OD REDAKCJI RCR: Lękam się, aby nie odrodził się u nas duch kapitalizmu, aby ustrój
demokratyczny nie rządził się duchem kapitalistycznym, gdyż wówczas
zepchnęłoby się człowieka na pozycję robota i oceniałoby się tylko od
strony jego zdolności produkcyjnej i zasobności portfela. - Stefan
kardynał Wyszyński Prymas Tysiąclecia.
Grzech
pierworodny ma zasięg powszechny. Każda dziedzina życia ludzkiego ma
swój grzech pierworodny; ma go również życie społeczno-gospodarcze. /…/
Powstała
nowa religia – pieniądza i bogactwa. Jej dogmaty – to nieograniczona
wolność gospodarcza, wolna konkurencja, rozdział kapitału i pracy,
najemnictwo, prawo podaży i popytu, mechanizm cen. Jej moralność – to
brak wszelkiej moralności, przewaga kapitału nad człowiekiem i pracą,
dobro produkcji, zysk jako dobry uczynek. Jej ołtarze – to wielkie
fabryki, maszyny, narzędzia, kartele, syndykaty, banki, gdzie za cenę
chciwości ofiarowywano życie ludzkie.
Oto
bóg świata – spoganiały kapitalizm. Wszystko, co odtąd świat spotyka,
łączy się ściśle z tym systemem; bowiem „przepaść przepaści przyzywa”
(Ps 41, 8).
Spoganiały
kapitalizm jest rodzonym ojcem wszystkich kierunków
rewolucyjno-społecznych: socjalizmu, komunizmu, bolszewizmu – tych
wszystkich dążeń, które działając na mocy prawa reakcji, stanęły w
obronie pogwałconych praw człowieka.
Ale
czyż złe drzewo może dobre owoce rodzić? Grzech rodzi grzech. Grzechowi
kapitalizmu przeciwstawił się grzech socjalizmu, komunizmu,
bolszewizmu. Herezje marksistowskie dowodziły, że technika
kapitalistyczna rodzi ustrój kolektywistyczny. „Bo korzeniem wszelkiego
złego jest chciwość, której gdy się niektórzy oddali, zabłądzili w
niewiarę i ściągnęli na siebie wiele cierpień” (I. Tym. 6, 10). Mówicie,
że to wygląda radykalnie? Każdy grzech jest radykalny, czy to będzie
indywidualistyczny grzech kapitalizmu, czy kolektywistyczny grzech
bolszewizmu. Wszystkie grzechy należą do jednej rodziny, dlatego i
złota, i czerwona międzynarodówka płyną z jednego źródła – z chciwości.
W
rozważaniach naszych zajmiemy się przede wszystkim duchem
kapitalistycznym, gdyż on właśnie jest najbardziej przeciwny duchowi
chrześcijańskiemu; to on rodzi owoce, którymi zatruwa się całe życie
gospodarcze, społeczne, polityczne, a swój wpływ rozkładowy przerzuca
nawet na życie moralne i religijne całych państw, narodów i
społeczeństw.
Czyż Kościół może pozostać obojętny wobec tego zatrutego źródła, którym upajają się tak często jego dzieci?
Całe
życie ludzkie ocenia Kościół swą miarą ostatecznej i najwyższej
celowości. I w życiu gospodarczym ta miara jest niezawodna: wszystko, co
człowiekowi ułatwia osiągnięcie tego celu, jest użyteczne i dobre;
wszystko, co odeń oddala lub drogę utrudnia – jest złe lub nieużyteczne,
i choćby największe zapewniało korzyści gospodarcze – musi być
odrzucone, gdyż „nie samym chlebem żyje człowiek” (Pwt 8, 3).
Tą miarą ocenia też Kościół wszystkie prądy i kierunki gospodarcze, tę miarę przykłada również do oceny kapitalistycznej gospodarki. Zobaczmy, co z niej należy odrzucić, co zaś można zatrzymać.
Tą miarą ocenia też Kościół wszystkie prądy i kierunki gospodarcze, tę miarę przykłada również do oceny kapitalistycznej gospodarki. Zobaczmy, co z niej należy odrzucić, co zaś można zatrzymać.
