wtorek, 31 stycznia 2017

Lech K. Neyman: Żydowski mord – komuniści i złodzieje w natarciu


      W nocy z 22.01. na 23.01.1943 roku oddział Gwardii Ludowej „Lwy” składający się głównie z Żydów, pod dowództwem Izraela Anzejmana, zamordował siedem osób: Antoniego Kobylańskiego (właściciela fabryki „Gerlach”), Stanisława Makomaskiego (aptekarza) oraz pięciu członków Narodowych Sił Zbrojnych: J. Staszewskiego, Zdzisława Pierścińskiego oraz braci Edwarda, Stanisława i Józefa Suskiewiczów.[1] Weszli do fabryki zastawy stołowej Gerlach z przygotowaną listą nazwisk „faszystów” z celem „oczyszczenia terenu z faszystowskich band”.

Zaskoczonych i wyrwanych ze snu zamordowano z zimną krwią strzałem w tył głowy lub rozbiciem głowy kolbą, następnie wnętrzności rozpruto bagnetami. Kilkanaście innych osób, które znalazły się na liście do likwidacji, zdołało uciec lub ukryć się. Mieszkańcy powiatu opoczyńskiego doskonale znali „towarzyszy”, którzy dręczyli tamtejszą ludność. Banda znana była z licznych napadów rabunkowych, morderstw, rekwizycji mienia i gwałtów. Także w tym przypadku napad miał charakter rabunkowy, choć propaganda komunistyczna hardo przekonywała do wersji o rzekomym „odwecie za wcześniejszą działalność NSZ”. Po splądrowaniu sejfu i ograbieniu zwłok z rzeczy osobistych grupa wycofała się z miasteczka.

prof. Jacek Bartyzel: Laudacja demokracji*


Zdjęcie użytkownika Jacek Bartyzel.
     Odczuwając głębokie zawstydzenie moim antydemokratyzmem postanowiłem jako pokutę napisać laudację demokracji.
Oto oczywiste i niezaprzeczalne przewagi demokracji:

- W demokracji każdy człowiek ma przyrodzone i niezbywalne prawo bycia demokratą oraz wysławiania zalet demokracji.

- W demokracji wszyscy mogą organizować się w partie, jakie im się podoba, i wraz z nimi sięgać po władzę, oczywiście jeżeli są to partie demokratyczne.

- W demokracji każdy ma prawo krytykować wady instytucji demokratycznych, czyli domagać się ich [wad] wyplenienia przez ich [instytucji] jeszcze większą i głębszą demokratyzację.

- W demokracji każdemu wolno utyskiwać na deficyt demokracji oraz dążyć do tego, by ów deficyt zbilansować nadwyżką demokracji.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Jerzy Wolak: Powidoki pod powiekami, a mury rosną, rosną, rosną…


Powidoki pod powiekami, a mury rosną, rosną, rosną…
    Nie potrafię współczuć Władysławowi Strzemińskiemu. Nie mogę się opędzić od myśli, że musiał wypić piwo, do którego warzenia sam się przyczynił.

Chodzi malarz koło drogi, nie ma ręki ani nogi… Tą drogą jest realizm socjalistyczny, bezwzględnie wprowadzany w Polsce przez sowieckiego okupanta i jego miejscowych pomagierów, a malarz nazywa się Władysław Strzemiński. Jest przełom lat czterdziestych i pięćdziesiątych minionego wieku – Zachód pławi się w powojennej euforii, w Polsce ostatnie okna na świat zasłania czerwona płachta z gębą Stalina. Artyści wolnego świata w niczym nieskrępowany sposób trwonią swe talenty na abstrakcyjny ekspresjonizm, informel, taszyzm, malarstwo gestu i op-art; talenty zaś artystów „wyzwolonej” Polski coraz silniej krępują parciane pęta doktryny socrealistycznej.

Oglądam „Powidoki” Andrzeja Wajdy z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony współczuję twórcy obdarzonemu ogromnym, niekwestionowanym talentem artystycznym, geniuszem plastycznej percepcji świata, duchowi wolnemu, co „nad poziomy wylatuje”, w dodatku kalece, z drugiej zaś nie mogę się opędzić od myśli, że pije on piwo, do którego nawarzenia sam się przyczynił.

W TROSCE O POKÓJ

Zbroją się gwałtownie najbardziej ci, co najwięcej o pacyfikacji świata mówią i najgłośniej zaręczają o swych zamiarach nieagresywnych, czysto pokojowych.

        Była noc. Cicha, spokojna – niewypowiedzianych wdzięków pełna. Niebo wyiskrzone gwiazdami zdawało się schylać troskliwie i miłośnie nad biedną, zmęczoną ziemią.

Hyży wiatr popędził w pobliskie góry i roztrzaskał się o ich skaliste, wyniosłe piersi. Ostatnie jego echa przyczaiły się gdzieś w jarach i parowach – a nad światem zapanowała błoga cisza.

A w tę cudną, pełną mistycznych woni i nastrojów, noc – tam, opodal Betlejemu, w skalnej pieczarze „Słowo Ciałem się stało”.

Nędzna, wilgotna, stęchlizną śmierdząca szopa – stała się przybytkiem, w którym raczył zamieszkać Bóg, jawiący się wśród ziemi wygnańców. I gdy ludzie spali, nieświadomi szczęścia, jakie ich spotkało, na powitanie Króla królów, przybieżały niebiańskich duchów wojska niezliczone, śpiewając chwałę Bogu, a ludziom pokój ogłaszając.

Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”.
Tysiąclecia czekały z utęsknieniem tej blaskami nadprzyrodzonych dziwów płonącej nocy. Tysiąclecia wzdychały za Tym, co tej nocy niezapomnianej rodzi się zdala od sadyb ludzkich, na garści słomy.
A tysiąclecia następne spoglądać będą z rzewnem rozradowaniem na cud tej cichej betlejemskiej nocy. Tysiąclecia nowe wspominać ją będą z czcią i wdzięcznością, wielbiąc Narodzonego za to błogosławione Jego przyjście.

Już 19 wieków obchodzi świat z radością pamiątkę uniżenia Bóstwa, które, zapomniawszy swego majestatu i potęgi, przywdziało nędzną szatę ludzkiej natury. Już prawie 2 tysiące lat rozbrzmiewają nad nami rozkoszne śpiewy nieba wysłańców, głoszących pokój ludziom.

