W Polsce, inaczej niż na przykład we Francji czy Portugalii,
nie istnieje dynastia mająca prawa do tronu. Dlatego też przywrócenie
monarchii oznaczałoby zupełnie nowy początek – pierwszy monarcha i
dynastia musiałyby zostać dopiero ustanowione – wynika ze słów profesora
Jacka Bartyzela.
Okazją do rozmowy historyka myśli politycznej i monarchisty z
„Rzeczpospolitą” były protesty z jakimi w Rosji spotyka się zaplanowana
na październik premiera filmu „Matylda” o romansie cara Mikołaja II i
polskiej tancerki. Profesor Bartyzel zwrócił uwagę, że ostatni car (ale i
ostatni tytułujący się królem Polski) uznawany jest przez prawosławną
Cerkiew za męczennika. Kilka lat temu Romanow został nawet kanonizowany.
Naukowiec zwrócił uwagę, że Mikołaj II używał tytułu „król Polski”,
ale jego poprzednicy – Aleksander I oraz Mikołaj I byli z „punktu
widzenia legalistycznego rzeczywiście królami Polski”. Przypomniał przy
tym, że Królestwu narzucono unię personalną i dynastyczną z Rosją, a
carowie ograniczali odrębność państwa, przez co utracili prawa
dynastyczne. – Zresztą Mikołaj II niedługo przed własną abdykacją jako cara Rosji zrzekł się tego tytułu i uznał prawo Polski do niepodległości – dodaje prof. Bartyzel.
Zdaniem historyka nie sposób wprost odpowiedzieć na pytanie o
dynastię, do której powinni odnosić się Polscy monarchiści. Wynika to z
faktu, że już od średniowiecza, od czasów Ludwika Węgierskiego, panował w
kraju ustrój monarchii elekcyjnej. Przywrócenie dziedziczności przez
konstytucję 3 maja nie spotkało się z zainteresowaniem ze strony saskich
Wettynów. Dlatego też sytuacja monarchistów w Polsce jest inna niż we
Francji czy Portugalii.
– Tam nadal żyją prawowici dziedzice tronu, którzy są gotowi do
objęcia władzy. W Polsce kogoś takiego nie ma. Przywrócenie monarchii
oznaczałoby zatem zupełnie nowy początek – konkretny pierwszy monarcha i
dynastia musiałyby zostać dopiero ustanowione – zauważa profesor Jacek Bartyzel.
Co więcej, żadna z sytuacji w świecie współczesnym nie może być
porównywana do polskiej. W Grecji w latach 30. XX wieku królestwo
przywrócono po przewrocie wojskowym, ale zniosła ją również prawicowa
dyktatura w drodze referendum. Z kolei w Hiszpanii monarchia powstała z
woli dyktatora, generała Franco. Co więcej, caudillo niefortunnie
wskazał króla, gdyż – jak zauważa prof. Bartyzel – Jan Karol I „okazał
się wiarołomcą” i przyczynił się do demokratyzacji kraju i obalania
państwa katolickiego.
Mimo, że w Polsce ciężko wskazywać na konkretnego kandydata do tronu,
to jednak monarchia nadal pozostaje najlepszą formą rządu, jako ustrój
naturalny. – Jak twierdzi Homer, niedobrze jest, gdy wielu chce
rządzić, lepsze są rządy jednego. Monarchia przez parę tysięcy lat była
formą najtrwalszą i najbardziej odpowiadającą hierarchicznemu
porządkowi. Drugi argument jest z kolei nadnaturalny i wiąże z tym, co
możemy nazwać mistyką monarchiczną. Bóg jest królem wszechświata, a król
jest jego ziemskim wikariuszem – zauważa historyk myśli politycznej.
MWł