Ci z nas, którzy polegną
A nasi oprawcy będą nosili piętno zdrajców
I będą przeklęci z pokolenia na pokolenie!
Kapitan
30
listopada wspominamy noc sprzed 81 lat, kiedy w więzieniu, na rozkaz
tchórzliwych polityków gabinetowych został zamordowany wraz z
towarzyszami największy syn swojej ziemi. Zamordowany z polecenia
kochanki, której król-pantofel był posłuszny. Uduszony drutem,
postrzelony, wrzucony do ciemnego dołu, zalany wapnem. Pochowany w
nieznanym miejscu miał zniknąć z pamięci ludzi. Następnego dnia oprawcy
opublikowali fałszywy komunikat, jakoby tych 14 ludzi zostało zabitych
przy próbie ucieczki.
Dwa
lata później – po tym jak król-degenerat niegodny tronu swoich
przodków, był zmuszony abdykować, bo nie potrafił obronić kraju przed
upokorzeniem – 30 listopada męczennicy zostali podniośle pochowani:
trumny bohaterów były niesione w uroczystej procesji, lud na ulicach
składał hołd swojemu wielkiemu rodakowi. Dla zagorzałych zwolenników i
dla przyszłych pokoleń prawicy męczennik został wzorem do naśladowania.
Mimo
swojej śmierci, i późniejszego zniszczenia Ruchu Legionowego, Kapitan
wciąż jest drogowskazem dla wszystkich, którzy się utożsamiają z prawicą
integralną. Oczywiście osoby, które są gotowe sprzedać swoje ideały dla
stołków i pieniędzy będą mówić, że to był antysemita, radykał, czy
nawet szpieg Włoch i Niemiec, powtarzając kłamstwa jego oprawców. Mówią
to osoby wskutek swoich kompleksów szukające uznania demoliberalnego
świata. Przywódca, który zbudował swoją organizację na wzór
średniowiecznego zakonu rycerskiego, który był radykalnie
antynowoczesny, tradycjonalistyczny i archaiczny budzi u takich osób
strach i niezrozumienie.
By
zrozumieć Ruch Legionowy, należy uświadomić sobie jedną rzecz: o wiele
bardziej niż ruch radykalnego nacjonalizmu był to ruch radykalnego
chrześcijaństwa. „Legionista wierzy w Boga i modli się o zwycięstwo
Legionu” – takie słowa napisał Kapitan w Podręczniku przywódcy gniazda.
Nie było to mdłe chrześcijaństwo pacyfistyczne z Jezuskiem-hippisem,
którego chce nowoczesny świat, i wizją którego coraz częściej jesteśmy
karmieni z ambon przez oportunistyczny kler. To było chrześcijaństwo w
myśl słów Zbawiciela: „Nie mniemajcie, żebym przyszedł puszczać pokój na ziemię, nie przyszedłem puszczać pokoju, ale miecz”
(Mt 10;34) oraz „…a kto nie ma, niech przeda płaszcz swój, a kupi
miecz” (Łk 22;36). Ruch Legionowy był ruchem żarliwych chrześcijan,
którzy nie szczędzili swojego życia w służbie Bogu i Ojczyźnie. W swoich
gniazdach, najmniejszych jednostkach organizacyjnych Legionu,
żelaznogwardziści dużo czasu poświęcali na modlitwę i post. Spójrzmy na
plan spotkań obowiązujący każde gniazdo: każde spotkanie zaczynało się
od modlitwy i wspomnienia o towarzyszach poległych za Legion. Również na
spotkaniach formacyjnych podkreślano konieczność rozwoju duchowego
członków Legionu, poświęcano dużo uwagi odrodzeniu moralnemu członków
Legionu, a przez to i całego narodu rumuńskiego.
Odrodzenie moralne wiązało się z legionową koncepcją omul nou,
nowego człowieka. Sam wyraz brzmi znajomo: w XX wieku nowy człowiek był
kształtowany w Związku Radzieckim przez bolszewików i w Trzeciej
Rzeszy. Z jednej strony uderzające podobieństwo w nazwie, lecz właśnie
na nazwie wszelkie podobieństwa się kończą. Legionowy omul nou jest nowym człowiekiem z listu św. Pawła do Kolossan: „Nie
kłamajcie jedni drugim: zwlókłszy z siebie starego człowieka z
uczynkami jego, a oblókłszy nowego tego, który się odnawia w poznanie
podług wyobrażenia tego, który go stworzył”.
