Który sport walki powinien zostać uznany za najtwardszy z najtwardszych? Wkrótce przekonasz się, że nie jest to ani MMA, ani K1, ani tajski boks
czy Karate Kyokushin - wszystkie one wydadzą ci się ugładzoną wersją
tego, co prawdziwy mężczyzna może przeżyć w ringu, i to zupełnie
legalnie.
W
polskim środowisku sztuk i sportów walki od lat trwają nieformalne
spory (toczone najczęściej przez młodych adeptów), o to który sposób
rywalizacji jest najtwardszy i najbliższy realnej walce. Pomijając
systemy walki mające na celu uśmiercenie przeciwnika (krav maga
czy trenowane w sposób tradycyjny wschodnie sztuki walki) i zajmując
się jedynie odmianami sportowymi, które pozwalają na rozgrywanie
pojedynków pomiędzy zawodnikami, wielkim szacunkiem cieszą się turnieje
pozwalające na zadawanie uderzeń z pełną siłą (full contact) - i te
uznawane są za najsilniejsze (chociaż nie zawsze słusznie).
Który sport walki jest najtwardszy?
Zawodnicy
MMA (Mixed Martial Arts - mieszane sztuki walki) uchodzą za wojowników
najbardziej wszechstronnych, gdyż ich sport pozwala im na stosowanie
zarówno uderzeń, jak i rzutów, chwytów zapaśniczych czy bolesnych
dźwigni. Karatecy walczący w knockdown karate (Karate Kyokushin oraz
style pokrewne) są cenieni za dużą "twardość" i odporność na ból, której
nabierają walcząc bez ochraniaczy i rękawic. Jednak zwolennicy
tajskiego boksu wytykają im - nie bez powodu - że brak ataków pięścią na
twarz (w Kyokushin jedynymi atakami na głowę są kopnięcia zadawane
stopą, golenią lub kolanem) czyni ich obronę nieskuteczną i zbyt otwartą
na ataki bokserskie.
Karatecy
odgryzają się im jednak, twierdząc że jako jedyni amatorzy walczą bez
ochraniaczy - zawodnicy startujący w amatorskich zawodach muay thai
chronią się kaskami, noszą "ochraniacze" łokci oraz nagolenniki, co
sprawia, że kopnięcia są mniej bolesne i kontuzjogenne zarówno dla
atakującego, jak i dla broniącego się. Warto także wspomnieć o
popularyzujących się w naszym kraju walkach kickbokserskich na zasadach
K1, które są wypadkową zasad karate, tajskiego boksu oraz reguł
stosowanych w zachodnim kick-boxingu (zabroniono np. charakterystycznych
dla boksu tajskiego uderzeń łokciami czy walki w klinczu).
Istnieje
oczywiście cała grupa "uderzanych" (polegających na uderzaniu) sportów
walki, z których za jeden z najbrutalniejszych nadal uchodzi zawodowy
boks - choć przecież nie można zapominać o popularnym w naszym kraju
taekwondo (gdzie zezwala się na uderzenia z pełną siłą, ale jedynie w
strefy wyznaczone ochronnym pancerzem, a zawodnicy także stosują kaski)
czy rozwijających się odmianach sportowego wushu (sanda - gdzie stosuje
się rękawice, kaski i pancerze, ale za to zezwala również na podcięcia i
obalenia).
Niektórzy
adepci tych dyscyplin z niewiadomych przyczyn z pogardą patrzą na
wszystkich innych trenujących sporty walki. Musimy jednak utrzeć nosa
"twardzielom". Istnieje sport nieco zapomniany, rozwijający się na
uboczu, w objętym reżimem, a przez to odseparowanym kraju, a
jednocześnie przerażający swoją surową brutalnością. To birmański boks -
coś co pozostawia blizny na twarzy...
Lethwei - zapomniany krwawy sport
Birmański
boks nie jest wymysłem nastawionych na zysk biznesmenów liczących na
podniesienie oglądalności poprzez wprowadzenie "krwawych zasad". To owoc
setek lat ewolucji tradycyjnych systemów walki rozwijających się w
południowo-wschodniej Azji. Jest to także sport narodowy, którego
podstawy wypada po prostu znać, jeśli chce się zyskać uznanie w oczach
innych mężczyzn. A należy przypomnieć, że według obyczajów mężczyzna
pozbawiony "znaków", czyli m.in. blizn, uchodził niegdyś w Birmie za
zniewieściałego.
Jeszcze
do niedawna walki toczone na klepiskach - i towarzyszące wydarzeniom
takim jak żniwa lub święta religijne oraz wesela - w ogóle nie
przypominały tego, co w rozumieniu zachodnim nazwalibyśmy sportem.
Poważne obrażenia czy śmierć zawodników raczej nikogo tu nie dziwiły.
Teraz, pomimo tego że walczy się na ringach, a walki mają wyraźne
reguły, te zmagania nadal mogą przerażać kogoś, kto przywykł do kasków,
pancerzy, rękawic i zatrzymywania walki, gdy na twarzy zawodnika pojawi
się krew.
Lethwei,
bo tak nazywa się narodowy sport Birmańczyków (obecnie używana nazwa
państwa to: Myanmar - Republika Związku Mjanmy, a w spolszczonej wersji -
Mjanma), przypomina rozpropagowany na całym świecie tajski boks, który
uchodzi za najbrutalniejszą odmianę wśród dominujących "uderzanych"
sportów walki, jest jednak jeszcze twardszy.
