Prymas Polski oraz arcybiskup metropolita gnieźnieński i poznański od
1926 roku i kardynał prezbiter Świętego Kościoła Rzymskiego od 1927
roku, Sługa Boży ks. August Hlond SDB (1881-1948), jako przywódca
Kościoła polskiego wielokrotnie dawał wyraz zainteresowaniom sferą
społeczno-polityczną, a zwłaszcza ustrojową, czego szczególnie dobitnymi
przykładami były zredagowane przezeń w 1931 roku Uwagi Episkopatu w przedmiocie zmiany Konstytucji oraz jego osobisty list pasterski z 1932 roku O chrześcijańskie zasady życia państwowego,
będący znakomitym wykładem „chrześcijańskiej konstytucji państw” w
duchu nauczania papieży Leona XIII i Piusa XI. Okazuje się jednak, że
zainteresowania te nie tylko nie zeszły na dalszy plan, ale wręcz
pogłębiły się i przykuwały jego szczególną uwagę oraz zostały wysoce
skonkretyzowane w czasie II wojny światowej, którą prymas Hlond spędził
na emigracji, głównie we Francji, gdzie 3 lutego 1944 roku został
aresztowany przez Gestapo i internowany aż do uwolnienia go przez
aliantów.
Wiedzę o tym zawdzięczamy największemu obecnie znawcy
życia, działalności i twórczości tego Pasterza, czyli prof. Jerzemu
Kazimierzowi Pietrzakowi, autorowi wielu publikacji na ten temat.
Odręczne zapiski i notatki prymasa, w tym również te pochodzące z okresu
wojny, zostały wprawdzie już dość dawno temu przepisane przez
salezjanina, ks. Stanisława Kosińskiego i umieszczone w monumentalnym
(105 tomów, z których każdy liczy w maszynopisie ca 300 stron) zbiorze Acta Hlondiana,
lecz interesujące nas tu fragmenty, dotyczące spraw ustrojowych, prawie
w ogóle nie zostały uwzględnione w niewielkim wyborze opublikowanym
przez ks. Wojciecha Necla TChr pt. Z notatnika Kardynała Augusta Hlonda
(Poznań 1995), toteż koncepcje ustrojowe Prymasa nie są znane
publiczności. Jako pierwszy odniósł się do nich prof. Krzysztof
Krasowski w artykule Zasady konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej prymasa Augusta Hlonda z lat 1940-1944,
zamieszczonym w księdze zbiorowej pod red. J. Malca i W. Uruszczaka,
dedykowanej prof. Stanisławowi Grodziskiemu, lecz znacznie obszerniejszą
prezentację dał niedawno prof. Pietrzak w artykule Prymas Hlond o ustroju politycznym powojennej Polski,
opublikowanym w prestiżowym „Czasopiśmie Prawno-Historycznym” (tom LXVI
– 2014 – Zeszyt 1, ss. 183-204). Prof. Pietrzak uczynił mi tę
grzeczność, że przesłał osobiście nadbitkę tego tekstu wraz z dołączonym
listem i życzeniami. Po jego lekturze nabrałem pewności, że treść
zapisków Prymasa jest tak ważna, a dla monarchistów – jako świadectwo
prokrólewskich preferencji wybitnego Księcia Kościoła – arcysympatyczna i
arcyważna, że ze wszech miar pożądane jest upowszechnienie artykułu
prof. Pietrzaka, zamieszonego przecież w elitarnym piśmie naukowym, do
którego zazwyczaj nie sięgają nieprofesjonaliści. Oczywiście nie
zamierzam streszczać tu całej jego zawartości ani całokształtu
przemyśleń ustrojowych kard. Hlonda, skoncentruję się jedynie na
kluczowej kwestii monarchii dla Polski, w przypisach dodam natomiast
kilka własnych komentarzy.
Chociaż, jak podkreśla prof. Pietrzak,
nie da się tego potwierdzić źródłowo, to zdaniem prof. Krasowskiego już
przed wojną Prymas zdradzał „wyraźne sympatie dla systemu klasycznej
monarchii”, które zdaniem tego badacza wynikały zapewne z faktu, iż jego
głównym doradcą politycznym był prof. Stefan Dąbrowski, przewodniczący
Głównego Zjednoczenia Monarchistów [sic!1].
Jakkolwiek było, w czasie wojny te sympatie już na pewno się
wykrystalizowały. W liście z 12 VIII 1941 roku do mec. Bogusława
Longchampsa de Berier Prymas pisał: „problem ustrojowy interesuje mnie w
tej chwili nadzwyczajnie”, dodając: „trzeba będzie koniecznie dać
Polsce króla, ale króla nowoczesnego” (AH IV/17, k. 15-162).