I. Kościół wobec urządzeń gospodarki kapitalistycznej
Ileż
to razy w szeregach rozgoryczonych robotników padały zdania: „Kościół
trzyma z kapitalistami”, „Kościół zaprzedał nas bogaczom”. Komunistyczna
propaganda i socjalistyczna taktyka, ukrywające starannie przed ludźmi
prawdziwą naukę katolicką, jeszcze umacniały ten pogląd. Sami zaś
kapitaliści nieraz osłaniali powagą Kościoła swe praktyki, rzucając cień
podejrzeń na tego najwyższego stróża prawdy i moralności, który z
jednakową siłą wszystkim przypomina ich obowiązki.
Nie jest prawdą, jakoby Kościół popierał bezbożny kapitalizm.
Nie jest prawdą, jakoby Kościół popierał bezbożny kapitalizm.
Jest
wielką niesprawiedliwością głosić, że Kościół tylko robotnikom zalecał
posłuszeństwo i cierpliwe znoszenie niewoli kapitalistycznej, natomiast
sprzyjał przemysłowcom i ochraniał plutokrację. Czyż nie słyszeliście o
tym, że do ostatnich niemal czasów tylko Kościół miał odwagę stawiać
wytrwale czoło rozpowszechnionej praktyce pobierania procentów od
kapitału, choć cały ówczesny system gospodarczy natrząsał się z niego,
jako głosiciela ciemnoty i zacofania. A przecież jak długo dawano
posłuch Kościołowi, rozwój kapitalizmu w dzisiejszej jego postaci był
wśród narodów katolickich powstrzymany. Czyż nie widzicie, że to właśnie
niekatolickie kraje są najsilniejszymi twierdzami kapitalizmu? Czyż nie
słyszeliście, że właśnie Kościołowi zarzuca się, iż jego nauka i
moralność zahamowały w krajach katolickich rozwój przemysłu i handlu?
/…/
Kościół
nigdy nie pochwalał ani nie popierał kapitalizmu, natomiast od
najdawniejszych czasów aż do naszych dni zawsze zwalczał zawzięcie
wszelkie rodzaje lichwy. Wszak w okresie największego rozprzężenia
lichwiarskiego Leon XIII potępiał „żarłoczną lichwę”, którą dziś ludzie
„chciwi i żądni zysku uprawiają w nowej postaci” (RN, 2) [Rerum
novarum]. A prawo kanoniczne, ogłoszone przez Benedykta XV, zabrania
wszelkich lichwiarskich kontraktów, a więc i wyzyskującej umowy o pracę,
lichwiarzom zaś grozi karami kościelnymi (kan. 1543).
Także
dziś można usłyszeć w świątyniach katolickich słowa Księgi
Przypowieści: „Kto kryje zboże, przeklnie go pospólstwo, lecz
błogosławieństwo nad głową sprzedających” (Prz 11, 26). I inne:
„Obrzydliwością jest u Pana waga i waga; szala zdradliwa nie jest dobra”
(Prz 20, 23). Wyzyskujący i bezbożny kapitalizm jest potępiany zawsze
przez całą naukę Kościoła świętego.
Kościół odrzuca nie ograniczoną żadnym prawem wolność samolubnego kapitalizmu.
Kościół
broni wolności, gdyż wolność jest nieodzownym warunkiem działalności
ludzkiej i najlepiej odpowiada rozumnej naturze człowieka. Zdecydowanie
jednak potępia Kościół taką wolność, która wyzwala z prawa przyrodzonego
i Bożego, z wszelkich nakazów moralnych. Wolność taka staje się
zatrutym źródłem; z takiej wolności bogatego płynie niewola ubogiego.
Właśnie
dlatego, że liberalizm gospodarczy głosił wolność od wszelkiego prawa
Bożego, spotkał się z potępieniem Kościoła. Nowoczesny kapitalizm
odrzucił wszelką pomoc Bożą w życiu gospodarczym. /…/
Nie
to jest tragiczne, że bezbożny kapitalizm wyrzekał się Boga w fabryce;
Bóg chrześcijański zbyt wnikliwie patrzy w serca i na dłonie. Rozpoczęli
służbę bogu – mamonie, która napełniła ich kieszenie. Wzięli zapłatę
swoją za zdradę Boga – judaszowe srebrniki. A co zyskali na zdradzie
Boga robotnicy? Dlaczego wypędzali Go z fabryk i warsztatów, ze swoich
programów, partii i związków? Czy po to, by przyspieszyć zwycięstwo
bezbożnego i samolubnego kapitalizmu? Właśnie ta zdrada praw Bożych
przez świat kapitalistyczny i przez świat robotniczy – ta wspólna wina! –
ułatwiła rozbicie gospodarczego organizmu zdrowego życia zawodowego,
zaprowadziła nieład, a w następstwie – wyzyskanie gospodarczej przewagi
kapitału. Czyż możliwe było utrzymanie moralności życia gospodarczego
bez praw Bożych? Stara mądrość objawiona mówiła: „Jako w pośrodku
spojenia kamieni kół się wbija, tak i między sprzedawanie a kupowanie
wciśnie się grzech” (Syr 27, 2). Nic więc dziwnego, że życie gospodarcze
wyzwolone z Bożego prawa wspólnym wysiłkiem fabrykantów i robotników
stało się krainą grzechu, nowoczesną Sodomą i Gomorą, która tu i ówdzie
zamieniła się w Morze Martwe.