Nowy człowiek Legionu miał być człowiekiem odnowionym wewnętrznie przez
wiarę, gotowym walczyć bez względu na wszystko za Boga i naród (właśnie
w takim porządku, jak śpiewała legionowa młodzieżówka: „Za Krzyż Święty
i za Ojczyznę bronimy puszczy i zdobywamy szczyty”).
Nowy
człowiek ma rozwijać w sobie cechy heroiczne, by prowadzić walkę
przeciwko wrogom. Walka ta miała wymiar nie tylko materialny, ale i
duchowy: nowy człowiek powinien walczyć przeciwko własnej upadłej
naturze i przeciwko siłom zła. Walka materialna jest ściśle powiązana z
walką duchową, pierwsze jest skutkiem tej drugiej. Jest to również
przesłanie dla nas: siłę do naszej codziennej walki powinniśmy czerpać z
naszej wiary. W naszej działalności musimy codziennie krzyżować siebie
dla dobra naszej Ojczyzny. Praca na rzecz narodu wymaga wyrzeczeń –
poświęcamy swoje siły, swój czas, swoje przyjemności w imię idei. Każdy
wykonuje tę pracę według własnych możliwości i zdolności, w różnych
miejscach. Każdy na swój sposób musi się przykładać do budowy wielkości
własnego narodu. Sam Kapitan tłumaczy nam różnice między Ruchem
Legionowym, a faszyzmem czy narodowym socjalizmem:
„Faszyzm
skupia się na formie zewnętrznej, czyli na ustroju państwa; narodowy
socjalizm zajmuje się głównie ciałem, czyli kwestią rasową; natomiast
legionaryzm zajmuje się czymś o wiele głębszym – duszą, czyli
wzmacnianiem się poprzez kultywowanie cnót chrześcijańskich i
przygotowywaniem się do ostatecznego zbawienia, zbawienia, udzielanego
przez Kościół”.
W
swoich zapiskach z więzienia Kapitan pisał, że głównym celem Ruchu
Legionowego był rozwój w duszy człowieka dwóch rzeczy: cnót ascetycznych
i etyki heroicznej. W końcu sam baron Evola, inny patron skrajnej
prawicy, był pod wrażeniem Capitanula. Julius Evola po spotkaniu z
Kapitanem w Zielonym Domu (tak się nazywałała główna siedziba Legionu),
które zostało zorganizowane przez Mirceę Eliadego, poprosił Codreanu o
pamiątkę. Kapitan dał mu w prezencie opaskę z symbolem swojego ruchu. Na
pytanie Evoli: co znaczy ten symbol, Kapitan się uśmiechnął i odparł,
że ma nadzieję, iż kratę więzienną. Kilka miesięcy później jego słowa
się ziściły.
Jednym
z aspektów, którymi straszy nas demoliberalna propaganda, kiedy chodzi o
Kapitana, jest kult śmierci i męczeństwa. Nie ma się co temu dziwić:
każdy z nich boi się o własną skórę, największą wartością dla nich jest
wygodne życie doczesne, a wartość człowieka jest mierzona wielkością
konsumpcji. Dzisiejszy świat nie jest w stanie zrozumieć, jak ktoś może
dobrowolnie pójść na śmierć w imię swoich ideałów, narodu, ojczyzny i
Boga.
Dla
legionistów śmierć nie była bynajmniej czymś strasznym, przecież każdy z
nich wiedział, że życie doczesne jest zaledwie jedną chwilą. Odwrotnie –
śmierć była dla legionistów „najdroższą oblubienicą” i każdy chciał „wraz z Kapitanem radośnie się poświęcić”.
Są znane przypadki, jak legioniści po wymierzeniu sprawiedliwości
kolejnemu draniowi (jak na przykład jednemu z oprawców Kapitana,
ministrowi Calinescu) sami poddawali się policji. Legionista wiedział,
że jego życie jest w rękach Boskich i nawet śmierć jest wyrazem Jego
woli. Dlatego członkowie ruchu ochoczo składali ofiarę swojego życia, by
z niebios wspierać swoich towarzyszy.
Również
Kapitan poniósł męczeńską śmierć. Mimo że jego ciało zostało zabite,
jego ducha nikt nie mógł zabić. Kapitan patrzy na nas dziś z niebios. I
jednak – jest nadal obecny. A więc w tym dniu warto powtórzyć stary
legionowy okrzyk
Căpitanul Codreanu – Prezent!
Kapitan Codreanu – Jest wśród nas!
Eugeniusz Onufryjuk