Delegacja RCR w obronie nienarodzonych dzieci - Gliwice 28.01.2017

      W dniu 28 stycznia 2017 roku delegacja Ruchu Christus Rex uczestniczyła w pikiecie antyaborcyjnej przed jednym ze szpitali w Gliwicach. W szpitalu tym od 2008 roku zamordowano w wyniku przeprowadzanych aborcji 11 dzieci. Poniżej przedstawiamy reportaż z przeprowadzonej akcji.

    Pikieta obrońców życia z modlitwą wynagradzającą i protest ich przeciwników w Gliwicach. 

Wieczorem, 28 stycznia przed Szpitalem Wielospecjalistycznym przy ul. Kościuszki odbyła się pikieta antyaborcyjna. Połączona z ekspiacyjną modlitwą różańcową, którą poprowadzili przedstawiciele Krucjaty Młodych. Spotkanie zorganizowała gliwicka komórka Fundacji Pro – Prawo do Życia.

Na początek organizatorzy wyjaśnili, że modlitwa jest przebłaganiem za przypadki aborcji wykonane w tym szpitalu oraz innych w naszym regionie, a także w całym kraju i na świecie. Jak podali, od 2008 roku w tym gliwickim szpitalu, przed którym protestowali, wykonano 11 takich zabiegów.

niedziela, 29 stycznia 2017

Adam Busse: O pochodzeniu i symbolice Krzyża Celtyckiego


pochodzenie i symbolika krzyża celtyckiego
        Kilkanaście dni temu, w Rzymie, pod lśniącym czystą bielą symbolem Krzyża Celtyckiego i rzymskim pozdrowieniem, włoscy nacjonaliści wraz z delegacjami Francuzów i Greków oddali hołd trzem Włochom, zabitym w 1978 roku w trakcie walk przy ulicy Acca Larenzia. Ministerstwo sprawiedliwości w naszym nadwiślańskim kraju, mimo jazgotu rodzimej lewicy spod znaku fioletowej flagi uznało, że „celtyk” nie propaguje żadnego systemu totalitarnego i w związku z tym nie może być uznawany za symbol idei nazistowskiej, a hasło „White Pride” jest niczym innym, jak określeniem walki z multikulturalizmem. Nie trzeba wyliczać tego, ilekroć nacjonaliści w Europie pod tym symbolem manifestowali, oddawali hołd europejskim bohaterom, ponieważ wystarczy wyguglować i znaleźć fotografie z Polski, Włoch, Francji, Hiszpanii czy Grecji, i samo się znajdzie. Mimo tego warto przypomnieć o tym, skąd się wziął Krzyż Celtycki, ponieważ poprawność polityczna nadal dominuje w świadomości społecznej, co wykorzystują za każdym razem zawodowi antyfaszyści, by móc występować przeciw jednym, a bronić drugich.

***
Rodowód Krzyża Celtyckiego wywodzi się z czasów przedchrześcijańskich, a uściślając – z celtyckiego kręgu kulturowego. Pierwotnie miał wymiar solarny, występował w formie czteroramiennego krzyża, przyozdobionego tradycyjnymi celtyckimi wiankami z ruty i do dziś jest uznawany za jeden z najstarszych symboli solarnych w Europie. Po obaleniu kultów pogańskich i chrystianizacji krajów celtyckich (m.in. Irlandii) został przyjęty przez Kościół jako religijny symbol chrześcijan z kręgu celtyckiego. W VIII wieku w celtyckich regionach Wysp Brytyjskich zaczęto stawiać wysokie krzyże, których pokaźna część przetrwała w Kornwalii, Walii, na wyspach Iona i Hebrydy oraz w Irlandii. Chrześcijańska wersja Krzyża Celtyckiego została zmodyfikowana – wszystkie ramiona wystają poza okrąg, a dolne ramię jest wydłużone, tworząc tym samym podstawę.

Prof. Jacek Bartyzel: Krótka uwaga o Królestwie Polskim, lekceważąco przez licznych Rodaków moich „Kongresowym” zwanym.


great_coat_of_arms_of_congress_poland-svg
    To, co napisałem poniżej, będzie zwięzłym skonkludowaniem mojego stanowiska wyrażonego w sporze, który stoczyłem przypadkiem na Facebooku, wtrącając się zresztą w cudzą dyskusję. A brzmi ono tak.
 
W 1795 roku trzej zaborcy likwidując ostatecznie Rzeczpospolitą zobowiązali się między sobą uroczyście, że imię Polski jako państwa zostanie na zawsze wymazane z mapy świata, a żaden z nich nie przyjmie tytułu króla Polski do swojej tytulatury. Było to wydarzenie bez precedensu w prawie już tysiącletniej historii Europy (przyjmuję nieproblematyczne chyba datowanie jej początku w sensie politycznym od koronacji cesarskiej Karola Wielkiego w 800 roku). Przez ten czas oczywiście zlikwidowano odrębność niejednego królestwa, księstwa, hrabstwa, marchii, wolnego miasta etc., dokonując aneksji, inkorporacji, zwykłego zawłaszczenia, ale nigdy nie przekreślono jego istnienia, przeciwnie – włączano je nie tylko do terytorium, ale jak nowy klejnot, z dumą, do korony tytulatury nowego władcy.

Manifest monarchistyczny Salvadora Dalí

dali 2 
    Dlaczego Dalí jest monarchistą? 
 
Dalí jest monarchistą z powodu 12 następujących przyczyn:
1)     Dlatego, że wierzę w Boga.
2)     Architektura metafizyczna.
Dach, który chroni naród, może być kopułą (monarchia), albo jak piramida (republika). Jeżeli dach jest w kształcie piramidy, wtedy zwyczajnie stawia się „równy sufit” – określenie, które w ogóle mi się nie podoba; taka konstrukcja okresowo potrzebuje łatania albo odnawiania w miejscach, gdzie przecieka, gdzie jaskółki srają, itd.; stopniowo wyczerpią energię narodu elekcje nowych prezydentów.Przeciwnie, kopuła, sklepienie sferyczne, pasuje jak dłoń do jabłka. Na wszechświatowej kopule monarchii sklepienie niebiańskie nie jest równe, lecz gwiezdna sfera wysokości istnieje od czasów pierwotnych.

sobota, 28 stycznia 2017

Tomasz Weber: Walczmy z chorobą, nie z symptomami


Znalezione obrazy dla zapytania Walczmy z chorobą, nie z symptomami 
Tekst nadesłany do Redakcji Xportal.pl

