Rok Boży w liturgji i tradycji Kościoła świętego
W kościele upływa czas radosny z okresem Bożego Narodzenia. Od
niedzieli Siedemdziesiątnicy (starozapustnej, trzeciej przed Popielcem)
milknie Gloria we mszy świętej, kolor szat liturgicznych jest odtąd
fioletowy, na znak pokuty.
Inaczej jest jednak jeszcze poza kościołem, w świecie. W tym czasie
bowiem właśnie dochodzą zabawy, festyny, wesołe maskarady do zenitu.
Polskie nazwy tych trzech ostatnich niedziel przed Popielcem:
starozapustnej, mięsopustnej i zapustnej schodzą się z mianem tego
okresu zabaw, który rozpoczął się po Bożem Narodzeniu i nazywa się
krótko: zapusty.
Jak odnosi się Kościół do zabaw w ogólności? Kościół nie zabrania
bynajmniej zabaw godziwych, które są wyrazem radości i wesela. Przecież
cała ewangelja jest „wesołą nowiną”, często w Piśmie św. czytamy
wezwanie do weselenia się. Obłudni faryzeusze aż się gorszyli, że Pan
Jezus wraz z apostołami zasiada do stołów biesiadnych i odwiedza domy
weselne. Gdy na apostołów zstąpił Duch św., byli w tak podniosłym
nastroju wesela, że żydzi posądzali ich, iż „napili się moszczu” (wina)!
Stąd śmiało można powiedzieć: do duszy, w której jest pełnia łaski
Bożej, me ma dostępu smutek i ponurość. Święty Franciszek Salezy
powiedział tak trafnie: un saint triste, e’est un triste saint – święty
smutny to smutny (nieszczególny) święty. Przeto pobożność i świętość
nieopromieniona uśmiechem i ludzkością, ale z miną wydłużoną, z czołem
zachmurzonem i wzrokiem surowym, pobożność krytykująca drugich i skora
do ciasnych sądów i potępień jest fałszywą pobożnością, więcej tam pychy
i miłości własnej jak ducha Bożego.
Tak tedy Kościół, którego słusznie nazywamy naszą Matką najlepszą,
nie broni zabaw, czuwa tylko, by te zabawy były zabawami dzieci Bożych.
Ale niestety aż zbyt często ludzie bawiący się przekraczają granice
godziwości i w rozrywkach szukają zaspokojenia niskich popędów
zmysłowych: obżarstwa, opilstwa i rozpusty. I przeciw tym zabawom
Kościół podnosi glos, ponieważ one nie przymnożą radości życia, lecz
szkodę przyniosą na ciele i na duszy.
Również i taniec należy do rodzajów ludzkiej zabawy. Lecz nie zawsze
tak było. W starożytnych czasach pogańskich taniec wykonywany przez
grupy młodzieńców czy dziewcząt osobno, wykonywany podczas świąt, był
wyrazem religijnej czci bożków. Wiemy też i z dziejów św. Jana
Chrzciciela, że występowały na wschodzie także tancerki, które tańcami
rozwiązłemi podniecały zmysły biesiadników.
Rzymianie, w czasie panującej jeszcze surowości obyczajów, odnosili
się z pogardą do tańców i spotykamy się z takiem u nich zdaniem, że
tylko szaleniec może tańczyć.
Zwyczaj tańczenia parami mężczyzny z kobietą powstał zdaje się w
wiekach średnich. Ten taniec był wyrazem rycerskiej dworskości i
galanterji, z jaką pod postacią wytwornych ukłonów i zbliżań się rycerz
wyrażał swoje zabiegi około uzyskania względów swej „damy serca”. Ten
sens tańca jest godziwy, bo zbliża młodych ludzi do siebie i nakłania
ich, przy tem poznaniu się pod okiem rodziców i starszych, do zawierania
związków małżeńskich.
Tańce są wyrazem charakteru i temperamentu narodu. I naród polski
chlubi się pięknemi i szlachetnemi postaciami tańca jak mazur, polka,
oberek, krakowiak i poważny polonez. Wiemy z żywota świętego Stanisława
Kostki, że również i on tych tańców się uczył. Można tedy przy nich
połączyć wstydliwość z delikatnością uczuć wobec płci drugiej. I tak być
powinno przy każdym tańcu. Jeżeli taniec budzi zmysły do grzechu,
przybiera barbarzyńskie formy w takt współczesnych murzyńskich
jazzbandów a nawet nie ukrywa bezwstydu w pozach tancerzy, to słusznie i
koniecznie Kościół go potępia, a tańczący narażają się na ciężkie
szkody nietylko moralne ale i cielesne.
Stąd, biorąc udział w karnawałowych zabawach, bawmy się godziwie, jak przystało na chrześcijan, miarkujmy swoją swobodę powagą nauki Kościoła i głosem sumienia
jako też zdaniem wybitnych lekarzy, którzy przestrzegają przed
fatalnemi skutkami złych zabaw. – Ubolewając nad tem, że wielu
chrześcijan o tych przestrogach zapomina, Kościół w tym czasie modli się
o ich opamiętanie się, szczególnie w t. zw. ostatki otwiera podwoje
wielu swoich świątyń, by w czterdziestogodzinnem nabożeństwie przed
wystawionym Najśw. Sakramentem przebłagać Boga za liczne zniewagi i
wiernych odciągnąć od szału nieumiarkowanych zabaw.
Za: Rok Boży w liturgji i tradycji Kościoła świętego z
uwzględnieniem obrzędów i zwyczajów ludowych oraz literatury polskiej.
Księga ku pouczeniu i zbudowaniu wiernych katolików. Opracowali:
Ks. Ludwik Niedbał (Poznań), Ks. Edmund Klitsche (prob. w Pakości), Ks.
Stefan Wullert (Malmö, Szwecja) i p. Helena Żółtowska (Poznań) pod
redakcją Ks. Franciszka Marlewskiego w Poznaniu. Wydanie drugie.
Wydawnictwo Św. Stanisława Sp. z o. odp., Katowice 1932, str. 173-175.
Nihil obstat: Poznań, dnia 24 października 1930. Ks. Dr. Steuer, Cenzor.
Imprimatur na wydanie drugie: Katowice, dnia 6 kwietnia 1932 r. (L. S.) Ks. Kasperlik, Wikarjusz Generalny. V. I. 120/32.
Od Redakcji Portalu Legitymistycznego: Zachowana została oryginalna pisownia.
Za: http://www.legitymizm.org/aktualnosci-zapusty
Nihil obstat: Poznań, dnia 24 października 1930. Ks. Dr. Steuer, Cenzor.
Imprimatur na wydanie drugie: Katowice, dnia 6 kwietnia 1932 r. (L. S.) Ks. Kasperlik, Wikarjusz Generalny. V. I. 120/32.
Od Redakcji Portalu Legitymistycznego: Zachowana została oryginalna pisownia.
Za: http://www.legitymizm.org/aktualnosci-zapusty