Kościół uznaje godziwe instytucje gospodarcze.
Świat
Boży jest wielkim domem, w którym życie ludzkie powinno rozwijać się
według wzorów Bożych. A przecież Bóg jest twórcą tej wspaniałej
„maszyny”, o której czytamy w Księdze Przypowieści: „Mądrość zbudowała
sobie dom, wyciosała siedem filarów. Ofiarowała ofiary swoje, zmieszała
wino i stół swój zastawiła” (Prz 9, 1-2). /…/ Człowiek jest wezwany do
wielkiej pracy stopniowego przebudowywania świata. Rozwój gospodarstwa
światowego jest wynikiem praw postępu. Nie może więc i współczesny
wielki przemysł, sam w sobie, być czymś złym i zasługującym na
potępienie, jeśli pracuje zgodnie z prawem Bożym, bo „robota
sprawiedliwego ku żywotowi” (Przy 10, 16). Każda uczciwa praca ludzka,
jeśli poświęcona jest tworzeniu dóbr prawdziwie użytecznych, jest
współpracą człowieka z Bogiem w Jego planie wyżywienia świata.
Kościół
nie potępia również gospodarki kredytowej, którą posługuje się wielki
przemysł, o ile jest ona prowadzona sprawiedliwie. Pan Jezus postawą
swoją dał dowód, że w każdej dziedzinie życia ludzkiego mogą być zalety i
wady, które przy dobrej woli człowieka można naprawić. Dlatego przyjął
zaproszenie na ucztę u Lewiego, gdzie „wielka rzesza celników i innych z
nimi siedziała u stołu” (Łk 5, 29); a gdy się z tego gorszyli ówcześni
purytanie, zapewnił ich, że i ci ludzie mogą wejść do królestwa
niebieskiego, jeśli będą pełnić uczciwie swoje obowiązki (zob. Łk 5,
27-32). Dlatego Chrystus Pan wszedł pod dach Zacheusza, aby i jego
domowi stało się zbawienie; dlatego na apostoła i ewangelistę powołał
Mateusza, aby pouczyć świat, jak pod mocą łaski Bożej może i powinna się
uświęcić wszelka praca ludzka.
Kościół
również nie potępia tego, że robotnicy współcześni pozostają w stosunku
najemnym do pracodawcy, zachęca tylko do tego, by wysiłki ludzkie
szukały innych form tego stosunku, lepiej odpowiadających godności
człowieka. Już dzisiaj jednak Kościół każe zabezpieczać robotników
najemnych przez sprawiedliwą zapłatę, rozbudowę ustawodawstwa
społecznego, zakłady dobroczynne i powszechną wolę podnoszenia stopy
życiowej robotnika.
II. Co zwalcza Kościół we współczesnym kapitalizmie?
Ewangelia
święta podaje nam opis uczty zgotowanej przez króla, który przez sługi
swoje wezwał na nią wybranych, ale ci odmówili wzięcia udziału w uczcie,
„zaniedbali i odeszli, jeden do wsi swojej, a drugi do kupiectwa swego”
(Mt 22, 5). Jest to obraz współczesnego życia gospodarczego, którego
organizatorzy i kierownicy zupełnie nie biorą udziału w uczcie króla
niebieskiego, całkowicie oddani swoim wołom, wsiom i kupiectwu. Stąd się
rodzą wszystkie grzechy kapitalizmu.
Kościół odrzuca doczesność dążeń gospodarki kapitalistycznej.