       Jeśli przyjrzymy się obecnemu ruchowi narodowemu, to spoza ogłaszanych co jakiś czas „sukcesów” nie sposób będzie nie zauważyć postępującej stagnacji i gnicia. Oczywiście jednostki zaczadzone propagandą sukcesu zaraz podniosą krzyk opozycji. W końcu jest lepiej niż kiedykolwiek! Kult żołnierzy wyklętych zatacza coraz szersze kręgi, firmy produkujące odzież patriotyczną wyrastają jak grzyby po deszczu, zaopatrując młodzież – i nie tylko młodzież – w koszulki ozdobione orzełkami i godłem NSZ, Marsz Niepodległości coraz liczniejszy i weselszy, ONR porzuciło wreszcie liberalne bzdety a na Xportalu coraz więcej wyświetleń. Nie wolno nam też zapomnieć o pośle Robercie Winnickim, samotnie reprezentującym szeroko pojęty ruch w cyrku zwanym sejmem. Choć za wcześnie jeszcze na szampana, to przecież „jest dobrze”, więc po co siać defetyzm i zgorszenie?
A jednak czuję się zobowiązany włożyć kij w mrowisko. Nie jest dobrze. Jest wręcz tragicznie, a ruch narodowy zmierza, odurzony atmosferą nieskrywanego optymizmu wprost w stronę autodestrukcji. Mało kto zauważa chorobę zżerającą go od wewnątrz, chorobę która, choć uleczalna, pozostawiona sama sobie jest śmiertelna i która już sprawiła że nacjonalizm polski jest wydmuszką, i żadne zewnętrzne zdobienia nie ukryją jego wewnętrznej pustki.

Gilbert Keith Chesterton: Co z republiką?

Ze zbioru Sidelights (1932)

     Jakkolwiek dziwne się to może wydawać, niektórzy ludzie zwyczajnie nie potrafią zrozumieć jak to jest, że nienawidzę amerykanizacji – ale nie Ameryki. Wydawało mi się, że zasłużyłem sobie jednak na prawo do stosowania tego oczywistego rozróżnienia do innych krajów – jako iż konsekwentnie stosuję je przecież od długiego czasu do mojego własnego kraju. Jestem Anglikiem (słowo uważane przez niektórych za synonim „egoisty”) i robiłem, co tylko było w mojej mocy, aby rozsławiać po świecie jak najwięcej angielskich rzeczy: angielskie puby, angielskie drogi, angielskie żarty i żartownisiów; posunąłem się nawet do tego, że chwaliłem drogi za to, że są podziurawione, a żarty za to, że są przaśne; niezmiennie jednak piszę, i to od pierwszej chwili, w której w ogóle zacząłem pisać, przeciwko kultowi brytyjskiego imperializmu.
I kiedy owa fatalna siła i sposobność, jaką zapewniają bogactwo i doczesne sukcesy, w znacznym stopniu przeszła z Imperium Brytyjskiego na Stany Zjednoczone, zastosowałem do Stanów Zjednoczonych po prostu tę samą zasadę. Uważam, że imperializm to zawsze imperializm, niezależnie od tego, czy szerzy się go przy użyciu presji ekonomicznej bądź snobistycznej mody, czy zwykłego podboju; istotnie, mam znacznie więcej szacunku dla imperium, które poszerza swoje granice przy pomocy siły militarnej, niż tego, które robi to przy użyciu mamony.

M. Mróz: Czemu Polska niezwłocznie potrzebuje monarchii


crown
       W niniejszym artykule pragniemy postawić tezę, że Polska potrzebuje monarchii o wiele bardziej niż się może na pierwszy rzut oka wydawać. Do stanowiska takiego skłaniają rozważania nad jakością panującej w naszej ojczyźnie demokracji. Wynikają z niej problemy, które naprawić może tylko dobry monarcha. Wspomnimy również, o działaniach jakie nowo powołany monarcha musi niezwłocznie podjąć.

Zdaje się, że styl uprawiania polityki i ogólnie dyskursu politycznego w Polsce przekroczył pewną granicę. Główną zasadą demokracji jest to, że prawo rodzi się w sporze prowadzonym przez grupy o różnych światopoglądach. Niestety w przypadku polskiej demokracji najwyraźniej nastąpiło pewne wypaczenie. Powodu tego możemy się doszukiwać w podziale na dwie główne strony sporu i zamiłowaniu do tzw. „czarnej kampanii” namawiającej nie do głosowania na jedną opcję, ale do nie głosowania na opcję przeciwną. Niezależnie od przyczyn znaleźliśmy się w sytuacji gdy konstruktywny w założeniach spór demokratyczny przestał dotyczyć zagadnień kierowania państwem, a skupił się na osobach. Tak się przy tym zaognił, że już niemal przestaliśmy dopatrywać się patologii w rządach jednej partii, działającej nie zważając na nic i nikogo, oraz w opozycji krytykującej wszystkie bez wyjątku działania rządu tylko dla tego, że prowadzi je znienawidzony rząd. Wszystko to jest przy tym okraszone obustronnymi seriami ataków, inwektyw i pomówień.

piątek, 27 stycznia 2017

Tysiące Izraelczyków chcą zostać Dolnoślązakami


Coraz więcej Izraelczyków stara się o polski paszport
      Do dolnośląskiego urzędu wojewódzkiego wpłynęło w tym roku 1800 wniosków od Izraelczyków polskiego pochodzenia, którzy albo po wojnie, albo w latach 60. opuścili Polskę, ale teraz chcą uzyskać potwierdzenie polskiego obywatelstwa. Z roku na rok przybywa osób, które chcą mieć paszport z orłem w koronie. 

