Dnia
24 marca 1999 roku siły NATO pod dowództwem amerykańskim rozpoczęły
zakrojone na szeroką skalę bombardowania Jugosławii, które obecnie
uznawane są za „pierwszą w historii wojnę o prawa człowieka”. Celem
operacji było zmuszenie rządu w Belgradzie do wycofania sił wojskowych i
policyjnych z jego własnej prowincji w Kosowie, gdzie pod pozorami
albańsko-kosowskiej walki niepodległościowej zbrojne bandy największego
kartelu narkotykowego w Europie od kilku lat wzniecały antyserbskie
niepokoje. Wskutek euroatlantyckiej napaści śmierć poniosło 5 tys.
jugosłowiańskich żołnierzy i ponad pół tysiąca serbskich cywilów,
kolejnych 800 zginęło w masakrach dokonywanych przez kosowskich
Albańczyków już po wkroczeniu wojsk lądowych NATO, a 164 tys. Serbów
zostało wypędzonych. Bomby Sojuszu Północnoatlantyckiego spadały na
jugosłowiańskie cele wojskowe, infrastrukturalne i przemysłowe, lecz
także na szpitale, przedszkola, szkoły, obozy uchodźców, autobusy z
uciekinierami, pociągi pasażerskie, a nawet ambasadę ChRL. Skala
zniszczeń przypieczętowała ostateczny upadek Jugosławii, zaś jej
prezydent, Slobodan Milošević został więźniem „międzynarodowego
trybunału” w Hadze, gdzie zmarł w nie do końca wyjaśnionych
okolicznościach. Jak mogło dojść do tak jawnego wystąpienia przeciwko
zasadom suwerenności państwowej, prawu międzynarodowemu i
sprawiedliwości?
Gdy
w 1995 roku w amerykańskim Dayton wynegocjowano powstanie
„niepodległej” Bośni i Hercegowiny, sztucznego państwa pod
międzynarodowym protektoratem Wysokiego Komisarza dla Bośni i Hercegowiny,
działacze polityczni w Kosowie powołali własną formację zbrojną, której
celem stało się destabilizowanie i tak już upokorzonej, odartej z
większości terytoriów Jugosławii. Polityczni dysydenci z Prisztiny
połączyli swe siły z lokalnym światkiem kryminalnym tworząc Armię
Wyzwolenia Kosowa (UÇK). Jedną z pierwszych akcji nowej formacji było
zastrzelenie w kwietniu 1996 roku sześciu serbskich gimnazjalistów w
miejscowości Peć. Niedługo potem doszło do masakry pod miejscowością
Klečka, gdzie w dole posypanym wapnem odnaleziono zmasakrowane ciała
prawosławnych mieszkańców. W ciągu zaledwie roku partyzanckie oddziały w
Kosowie przejęły kontrolę nad największym szlakiem przemytu heroiny do
Europy Zachodniej i Środkowej. Na czele bojowników stał wówczas Hashim
Thaçi (pseud. „Wąż”), obecny premier Republiki Kosowa. Działania UÇK
były wspierane finansowo, logistycznie i wywiadowczo nie tylko z Tirany,
ale również z Waszyngtonu i Londynu, zaś sam Thaçi, tak jak jego
najbliżsi współpracownicy, był wykonawcą instrukcji płynących wprost od
CIA. W dozbrajanie i szkolenie band UÇK zaangażowały się również Niemcy,
co było wyraźnym zwrotem w polityce międzynarodowej Berlina.
Jednocześnie ONZ zaostrzyła sankcje dotyczące dostaw broni do Federalnej
Republiki Jugosławii.
Gdy
dowództwo UÇK ogłosiło wojnę przeciwko „okupantom”, wszyscy kosowscy
Albańczycy w wieku od 18 do 55 lat zostali wezwani do włączenia się do
walki. Oddziały kryminalistów podające się za wojsko wcielały przymusowo
do swoich oddziałów wszystkich złapanych Albańczyków, zaś jedynym
sposobem uniknięcia „poboru” było wykupienie się. Pod koniec 1997 roku w
oddziałach UÇK znalazło się 30 tys. bojowników – konflikt przerodził
się w regularną wojnę między Kosowem opanowanym przez albańską
irredentę, a jednostkami jugosłowiańskimi zmobilizowanymi do
przeprowadzenia zbrojnej akcji policyjno-pacyfikacyjnej. W czerwcu 1998
roku pierwsze duże sukcesy w krwawych walkach odniosła strona albańska,
która przełamała linię Studenca-Ratkovac na flance armii
jugosłowiańskiej. W ręce UÇK wpadł Orahovac wraz z dużymi
przyległościami i oddalonym o parę kilometrów prawosławnym monasterem
znanym z przechowywania wielu świętych dla chrześcijan relikwii.