Już we własnych notatkach konstatował: „nasz klimat w tej chwili domaga
się Króla” (AH III/13, k. 186); „nie mieliśmy szczęścia do prezydentów;
Opatrzność ich przekreśliła” (AH III/12, k. 224). Należy przeto odwołać
się do idei „piastowskiej i wawelskiej”, czyli królewskiej. Król scali
naród, podniesie autorytet państwa, będzie wyrazem jedności i
odrodzenia, wskrzesi dynamizm Chrobrych i Sobieskich. „Nic nie wyraża
tak wolności Polski, jak monarchia i korona”. Erę nowej Polski „musimy
zacząć rozwiązaniem ostatecznym i totalnym – Królestwem. Połowiczne
formy nie załatwią sprawy, nie wyzwolą w pełni naszego ducha” (AH
III/13, k. 173, 186-189, 192).
Kształt monarchii
Przyszła
monarchia będzie, zdaniem kardynała Hlonda, „ludową” (AH III/13, k.
194). Cóż to jednak znaczy? Otóż to, że „instytucja króla i dobry ustrój
nie dadzą pierwszeństwa ani arystokracji, ani demokracji w znaczeniu
tej i owej grupy, ale narodowi, bo każdy będzie mógł być nawet królem,
jeżeli osobistymi wartościami swymi się na to będzie kwalifikował.
Innych kwalifikacji nie będzie, ani rodowych, ani tradycyjnych, ani
stanowych” (AH III/12, k. 227). „Najbardziej (demokratyczne) ludowe
Królestwo, a zarazem najbardziej autorytatywna demokracja – w nowym
historycznym stylu – Rzeczpospolita” (AH III/13, k. 195-196).
Zakres
władzy króla w instaurowanej monarchii winien być szerszy niż w dawnej
Polsce. „Król w dawnej Polsce miał mniej praw niż Prezydent
Rzeczypospolitej na mocy ostatniej konstytucji. To było zgubne. (…) Król
nosił koronę, nie miał autorytetu swej władzy” (AH III/13, k. 186-187).
Chociaż autor nie używa tego terminu, można stwierdzić jednoznacznie,
że król w koncepcji prymasa Hlonda jest w pełni tego słowa znaczeniu
suwerenem. „Król – źródło wszelkiej władzy w Państwie; właściwy szef
wszystkiego, ale bezpośrednio działa tylko w sprawach określonych
konstytucją; w innych przez konstytucyjne organy” (AH III/13, k. 180).
Władca stanowić ma czynnik nadrzędny i w stosunku do parlamentu, i w
stosunku do rządu: „Sejm nie nad rządem, bo rząd rządem, nad rządem
tylko król, ale i rząd nie nad Sejmem, bo i nad Sejmem, tylko król” (AH
III/13, k. 190). Król ma być „szczytowym czynnikiem ładu w
Rzeczypospolitej” oraz „czynnikiem naczelnym równowagi wewnętrznej
kraju” (AH III/13, k. 191, 196). Prerogatywy monarsze nie są opisane
szczegółowo, ale na pewno należy do nich prawo swobodnego mianowania i
odwoływania premiera i ministrów: „Król może dać dymisję całemu rządowi,
ale także poszczególnym ministrom, zastępując ich innymi. (…) To król
daje narodowi rząd” (AH III/12, k. 227). Wszelako „król musi być karny
nie tylko wobec konstytucji, ale także w używaniu swej władzy, w
objawianiu swego autorytetu” (AH III/13, k. 191), ale chodzi tu raczej o
odpowiedzialność moralną aniżeli prawną.
Dziedziczność czy elekcyjność?
Początkowo
Prymas nie wykluczał w swoich rozważaniach dziedziczności tronu,
aczkolwiek połowicznej, bo ograniczonej czasowo. Dowodzi tego notatka
dotycząca ustanowienia pierwszego króla: „Królestwo od zaraz, by nie
tracić czasu na provisoria. Interrex jak najrychlej przedstawi
narodowi kandydata [na] króla. Z rodziną królewską pakt na 1/5 wieku,
poczem [na] dalsze 1/2 w., o ile naród [paktu] nie wypowie” (AH III/13,
k. 212). Przemawia za tym argument, iż ów pierwszy król winien
zaimponować i Polsce, i Europie, a zwłaszcza krajom, które „gotowe są
przy nim się skupić” (AH III/13, k. 192), czyli sfederować się z Polską.