W powojennej Polsce mieliśmy do czynienia z dwiema falami wyjazdów do Izraela - tuż po wojnie oraz na przełomie lat 60. i 70. W PRL-u, zgodnie z wytyczną partii, tym, którzy uznawali Izrael za swoją ojczyznę, urzędnicy gotowi byli wydawać emigracyjne paszporty. Warunkiem było zrzeczenie się obywatelstwa polskiego. Ale zgodnie z obecnie panującym prawem, wymaganie to nie było legalne. Dlatego osoby, które wtedy wyjechały do Izraela, mogą się starać o potwierdzenie polskiego obywatelstwa - wystarczy, że złożą odpowiednie dokumenty w konsulacie. Stamtąd papiery trafiają do odpowiedniego wojewody. Jeśli starający się o potwierdzenie podaje jako ostatni adres zamieszkania na Dolnym Śląsku, decyzję wydaje nasz wydział spraw obywatelskich i cudzoziemców. Po pozytywnej decyzji o potwierdzeniu obywatelstwa, Izraelczyk polskiego pochodzenia może w polskim konsulacie starać się o wyrobienie polskiego paszportu.

prof. Jacek Bartyzel: The „angry mob of four” czyli kompletna protestowa klapa

     
angry_mob_of_four     Kompletna klapa frekwencyjna tzw. protestu studentów, mimo usilnej promocji przez media głównego ścieku, wynika najzwyczajniej z bezrozumu jego organizatorów (co, oczywiście, mnie nie martwi). Analizując rzecz zupełnie chłodno, trzeba zauważyć, że nie mają oni elementarnej wiedzy z zakresu nauk o społeczeństwie, w tym zaś techne politike. Ktokolwiek chce osiągnąć jakiś wymierny rezultat polityczny przez wywieranie oddolnej presji na rządzących, ten musi dokonać co najmniej dwóch rzeczy. Po pierwsze, oszacować, jakie cele są priorytetowe, a jakie drugorzędne, przynajmniej w danej chwili, oraz które chce się osiągnąć natychmiast, które zaś można odłożyć na później. Gdyby rewolucjoniści francuscy ogłosili latem 1789 roku, że chcą obalić monarchię i zabić króla oraz zniszczyć Kościół, to nawet ten wysoce już zdemoralizowany lud paryski nadziałby ich głowy na piki i zaniósł do Wersalu. Po drugie, w najgłębszym interesie organizatora takiego nacisku jest zbudowanie dla jego akcji możliwie najszerszej koalicji sprzeciwu, tym samym zaś maksymalne poszerzenie bazy społecznej, tak aby to rządzący znaleźli się w izolacji, zapędzeni do narożnika, i stracili nawet dotychczasowych sojuszników. Zrozumieli to, choć nie od razu, ideologiczni praprzodkowie dzisiejszych "obrońców demokracji", czyli "klasyczni" komuniści, którzy ponosili klęski dopóki (w latach 20.) zajmowali pozycje skrajnie sekciarskie, wręcz koncentrując się na zwalczaniu najbliższych sobie socjaldemokratów, jako "socjalfaszystów", a zaczęli odnosić sukcesy, kiedy rzucili hasło "Frontów Ludowych", zapraszając do nich nawet "mieszczańskich humanistów" i "postępowych katolików" - ale przecież nie mogli im wtedy mówić, że chcą rewolucji, takiej jak w Rosji.

Modlitwa i pikieta pod szpitalem w Gliwicach - zapraszamy!

      W najbliższą sobotę, 28 stycznia o godz. 18.00, przed Szpitalem Wielospecjalistycznym przy ul. Kościuszki 1 odbędzie się pikieta połączoną z różańcem ekspiacyjnym.
 
Organizatorzy informują, że będą modlić się o przebłaganie za grzech aborcji.
Wydarzenie organizuje fundacja Pro Prawo Do Życia oraz Krucjata Młodych. Organizatorzy zapraszają do udziału wszystkich chętnych.

Jak informują organizatorzy w tym gliwickim szpitalu od 2008 roku dokonano 11 aborcji.

Za:  http://infogliwice.pl/beda-modlic-sie-i-pikietowac-pod-szpitalem-dlaczego/

czwartek, 26 stycznia 2017

Rod Dreher: Stary Osioł w Ruinach Imperium


zdj1
       Mam wam do powiedzenia coś inspirującego. Widzicie jegomościa powyżej? To Marco Sermarini razem ze swoim wielkim przyjacielem G.K. Chestertonem. Jeśli o mnie chodzi, to jest on o wiele ważniejszy dla przyszłości amerykańskiego chrześcijaństwa niż jakikolwiek polityk, na którego będziecie głosować. Ostatnie kilka dni spędziłem odwiedzając go i jego wspólnotę w San Benedetto del Tronto, niewielkim miasteczku leżącym na włoskim wybrzeżu Adriatyku. Przez cały ten wyjazd pragnąłem ich odwiedzić, ponieważ gdy w 2014 roku po raz pierwszy spotkałem ojca Kasjana Folsoma, przeora benedyktynów z Nursji, powiedział mi on, że wszyscy chrześcijanie, którzy pragną w nienaruszonej wierze przetrwać to, co nadchodzi, powinni zacząć naśladować ludzi z San Benedetto del Tronto.

Dzisiaj rozumiem doskonale, co o. Kasjan miał na myśli. Miał rację. Ci Włosi mają to wszystko bardzo dobrze poukładane.

Większość doświadczeń zamierzam opisać w swojej książce, ale chciałem wam trochę o tym opowiedzieć już teraz, myślę bowiem, że wielu z nas może przydać się taka nadzieja.
Marco jest liderem grupy wiernych ortodoksyjnych katolików, około trzydziestu rodzin, które mieszkają w mieście i jego okolicach. Żyją tak od początku lat 90-tych, kiedy to rodziny utworzyły wspólnotę nazwaną Tipi Loschi, idąc za przykładem, który wyznaczył im błogosławiony Piotr Jerzy Frassati, włoski działacz społeczny i katolik żyjący na początku XX wieku. Ludzie zbierali się na modlitwie i po to, by spełniać w swym mieście dobre uczynki. W końcu zaczęli brać śluby, a Tipi Loschi stała się wspaniałą sprawą rodzinną.
Ludzie ci nie są powiązani z żadną konkretną parafią, choć dopracowali się bardzo zażyłych stosunków z klasztorem w Nursji, od którego dzieli ich zaledwie 90 minut jazdy górskimi szlakami. W 2008 roku powołali niezależną szkołę Scuola Libera G.K. Chesterton ( „libera” oznacza wolna, a w tym przypadku oznacza to, że szkoła nie bierze pieniędzy od rządu). Mottem szkoły jest cytat z Chestertona: „Coś martwego może płynąć z prądem, ale tylko coś żywego potrafi płynąć pod prąd.”

Ogłoszenie o pomoc dla Amelki!

     Bardzo prosimy o pomoc dla Amelki, która jest krótko po leczeniu szpitalnym na zapalenie płuc (pilnie potrzebuje odpowiedniego inhalatora). Rodzice nie posiadają środków na zapewnienie rodzinie godziwego życia: http://kin-rchristusrex.blogspot.com/2016/12/prosba-o-pomoc-na-swieta-dla.html

POMÓŻCIE! 

