![]()  | 
Marszałek Philippe Pétain 
 | 
        Pétain był skazany na śmierć, siedział w
 więzieniu tylko dlatego że darowano mu życie „ze względu na jego 
starość”, pozbawiono go wszystkich zaszczytów, godności, honorów, 
tytułów, napiętnowano go jako zdrajcę narodu. W ostatnich czasach 
uchwalano we Francji przeróżne amnestie dla kryminalistów i przestępców 
politycznych, – korzystali z nich różni kombinatorzy, którzy na 
współpracy z Niemcami robili pieniądze, – ale wszystkie starannie 
pomijały Pétaina.
Rzekłbyś: zemsta narodu francuskiego do ostatniej chwili życia ściga tego zdrajcę, który na ten naród ściągnął hańbę potworną.
Prawda historyczna jest oczywiście wręcz
 inna – w czerwcu 1940 nikt się we Francji bić nie chciał, a już 
najbardziej bojkotowały wojnę te żywioły, które później staną się 
kośćcem ruchu oporu we Francji, t.zn. francuscy komuniści. Byłem we 
Francji w czerwcu 1940, widziałem to na własne oczy! Wiadomość o 
zawarciu zawieszenia broni z Niemcami trzy czwarte Francji przyjęło z 
radością, jedna czwarta z uczuciem ulgi, tylko u nielicznych zabarwionym
 mniejszą lub większą melancholią. Chęć do dalszego oporu nie była 
nigdzie na zewnątrz widoczna. I dopiero po skończonej wojnie uznano że 
wtedy Francja pałała żądzą walki, a tylko ten złośliwy staruch z 
brzydkich instynktów narzucił Francji kapitulację i zdradę i za to musi 
być przykładnie ukarany.
W rzeczywistości w r. 1940 Pétain poświęcił honor własny, by ratować honor narodu.
Kapitulację całego narodu, niechęć do 
walki, ujawnioną na polu bitwy, pokrył swoim nazwiskiem bohaterskiego 
wodza spod Verdun, tak właśnie jak się brzydką goliznę okrywa parawanem 
lub płaszczem kąpielowym.
Ze zwycięskim Hitlerem zaczęła 
pertraktować nie ta Francja, która przez niego została pobita, która 
strajkowała w obliczu nieprzyjaciela, lecz pertraktował ten, który był 
obrońcą Verdun, a wyraz Verdun we wszystkich językach świata brzmi jak 
fanfara głosząca chwałę i dumę. I to właśnie zmywało hańbę z układów 
kapitulacyjnych, to było narkozą dla miłości własnej tego narodu.
Pétain był całkowicie świadomy swej roli
 i z góry był przygotowany na to że czeka go w przyszłości gilotyna i 
potępienie rodaków. Wszystko wskazuje na to że Pétain przewidywał 
dłuższy okres sukcesów niemieckich na lądzie, lecz co najmniej wątpił o 
ostatecznym zwycięstwie Niemiec. Pétain nie liczył więc na to że 
zostanie jakimś wice-Hitlerem we Francji, jak to wówczas wyglądało i ze 
względów na konieczności wynikające z przegranej Francji, musiało 
wyglądać, lecz przeciwnie, Pétain z góry się spodziewał, że zedrą z 
niego kiedyś te odznaki bojowe, do których przecież musiał być 
przywiązany, skoro na nie zarobił życiem całym, i że zrobią z niego 
zdrajcę. Świadomie dla ratowania Francji poświęcał honor własny. 
Bezinteresowność tej ofiary jest wspaniała. Pétain jako patriota, jako 
charakter, jest godzien najwyższego podziwu.
Oczywiście kapitulacja i kapitulacyjny 
stan rzeczy powodował różne konieczności. We Francji zaroiło się od 
kolaboracjonistów. Pojawili się ludzie, którzy wierzyli w ostateczne 
zwycięstwo Niemiec. Do nich Pétain nie należał. Polityka jego wskazuje 
że chodziło mu o przetrwanie i tylko o przetrwanie, o utrzymanie Francji
 w postawie neutralności przymusowej. Dla utrzymania tej polityki, dla 
oszczędzenia narodowi francuskiemu losów narodu polskiego, w tychże 
czasach rozstrzeliwanego, niszczonego, a przede wszystkim nieludzko 
demoralizowanego stanem wojny z podziemi, Pétain musiał znosić nowe 
upokorzenia, musiał iść na pewne akty rzekomej współpracy z Hitlerem i 
szedł na to wszystko, ciągle podkreślając że to on, że to tylko on. 
