Ale
gdy pomyślimy o dzisiejszej uroczystości i podumamy nad tym, co niesie
ze sobą owo wielkie święto, otwiera się przed nami nowa, zupełnie inna
perspektywa. Po pierwsze, zostajemy pouczeni o tym, że pomimo, iż nasze
życie doczesne pełne jest trudu i wysiłków, nie musimy, w ścisłym tego
słowa znaczeniu, szukać i troskać się o najwyższe dobro. Już bowiem
zostało odnalezione; jest tu przy nas, bo Bóg – Syn zniżył się i z łona
Ojca zstąpił na ziemię. Zamieszkało między nami! Człowiek, strudzony
niespokojną myślą nie musi już gonić za tym, co uważa za największy
skarb; nie trzeba już, aby błąkał się pośród niebezpieczeństw w
poszukiwaniu nieznanej błogości, której pożąda jego serce, jak to było
za czasów pogańskich. Ludziom wszystkich czasów ogłasza Pismo: “Dziś w
mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan”.
Nie trzeba nam też podążać za rzeczami próżnymi, które świat nazywa
wielkimi i szlachetnymi. Chrystus miał w pogardzie to, co ceni świat;
wziął zaś na barki ciężar, którym świat pogardzał. Syn Boga wybrał dla
siebie los najskromniejszy i najprostszy.
A więc w Święto Narodzenie są nam dane te dwie nauki – zamiast
niepokoju w sercu I przygnębienia na twarzy, zamiast męczącej pogoni za
sprawami tego świata – bądźmy radośni i weselmy się; a bądźmy tacy
pośród szarych i zwyczajnych kolei życia, które świat pomija I wyszydza.
Rozważmy to bliżej, przypatrując się szerszemu kontekstowi przywołanego powyżej cytatu bliblijnego.
Po pierwsze więc, co poprzedza ów passus? Wczesniej jest mowa o
pasterzach sprawujacych w nocy pieczę nad trzodami, i o Aniołach, którzy
ich nawiedzają. Czemu Goście z nieba przychodzą do pasterzy? Co w
pasterzach przyciągnęło uwagę Aniołów, jak i Pana nad Aniołami? Czy
pasterze byli uczeni, szlachetni bądź potężni? Znani z talentów czy
pobożności? Nic na to nie wskazuje. Dali wiarę; tyle możemy powiedzieć,
przynajmniej niektórzy z nich uwierzyli – bo kto ma, temu będzie dodane;
a jednak nie możemy sądzić, że byli świętsi czy mądrzejsi niż inni
dobrzy ludzi ich czasów, oczekujący wyswobodzenia Izraela. Nie ma
żadnego powodu, by przypuszczać, że przewyższali zwykły lud swojego
stanu, prosty i bogobojny, jednak bez wybitnej pobożności, bez
określonych nawyków formacji religijnej. Czemu więc zostali wybrani? Dla
swojego ubóstwa i prostoty. Bóg Wszechmogacy ze szczególną miłością,
czy też (o ile można tak rzec) afektem, spogląda na to, co najniższe.
Być może człowiek, istota upadła, niesamodzielna i nędzna, jest bardziej
w zgodzie ze swą natura, kiedy żyje w biedzie, niż – choć to konieczne w
niektórych przypadkach – wśród bogactwa I potęgi, które są
nienaturalnym dodatkiem do człowieczeństwa? Podobnie jak istnieją
interesa i układy nie do końca transparentne, choć może i konieczne; my
zaś, chociaż korzystamy z nich i poważamy ludzi, którzy sie w nie
angażują, cieszymy sie jednocześnie, że nie są to interesa nasze.
Odczuwamy wdzięczność i szacunek dla żołnierza; cieszymy się jednak, że
nie jesteśmy żołnierzami; podobnie w oczach Boga wielkość jest mniejsza
niż prostota. Wielkość bowiem nas pomniejsza.
Pasterze zatem byli wybrani przez wzgląd na swoją nędzę, by jako
pierwsi usłyszeć wiadomość o narodzinach Pana; sekret, o którym nie
słyszał żadne z książąt tego świata.