DARIUSZ I DARIA GRZYB

Konto: BANK SPÓŁDZIELCZY WARTKOWICE   
97 9271 0005 0050 3497 3000 0010

Adres: ZIELENIEW 1, 99-107 DASZYNA
 
Tel.: 667 992 623

Białoruś: zatrzymano neopogańskich ekstremistów. Blisko współpracowali z „Prawym sektorem”


Białoruś: zatrzymano neopogańskich ekstremistów. Blisko współpracowali z „Prawym sektorem”
      W Brześciu nad Bugiem, tuż przy granicy polsko-białoruskiej, zatrzymano członków ekstremistyczno-neopogańskich urupowań. „Biały front”  i „Słowiańskie odrodzenie”, organizacji blisko współpracujących z ukraińskim „Prawym sektorem”.

Zatrzymani to obywatele Białorusi i Ukrainy. Zajmowali się głównie kontrabandą broni i narkotyków z Ukrainy na Białoruś. Jeden z zatrzymanych był propagatorem na Białorusi i Ukrainie słowiańskiej odmiamy satanizmu.

W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że zarówno on, jak i inni członkowie obu neopogańskich ugrupowań produkowali materiały wybuchowe, które prawdopodobnie miały być użyte w planowanych akcjach. U zatrzymanych znaleziono duże ilości trotylu, nabojów do karabinów oraz 25 kilogramów amfetaminy. Białoruskie służby znalazły także sporo literatury propagującej satanizm i neopogaństwo.

środa, 25 stycznia 2017

Serbia: Rząd „strollował” władze Kosowa. Droga do nowej wojny?


https://i1.wp.com/xportal.pl/wp-content/uploads/2017/01/balk.jpg?w=517
        Między rządem w Belgradzie, a nieuznawanymi przez niego władzami w separatystycznym Kosowie, doszło do ostrej, politycznej konfrontacji. Prezydent secesjonistycznej republiki Hashim Thaci ostrzegł, iż Serbia planuje zajęcie północnych obszarów Kosowa, podobnie jak zrobiła to Rosja po inwazji na Krym.

Powodem nagłej eskalacji konfliktu stał się pociąg, który wyruszył z terytoriów Serbii kontrolowanych przez Belgrad i zmierzał do Republiki Kosowa. Pociąg został jednak zatrzymany przez kosowskie siły specjalne. Prezydent Thaci (pseudonim „Wąż”), dawny bojownik terrorystycznej UCK powiązany z albańskimi środowiskami mafijnymi, uznał nieuzgodniony wcześniej przyjazd pociągu za prowokację, zaś władze serbskie o bliską realizacji chęć wywołania wojny. Warto nadmienić, iż podążający z Belgradu pociąg został starannie oznaczony serbskimi hasłami patriotycznymi. Najbardziej rzucający się w oczy napis głosił: „Kosowo to Serbia”. Wewnątrz znalazły się chrześcijańskie ikony i obrazy, przedstawiające m.in. znajdujące się w Kosowie klasztory prawosławne.

IZRAELSKA GAZETA DONOSI, JAK ŻYDZI MORDOWALI POLAKÓW


      Dziennik Izraela „Maariv” ogłosił światu imiona sowieckich oficerów NKWD uczestniczących w mordzie katyńskim.

Polski Żyd Abraham Vidro (Wydra), który mieszka teraz w Tel Awiwie, 21 lipca 1971 r. poprosił pismo o wywiad, bo chciałby, zanim umrze, wyjawić sekret o Katyniu. On opisał spotkanie z trzema Żydami, oficerami NKWD, w wojskowym obozie wypoczynkowym Rosji. Oni powiedzieli mu, jak uczestniczyli w mordzie Polaków w Katyniu.

Byli to: sowiecki mjr Joshua Sorokin, por. Aleksander Susłow, por. Samyun Tichonow. Susłow zażądał od Vidro zapewnienia, że nie wyjawi tego sekretu do 30 lat po jego śmierci, ale Vidro obawiając się, że tak długo nie pożyje, zdecydował się wyjawić go wcześniej. Mjr Sorokin, ufając Vidro, powiedział: „świat nie uwierzy czego ja byłem świadkiem”.

Krzysztof Kawęcki: Tragizm Powstania Styczniowego 1863 roku


     Zgubne konsekwencje Powstania Styczniowego w postaci nieodwracalnych strat polskości na kresach wschodnich są oczywiste. Podobnie jest z oceną decyzji o wywołaniu tego najbardziej poetyckiego, jak i bezsensownego czynu zbrojnego, gdzie to nasi poszli w bój bez broni. Z militarnego punktu widzenia powstanie nie miało żadnych szans powodzenia. Stefan Bobrowski, jeden z tych, którzy podjęli decyzję o jego wywołaniu, nie miał – jak wynika z jego przemówień – dużych złudzeń, co do możliwości sukcesu, chociaż jego współtowarzysze walki łudzili się, że Europa czeka na polski czyn, i że zaraz potem temu czynowi  pośpieszy z pomocą. Bobrowski w oryginalny sposób uzasadniał potrzebę powstania: „Wywołując powstanie, do którego czynimy przygotowania, spełniamy ten obowiązek w przeświadczeniu, iż dla stłumienia naszego ruchu Rosja nie tylko kraj zniszczy, ale nawet będzie zmuszona wylać rzekę krwi polskiej; ta zaś rzeka stanie się na długie lata przeszkodą do wszelkiego kompromisu z najeźdźcami naszego kraju; nie przypuszczamy bowiem, aby nawet za pół wieku naród polski puścił tę krew w niepamięć i aby wyciągnął rękę do nieprzyjaciela, który tę rzekę wypełnił krwią polską „(Paweł Jasienica, Dwie drogi, Warszawa 1963).

wtorek, 24 stycznia 2017

Arkadiusz Jakubczyk: Rebelia zimową porą

Podobny obraz         Mija kolejna rocznica buntu styczniowego i wynikającej z niego wojny polsko-rosyjskiej, która okazała się dla nas i naszego królestwa druzgocącą w skutkach. Chociaż obłęd pierwotnego zrywu jest przypominany z roku na rok, Polacy nadal nie potrafią rozróżnić pomiędzy powstańczym szaleństwem en gros a osobistym bohaterstwem jego szeregowych uczestników. Osobiście, obiecuję, że temat ten poruszam po raz ostatni, po prostu nie lubię rzucać grochem o ścianę.
 