Wyśmiewano się z jego pierwszego manifestu: „My, Filip Pétain”. Za tymi 
wyrazami tkwiła filozofia prowizorium. Nie „my, Francja”, lecz tylko 
„my, Pétain”. Niech to wszystko co się dzieje, niech ten cały koszmar 
upokorzenia obciąży nie cały naród, lecz tylko jednego człowieka – oto 
były właściwe, piękne, ofiarne intencje polityki tego człowieka. 
Dlaczego wtedy od razu tego nam nie wytłumaczył? Pytanie naiwne. 
Przecież mimo wszystko była to polityka, która miała na celu 
zdezorientowanie Niemców co do istotnego stanu rzeczy. Nie mogła być 
wszystkim, na stronie tłumaczona na ucho.
Czy gdyby nie Pétain, Francja walczyłaby
 dalej, jak to nam sugeruje wyrok skazujący go na śmierć? Należy tylko 
wzruszyć ramionami w odpowiedzi na tak naiwne pytanie. O losach 
metropolii francuskiej decydowały w czerwcu 1940 nie takie czy inne 
poglądy takich czy innych pp. polityków, lecz fakt klęski militarnej na 
polach bitew. Tak czy inaczej Francja byłaby zajęta przez Niemców i 
wojskowo ubezwładniona przez Niemców. De Gaulle także nie próbował nawet
 jakiegoś oporu na terytorium francuskim, lecz cofnął się na terytorium 
angielskie. Gdyby nie rząd Pétalna, Hitler albo zacząłby we Francji 
rządzić tak jak rządził w Polsce i mordowałby Francuzów tak jak mordował
 Polaków, albo, co bardziej prawdopodobne, znalazłby sobie jakiegoś 
francuskiego Quislinga w osobie jakiegoś Doriota czy innego typa w tym 
rodzaju i Francja byłaby formalnie wciągnięta do wojny po stronie 
hitleryzmu. Pétaina nie tylko poważnie nie można obciążać zarzutem że 
zmusił Francję do kapitulacji wbrew jej woli, lecz ponadto należy mu 
przypisać zasługę że uratował Francję od hańby chociażby formalnej 
współpracy z hitleryzmem.
W obrazowaniu dramatycznego trójkąta – 
Niemcy, francuski korpus oficerski, parlament francuski – fałszowane są 
winy, fałszowane są zasługi.
Nie wiem czy było można, czy należało, 
po pierwszej wojnie światowej stosować do Niemiec politykę, której żądał
 Foch, którą chciał stosować Poincaré, politykę energii i represji, 
trzymania narodu niemieckiego z rękami podniesionymi do góry, pod groźbą
 rewolweru, ale faktem jest że francuski korpus oficerski przez długie 
lata żądał od rządu stosowania takiej właśnie polityki. Anglicy byli jej
 zasadniczo przeciwni, przyszło Locarno, briandyzm, Leon Blum, wspólny 
front, okupacyjne strajki we francuskich zakładach amunicyjnych, 
przyszła polityka bierności wobec hitlerowskiej polityki faktów 
dokonanych: odtworzenia niemieckiego wojska, remilitaryzacji Nadrenii, 
zaboru Austrii, zaboru Czech. Francja straciła nie tylko swą supremację 
militarną nad Niemcami, ale wprost możność wojskowego przeciwstawienia 
się Hitlerowi.
Odpowiedzialny inżynier nie może dawać 
swej zgody na puszczenie pociągu na most, o którym wie, że nie wytrzyma 
tego ciężaru; pilot nie może brać dzieci do samolotu na przejażdżkę 
skoro wie że ster w jego aparacie nie działa; odpowiedzialny wojskowy 
nie może doradzić wojny skoro nie ma szans jej wygrania. Wojna jest 
zjawiskiem całkiem specjalnym, i klęska wojenna jest zjawiskiem także 
specjalnym. Powoduje ona olbrzymie osłabienie sił narodu. W końcu XVII 
w. Polska była państwem silniejszym od Rosji. Ale oto Polska przez 
dwadzieścia lat, z jedynym wyjątkiem Piłsudskiego, wciąż przegrywała 
wszystkie wojny. Toteż w r. 1951 jesteśmy zaledwie największym z wasali 
narodu rosyjskiego.