Jakiś kontrast znajdujemy pomiędzy pasterzami a niebiańskimi
posłańcami wielkiej nowiny! Aniołowie, istoty o wielkiej potędze,
pochylali się nad pasterzami. Oto spotkały się najpotężniejsze i
najmarniejsze z myślących stworzeń boskich. Ludzie ubodzy, otoczeni
nędzą, żyjący pośród zimna i ciemności nocy, pilnujący swoich trzód, na
które czyhały dzikie bestie i zbójnicy; i oto – pośród swoich
przyziemnych trosk, przeliczania owiec, nawoływania psów, nasłuchiwania
odgłosów pastwiska, myśli o pogodzie i nadchodzącym dniu – nagle
spotykają się z Gośćmi zgoła niezwykłymi. Wiemy wszyscy, jak bardzo
ograniczony jest zakres myśli człowieka prostego; jak zwykłe są
przedmioty jego myśli – jeden, góra dwa; wciąż i wciąż, bez
różnorodności; w życiu, które upływa na odczuwaniu ciepła, zimna i
wilgoci; głodu i nagości, nędzy i ubóstwa. Przestaje się wtedy dbać
naprawdę o cokolwiek, żyje niejako mechanicznie, bez serca, a tym
bardziej bez wielkich refleksji.
Do tych mężczyzn zbliżył się Anioł, by otworzyć ich umysły, oderwać
od przyziemności i poddania właśnie ze względu na ich poniżenie. Zbliżył
się, by pokazać, że Bóg wybiera to, co pogardzane w oczach świat, by
dać mu dziedzictwo w swoim Królestwie, i obdarzyć chwałą. “Nie bójcie
się”, powiedział, “Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie
udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam
Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan.”
Teraz zaś przypatrzmy się drugiemu pouczeniu, jakie płynie dziś ze
Świat Narodzenia Pańskiego. Anioł wyniósł skromnych maluczkich przez
samo zbliżenie się do pasterzy; potem zaś kazał im radować się
przekazaną przez niego nowiną. Wyjawił dobrą wieść tak bardzo
przewyższającą rzeczywistość tego świata, by zrównać to, co wysokie z
tym, co niskie; to, co bogate – z ubogim. Rzekł: “Nie bójcie się”. Ten
zwrot często można odnaleźć w Piśmie Świętym, gdy mamy do czynienia z
człowiekiem potrzebującym wsparcia, zwłaszcza w sytuacji obecności
Bożej. Anioł rzekł “Nie bójcie się”, gdy spostrzegł zmieszanie, jakie
powstało wśród pasterzy w wyniku jego obecności. Nie trzeba było
przecież aż takiego cudu, by ich przerazić. Dlatego właśnie zaapelował:
“Nie bójcie się”. Naturalna koleją rzeczy przeraża nas komunikacja spoza
tego świata, gdyż, mając nieczyste sumienia, przewidujemy, że posłaniec
z nieba oznacza dla nas przykre konsekwencje. Poza tym, tak mało wiemy o
świecie pozadoczesnym, że zjawienie się Anioła bądź ducha spotyka się z
naszym zaskoczeniem i niewiarą, jako że nie używaliśmy tych sfer
umysłu, które otwierałyby nas na takie zdarzenia. Z tego czy też innego
powodu, pasterze byli przerażeni do bólu, gdy otoczyła ich chwała Pana.
Anioł powiedział zaś: “Nie bójcie się”. Odrobina religii sprawia, że
odczuwamy strach; gdy w sumieniu zapala się wątłe światełko, wtedy tym
wyraźniej widoczna jest ciemność; da się dojrzeć strach i ból; podobnie
chwała Pańska niepokoi, gdy rozbłyska wokół. Jego świętość, waga i
ciężar Jego przykazań, wspaniałość Jego potęgi i niewzruszoność Jego
słowa mogą budzić poruszenie w grzesznikach; jakże często ludzie sądzą,
że to religia ich przeraża, podczas, gdy to zupełnie nie jest kwestia
religii. To surowość osądu ich sumień, a nie religia, powoduje strach.
Religia zaś sama, daleka od niesienia bólu i strachu, mówi słowami
Anioła: “Nie bójcie się”; bo tak wielkie jest Jego miłosierdzie; Bóg,
rozlewając swoją chwałę, nasycił ją pocieszeniem, gdyż światło tej
chwały przychodzi na ziemię w Jego Synu, Jezusie Chrystusie. Stąd też
niebieskie posłaniec stłumił nieco ostrość oślepiającego światła
Ewangelii w tę pierwszą w historii noc Bożego Narodzenia. Chwała Boga
zrazu zaniepokoiła pasterzy, Anioł przybliżył im ją więc w pełnych
otuchy słowach, by mogli w pełni zakosztować radosnego nastroju. Wtedy
dopiero się rozradowali.