Pozwolę sobie zacząć od faktów corocznie przypominanych, również na portalu MK (Myśl Konserwatywna - przyp. Redakcji RCR), które są nie do przyjęcia dla większości Polaków. Po pierwsze, powstanie styczniowe doszczętnie zniszczyło polskość na ziemiach zabużańskich, a jego końcowym rezultatem była fala intensywnej rusyfikacji. Owa rusyfikacja dotknęła stany najbardziej wartościowe społecznie, stanowiące depozyt najwyższej próby polskości, tj. ludzi wykształconych i światłych. Oczywiście, do tragicznego rachunku dodać trzeba także straty materialne. Jeżeli miałbym przypisać owej zawierusze jakiś przydomek, to „powstanie narodowobójcze” uważam za adekwatniejsze. Jego celem ostatecznym nie był Bóg i miłość bliźniego, przywódcy powstańców nie kierowali się roztropnością, nie walczyli też  o przetrwanie tkanki i „ducha narodu”, jak na przykład podziemie antykomunistyczne działające po II wojnie światowej. 

Pospolici bandyci założyli garnitury. Jak w Polsce działają mafie gospodarcze? [WYWIAD]


Szara strefa
    Przegrywamy wojnę z przestępczością zorganizowaną, która przekształciła się w działające branżowo mafie gospodarcze. To jest realne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.  – mówi Kamil Wyszkowski, dyrektor generalny UN Global Compact Poland.

Jak duża jest szara strefa w Polsce?
Według naszych szacunków szara strefa w Polsce stanowi 12,4 proc. PKB, co oznacza około 214 mld zł strat dla Skarbu Państwa. To jednak ostrożne szacunki, natomiast wyliczenia innych instytucji, które uznajemy za mało wiarygodne, to nawet 24 proc. PKB. 

Taka jest skala działalności przestępczej?

Nie, szara strefa w tym ujęciu to szersze zjawisko. Działalność przestępczą, którą możemy określić jako „czarną strefę”, zawiera się w tym zbiorze. Nie każde działanie w szarej strefie jest szkodliwe dla gospodarki, czasem jest dla niej pozytywne. Na przykład, gdy osoba starsza dorabia do niewielkiej emerytury i sprzedaje np. kapustę bez wpłacania opłaty targowej, nigdzie tego nie rejestrując. To jest wprawdzie szara strefa, ale taka osoba nie zostanie beneficjentem świadczeń z opieki społecznej, zarobi więcej, będzie mieć wyższą siłę nabywczą, co wspiera konsumpcję w gospodarce. Tak rozumiana szara strefa jest więc pozytywna. Ale jeśli patrzymy na nagminne rozliczanie usług „bez faktury” np. w branży remontowo-budowlanej to jest to zjawisko negatywne, z którym trzeba walczyć. A już na pewno trzeba walczyć z mafiami gospodarczymi, które się sprofesjonalizowały i mają wielomiliardowe wpływy, opierając swoją działalność na łamaniu prawa.

Wierni nowej Ojczyźnie. To już 650 lat Ormian w Polsce


Wierni nowej Ojczyźnie. To już 650 lat Ormian w Polsce
     Handel z Orientem, uczestnictwo we wschodnich poselstwach Rzeczpospolitej w roli tłumaczów, czy w końcu wspieranie naszej drogi do niepodległości. Historia Ormian w Polsce pełna jest dramatycznych zwrotów, wielkich fortun i majątków oraz niezłomnej wierności nowej Ojczyźnie. Wspólna droga obu narodów trwa już od ponad 650 lat. Jak zauważa w rozmowie z PCh24.pl prof. dr hab. Krzysztof Stopka, historyk i armenolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, postawa Ormian zrodziła przysłowie, że „Ormianin to podwójnie Polak”.



Kiedy Ormianie przybyli na ziemie polskie?


Dawniejsza historiografia uważała, że Ormianie pojawili się na terenach Księstwa Halicko-Wołyńskiego jeszcze w dobie panowania tam ostatnich książąt z dynastii Romanowiczów. Po latach badań muszę stwierdzić, że wszystkie hipotezy na temat wczesnego pobytu Ormian we Lwowie to wyłącznie legendy. Wszystko wskazuje na działalność organizacyjną Kazimierza Wielkiego. Król na trwałe przyłączył Lwów w 1349 roku i wtedy rozpoczęła się organizacja miasta według wzorców zachodnich. Miasto otrzymało prawo magdeburskie w roku 1356. W przywileju lokacyjnym król pozwolił innym nacjom, a wśród nich także Ormianom, sądzić się swoim narodowym prawem (łac. sue nationis iure). Stąd mamy pewność, że w roku 1356 Ormianie byli już we Lwowie. Przybyli jednak niewiele wcześniej. Król Kazimierz wyraźnie jawi się jako organizator nowego osadnictwa w mieście.



W jakim celu król zaprosił Ormian?


Akcja miała charakter ekonomiczny. Osadnicy zarówno z Zachodu jak i ze Wschodu mieli doprowadzić do ożywienia koniunktury gospodarczej i wytyczenia intratnych szlaków handlowych łączących Wschód z Zachodem. Należy pamiętać, że na Krymie istniały wtedy kolonie genueńskie, które prowadziły ożywiony handel ze Środkowym i Dalekim Wschodem. Przedłużenie tych szlaków przez Lwów, Przemyśl, Kraków i dalej na zachód Europy było niezwykle obiecującą perspektywą. Taki handel przynosił poważne dochody także władcom.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Czy poseł Wójcikowski spotkał „ciężarówkę ze żwirem”?

    „Jeżdżą ciężarówki ze żwirem…” mawiał Wojciech Sumliński, cytując groźbę jednego z byłych funkcjonariuszy PRL. Chodzi w niej o umyślne spowodowanie wypadku, w którym ginie osoba „niewygodna”. Czy tak było w przypadku śmierci posła Rafała Wójcikowskiego? Tego oczywiście nie wiemy, ale istnieją przesłanki, by twierdzić, że ktoś tej śmierci dopomógł.

