Rasizm. Wszyscy znamy to słowo.
Słyszymy je niemal codziennie. Media i politycy powtarzają je do
znudzenia, jest używane do walki na ideologicznym froncie, wwierca się
ono od dziesięcioleci głęboko w naszą świadomość. Niewolnictwo,
kolonizacja, imperialistyczne i zaborcze wojny, białe kaptury,
Holocaust. To wszystko ma czynić z nas podskórnych rasistów. Mamy
utożsamiać rasizm z jasnym odcieniem skóry. Mamy odczuwać wstyd i
skruchę. Tylko ze względu na to jak wyglądamy. Tylko ze względu na to,
że jesteśmy biali.
Dzisiaj „rasistą” może stać się
każdy, kto stoi w opozycji do marksistów i tzw. nowej lewicy. Przez
spowszednienie tego określenia i wyzucie go ze swojego pierwotnego
znaczenia nie dostrzegamy, gdy rasizm dzieje się naprawdę. Nie
dostrzegamy, że jego ofiarą mogą paść także biali. To właśnie ma miejsce
obecnie w Republice Południowej Afryki.
Po 1994 roku i upadku apartheidu
rozpoczęto tam budowę nowego społeczeństwa, które określono zapożyczonym
z USA, pustym sloganem „rainbow nation”. Naczelnym architektem nowego
porządku stał się Nelson Mandela, założyciel UmKhonto we Sizwe,
terrorystycznego skrzydła Afrykańskiego Kongresu Narodowego, który nigdy
nie wyrzekł się stosowania przemocy. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla,
marksista i ulubieniec salonów. Jego druga żona, Winnie Mandela, była
zwolenniczką „necklacingu” – tortury stosowanej wobec „kolaborantów” z
rządem, polegającej na obwijaniu osoby drutem kolczastym, narzucaniu na
ramiona opony wypełnionej benzyną i podpalaniu. Sam Mandela mówił bardzo
dużo o „pojednaniu”, które urzeczywistniał, zapoczątkowując m.in. akcję
afirmatywną. Jej skutki ostatni biały prezydent RPA, człowiek, który
umożliwił pokojowe zniesienie systemu segregacji rasowej, określił w
następujący sposób: „Wprowadzenie akcji afirmatywnej doprowadziło do
poważnej liczby, nie tylko Afrykanerów, ale wszystkich białych,
kolorowych i Hindusów, czujących się sprowadzonymi do poziomu obywateli
drugiej kategorii”. Na uniwersytetach może studiować tylko określona
liczba białych studentów (mimo że ci osiągają znacznie lepsze wyniki od
swoich czarnych kolegów – tych jedynie 5% jest w stanie uzyskać tytuł
uczelni wyższej!), w państwowych spółkach należy zatrudniać odpowiednią
liczbę czarnoskórych, nawet gdy brak im kompetencji, a prywatny biznes
jest zmuszany do zawierania umów z konkretnymi kontrahentami ze względu
na ich kolor skóry.
Jakiś czas temu lider trzeciej
największej partii w RPA – Ruchu Bojowników o Wolność Gospodarczą (EFF),
Julius Malema oświadczył: „Czas pojednania się skończył. Teraz
przyszedł czas na sprawiedliwość”. „Sprawiedliwość” oznaczać ma
odebranie ziemi białym mieszkańcom RPA bez rekompensaty. Ten sam polityk
oświadczył, że „nie wzywa do rzezi białych, przynajmniej na razie”.
Retoryka EFF ma bardzo silny wpływ na Afrykański Kongres Narodowy (ANC),
największą południowoafrykańską partię.
Na wiecach politycznych śpiewa się
piosenkę „Zabij Bura”. Biali oskarżani są o „kradzież” ziemi, która
należy do ich rodzin nierzadko od 9 pokoleń. Nieprawdziwym, politycznym
sloganem jest hasło o białej ludności kontrolującej większość ziemi w
kraju. Wedle rządowego audytu z zeszłego roku nie więcej niż 40% ziemi
znajduje się w rękach indywidualnych, nie tylko białych, osób. To mniej
niż kontroluje państwo (bezpośredni zarząd, obszary chronione, ziemie
plemienne itd.)! Nienawiść podsycana jest odgórnie przez rządzących,
ponieważ ci potrzebują odpowiedniego kozła ofiarnego. Jeden z
najwyższych współczynników przestępczości na świecie (ponad 50 morderstw
dziennie!), tragiczny poziom edukacji (75 miejsce na 76 uwzględnionych
państw w rankingu jakości kształcenia opublikowanym przez OECD),
korupcja przeżerająca kraj (poprzedni prezydent, Jacob Zuma, musiał
ustąpić z urzędu przez ciążące na nim zarzuty korupcyjne), bardzo
wysokie bezrobocie (ponad 25%!), brak perspektyw dla rosnącej liczby
czarnoskórej ludności (której przybywa każdego roku niemal 700 tysięcy),
tragiczny stan gospodarki i problemy z zaopatrzeniem w wodę – to
wszystko powoduje niepokoje, które rządzący postanowili ukierunkować na
białych „złodziei”. Do myślenia daje także rozmiar długu RPA wobec Chin,
chęć inwestycji tych drugich na południowym skraju Afryki (ze względu
na bogate zasoby m.in. chromu i magnezu) oraz porównanie lokalizacji
farm przeznaczonych do wywłaszczenia i złóż poszczególnych surowców.