“Nie bójcie się”, powiedział Anioł, Oto zwiastuję wam radość wielką,
która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się
wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan.” A gdy skończył ogłaszać wieść,
“nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które
wielbiły Boga słowami: >>Chwała Bogu na wysokościach,. A na ziemi
pokój ludziom Jego upodobania<<“. Takimi właśnie słowami duchy
niebieskie poddane Bogu i Jego świętym przemawiały do pasterzy w tę
błogosławioną noc, wyrywając ich z uścisku zimna i głodu i zapraszając
do wielkiej radości; ukazując im, że są umiłowanymi dziećmi Boga i
najwspanialszymi ludźmi na ziemi – a było tak, skoro to właśnie im jako
pierwszym ogłoszono, co stało się tej nocy. Syn Boży przyszedł na świat.
Takie wiadomości wyjawia się przyjaciołom i zaufanym, ukochanym, o
których wiemy, że nas nie zawiodą; na pewno nie – obcym. Jak Bóg
Wszechmogący mógłby bardziej jeszcze okazać swoją łaskawość, i swoje
upodobanie w tym, co niskie i niekochane, niż pędząc (jeśli można tak
powiedzieć), wy wyjawić wspaniały, radosny sekret pasterzom pilnującym
swoich trzód?
Tak więc Anioł poucza nas o tym, ze istnieje związek pomiędzy
uniżeniem a radością; nieskończenie wspanialsza nauka kryła się za
wydarzeniem, ku któremu skierował on pasterzy – za narodzinami Jezusa
Chrystusa. Anioł ukrył ją w słowach: ” Znajdziecie Niemowlę, owinięte w
pieluszki i leżące w żłobie”. Niewątpliwie, gdy usłyszeli o przyjściu
na świat Chrystusa Pana, pomyśleli o tym, że należałoby Go szukać w
pałacach. Przekraczało ich wyobraźnię to, że mógł On stać się jednym z
nich; że oni mieliby możliwość zbliżenia się do Niego. Stąd też Anioł
dał im dokładne wskazówki nie tylko jako “znak”, lecz udzielając tym
samym pewnej nauki.
“(…) pasterze mówili nawzajem do siebie: “Pójdźmy do Betlejem i
zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił”. Udajmy się
wraz z nimi, by rozmyślać nad drugim, wspanialszym cudem, który objawił
im Anioł – nad Bożym Narodzeniem. Święty Łukasz pisze, że Maryja
“porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w
żłobie”. Pan nieba i ziemi, Słowo Boga, który od początku przebywał w
chwale Ojca, narodził się na grzesznym świecie jako niemowlę. W tym
momencie, płacząc w ramionach Matki, wydawał się bezbronny i bez siły,
owinięty w ubogie odzienie i złożony do żłobu. Syn Boga Najwyższego,
Stworzyciel Świata, przyjął ludzkie ciało, pozostając jednak Tym, Czym
był uprzednio. Lecz stał się ciałem w sposób tak pełny, jakby nieomal
zrezygnował z bóstwa i został cielesnym śmiertelnikiem. Zgodził się być
synem Maryi; zgodził się powierzyć Siebie rękom śmiertelnika; zgodził
się zostać dzieckiem, na które nieustannie patrzy Jego matka, i
przebywać w jej łonie. Córka ludzka została Matką Boga – dla niej był to
niewysłowiony dar łaski, lecz jak wielkie uniżenie dla Boga! Jak
wielkie odstąpienie od Swojej chwały – stać się człowiekiem! I nie tylko
bezbronnym niemowlęciem, co samo w sobie byłoby wielkim umniejszeniem,
ale przecież również dziedzicem wszelkich niedoskonałości ludzkiej
natury, które można nabyć, pozostając bezgrzesznym. Co musiał myśleć –
jeśli możemy się w ogóle nad tym zastanawiać; jeśli to dobre słowo dla
Nieskończonego; co myślał, gdy ludzkie uczucia, smutki i pragnienia
stały się Jego własnymi? Jakaż wielka tajemnica tkwi w tym zstąpieniu
Boga od pierwszego, do najmniejszego z małych; od Boga do człowieka!