Odrzuciwszy
prawo Boże, kapitalizm upaja się złudą szczęścia ziemskiego i –
podobnie jak komunizm – chce stworzyć raj na ziemi. W tym celu żąda
nieograniczonej wolności dla własności prywatnej i odrzuca wszelkie
obowiązki społeczne. Wyznawcom swoim wskazuje jako cel zasadę potępioną
przez Kościół: Naprzód bogaćcie się, a wszystko inne będzie wam
przydane. Wraz z tą zasadą zaleca jako środki bogacenia się: zbyt łatwe
zyski, szybkie zarobki spekulacji, wyrzucanie na bruk robotników i
pracowników, panowanie kłamliwej reklamy, podstępne upadłości,
oszukaństwo, zamachy giełdowe, „walkę na noże” między trustami,
kartelami, domami handlowymi, wyuzdaną rywalizację towarzystw akcyjnych –
wszystkie te dzikie formy anarchii gospodarczej, wiodące nieliczną
garść ludzi do opanowania świata przy pomocy pieniądza i kredytu. Cóż
dziwnego, że Stolica św. w [encyklice] Quadragesimo anno [QA] potępia
zdecydowanie te nowoczesne grzechy, z których nikt się nie oskarża i
których win nikt nigdy nie naprawia?
Prawdą
jest, że prawa właściciela są wyłączne, że dobra przeznaczone są przede
wszystkim do zaspokojenia jego potrzeb; ale te prawa nie są
nieograniczone, gdyż człowiek nie jest bezwzględnym panem swych dóbr, a
tylko ich włodarzem, a więc z włodarstwa swego, z zarządu i użycia dóbr
musi zdać sprawę przed Bogiem.
By
ustrój gospodarki kapitalistycznej mógł spełnić swe zadania, domaga się
od swych kierowników wielu cnót moralnych. Żadne bowiem społeczeństwo
nie może istnieć bez cnót moralnych, a cóż dopiero cała dziedzina życia
gospodarczego.
Usilnie potępia Kościół ducha zysku, tworzenie bogactw dla nich samych.
Kapitalizm istotę swego całego gospodarstwa zasadzał nie na zaspokojeniu potrzeb ogółu, ale na możliwie największym wzbogaceniu jednostek. Tu tkwi największy jego błąd – zysk postawił za cel gospodarowania.
Kapitalizm istotę swego całego gospodarstwa zasadzał nie na zaspokojeniu potrzeb ogółu, ale na możliwie największym wzbogaceniu jednostek. Tu tkwi największy jego błąd – zysk postawił za cel gospodarowania.
W
tym też duchu kapitalizm wychował człowieka. Człowiek rządzący się
duchem kapitalistycznym wszystkie kamienie chce w chleb zamienić, cały
cel swego życia, prac, trudów widzi w osiąganiu zysku. W oczach jego
upadają wszystkie związki naturalne między ludźmi: wspólnota rodzinna,
zawodowa, narodowa, religijna – pozostaje tylko związek pieniądza i
umowa odpłatna. Człowiek taki ma przywiązanie tylko do tego, co przynosi
zysk. Wszystkie dzieła rąk Bożych nikną mu sprzed oczu: przyroda to już
nie piękno, ale surowce, to dochody z gleby i hodowli. Ba, nawet
człowiek przestał być dlań bliźnim, a został tylko siłą najemną, rękoma
roboczymi lub też właścicielem pakietu akcji.
Duch
zysku rodzi gorączkowy pośpiech i pogoń za groszem. Kapitalista dąży do
tego, by zyskać na czasie, by włożonym kapitałem w jak najkrótszym
czasie obrócić największą ilość razy. Rozpoczyna się opętana pogoń, by
oszczędzić na czasie, na procencie, na pracy i płacy robotnika, by
umożliwić nową inwestycję. Oto tajemnica gorączkowego tempa nowoczesnej
produkcji, maszynizmu, akordowej płacy, w której kapitaliści idą w
zawody ze stachanowskimi bolszewikami, w kuszeniu robotnika widokiem
zarobku, aby go zmusić do zwiększenia wysiłku choćby kosztem dobra
własnej duszy i ciała.
Jakiż
z tego owoc? Czyż nie staje nam w tej chwili przed oczyma ów gospodarz
opisany w Ewangelii, który zgromadziwszy w nowych gumnach nadspodziewany
urodzaj, przemówił do swej duszy: „Odpoczywaj, jedz, pij, używaj”? Ale
los ich jest jednaki: „Tej nocy zażądają duszy twojej od ciebie” (Łk 12,
19-20).