Nie wiadomo jednak, jaki byłby tryb wyboru zaproponowanego kandydata,
ani jaki tryb i treść paktu oraz jakie powody wypowiedzenia go. Zdaniem
prof. Pietrzaka przywodzi to na myśl pacta conventa oraz zasadę elekcji dynastii przewidzianą w Konstytucji 3 Maja.
Wkrótce
jednak kard. Hlond odstąpił od zasady dziedziczności, podając przeciwko
niej – a za elekcyjnością – następujące argumenty:
— najwyższa
władza w Rzeczypospolitej nie może być prawem jednej rodziny, bo takie
prawo nie ma ani w sobie, ani w warunkach polskich żadnego uzasadnienia3 (AH III/12, k. 226);
— nie można szczęścia, bezpieczeństwa i całości narodu oraz państwa narażać na niepewność losu przez dynastię dziedziczną4 (AH III/13, k. 196);
—
żadna rodzina nie może dać gwarancji, że jej potomkowie będą moralnie,
intelektualnie, fizycznie zdolni rządzić; rody królewskie męczą się i
degenerują (AH III/12, k. 226; AH III/13, k. 194); „Następca tronu,
wiedząc, że będzie królem, żyje w fałszywej atmosferze, sytuacji
nieżyciowej, fałszującej duszę, oddalającej go od kontaktu z
rzeczywistością5,
poza tym jest ryzyko[,] degeneracja, atawizm, nieudanie się królewicza –
co tak często pogrążało narodu w nieszczęściu; syn burzył wspaniałe
czyny i chwałę ojca, dziada” (AH III/13, k. 195);
— w przypadku
tronu dziedzicznego istnieje „wielkie ryzyko i szkodliwe następstwa
także możliwych regencji za małoletniego króla lub niezdolnego” (AH
III/13, k. 187);
— elekcje królewskie w Polsce nie były złe w sobie, lecz w sposobie ich odbywania: „Dały przecież Batorego, Sobieskiego6” (AH III/12, k. 226);
— dobra elekcja króla uchroni kraj od szkód polityki dynastycznej, która nieraz wciągała kraj w zamieszki i wojny7” (AH III/12, k. 228).
Zasady elekcji
Wybór
króla powinien być oparty na idei „nowoczesnej selekcji” – co nie jest
zbyt jasne – oraz wzorować się na sprawdzonej i „pożytecznej” elekcji
papieża przez konklawe (kard. Hlond przypominał, że na mocy decyzji
papieża Sykstusa V miało ono liczyć nie więcej niż 70 kardynałów).
„Konklawe królewskim” jest w tym wypadku elitarna Rada Koronna. Prymas
zdecydowanie odrzucał demokratyczny tryb elekcji, zarówno przez
połączone izby parlamentu, jak wybór powszechny przez lud/naród.
„Selektorat” dotyczyć miał również prawa biernego: początkowo
kandydatami mieli być wyłącznie członkowie Rady Koronnej, później autor
dopuścił możliwość kandydatów spoza tego grona, ale tylko wyznaczonych
przez członków Rady i to na pierwszym zebraniu wyborczym. Każdy członek
Rady mógłby jednak wysunąć tylko jednego kandydata spoza niej (AH
III/12, k. 288; AH III/13, k. 194, 196). Kandydat musi być Polakiem i
katolikiem, nie może być ożeniony z cudzoziemką (wyjąwszy kraje będące z
Polską w unii) lub z Żydówką8, ani być „w jakikolwiek sposób skompromitowany” (AH III/13, k. 195). Nie powinien mieć więcej niż 50 lat (AH III/12, k. 228).
Elekcja
winna odbywać się w stolicy, najwcześniej w trzeci, a najpóźniej w
siódmy dzień po pogrzebie zmarłego króla. Przewodniczy jej marszałek
Rady Koronnej. W przypadku kandydata będącego członkiem Rady wybór ma
następować większością zwykłą, w przypadku kandydata spoza niej – 2/3
głosów. Król obejmuje władzę z chwilą złożenia przysięgi – wobec Rady, a
na ręce Prymasa. Termin koronacji ustala król z uwzględnieniem okresu
potrzebnego na jej przygotowanie, przez co jednak należy rozumieć kilka
dni po wyborze (AH III/13, k. 195). Miejscem koronacji ma być, zgodnie z
tradycją, Kraków, a koronatorem – Prymas Polski.
W przypadku –
zakładanym przez autora – federacji Polski z państwami ościennymi między
Bałtykiem a Morzem Czarnym (wprost wymieniono Ukrainę, Białoruś i
Litwę) król ma być wybierany przez polską Radę Królewską, ale z udziałem
elektorów z państw będących w unii (po trzech elektorów z każdego
państwa), bądź przez wspólną Radę Królewską tych państw (AH III/13, k.