Tajemnica, ale i łaska oraz miłosierdzie, a jak wielka łaska, tak
wielkie też jej owoce.
Pochylmy się przeto nad tajemnicą i powiedzmy sami, czy może być coś
większe od daru tak wielkiego; jakaś większa tajemnica czy łaska
pełniejsza od tej, które objawiają się we wcieleniu i śmierci Wiecznego
Syna. Gdyby nam powiedziano, że w konsekwencji staniemy się jak
serafini, którzy wzniosą się tak wysoko, jak nisko musiał zstąpić On –
czy to jeszcze zdziwiłoby nas po tym, co Anioł powiedział pasterzom? A w
rzeczywistości właśnie to się dzieje, o ile można tak – śmiało i z
pewną przesadą – powiedzieć. Pozostajemy ludźmi, a jednak nie tylko
ludźmi, bo obdarzono nas pewną miarą tej doskonałości, której pełnię
posiada Chrystus, uczestnicząc – każdy we właściwym dla siebie stopniu –
w jego pełnej Boskiej Naturze, że właściwie jedynym powodem, dla
którego Święci boży nie są samym Bogiem, jest to, że to niemożliwe – jako, że On jest Stworzycielem, a
my Jego stworzeniami, i nie można by było tego uczynić bez naruszenia
Jego nieprzekazywalnego Majestatu. Bóg, w całej swej chwale, ma również
zdolność obdarzania chwałą i może to uczynić, na jaki sposób chce – z
wyjątkiem uczynienia nas bogami – gdyż jesteśmy nieskończenie niżsi w
stosunku do naszego uwielbionego Stwórcy – a jednak, możemy wznieść się
wyżej od jakichkolwiek innych stworzeń; od aniołów i archaniołów,
cherubinów i serafinów. Nie własną mocą, ale przez Chrystusa, pierwszego
spośród nas, Boga i człowieka, wywyższonego ponad wszelkie stworzenie; a
poprzez Jego łaskę możemy stać się tak samo wywyższeni, dzieląc z Nim
chwałę tu, oraz, jeśli okażemy się wierni – jej pełnię w wieczności.
Jeśli tak istotnie jest, to wówczas owa lekcja radości, którą daje
nam Wcielenie, jest tak samo wspaniała, jak lekcja pokory. Tę zaś daje
nam święty Paweł w Liście do Filipian: “To dążenie niech was ożywia; ono
też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie
skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił
samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi”.
Lekcję radości odbieramy zaś u świętego Piotra: “Wy, choć nie
widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie,
przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały
wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary – zbawienie dusz.”
Zanieście, bracia, te myśli ze sobą do domów w ten świąteczny dzień;
niech towarzyszą wam w spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi. Oto dzień
radości: rzeczą słuszną jest radować się – złą zaś smucić. Na ten jeden
dzień odrzućmy na bok ciężar naszych zbrukanych sumień i radujmy się
nieskończoną doskonałością Chrystusa, bez myślenia o sobie, o naszym
pożałowania godnym brudzie; kontemplujmy więc Jego chwałę, prawość, Jego
czystość, Jego majestat, Jego niezmierzoną miłość. Radujmy się w Bogu, i
niech Jego obraz będzie dla nas widoczny we wszystkich Jego
stworzeniach. Radujmy się w Jego ziemskim Ciele, i myśląc o Nim,
korzystajmy z rzeczy, które dają nam radość tu na ziemi; radujmy się
naszymi przyjaciółmi z Jego powodu, kochając ich ze względu na to, że i
On ich ukochał.
“Ponieważ nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na
osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas
umarł, abyśmy czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli”. Szukajmy więc
daru radosnego serca, spokoju ducha, słodyczy, łagodności i jasności
umysłu, abyśmy kroczyli w Jego świetle, prowadzeni Jego łaską.
Wypraszajmy u Pana ducha wszechogarniającej, wiecznie żywej miłości,
która przezwycięża i czyni niebyłymi troski życia dzięki własnemu
bogactwu i sile, a przede wszystkim jednoczy nas z Nim, który jest
źródłem i sercem wszelkiego miłosierdzia, dobroci i radości.
Tłum. Agnieszka Sztajer
Za: http://www.bibula.com/?p=98830&fbclid=IwAR18mdvDn48-snbTRnbQ3XHXNeRUjETDdM1-EjFIXFbdZC3GTy3R5N0y1Is