Przebywający w klasztorze mnisi zostali deportowani do ciężkiego obozu
koncentracyjnego UÇK, wnętrza klasztoru zbezczeszczone i zrabowane, a
gmach wysadzony w powietrze. Podobnie bojownicy postępowali na
pozostałych opanowanych obszarach, zaś ich ofiarami byli nie tylko
Serbowie, lecz także Albańczycy uznani za „zbyt umiarkowanych”.
Wkrótce
wojna przybrała jednak mniej korzystny dla UÇK przebieg. Wojska
jugosłowiańskie odbiły Orahovac, a 17 sierpnia po 20 dniach oblężenia
armia federalna zdobyła Junik, który z racji swojego położenia na
granicy kosowsko-albańskiej pełnił funkcję głównego kanału przerzutowego
broni dla UÇK i zarazem kluczowego bastionu bojowników. Jesienią stało
się jasne, że stłumienie powstania albańskiej irredenty jest tylko
kwestią czasu. Belgrad pragnąc natychmiastowego zakończenia konfliktu
zaproponował porozumienie tymczasowe, które miało nadać kosowskiej
prowincji pewien zakres autonomii – na warunki przystał prezydent Kosowa
Ibrahim Rugova. Wynegocjowany rozejm został jednak naruszony skutkiem
licznych prowokacji podejmowanych przez UÇK, która wcale nie zamierzała
składać broni. Tym razem na pomoc pozornie przegranym bojownikom
pośpieszyła euroatlantycka „wspólnota międzynarodowa”. W październiku
NATO wydało ultimatum, w którym wezwało Belgrad do wycofania swoich
wojsk i rozpoczęcia rozmów pokojowych z terrorystami. Władze
jugosłowiańskie ugięły się pod presją żądań wycofując część regularnych
oddziałów, lecz wciąż podejmowane były akcje o charakterze policyjnym.
Rozpoczęto negocjacje pokojowe nad którymi patronat objęła grupa
kontaktowa ds. byłej Jugosławii, jednak w wyniku akcji policji
federalnej, która zlokalizowała i zneutralizowała jedną z kryjówek UÇK,
Rada Północnoatlantycka upoważniła sekretarza generalnego NATO Javiera
Solanę do podjęcia ewentualnej decyzji dotyczącej interwencji w razie
niepowodzenia „planu pokojowego”. Dnia 20 marca 1999 roku siły UÇK
podjęły zbrojne wypady na północy i w centrum prowincji, wypędzając
tysiące prawosławnych mieszkańców. Obserwatorzy OBWE postanowili opuścić
prowincję. Dzień później czterech funkcjonariuszy jugosłowiańskiej
policji zostało zabitych podczas służby, co doprowadziło do eskalacji
konfliktu. Nad ranem 23 marca rozpoczęła się ewakuacja personelu ambasad
państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego, zaś w nocy
sekretarz generalny NATO ogłosił zlecenie naczelnemu dowódcy połączonych
sił NATO w Europie amerykańskiemu generałowi Wesleyowi Clarkowi
zainicjowanie nalotów bombowych przeciwko Federalnej Republice Jugosławii.
Operacja Allied Force
W
ataku na Jugosławię uczestniczyło ponad tysiąc samolotów NATO, z czego
większość należała do Stanów Zjednoczonych. Podczas Operacji Allied
Force przeprowadzono ok. 30 tys. nalotów, głównie z baz wojskowych we
Włoszech i z amerykańskich lotniskowców, które pojawiły się na Morzu
Adriatyckim i Jońskim. Prócz sił powietrznych i morskich rozlokowanych
przez USA, w operacji wzięły udział samoloty Wielkiej Brytanii, Kanady,
Francji, Niemiec[i],
Włoch, Turcji, Belgii, Danii, Norwegii, Holandii, Hiszpanii i
Portugalii. Z państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego wzięcia
udziału w operacji stanowczo odmówiła jedynie sąsiednia, prawosławna
Grecja, choć protesty przeciwko interwencji miały miejsce również w
Paryżu, Pradze i w Budapeszcie. Na arenie międzynarodowej atakowi na
Jugosławię sprzeciwiały się głównie Rosja i Chiny, choć nie były w
stanie udzielić żadnej pomocy osamotnionemu Belgradowi.