W wigilię wojny z Hitlerem wojskowi 
francuscy przychodzą do przekonania, że wojny tej nie wygrają, i 
zaczynają doradzać politykę pacyfistyczną, której byli takimi 
przeciwnikami za czasów Brianda. Czy zmieniło się coś w ich postawie 
sentymentalnej, czy Hitler wzbudzał w nich sympatię, której nie wzbudzał
 niegdyś Wilhelm II, jak to się czasami sugeruje w przeróżnych 
wystąpieniach dziennikarskich. – Broń Boże! Zmienił się po prostu 
stosunek sił fizycznych, tak korzystny dla Francji za Brianda, tak 
niekorzystny dla Francji w r. 1939.
Nie jestem bynajmniej zwolennikiem ani 
wojskowych, ani rządów generałów. Ale każdy kraj ma swoją specyficzną 
atmosferę, o której nie wolno zapominać. Otóż we Francji korpus 
oficerski składał się przeważnie, przez długie lata, z przeciwników 
régime’u republikańskiego, w tym pojęciu, w jakim określenie 
„republikański” było we Francji używane. III Republika od czasów 
Prezydenta Grévy zaczęła się solidaryzować z przeciwnikami kościoła 
katolickiego, z różnymi innymi ideami, które się oficerom francuskim nie
 podobały. W tym korpusie panował nastrój, że Francja to ojciec, a 
ustrój państwowy francuski, to zła macocha. III Republika „szła na 
lewo”, francuski korpus oficerski wierny był przekonaniom prawicowym. 
Ale obok tych tendencji, tradycji czy sympatii, żyła w tym korpusie inna
 tradycja, bardzo piękna. Oto, gdy po nieszczęśliwej wojnie r. 1871 
sądzono marszałka Bazaine za kapitulację przed Niemcami i gdy podsądny 
powołał się na to, że przecież cesarz Napoleon III był w niewoli i że on
 Bazaine nie miał od kogo otrzymywać rozkazów, przewodniczący sądu, ks. 
d’Aumale, a więc członek rodziny, która ongi panowała we Francji, 
odpowiedział mu: „Pozostała Francja”.
Ten prymat Francji nad kwestią rządów, 
ustroju, ideologii politycznej stanowił piękną cechę francuskiego 
korpusu oficerskiego, którego wychowankiem był Pétain. Za czasów swej 
przymusowej dyktatury sprzyjał on szerzeniu ideałów konserwatywnych, 
których się nauczył od Maurrasa. Ale nikt dzisiaj nie sformułuje 
poważnie oskarżenia że Pétain skorzystał z sytuacji Francji, by 
wprowadzić ustrój konserwatywny, i że cieszył się z tego. Takie 
oskarżenie nie przychodzi nikomu do głowy we Francji. Nawet najwięksi 
przeciwnicy Pétalna i pétainizmu w swej polemice z polityką Pétaina 
nigdy się nie odrywają od terenu zagadnień międzynarodowych: wojny, 
zawieszenia broni, stosunku do Niemiec i Anglosasów. Wszyscy rozumieją 
że cały pétainizm był skutkiem, wynikiem pewnej sytuacji 
międzynarodowej, w której Francja się znalazła, a nie owocem jakiejś 
ewolucji w stosunkach wewnętrznych.
Teraz muszę zaznaczyć że powyżej 
wypowiedziany stosunek mój do ex-marszałka Pétaina w niczym nie 
pomniejsza mego głębokiego podziwu dla gen. de Gaulle’a, którego 
podziwiałem i podczas wojny i po wojnie. Francja w czasie swej 
katastrofy znalazła dwóch wielkich ludzi. Jednemu, Pétainowi, 
zawdzięcza, że uniknęła straszliwego losu Polski; drugiemu, de 
Gaulle’owi że nie straciła swego kolonialnego imperium. Gdyby nie było 
de Gaulle’a, Anglosasi zapewne podzieliliby się koloniami francuskimi po
 wojnie.
10 lipca 1940 odbyło się we Francji 
posiedzenie zgromadzenia Narodowego, które miało uchwalić nadzwyczajne 
pełnomocnictwa dla Pétaina. Te pełnomocnictwa istotnie były 
nadzwyczajne, nie miał takich ani w XIX ani w XX w. żaden król francuski
 czy nawet Napoleon Wielki. W ręce Pétalna składało zgromadzenie 
narodowe prawo ustanowienia nowej konstytucji „państwa” francuskiego, a 
więc nawet republikański charakter jej ustroju stał się kwestią otwartą.
