W ostatni weekend udałem
się na Podhale, na Rajd im. Jana Mosdorfa, coroczną imprezę organizowaną już od 10 lat przez ONR-Podhale w pierwszy weekend
października w Dolinie Chochołowskiej w Tatrach Zachodnich. Był to mój
drugi wypad na Rajd, pierwszy raz byłem tam w zeszłym roku. Celem
imprezy jest przede wszystkim uczczenie rocznicy śmierci Jana Mosdorfa -
działacza narodowego, członka MW, OWP, SN, ONR, więźnia niemieckiego
obozu koncentracyjnego Auschwitz; jak również propagowanie aktywnego
spędzania czasu i podnoszenie poziomu kondycji fizycznej oraz integracja
środowisk narodowych i patriotycznych. W Rajdzie uczestniczyli (poza
działaczami ONR-Podhale) członkowie i sympatycy Młodzieży
Wszechpolskiej, Narodowego Rzeszowa, Przeworskich Patriotów,
Autonomiczni Nacjonaliści oraz działacze ogólnopolskiego ONR.
W tym roku ONR-Podhale obchodzi dziesięciolecie swego istnienia, stąd też i Rajd w dużej mierze miał charakter jubileuszowy, i można zaliczyć go do części obchodów rocznicowych. Widać to było choćby po koszulkach i wlepkach związanych z dziesięcioleciem ONR-Podhale, oraz wspomnieniach z sierpniowego koncertu, na którym niestety nie miałem okazji być.
Jak zwykle Rajd rozpoczął się wczesnym rankiem u wylotu Doliny Chochołowskiej, na Siwej Polanie, gdzie ok. godz. 8.00 miała miejsce zbiórka, rozdanie prowiantu, wody, napojów energetycznych oraz czekolad i jabłek. Była również możliwość zakupu okolicznościowych wlepek oraz koszulek, jak również wspaniałej góralskiej wódki Jałowcówki domowej roboty.
Ok. 8.30 wyruszyliśmy kolejką turystyczną RAKOŃ w górę doliny aż do Polany Huciska, aby następnie pieszo dojść do Polany Chochołowskiej, na której znajduje się schronisko. Do schroniska dotarliśmy po godzinie 10. Nastąpiło przegrupowanie i wstępne zakwaterowanie w pokojach, w których pozostawiliśmy główną część bagażu. Następnie, dość szybko, bo już ok. godz. 11 wyruszyliśmy w góry. Nie było tradycyjnego już ponoć żurku w schronisku tak jak w latach poprzednich. Trasa wędrówki również była zupełnie inna niż w zeszłym roku. Zamiast starej trasy na Grzesia i Wołowiec, wróciliśmy się w dół Doliny Chochołowskiej, aby następnie Doliną Starorobociańską wyjść na Siwą Przełęcz, potem przez Ornak (1867 m) zejść na Iwanicką Przełęcz, i powrócić do Doliny Chochołowskiej. Trasa aż do Siwej Przełęczy była spowita mgłą, co powodowało ograniczenie widoczności do kilkudziesięciu metrów, jednak powyżej, kiedy wyszliśmy ponad mgłę, widoki były naprawdę niesamowite, a mgła która cały czas była pod nami, dodawała tylko efektu… Wydawało nam się, że chodzimy w chmurach : - )
W związku z dość niską temperaturą jaka panowała wysoko w górach, ponad chmurami, i związane z tym dość krótkie przerwy postojowe, referat został przełożony na późniejsze posiedzenie przy ognisku. Do schroniska dotarliśmy już po zmroku, zmęczeni ale szczęśliwi. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się na ognisko, aby jak zwykle przy góralskim i patriotycznym śpiewie, dobrym jedzeniu, jak zwykle w miłej, koleżeńskiej atmosferze posiedzieć w narodowym gronie i chociaż na chwilkę odpocząć od codzienności… Jak zwykle przy ognisku był obecny koordynator ONR-Podhale na Nowy Targ – kol. Maciej Trebunia Tutka oraz inni działacze wraz z rodzinami.
Noc była już gwiaździsta, a poranek słoneczny i bezchmurny. Przy ognisku siedzieliśmy do późnych
godzin nocnych, lecz pobudka była wczesna, gdyż przed 10 trzeba było opuścić pokoje w schronisku. Do południa posiedzieliśmy jeszcze przy odnowionym z rana ognisku, gdzie kolega z Narodowego Rzeszowa wygłosił odłożony z dnia wcześniejszego referat nt. największego dzieła Jana Mosdorfa – „Wczoraj i jutro” – które jest niewątpliwie Biblią Narodowego Radykalizmu, i jedną z największych pozycji książkowych lat 30 XX wieku.
O godzinie 13 uczestnicy Rajdu udali się na mszę do zabytkowej drewnianej kapliczki na Polanie Chochołowskiej, którą odprawił ksiądz z parafii w Witowie. Niestety była to nowa „msza” antypapieża Pawła VI wg. sprotestantyzowanego obrządku Bugniniego z 1970 r., dlatego nie brałem czynnego udziału w tym wydarzeniu. Następnie, po zakończeniu mszy (o dziwo, pięknym hymnem „Boże coś Polskę”) zeszliśmy schodami w dół do doliny, aby tradycyjnie już, na pace samochodu Pana Staszka udać się z powrotem na Siwą Polanę.
Na dole, u wylotu doliny, odbyło się jeszcze jedno, krótkie, pożegnalne ognisko, w czasie którego zjedliśmy „obiad” (z tego co zostało z głównego ogniska), oraz pożegnaliśmy się z tymi, którzy musieli już jechać do domów. Ja na samym końcu, wieczorem, już po oficjalnym zakończeniu Rajdu, udałem się z Kolegami z ONR-Podhale do Nowego Targu, skąd następnego dnia, wczesnym rankiem, wróciłem do domu, odwiedzając po drodze w Krakowie naszego kapelana – x. Rafała Trytka.
Bardzo dziękuję Kolegom z ONR-Podhale za miło spędzony czas. Mam nadzieję że w przyszłym roku spotkamy się ponownie!
Wszystkim polecam udział w Rajdzie w przyszłym roku!
Czołem Wielkiej Polsce!
M M