W
pierwszej fazie operacji celem sił euroatlantyckich było
unieszkodliwienie jugosłowiańskiej obrony przeciwlotniczej. Rakiety typu
Tomahawk były wystrzeliwane z samolotów, niszczycieli i okrętów
podwodnych, co według oficjalnych komunikatów NATO miało unieszkodliwić
„system nerwowy” Federalnej Republiki Jugosławii. Złe warunki
atmosferyczne panujące przez prawie cały okres trwania operacji obniżyły
precyzję ataków, zaś dodatkowym utrudnieniem przy okazji nalotów
Sojuszu na jednostki armii jugosłowiańskiej była umiejętna taktyka
stosowana przez te ostatnie, polegająca na dużym rozpraszaniu formacji
zmechanizowanych i pancernych. Można powiedzieć, że serbscy dowódcy
wykazywali się również słowiańską, niekonwencjonalną pomysłowością -
większość rakiet sił euroatlantyckich uderzała w plastikowe modele
czołgów ze słupami telegraficznymi imitującymi lufy, oraz w czołgi z
okresu II wojny światowej, które były holowane na „pozycje bojowe” i na
polu walki pełniły funkcję makiet. Pierwsze oficjalne szacunki Sojuszu
określały jugosłowiańskie straty na 93-120 czołgów, 132-200 wozów
opancerzonych, 200-300 zestawów artyleryjskich. Po wojnie okazało się,
że kosztująca ponad 8 mld dolarów operacja NATO przyczyniła się do
zniszczenia 14 czołgów, 18 wozów pancernych i 20 zestawów
artyleryjskich.
Znacznie
mniej korzystnie dla Federalnej Republiki Jugosławii wypada bilans
strat poniesionych w wyniku nalotów na cele nieruchome, takie jak bazy
wojskowe, lotniska i obiekty przemysłowe. Większość z 5 tys. poległych
żołnierzy chroniła strategicznej infrastruktury państwa. Tragiczny
bilans dotyczy również jugosłowiańskiego lotnictwa, które pomimo
wstrząsającej dysproporcji sił podjęło próbę ochrony przestrzeni
powietrznej. Symbolem tej nierównej walki stał się ppłk Miłosz Pavlović,
pilot jugosłowiańskiego MiGa-29, który zaatakował zgrupowanie NATO
liczące 16 samolotów, by odciągnąć je od nalotu na fabrykę amunicji
„Krusznik”. Amerykańskie samoloty F-16 wdały się w pościg i zestrzeliły
jugosłowiańskiego pilota nad jego rodzinną miejscowością, gdzie
znaleziono wrak samolotu i ciało Pavlovića. Federalna Republika
Jugosławii straciła większość swojego lotnictwa – znaczna część maszyn
(G-4 Super Galeb) została zniszczona w bazach wojsk lotniczych oraz w
zlokalizowanych przez NATO schronach, ale większość eskadry MiG-29
poległa w powietrzu. Siły Sojuszu straciły kilkanaście maszyn, w tym dwa
„niewykrywalne” dla radarów F-117A, co było pierwszym i jak na razie
jedynym takim przypadkiem w historii.
Prawa człowieka, czyli bombami kasetowymi w szpitale
W
drugiej fazie Operacji Allied Force naloty Sojuszu
Północnoatlantyckiego skupiły się na unicestwianiu infrastruktury
cywilnej, motywując ataki możliwością wykorzystywania tychże obiektów do
celów wojskowych. Rozpoczęto bombardowania szpitali, elektrowni, szkół,
przedszkoli, domów prywatnych i osiedli mieszkalnych, mostów, torów
kolejowych, siedzib partii politycznych, gmachów radia i telewizji.
NATO, które wszczęło wojnę w imieniu „przywrócenia pokoju” i ochrony
praw człowieka łamanych w Kosowie, jest winne dziesiątek zbrodni
wojennych, które nigdy nie zostały ukarane. Już 12 kwietnia, w drugi
dzień Wielkanocy obchodzonej przez serbskich prawosławnych, amerykański
myśliwiec F-15 odpalił dwie rakiety w kierunku pociągu pasażerskiego
relacji Belgrad-Saloniki przejeżdżającego przez most nad Południową
Morawą. W ataku zginęło kilkadziesiąt osób, w tym wiele dzieci i kilka
kobiet w ciąży. W tym samym miesiącu doszło do zbombardowania siedziby
radia i telewizji w Belgradzie (16 ofiar, drugie tyle rannych) oraz
osiedli mieszkalnych, m. in. w miejscowości Surdulica, gdzie zginęło
kilkudziesięciu cywili. W dniu 7 maja bomby kasetowe Sojuszu spadły na
szpital i rynek miasta Niš, zabijając i raniąc kilkudziesięciu
mieszkańców. Niecałe dwa tygodnie później rakieta uderzyła w szpital w
Belgradzie uśmiercając jego pacjentów. Dnia 30 maja w odległej o 200 km
od Kosowa miejscowości Varvarin zbombardowano most po którym mieszkańcy
zmierzali na rynek miejski w niedzielne południe. W promieniu
kilkudziesięciu kilometrów od miejscowości nie były zlokalizowane żadne
obiekty wojskowe. W następstwie ataku kilka prywatnych samochodów spadło
do rzeki, a grupy cywili wykrwawiały się na uszkodzonej konstrukcji.