195, 200).
Bezkrólewie
Panowanie króla jest dożywotnie. W
przypadku abdykacji otrzymuje on emeryturę. Królowej małżonce honory
królewskie przysługują tylko za życia męża, po jego śmierci wdowa i
(nieletnie) dzieci będą zaś otrzymywać zaopatrzenie państwowe. Za
panowania ojca dzieciom króla nie przysługują żadne przywileje
królewiczów ani nie mogą one zasiadać w Sejmie, Senacie, Radzie
Koronnej, ani też być ministrami i ambasadorami.
Podczas
bezkrólewia (po śmierci lub abdykacji króla aż do wyboru i złożenia
przysięgi przez następcę) najwyższą władzę sprawuje, jako interrex, Prymas, będący zarazem przewodniczącym Rady Koronnej9.
Wydaje on trzy manifesty: 1) w dzień po pogrzebie lub ustąpieniu króla
ogłasza datę i miejsce elekcji; 2) ogłasza wybór króla; 3) ogłasza datę i
miejsce koronacji (AH III/12, k. 228; AH III/13, k. 187, 195). W
przypadku niemożności sprawowania przez czas dłuższy władzy (na przykład
z powodu przewlekłej i ciężkiej choroby), Rada Koronna może wybrać
regenta10, określając zakres jego władzy i honorów (AH III/13, k. 192).
Rada Koronna
Początkowo
nazywana ona była w zapiskach Radą Państwową. Zmieniała się także
koncepcja jej funkcji (prócz wyboru króla i regenta). Początkowo miał to
być „najwyższy Senat Króla (…), stałe źródło informacji dla Króla i
Rządu”. Później doszedł obowiązek i prawo informowania króla „o życiu i
to bezpośrednio, nie przez Rząd”. Ostatecznie Rada miała być wyłącznie
„wewnętrznym organem informacyjnym Króla” oraz „Senatem królewskim w
tych sprawach, które należą do kompetencji Króla, a które Król przedłoży
do zaopiniowania” lub zasięgnie zdania na ich temat bezpośrednio i
indywidualnie u każdego członka Rady (AH III/12, k. 225, 226, 228; AH
III/13, k. 195, 196).
Rada Koronna miała odbywać regularne
zebrania i nadzwyczajne „wobec króla” (czyli chyba z jego udziałem).
Początkowo miał w nich też uczestniczyć premier. Posiedzenia, obrady,
referaty, oraz wszystkie akty Rady miały być tajne (AH III/12, k. 228,
229). Radzie przewodniczy Prymas Polski, wyjąwszy elekcję, której
przewodniczy marszałek Rady – jak należy się domyślać wybrany specjalnie
na tę okoliczność (AH III/12, k. 228; AH III/13, k. 195). Rada liczyć
miała 24 członków, mianowanych przez Króla. Każdy nowo mianowany winien
mieć ukończone 30 lat, ale nie powinien mieć więcej niż 50 lat. Celem
zapewnienia „rotacji i świeżości”, z Rady mieli ustępować członkowie,
którzy skończyli 65 lat oraz ci, którzy zasiadali w niej dłużej niż
przez 20 lat. Autor zapisków rozważał też wariant nominowania członków
Rady na 10 lat (AH III/12, k. 226, 228). Narzuca się pytanie: czy te
rygory wiekowe dotyczyły Prymasa? Raczej nie, bo on zasiadał w Radzie z
urzędu.
Do Rady Koronnej (ani do rządu) nie mogli być nominowani:
krewni i powinowaci króla w linii prostej i aż do drugiego stopnia
włącznie w liniach bocznych, a także ministrowie, wojewodowie, urzędnicy
państwowi, posłowie, senatorowie oraz ich krewni w pierwszej i drugiej
linii pokrewieństwa (AH III/12, k. 226, 229; AH III/13, k. 194).
Rada
Koronna „nie ma stosunków” z Rządem, Sejmem, Senatem (AH III/12, k.
227). Nie może się ona „mieszać do niczego” w pracy izb, ministerstw i
urzędów państwowych oraz samorządowych (AH III/12, k. 229). Zdaniem
prof. Pietrzaka Rada w takim kształcie przypomina senatorów – rezydentów
przy królu w I Rzeczypospolitej – i można się zgodzić z tą sugestią.
