Generalnie mało mnie obchodzą wyniki wyborcze, bo nie jestem partyzantem
żadnej partii (choć żałuję aż tak niskiego rezultatu Ruchu Narodowego i
Wolności, co odbiera nadzieję powstania w szybkim czasie czegoś
poważnego na prawicy).
To, co mnie naprawdę porusza i przygnębia, to aż
nazbyt liczne dowody tego, co Anglicy nazywają moral insanity, u
wyborców. Bo jeśli w moim rodzinnym mieście (mieście wyjątkowej
kumulacji kretynów, trzeba to powiedzieć bez ogródek) zwycięża przez nokaut
osoba, na której ciąży sądowa kondemnatka za oszustwo; jeśli w w
Olsztynie zwycięża - i to głosami kobiet - kandydat z poważnym zarzutem o
gwałt; jeśli w Poznaniu wygrywa ostentacyjny protektor dewiantów; jeśli
w Gdańsku najlepszy i prawdopodobnie biorący rezultat osiąga lokalny
kacyk, który ma 36 kont bankowych, więc nic dziwnego, że o nich
"zapomina"; jeśli wreszcie w stolicy wygrywa w pierwszej turze nie tylko
kompletne zero umysłowe, ale środowiskowy i polityczny dziedzic
gigantycznego złodziejstwa w Ratuszu, to znaczy, że żadne normy moralne
nie mają dla Jaśnie Nieoświeconego Demosu żadnego znaczenia, że wolno
najbezczelniej kraść, gwałcić i naruszać wszystkie inne przykazania
Dekalogu.
Protagoras mówił, że tym, co wyróżnia człowieka spośród innych
istot jest Wstyd i Poczucie Prawa, ale najwyraźniej to już jest
nieaktualne w naszym społeczeństwie, które ma po prostu chorą duszę. Co
zresztą było już wiadome, skoro 3 mln ludzi z entuzjazmem zanurzyło
głowy w gnojówce, waląc drzwiami i oknami na "Kler".
Zapomniałem dodać, że jedyne co cieszy w tych wynikach to kompletne zagruzowanie bolszewii z Razem i faktycznie też Nowoczesnej, pożartej przez PO.
P.S
Zarzucono mi, że obruszając się na zdemoralizowanie wyborców głosujących na łajdaków nie rozumiem mechanizmów demokracji. To nieprawda. Dobrze znam dwa wielkie prawa demokracji - prawa wieczyste, można rzec, bo obowiązujące zawsze i wszędzie, od demokracji ateńskiej do dzisiaj. A pierwsze z tych praw brzmi: równaj do najniższego. Drugie zaś: najgorsze przyciąga najgorsze. I dlatego właśnie demokracja jest KAKISTOKRACJĄ (z gr. kakós - zły) - nie w formalnej klasyfikacji ustrojów, bo w tej gorsze od niej mogą być tyrania i oligarchia, ale tam "złych" jest po prostu mniej, lecz w praktyce. Demos zawsze wybiera Kleonów, a ostracyzmuje Arystydesów.
Zapomniałem dodać, że jedyne co cieszy w tych wynikach to kompletne zagruzowanie bolszewii z Razem i faktycznie też Nowoczesnej, pożartej przez PO.
P.S
Zarzucono mi, że obruszając się na zdemoralizowanie wyborców głosujących na łajdaków nie rozumiem mechanizmów demokracji. To nieprawda. Dobrze znam dwa wielkie prawa demokracji - prawa wieczyste, można rzec, bo obowiązujące zawsze i wszędzie, od demokracji ateńskiej do dzisiaj. A pierwsze z tych praw brzmi: równaj do najniższego. Drugie zaś: najgorsze przyciąga najgorsze. I dlatego właśnie demokracja jest KAKISTOKRACJĄ (z gr. kakós - zły) - nie w formalnej klasyfikacji ustrojów, bo w tej gorsze od niej mogą być tyrania i oligarchia, ale tam "złych" jest po prostu mniej, lecz w praktyce. Demos zawsze wybiera Kleonów, a ostracyzmuje Arystydesów.
Za: facebook. com