Śmierć
stoi u wrót chciwości. „Nie ma nic niegodziwszego jak miłować
pieniądze; bo taki i duszę swą ma przedajną, gdyż w życiu swoim wyrzucił
wnętrzności swoje” (Syr 10, 10). Człowiek owładnięty żądzą zysku
„wyrzuca wnętrzności swoje” w nerwowym pośpiechu, w nieustannej pogoni
za zarobkiem. Nerwy, nerwy, a stąd wariaci, degeneraci, zboczeńcy,
półludzie, którzy już nie mają czasu i sił na nic, co nie jest
pieniądzem, groszem, zyskiem…
Oto nowoczesny homo oeconomicus.
Kościół zwalcza kapitalistyczny wyzysk i poniżenie ludzi pracy.
Z
niezwykłą stanowczością ostrzegał Kościół cały świat przed zgubnymi
następstwami kapitalizmu, który uderzał w godność osobistą wyzyskiwanego
robotnika.
Kapitalizm
najpierw zrównał człowieka z maszyną, a ludzi sprowadził do rzędu
bezdusznego narzędzia; w dalszym ciągu uszlachetnił i wyniósł do poziomu
bóstwa maszynę, poddając jej służbie człowieka. W smutnym wyniku tego
niewolnictwa wysiłek człowieka ciągle wzrasta, wyniszczając
przedwcześnie, wskutek przyśpieszenia tempa pracy, siły robotnicze. /…/
Przez
daleko posunięty podział, mechanizację i racjonalizację pracy ugodził
kapitalizm w największy dar człowieka, w jego rozumną naturę, niszcząc
wszelkie jego zainteresowania w odniesieniu do przedmiotu pracy. Jakże
słuszne jest zdanie Piusa XI, że w epoce kapitalizmu martwa natura
wychodzi z warsztatu pracy uszlachetniona, podczas gdy człowiek staje
się gorszym i pospolitym. Co więcej, zepchnąwszy człowieka poniżej
maszyny, kapitalizm zatracił wrażliwość na wszelkie podstawowe potrzeby i
warunki życia ludzkiego. Zdawało mu się, że jak maszyna nie ulega
znużeniu, a tylko prawom amortyzacji, podobnie i człowiek. Dlatego
nakłada nań ciężary, których sam nie dźwiga. Jakże podobni są
współcześni kapitaliści do tych niegodziwych rolników, na których żalił
się Job: „Nagiemu dopuszczają chodzić bez odzienia, a o głodzie chowają
tych, którzy ich snopy znoszą” (zob. Hi 24, 10).
Nie
liczył się też kapitalizm z potrzebami moralnymi i religijnymi
człowieka, samą organizacją pracy utrudniając spełnianie obowiązków
podstawowych wobec własnej duszy i jej zbawienia. Gdy do tego dodamy
lichwę płacy – stałe obniżanie zapłaty za pracę – albo sabotowanie
robotników widmem redukcji i bezrobocia, wtedy powody do protestu
Kościoła staną się jeszcze bardziej oczywiste.
Groził
ongiś Izajasz wyzyskiwaczom: „Biada wam, którzy przyłączacie dom do
domu, a rolę do roli przyczyniacie aż do granicy miejsca! Izali wy sami
mieszkać będziecie wpośród ziemi?” (Iz 5, 8). Chciwość zamyka oczy na tę
prawdę ekonomiczną, że zubożenie mas odbije się fatalnie na ich sile
nabywczej, a zatem na produkcji i na stanie przedsiębiorstw. Owoce ducha
kapitalistycznego są straszliwe. Pracownik zubożał duchowo, odbiegł od
prawa Bożego i ludzkiego, ratując się za wszelką cenę przed gwałtem i
tyranią gospodarczą. Zawiedziony w swym szczęściu doczesnym, robotnik
duszę swą napełnił niepokojem, chciwością, bezwzględnością, zazdrością,
pożądliwością zabronionych dóbr ziemskich. Poddany nędzy materialnej,
brnął w nędzę moralną, a zubożały duchem i ciałem, sprowadzony do
poziomu życia proletariackiego, niegodnego człowieka, uległ wszelkim
pokusom rewolucji, przewrotu, komunizmu i bolszewizmu. Oto gorzkie owoce
grzechów wołających o pomstę do nieba.
W bezwzględny sposób potępia Kościół plutokrację, czyli panowanie pieniądza nad całym życiem gospodarczym.