Zacznijmy
od tego, że zawodnicy walczą na zasadach usankcjonowanych przez
oficjalny związek Tradycyjnego Boksu Mjanmy. Są to walki w zupełności
legalne. Nie porównujmy więc boksu birmańskiego do podziemnych "walk w
klatkach". To powszechnie uprawiany i doceniany sport..., ale jedynie w
Birmie. Dlaczego? Bo w wielu innych krajach prawo zwyczajnie nie zezwala
na rozgrywanie takich pojedynków.
Surowe, brutalne piękno
Zacznijmy
od tego, że zawodnicy, podobnie jak w karate, nie noszą rękawic (ale
owijają dłonie taśmami z materiału). Jednak w odróżnieniu od Kyokushin,
tutaj można uderzać w twarz. Co więcej, rozlew krwi jest mile widziany, a
uderzenia prowadzące do rozbicia łuków brwiowych, warg czy krwotoków z
nosa są doceniane przez sędziów. Podobnie jak w tajskim boksie, stosuje
się uderzenia łokciami, kopnięcia (w tym kopnięcia kolanami), walkę w
klinczu, podcięcia, obalenia (tu zasady dotyczące obaleń są o wiele
mniej restrykcyjne niż w Tajlandii), ale także... uderzenia głową! To
właśnie dlatego w odróżnieniu do tajskiego boksu, nazywanego "sztuką
ośmiu kończyn" (dwie ręce, dwie nogi, plus dwa kolana i dwa łokcie),
lethwei jest określane "sztuką dziewięciu kończyn".
Na
tym jednak nie kończą się różnice pomiędzy znanymi Europejczykom,
ugładzonymi formami walki a boksem birmańskim. Przywykliśmy bowiem do
tego, że wyliczony do dziesięciu zawodnik nie podejmuje już walki. W
Birmie, gdy ktoś padnie, cuci się go i pyta, czy chce walczyć dalej.
Upadającego po ciosie zawodnika wylicza się do ośmiu, ale chwilowe
zamroczenie nie kończy potyczki.
Pojedynki
są toczone w wyznaczonym wcześniej czasie 3, 5 lub nawet 12 rund
(niegdyś nie istniał podział na rundy) - w zależności od turnieju lub
rodzaju meczu. Czas trwania jednej rundy to w przybliżeniu 3 minuty.
Oglądając jednak dostępne materiały, można stwierdzić, że zarówno czas
odpoczynku, jak i poszczególnych odsłon walki jest raczej dość płynny.
Zmaganiom towarzyszy tradycyjna muzyka grana na bębenkach, a zawodnicy
mogą przed wejściem do ringu prezentować własny styl (specjalnym tańcem)
lub wyrażać swoje przywiązanie do religii (jeśli to jednak nie uchybia
autorytetowi państwa).
Ciekawostką
jest brak systemu punktowego. Jeśli wraz z ostatnim gongiem obydwaj
zawodnicy stoją, walkę uznaje się za remisową. Nie liczy się to, że ktoś
zadawał więcej ciosów lub określoną ilość razy leżał na deskach. Jeśli
wstałeś i walczyłeś dalej aż do końca (nie cofałeś się i nie okazywałeś
strachu - co może zakończyć walkę przed czasem) nie będziesz przegranym.
Takie podejście sprawia, że zawodnicy dużą wagę przywiązują do
"utwardzania ciała" - umiejętności przyjmowania ciosów (wymierzanych tu
przecież gołymi pięściami) oraz uczą się zadawać naprawdę destrukcyjne,
bolesne uderzenia (nikt nie stara się "punktować"), które mają ranić.
Mimo
brutalności, walczący podchodzą do siebie z dużym szacunkiem. Umyślne
faule (nie wolno bić leżącego, kopać w genitalia czy wsadzać palców w
oczy) zdarzają się niezmiernie rzadko.
Lethwei rusza w świat?
Niegdyś
wojownicy lethwei uchodzili za najsilniejszych w regionie. Obecnie
także startują w zawodach na terenie Azji, jednak rzadko kiedy
ktokolwiek chce stawać z nimi w szranki na ich zasadach. Federacje
chcące promować sporty i sztuki walki południowo-wschodniej Azji
skupiają się raczej na już spopularyzowanych przepisach tajskiego boksu.
Birmańczycy są do nich nieprzyzwyczajeni, zdarza się więc, że są
dyskwalifikowani za zbytnią brutalność. W popularyzacji birmańskiego
boksu mogą przeszkodzić także przepisy prawne, mające w założeniu
chronić zdrowie ćwiczących.
Na
razie, jeśli czujesz, że musisz być "prawdziwym wojownikiem",
powinieneś pojechać do Birmy i podjąć naukę w którejś z tamtejszych
szkół. I przestań mówić, że trenujesz "najtwardszy" sport walki na
świecie. Przecież u ciebie w sekcji nie można nawet uderzać głową w
twarz...
Ijuh, facet.wp.pl
Za: https://facet.wp.pl/najtwardszy-sport-walki-na-swiecie-6002230371578497a
OD REDAKCJI: Link do jednej z gal boksu birmańskiego: https://www.youtube.com/watch?time_continue=269&v=wG_gkn06w3U
Za: https://facet.wp.pl/najtwardszy-sport-walki-na-swiecie-6002230371578497a
OD REDAKCJI: Link do jednej z gal boksu birmańskiego: https://www.youtube.com/watch?time_continue=269&v=wG_gkn06w3U