 Uchwalenie tych pełnomocnictw było więc niesłychanie jaskrawą formą 
absolutorium dla Pétaina w sprawie zawieszenia broni z Niemcami i 
złożenia na niego całego ciężaru odpowiedzialności za dalsze losy 
Francji.
Tekst tych superpełnomocnictw brzmiał jak następuje:
„Zgromadzenie Narodowe daje wszelkie 
pełnomocnictwa Rządowi Republiki pod przewodnictwem i pieczęcią 
marszałka Pétaina do ustanowienia za pomocą jednego lub kilku dekretów 
nowego ustroju państwa francuskiego; ustrój ten powinien zabezpieczać 
prawa pracy, rodziny i ojczyzny. Prawa te będą potwierdzone przez naród i
 stosowane przez zgromadzenie, które powołają”.
Były to określenia mgliste i 
enigmatyczne; jedno było wyraźne: parlament francuski oddawał swe 
uprawnienia Pétainowi; zgadzał się, by marszałek wypił piwo, którego sam
 nie warzył. Chwila była bardzo ciężka – nikt się ani rządów ani 
jakiejkolwiek odpowiedzialności podjąć nie chciał.
Prawo powyższe było uchwalone przez 509 posłów i senatorów, przy 80 głosach przeciw i 19 wstrzymujących się.
Cóż to znaczy?
A no nic innego, tylko że oddanie władzy
 Pétainowi było dobrowolne, niewymuszone, że nie można mówić o żadnym 
zamachu stanu. Francuskie zgromadzenie narodowe z 10 lipca 1940, to nie 
żaden sejm grodzieński – żaden sołdat obcy nie stał u progu sali, w 
której odbywały się obrady parlamentarne. Gwiazdory polityczne głosowały
 przeciw Pétainowi, powtarzały gest Piłata z umywaniem rąk, ale swojej 
klienteli parlamentarnej kazały głosować za. Dla ludzi mających wyczucie
 techniki dramatów historycznych już wtedy cała sprawa była zupełnie 
jasna: parlamentariusze mówili do Pétaina: „Bierz władzę, ratuj Francję i
 nas, kompromituj się, gdy się los odmieni, ciebie rozstrzelamy, a sami 
zostaniemy czyści i bohaterscy”. Pétain odpowiadał na to: „Rozumiem 
doskonale waszą grę; aby ratować kraj, chcecie abym udawał 
prohitlerowca; wiem, że jeśli mi się uda, jeśli wszystko będzie dobrze, 
jeśli przyjdzie chwila wyzwolenia, to skażecie mnie na śmierć -ale 
wykonam waszą wolę, bo tego wymaga w danej chwili dobro Francji”. 
Wykonywać najcięższe, najmniej wdzięczne, najkonieczniejsze roboty bez 
nadziei na podziękowanie, to przywilej ludzi starych, to … przywilej 
konserwatystów.
Bo Mussolini był rewolucjonistą, Hitler rewolucjonistą, Pétain był typowym konserwatystą.
Czy Pétain byłby możliwy w Polsce. – Nie. Czy byłby potrzebny w pewnej chwili. – Tak.
W chwili gdy Francja kapitulowała, rząd 
polski, rezydujący wówczas w Libourne, mógłby się przyłączyć do tej 
kapitulacji, wysławszy oczywiście do Londynu gen. Sikorskiego, aby 
odegrał tam rolę de Gaulle’a. Gdyby gen. Sosnkowski podjął się roli 
Pétaina, Hitler by z nim pertraktował. Oczywiście, że Sikorski musiałby 
ogłosić w Londynie Sosnkowskiego za zdrajcę, a po wojnie naród polski 
Sosnkowskiego by skazał na śmierć. Ale byłoby zapewne w Polsce o kilka 
milionów mniej trupów, i polski organizm narodowy nie byłby tak 
zniszczony przez tę wojnę i przez ofiary całkowicie niepotrzebne.
Ale my mamy trochę inne pojęcie. „Vitam 
patriae, honorem nemini”. Z naszych generałów każdy z największą pogardą
 i największym oburzeniem odrzuciłby proponowaną sobie rolę Pétaina jako
 niezgodną z jego honorem. Ojczyźnie gotowi byli dać swe życie, ale nie 
swój honor.
Stanisław Cat-Mackiewicz