Kilka godzin po wypadku w sieci pojawiło się nagranie, w którym świadek zdarzenia zarzekał się, iż poseł żył, ale wymagał pilnej akcji ratunkowej, której nie podjęto, albo podjęto, lecz nieudolnie.

https://www.youtube.com/watch?v=zqwgan-vhWc
Inne wskazówki można znaleźć w wypowiedzi samego posła, której udzielił podczas zlotu Pobudki w Krzyżewie, 14 stycznia b.r. Prawdopodobnie jest to ostatnie nagranie z jego udziałem. Rafał Wójcikowski powiedział, że inwestując na giełdzie trafił na spółkę, „którą nie powinien się interesować”. Pojawiły się dziwne telefony, a nawet groźby werbalne. „Przyszedł do mnie jeden z takich smutnych panów (…) i dowiedziałem się gdzie mieszkam, gdzie mieszka moja rodzina” – mówił poseł. 


Śp. Ewa Haller de Hallenburg — seniorka rodu Hallerów de Hallenburg


Requiescat in pace

       Dotarła do nas niezwykle smutna wiadomość o śmierci Wielce Szanownej Druhny Ewy Haller de Hallenburg, żołnierza Armii Krajowej, zasłużonej honorowej działaczki organizacji wielu środowisk patriotycznych, m.in. solidarnościowych, żołnierskich, hallerczyków, sokołów, harcerzy, bibliotekarskich i muzealnych, matki chrzestnej sztandarów jednostek wojskowych. Odsłaniała pomniki i tablice poświęcone pamięci gen. Józefa Hallera i Hallerczyków, popularyzowała tematykę hallerowską w prasie i publikacjach naukowych. Działała na rzecz Towarzystwa Pamięci Generała Hallera i Hallerczyków w Jurczycach i w Bydgoszczy, Związku Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Polsce z siedzibą w Bydgoszczy do 2007 r., Towarzystwa Przyjaciół Hallerowa we Władysławowie, Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w USA. Uczestniczyła w światowym IX Zlocie Sokolstwa Polskiego – Bydgoszcz 2000. Współpracowała przez lata ze Stowarzyszeniem Miłośników Tradycji „Mazurka Dąbrowskiego” w Gdańsku i wspierała je przez ten czas.

Rodzinie, Rodowi Hallerów i Rodom Spokrewnionym, znajomym i przyjaciołom składamy i prosimy przyjąć nasze kondolencje oraz wyrazy współczucia z powodu śmierci bliskiej naszemu sercu sokolicy Druhny Ewy Haller de Hallenburg, która poświęciła całe swoje uczciwe i pracowite życie dla wolności i niepodległości Rzeczypospolitej.

Jesteśmy Jej bardzo wdzięczni za pracę patriotyczną, niepodległościową, żołnierską, kulturalno-sportową, którą zawsze traktowała jako służbę. W myśl naszych haseł „w zdrowym ciele zdrowy duch” oraz „Bóg – Honor – Ojczyzna” realizowała cele i była zawsze oddana Polsce. Niech spoczywa w pokoju z Bogiem.
Druhna Ewa Haller de Hallenburg zmarła 13 stycznia 2017 roku w Katowicach. Pogrzeb odbędzie się 21 stycznia o godzinie 12.00 w miejscowości Książ Wielki (województwo małopolskie, powiat Miechów). Zostanie pochowana w krypcie kaplicy rodziny Hallerów, na cmentarzu w Książu Wielkim.

Z sokolim Czołem!

W imieniu Sokolstwa Polskiego druh Andrzej Bogucki
Bydgoszcz, 18 stycznia 2017 r.

Marek Chwalewski: Powstanie styczniowe - spisek masonerii?

Znalezione obrazy dla zapytania powstanie styczniowe     
     Dokonanie rozbiorów Polski, oraz utrzymanie tego stanu rzeczy, było możliwe tylko dlatego, że  Prusy, Austria i Rosja tworzyły jeden zgodny obóz, w którym nieformalne kierownictwo, przeciwko Narodowi Polskiemu, sprawowali Prusacy mający do swojej dyspozycji masonerię kierowaną przez Żydów. Jak już pisałem, powstania narodowe lat 1815 – 1830 – 1863 kończyły się klęskami. Polacy byli masowo wieszani na szubienicach,  wysyłani na Syberię, lecz powstańcze organizacje spiskowo-masońskie kierowane przez semitów, bezpiecznie trwały nadal, działając z korzyścią dla Prus i Żydów.
 
    Powstanie styczniowe wybuchło w chwili, gdy z jednej strony zaczęło się zarysowywać przymierze rosyjsko-francuskie, a z drugiej strony Prusy, na których czele stał mąż stanu tej miary co Otto Bismark, poczuły się na tyle na siłach aby podjąć ambitne dzieło zjednoczenia Niemiec. Przymierze rosyjsko-francuskie było faktem wysoce pomyślnym dla Narodu Polskiego, gdyż rozrywało solidarny dotąd obóz zaborców, było natomiast wysoce niepomyślne dla Prus, gdyż brało je w dwa ognie. Prusy tworząc Cesarstwo Niemieckie potrzebowały spokoju i swobody ruchów. Gdyby istniał  obóz francusko-rosyjski  nie mogłyby o tym marzyć.

niedziela, 22 stycznia 2017

Anna Sutowicz: W jakim języku medytowały śląskie mniszki? Przykład XVI-wiecznych psałterzy klarysek wrocławskich


Język medytacji liturgicznej jako sposób manifestacji kultury wspólnotowej i jednostkowej mniszek śląskich

       Modlitwa oparta na recytacji psalmów stanowiła centrum Officium Divinum we wszystkich wspólnotach zakonnych od czasów starożytności chrześcijańskiej. Jako nawiązanie do praktyki pierwszych chrześcijan wymagana była zarówno w regule augustiańskiej, jak i w zakonie benedyktynów. Ten element wspólnotowego kultu zrósł się tak nierozerwalnie z kulturą czarnych mnichów i mniszek, że stał się do pewnego stopnia cechą rozpoznawczą ich religijności1 i warunkiem zachowania właściwej obserwancji zakonnej. Wspólne regularne spotkania w miejscu uświęconym, by w sposób określony przepisami i tradycją oddać się modlitwie psalmami i czytaniu fragmentów Pisma Świętego, odgrywały nieocenioną rolę w formowaniu duchowości wspólnot mniszych, w zamyśle św. Benedykta skupionej na stałym przeżywaniu obecności Bożej. Duchowość ta formowała się pod wpływem liturgii klasztornej, ulegając w określonych warunkach procesowi indywidualizacji postaw. Jednym z przejawów tego procesu pozostaje wykorzystanie psałterza w medytacji indywidualnej, pełniącej funkcję przedłużenia i pogłębienia modlitwy chórowej. Ten sposób modlitwy, polegający na powolnym powtarzaniu jednego lub kilku wersów wybranego psalmu, znany był już starożytnym mnichom2.

