Mimo prób zerwania kworum przez ugrupowania kurdyjskie i sunnickie,
iracka Rada Reprezentantów przyjęła rezolucję zobowiązującą rząd do
pozbycia się wojsk Stanów Zjednoczonych z terytorium kraju. To
oczywiście reakcja na ostatnie działania Amerykanów, którzy zabili
irańskiego wojskowego oraz atakowali obiekty należące do milicji
walczących z terrorystami.
Parlament Iraku zebrał się dzisiaj na nadzwyczajnym posiedzeniu,
mającym być właśnie odpowiedzią na wydarzenia z ostatnich dni.
Początkowo przegłosowanie rezolucji wzywającej Amerykanów do opuszczenia
kraju było torpedowane przez opozycję. Posłowie z ugrupowań kurdyjskich
oraz reprezentujących wyznawców sunnickiego islamu chcieli zerwać
kworum, aby Rada Reprezentantów nie mogła przegłosować uchwały.
Ostatecznie rezolucja została przegłosowana. Czytamy w niej więc, że
„rząd zobowiązuje się do wycofania wniosku o pomoc międzynarodowej
koalicji walczącej z Państwem Islamskim z powodu zakończenia operacji
wojskowych w Iraku i zwycięstwa”. Ponadto według dokumentu „rząd Iraku
musi podjąć działania, by zakończyć obecność wszystkich zagranicznych
żołnierzy na irackiej ziemi i zabronić im wykorzystywania irackiego
lądu, przestrzeni powietrznej i wód w jakimkolwiek celu”.
Same uchwały irackiego parlamentu nie są wiążące dla rządu.
Największym problemem USA jest jednak fakt, że to właśnie premier Adel
Abdul al-Mahdi namawiał parlamentarzystów do podjęcia podobnych kroków, a
wczoraj uczestniczył w uroczystości żałobnej ku czci irańskiego
generała Gahema Solejmaniego. Władze Iraku uważają, że jego zabicie, a
także przeprowadzona w ubiegłą niedzielę operacja przeciwko Siłom
Mobilizacji Ludowej, są pogwałceniem suwerenności państwa i naruszeniem
iracko-amerykańskich umów.
Na podstawie: yesiraq.com, reuters.com.