Gdy inni cywile rzucili się na pomoc rannym, nastąpił drugi atak, który
zakończył się masakrą mieszkańców. Tego samego dnia bomby spadły na dom
starców w miejscowości Surdulica, zabijając kilkanaście osób. W dniu
następnym rakiety uderzyły w bloki mieszkalne w mieście Novi Pazar
zabijając dziesiątki serbskich rodzin.
Od krwawego pokoju do państwa mafijnego
Bezlitosne
naloty zmusiły prezydenta Jugosławii Slobodana Miloševića do podjęcia w
dniu 3 czerwca 1999 roku decyzji o wycofaniu wojsk federalnych z Kosowa
i przyjęciu międzynarodowego „planu pokojowego”. Do Prizrenia pod
flagami albańskimi i amerykańskimi triumfalnie wmaszerowały oddziały
Armii Wyzwolenia Kosowa. Granicę jugosłowiańską przekroczyły oddziały
amerykańskie i siły rozjemcze KFOR, które zajęły pozycje w Kosowie. O
ile międzynarodowa społeczność euroatlantycka potrafiła zrujnować
Jugosławię, to nie była jednak w stanie powstrzymać fali czystek
etnicznych, które nastąpiły już po wkroczeniu „wojsk rozjemczych” do
zapalnego regionu. Zgodnie z instrukcją wydaną przez dowódcę UÇK Hashima
Thaçiego, doszło do brutalnego rozprawienia się z ludnością
prawosławną, obejmującego wypędzenie dziesiątek tysięcy serbskich
rodzin, zniszczenie prawosławnych cerkwi i symboli religijnych, a nawet
masakry ludności serbskiej. Zaginięcie setek rodzin związane było
również z handlem organami prowadzonym przez albański świat kryminalny
przenikający się z Armią Wyzwolenia Kosowa. Pod kuratelą wspólnoty
międzynarodowej rozpoczęto budowę mafijnego quasi-państwa, które w dniu
17 lutego 2008 roku ogłosiło niepodległość. Terytorium Republiki Kosowa
znajdujące się w samym sercu historycznej kolebki serbskiej państwowości
zostało uznane za suwerenne państwo przez znaczną część wspólnoty
euroatlantyckiej, w tym Polskę. Podczas gdy były prezydent Jugosławii
Slobodan Milošević został pojmany i zmarł w celi „międzynarodowego
trybunału” w Hadze, wszyscy zbrodniarze albańscy zostali pozostawieni w
spokoju, zaś ich przywódca Hashim Thaçi został premierem drugiego na
świecie „państwa” albańskiego znajdującego się de facto pod zarządem
wojskowym NATO.
Tuż
po zakończeniu działań wojennych Amerykanie przystąpili do budowy w
Kosowie swojej największej bazy zamorskiej, w której przebywa obecnie
ponad 7 tys. żołnierzy amerykańskich. Camp Bondsteel usytuowany
nieopodal granicy z Macedonią posiada kluczowe znaczenie dla Waszyngtonu
w wymiarze strategicznej kontroli nad południowo-wschodnią Europą,
będącą pomostem prowadzącym do roponośnych pól Bliskiego Wschodu.
Ponadto Kosowo jest wykorzystywane do szkolenia grup terrorystycznych
mających wspierać „syryjską opozycję”, która wykorzystywana jest do
ustanowienia kolejnego obszaru amerykańskiej dominacji w regionie.
Polska, która dobrowolnie godzi się na powstawanie amerykańskich baz i
więzień CIA na swoim terytorium, stawia się w jednym szeregu z failed states,
państwami upadłymi, które są nie tylko pionkiem w amerykańskiej grze
interesów, ale i najbardziej żałosnym poletkiem szachownicy.
Bartosz Bekier
Za: http://xportal.pl/?p=8257
Bartosz Bekier