Tryumf relatywizmu i prymat sumienia nad religią . Oto obraz współczesnych Polaków


a000
   Postępowanie zgodnie z zasadami wyprowadzonymi z nauczania moralnego Kościoła nie stanowi dziś zbyt popularnego modus vivendi. Dominuje etyka sytuacyjna i kierowanie się własnym zdaniem, czy oceną sytuacji. Taki obraz wyłania się z opublikowanych przez CBOS wyników badań dotyczących polskiej religijności.

Jedynie co piąty badany wyraża przekonanie, że należy mieć wyraźne zasady moralne i nigdy od nich nie odstępować – wynika z najnowszego badania CBOS. Tyle samo ankietowanych uznaje katolickie zasady moralne za najlepszą i wystarczającą podstawę współczesnej moralności. Największą grupę – 46 proc. – stanowią ci, którzy uważają, iż katolickie zasady moralne są w większości słuszne, lecz nie ze wszystkimi z nich się zgadzają.

W opublikowanym 12 stycznia badaniu analitycy CBOS zauważają, że religia staje się coraz mniej zinstytucjonalizowana i w coraz większym stopniu ulega indywidualizacji. W latach 2005–14 odsetek osób, deklarujących się jako wierzące i stosujące się do wskazań Kościoła, zmniejszył się z 66 proc. do 39 proc., przybyło natomiast tych, które twierdzą, że wierzą na swój własny sposób.

Jacek Bartyzel: Zamordowane królestwo świętego Ludwika


Zamordowane królestwo świętego Ludwika
    Niesłabnąca aktualność doświadczenia rewolucji 1789 roku polega na tym, że ­stanowiła ona pierwszą w dziejach, toteż wzorcową, totalną próbę realizacji utopii społecznej – gigantyczny eksperyment na żywym i wielkim organizmie społecznym, ­najdoskonalej rozwiniętym w całym ówczesnym świecie.

W jakobińskiej demokracji tkwią korzenie wszystkich ideologii oraz ruchów egalitarnych XX wieku z ­międzynarodową i ­narodową odmianą socjalizmu na czele. Od gilotyn i kazamatów Conciergerie ­prowadzi prosta droga do Auschwitz i Archipelagu Gułag. Jedna i niepodzielna, centralistyczna republika Robespierre’a nie mogła ścierpieć żadnej różnorodności ponad sto lat przed tym, zanim gauleiterzy NSDAP przeprowadzali glajchszaltung Rzeszy, a ­komisarze bolszewiccy – zrównanie wszystkich i wszystkiego w Raju Krat.

Akademia terroru

Rewolucję (anty)francuską można postrzegać jako archetypową matrycę uniwersalnych mechanizmów każdej rewolucji: politycznej, społecznej, religijnej i obyczajowej. W pierwszym rzędzie dotyczy to wszechobecności terroru, sadyzmu i kłamstwa, dalej przechodzenia chaotycznych aktów gwałtu i „spontanicznych” zbrodni pierwszej fazy rewolucji w terror permanentny i planowy, a w końcu w metodyczne ludobójstwo metodami „przemysłowymi” (genocyd wandejski to właśnie jego pierwszy historyczny przykład). Jeśli sobie przypomnimy, że uwięzionych w Rennes cechowano jak bydło literami: „F” (fusiller – rozstrzelać) lub „G” (guillotiner – zgilotynować), niechybnie stanie nam przed oczami obraz selekcji Żydów na rampie oświęcimskiej; jeśli z kolei wspomnimy słowa prokuratora Carriera: Raczej zamienimy Francję w cmentarz, niż odstąpimy od zamiaru odrodzenia jej na nasz sposób, usłyszymy, że jak echo odpowiadają mu ponad wiek później słowa Lenina: Lepiej, żeby zginęło dziewięć dziesiątych Rosjan, niż gdyby jedna dziesiąta nie miała ujrzeć zwycięstwa komunizmu.

sobota, 21 stycznia 2017

Z redakcyjnej poczty: Liberum Veto !


Rezydentura Ligi Polonii i Jedności Narodowej w Nowym Jorku,
Dystrykt historycznego Brooklynu, 16/17 stycznia AD 2017

Kancelarie: Prezydenta - Premiera & Ministerstwa Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej

Liberum Veto !

"A to nie mitrą panie! Ani ( mongolskim, heretyckim, moskalowym, germańskim, sowieckim, judejskim, jankeskim i jakimkolwiek innym) pańskim nosem, Ale tej braci szlachty pospolitym głosem Stoi Rzeczpospolita!".*

W odniesieniu do ostentacyjnego podjęcia na terytorium Rzeczypospolitej sił wojskowych vel oddziałów militarnych obcej armii, niniejszym wyrażamy naszą zupełną i bezgraniczną dezaprobatę wobec tak haniebnych poczynań wysokich rangą urzędników państwowych, którzy z racji otrzymanego od wyborców mandatu sprawowania władzy w Polsce winni raczej zabiegać o suwerenne kształtowanie rzeczywistości społeczno-politycznej naszego państwa, aniżeli umizgiwać się do przedstawicieli krajów obcych, choćby czasowo legitymizowali się oni statusem jedynego supermocarstwa.

Jakkolwiek ustalenia podjęte w tej kwestii kilka miesięcy temu na szczycie NATO w Warszawie, niejako 'zobowiązywały' rzekomo polski rząd* do takich, a nie innych decyzji, to niemniej sytuacja polityczna na arenie międzynarodowej, a zwłaszcza powyborcza rzeczywistość w Stanach Zjednoczonych niemalże nakazywały co najmniej wstrzemięźliwość w kwestii przyjęcia na terytorium Polski żołnierzy amerykańskich, do czasu zaprzysiężenia nowo wybranego prezydenta. Wykwitni dyplomaci nie tylko mieli okazję, ale i wszelkie ku temu prerogatywy, by dotrzymując ustaleń i odsuwając w czasie ich realizację, przy pełnej aprobacie społecznej, uzyskać dla Polski jak najkorzystniejsze uwarunkowania polityczne zarówno ze Wschodu, jak i z Zachodu. Problem w tym, że miast rzetelnych dyplomatów i wysokiej klasy szkoły dyplomacji, borykamy się z żenującą amatorszczyzną i doborem osób w tym resorcie przez koterie, a nie przez znających arkana tejże sztuki ludzi prawego sumienia i nieskazitelnego charakteru.