Fot. YouTube, wRealu24.pl |
W czwartek Stany Zjednoczone wstrzymały czasowo import
polskiej wieprzowiny, uzasadniając swoją decyzję tym, że mięso miało być
dostarczane z zakładów znajdujących się w strefie objętej
ograniczeniami w związku z afrykańskim pomorem świń (ASF). Nie wiadomo
jak długo potrwa blokada.
Poseł Jarosław Sachajko w odpowiedzi Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju
Wsi otrzymał informację, że mimo braku konkretnych informacji ze strony
amerykańskiej, Główny Inspektorat Weterynarii wnioskował, że
kwestionowane mogą być dostawy z ełckiego zakładu firmy ANIMEX,
należącej do amerykańskiego giganta Smithfield Foods oraz oddziału firmy
Sokołów w Sokołowie Podlaskim, należącym do międzynarodowej grupy
Danish Crown, największego eksportera mięsa na świecie. Oba zakłady leżą
w obszarze miejskim, otoczonym ograniczeniami z uwagi na ASF.
Z informacji MRiRW wynika, że chodzi o niemałe kwoty. W 2017 roku
produkty mięsne stanowiły 43 proc. udziału łącznej wartości eksportu do
USA, na kwotę 223 mln euro. Według danych wartość eksportu mięsa
wieprzowego opiewa na kwotę 177 mln euro. Warto nadmienić, że produkcja
na amerykański rynek miała kluczowe znaczenie dla hodowców, którzy w
związku z embargiem utracili możliwość produkcji na rynek rosyjski.
– W tej chwili wieprzowina jest już tańsza o kilkadziesiąt groszy. Już przed wstrzymaniem eksportu hodowcy balansowali na granicy opłacalności. To, co dzieje się teraz, to gwóźdź do trumny gospodarstw
– mówił Michał Kołodziejczak ze Stowarzyszenia Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw.
– Trzeba głośno powiedzieć, że to przede wszystkim ogromny problem dla wielu polskich rodzin. Hodowla wieprzowiny to przede wszystkim gospodarstwa rodzinne
– podkreślał.
– Niewiele osób wie, że w tej chwili zawrócono statki z mięsem, które miało trafić do odbiorców w Stanach Zjednoczonych. To wojna gospodarcza, nastawiona na wykończenie polskich hodowców
– ocenia Kołodziejczak.
Tę informację potwierdza Ministerstwo Środowiska i Ochrony Wsi w
dokumencie przesłanym przewodniczącemu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Zgodnie z decyzją APHIS (Animal and Plant Health Inspection Service),
przesyłki kwestionowanych produktów, będące w drodze do portów na
terenie USA, zostaną odrzucone.
– Wielu polskich producentów hoduje wieprzowinę na wolny rynek – po osiągnięciu pożądanej przez hodowcę wagi, decyduje on o sprzedaży wieprzowiny po cenie rynkowej. Obok tego typu hodowli funkcjonują też tacy, którzy prowadzą hodowlę na zlecenie firm na tzw. tucz kontraktowy. Co to znaczy? Że hodowcy umawiają się ze zleceniodawcą na konkretną cenę. Ustalają, że cena za chów jednej sztuki będzie kosztowała firmę 30 zł. Nie za kilogram, a od sztuki. Ustalają, że zleceniobiorca będzie hodował 1000 świń i otrzyma 30 zł od jednej sztuki
– wyjaśnia Kołodziejczak.
– Zleceniodawca dostarcza hodowcy karmę, a nawet może udzielić kredytu na budowę potrzebnej infrastruktury. Jeśli hodowla nie pochłonie dużej ilości paszy, nie nawiedzą jej choroby, to dostaniemy 5 zł więcej od jednej świni. Jeśli natomiast produkcja będzie wymagała częstych interwencji weterynaryjnych, albo zużycie paszy wzrośnie – to zleceniodawca odliczy koszty od zakontraktowanej kwoty. Wszystko jest wyliczone w taki sposób, żeby rolnikowi wystarczyło na skromne życie oraz spłatę kredytu
– nakreśla sytuację nasz rozmówca.
– Celem wojny handlowej jest upadek polskiej hodowli na wolny rynek. Na tym szczególnie zależy Duńczykom i Amerykanom, którzy zlecają tego typu hodowlę. Polscy hodowcy produkujący wieprzowinę na wolny rynek nie wytrzymają okresu wstrzymania eksportu do USA. Wytrzymają do pierwszej raty kredytu. Ludzie na wsi nie mają pieniędzy, żeby ratować gospodarstwo i zapewnić płynność finansową na ten czas. Przelew na kredyt, na ropę, na paszę oraz inne koszty związane z hodowlą sprawi, że może to być kwestia nawet kilku tygodni. Te chlewnie upadną. Wówczas przyjdzie duńska firma i zaproponuje upadłym gospodarzom, żeby hodowali świnie za 20 zł od sztuki. To wojna. Chodzi o to, żeby jak najbardziej uzależnić polskiego hodowcę od zagranicznego kapitału
– przekonuje Michał Kołodziejczak.