Podsumowanie
Zapiski
kardynała Hlonda dotyczące ustroju odrodzonej, powojennej Polski są
niezwykle interesującym świadectwem, acz należy zaznaczyć, że brak im
głębszej podbudowy doktrynalnej (metapolitycznej), pełne natomiast są
kwestii stricte „technicznych”, co z kolei wynika z przyjęcia
opcji elekcyjnej, gdyż w opcji dziedziczności tronu byłyby one po prostu
zbędne (wyjąwszy procedurę instauracyjną). Znamienne atoli, że Prymas
nigdy nie wypowiedział się co do kandydata na tron polski, co z kolei
owe kwestie proceduralno-techniczne zawieszało niejako w próżni. Wiemy,
że planował wydanie Karty interrexa do narodu, ale nie wiadomo,
czy ją w ogóle napisał. Jak podkreśla prof. Pietrzak, jest jednak
pewne, że nawet pomimo oczywistej bezprzedmiotowości jego koncepcji
wskutek wpadnięcia Polski w ręce komunistów i podporządkowania jej ZSSR
zamiast prawdziwego odrodzenia, kardynał Hlond do końca życia pozostał w
głębi serca monarchistą. Zważywszy zatem na czas i okoliczności, w
których spisywał swoje przemyślenia, można powiedzieć śmiało, że był on
ostatnim monarchistą Drugiej Rzeczypospolitej.
Na podstawie artykułu prof. Jerzego Pietrzaka
streścił i opracował Jacek Bartyzel
1 Tu
nieścisłość jest oczywista, ponieważ nie istniała nigdy organizacja o
takiej nazwie; chodzi tu z pewnością o Zjednoczenie Monarchistów
Polskich (ZMP), powstałe 20 lutego 1926 z fuzji pomiędzy Organizacją
Monarchistyczną oraz Obozem Monarchistów Polskich, w którego Zarządzie
Głównym prof. Dąbrowski był faktycznie prezesem. Działalność tej
instytucji zakończyła się już 1 sierpnia tegoż roku wskutek odmowy jego
zarejestrowania przez władze administracyjne. Dla ścisłości należy też
dodać, że zasadnicza działalność polityczna prof. Dąbrowskiego wiązała
się z obozem narodowym, a monarchizm był w niej tylko wspomnianym wyżej
epizodem.
2 Wszystkie podawane tu sygnatury odnoszą się do: Acta Hlondiana. Materiały do życia i działalności kardynała Augusta Hlonda prymasa Polski, zebrał ks. St. Kosiński, Ląd nad Wartą 1966-1991, t. III, cz. 2, 7, 9-13.
3 Dlaczego
zasada ta akurat „w warunkach polskich” nie ma uzasadnienia, jest po
prostu niewiadome, co się jednak tyczy warunków ogólnych i „samych w
sobie”, to widać, że autor nie uwzględnił i nie przemyślał ani uprawnień
wynikających z dynastycznego legitymizmu, ani tego, że dziedziczność
monarchii jest zakotwiczona w zasadzie rodzinności, która jest
naturalnym i ponadindywidualnym instynktem społecznym, który przenika
także w pewien sposób poczucie nadprzyrodzoności, kierowane ręką
Opatrzności, toteż „rodzinność dynastyczna” chroni w najpewniejszy
sposób każdą rodzinę w królestwie.
4 Tu
znów autor zdaje się nie zauważać, że „niepewność losu” pojawia się za
każdym razem, gdy król obieralny umiera i trzeba wybrać nowego.
5 Sądy wręcz zdumiewające: czyż można być bliżej rzeczywistości, niż posiadając pewność panowania i będąc w arcana imperii od dziecka wprowadzanym?
6 Ale dały również Henryka Walezego, Michała Korybuta Wiśniowieckiego czy obu Sasów.
7 Kolejny
sąd, któremu przeczy zwłaszcza polskie doświadczenie, zwłaszcza w
wypadku Wazów i Wettinów, podczas gdy w wypadku monarchii dziedzicznych
„wojny dynastyczne” pokrywają się z interesem królestwa.
8 Ta zasada miała dotyczyć też ministrów, dyplomatów i oficerów.
9 Przypisanie Prymasowi Polski funkcji interrexa
jest oczywiście nawiązaniem do tradycji polskiej monarchii elekcyjnej,
ale trudno nie zauważyć, że wszystkie kompetencje związane z
przewodniczeniem Radzie Koronnej przypadłyby w okresie ustanawiania
monarchii właśnie samemu Augustowi Hlondowi, bo przecież to on był
aktualnym prymasem. Dowodzi to, że widział on swoją osobistą rolę jako
politycznie kluczową po wojnie i spodziewanym odzyskaniu niepodległego
bytu państwowego.
10 W
tym momencie, jak widać, Prymas zapomniał o zgubnych jakoby skutkach
regencji, nad którymi rozwodził się w przypadku monarchii dziedzicznych.