Takie podejście do własnych
obywateli, dzielenie ich na „lepszych” i „gorszych” ze względu na kolor
skóry może doprowadzić do okrutnego konfliktu rasowego. Dr Gregory H.
Stanton umiejscowił RPA w fazie 6 ludobójstwa – polaryzacji. Jednak
obserwując ujawnione rewelacje nt. Julisua Malemy uzbrajającego ludzi
odpowiedzialnych za okrutne Plaasmoorde (mordy na farmach, które
sięgnęły w tym roku najwyższego poziomu od wielu lat – bycie białym
farmerem w RPA to najniebezpieczniejszy zawód na świecie), dojść do
wniosku można, że kraj przechodzi powoli w fazę 7, czyli przygotowanie
zbrodni.
W 2000 roku Zimbabwe znajdowało się w
analogicznej sytuacji co dzisiaj jego południowy sąsiad. Wywłaszczono
bez rekompensat białych farmerów, rozdając ziemię weteranom i
bezrobotnym, którym brakowało odpowiednich umiejętności. Doprowadziło to
kraj do ruiny. Dziś biali farmerzy powracają tam w akompaniamencie
radosnych śpiewów.
Casus RPA stanowi dla nas,
Europejczyków, ważną lekcję do odrobienia. Po pierwsze, multietniczne i
multikulturalne społeczeństwo nie funkcjonuje poprawnie. Po drugie,
mając na uwadze demografię krajów afrykańskich – wedle prognoz liczba
ludności żyjącej na czarnym lądzie w przeciągu 70 lat się potroi (do
ponad 4 miliardów!) – oraz chęć dużej części z nich do migracji w
kierunku europejskimi lub amerykańskim (wedle badań Pew Research Center)
powinniśmy podjąć refleksję nad narodzeniem się czarnego szowinizmu
rasowego. Czarni mieszkańcy Afryki przesiąknięci wciąż podsycanym
poczuciem krzywdy za czasy kolonialne i z głowami wypełnionymi
rasistowską ideologią będą trafiać na nasz kontynent. Oznacza to
potencjalne zagrożenie większe nawet od ekstremizmu islamskiego.
My Polacy wiemy doskonale, co oznacza
komunizm i brak poszanowania dla podstawowych zasad naszej cywilizacji,
takich jak prawo własności. Dlatego pragniemy wykazać naszą solidarność
z prześladowanymi Afrykanerami i zaapelować do polskiego rządu z
premierem Mateuszem Morawieckim na czele, aby w momencie, gdy niemal
cały świat chowa tchórzliwie głowę w piasek, poruszył sprawę
prześladowań białych, mordów na farmach i wywłaszczeń bez rekompensaty
na forum międzynarodowym. Jeden tweet, nawet jeśli został opublikowany
przez prezydenta światowego mocarstwa, nie wystarczy. Tam, gdzie dzieje
się rażąca niesprawiedliwość potrzebne są długotrwałe wysiłki
społeczności międzynarodowej. Tylko zdecydowane działania pozwolą
uniknąć tragedii. Pamiętajmy także, że w czasie II Wojny Światowej
dziesiątki południowoafrykańskich pilotów zginęło, niosąc pomoc
powstańczej Warszawie, a w latach 80’ tysiące Polaków znalazło właśnie w
RPA swój nowy dom.
Apelujemy także, aby polski rząd
zainterweniował w sprawie Janusza Walusia. Jakkolwiek oceniać jego
czyny, to w tej chwili jest polskim obywatelem przetrzymywanym w
więzieniu ze względów politycznych. Nie objęła go żadna z ogłaszanych
amnestii, a przed nim deportowano np. skazanych w 2002 roku dwóch
chińskich morderców, którzy po popełnieniu zbrodni pokroili i ugotowali
ciało swojej ofiary. Jeżeli polskie państwo ma budować zaufanie
obywateli, to musi troszczyć się o wszystkich, bez wyjątku.
Wierzymy, że poruszenie tego problemu
przez polski rząd z premierem Mateuszem Morawieckim na czele, przyczyni
się do rozpoczęcia odpowiednich działań w wyżej opisanych kwestiach.
Za: http://narodowcy.net/polska-mlodziez-narodowa-apeluje-do-rzadu-ws-bialych-w-rpa/?fbclid=IwAR1LZmG9AAYJhTAFxR7uBnGj9rUw7nBDuZDhU7Gi-GHTAHESIJUc663eUpk
OD REDAKCJI: O naiwności! Do kogo apelujecie? Naprawdę liczycie na ich pomoc?