Duch
indywidualistyczny, panujący w życiu gospodarczym, doprowadził do
kapitalizmu, który w skrajnej swej formie doprowadził do dyktatury
pieniądza. Pius XI zwraca uwagę na smutne zjawisko naszych czasów – w
ręku nielicznych jednostek skupia się niebezpieczna potęga i despotyczna
władza ekonomiczna. A władza ta „najgorszą przybiera postać w
działalności tych ludzi, którzy, jako stróże i kierownicy kapitału
finansowego, władają kredytem i rozdzielają go według swej woli. W ten
sposób regulują oni niejako obieg krwi w organizmie gospodarczym i sam
żywioł gospodarczego życia trzymają w swych rękach, że nikt nie może
wbrew ich woli oddychać” (QA, 106). Przez skomplikowany system
monopolów, trustów i koncernów cennikowych doprowadziła ona do
opanowania wszystkich środków życia, z pogwałceniem sprawiedliwości. Dla
egoistycznego bogacenia się wykorzystywano różne stowarzyszenia
przemysłowe i handlowe, różne użyteczne instytucje bankowe i kredytowe,
aby odtąd – zamiast służyć dobru obywateli, dla których zostały powołane
do życia – służyły wyzyskowi już nie tylko jednostek, ale całych klas,
warstw społecznych, narodów i państw.
Odtąd
– jak mówią w swym liście pasterskim biskupi katoliccy Austrii –
plutokracja prowadzi systematyczne okradanie narodów z oszczędności,
planowe zubożenie mas, aby uzależnić od siebie już nie tylko robotników,
ale rzemieślników, stan średni, a nawet przedsiębiorców i fabrykantów.
Świat bankierski – czytamy w tymże liście – doszedł w poszczególnych
państwach do nowej potęgi panującej, jakiejś samozwańczej władzy nad
władzą państwową, tak że władza ta już nie jest suwerenna. Zamieniwszy
pieniądz na towar, który sprzedaje po lichwiarskich cenach w swych
złoconych kramach bankierskich, finansjera bezbożna, chcąc się wzbogacać
bez granic, wpada „w pokusy i w sidła diabelskie – jak mówi św. Paweł –
i w wiele nierozumnych i szkodliwych pożądliwości, które pogrążają
ludzi na zatracenie i zgubę” (I. Tym. 6, 9).
„To
skupienie potęgi i bogactw w rękach niewielu prowadzi do dalszej,
potrójnej walki: naprzód do walki o ujarzmienie samego życia
gospodarczego, dalej – do walki o opanowanie państwa, aby jego środki i
jego władzę wyzyskać potem do walki gospodarczej” (QA, 103). Zyskawszy
te dwie władze, finansjera rozpoczyna walkę z urządzeniami państwowymi,
zwalcza ustawodawstwo społeczne i wszelkie reformy, mnożąc liczne
grzechy wołające o pomstę do nieba. Oto skromna ich lista:
Obarczają
lichwiarskim, nadmiernym oprocentowaniem usługi instytucji bankowych i
kredytowych; wyzyskują zarówno robotników, jak i drobnych wytwórców i
dostawców przez złe warunki pracy, niesprawiedliwą płacę i cenę;
niesprawiedliwie oprocentowują albo wprost przywłaszczają sobie
oszczędności, zwłaszcza drobne, przez sztuczne bankructwa, inflacje,
sztuczne zwyżki i zniżki, przedsiębiorstwa akcyjne itp.; pieniądz, który
miał być pomocnikiem, zamienili w kierownika życia gospodarczego,
odrzuciwszy zaś zaradzanie potrzebom ludności, z zysku pieniężnego
uczynili cel czynności gospodarczych.
Nic
dziwnego, że ta olbrzymia potęga doprowadziła do powszechnej walki
wszystkich przeciwko wszystkim: kapitału przeciwko pracy, wielkiego
kapitału przeciwko małemu, burżuazji przeciwko proletariatowi itd.; że
wreszcie owładnęła i sponiewierała godność rządzących, sprowadzając ich
do roli niewolników zaprzedanych ludzkim namiętnościom i samolubnym
interesom. /…/ Ale nie koniec na tym! Prowadzi „wreszcie do walki między
państwami, czy to w ten sposób, że poszczególne państwa oddają swoje
siły polityczne w służbę gospodarczych interesów swoich obywateli, czy
też w ten, że swojej gospodarczej przewagi używają do rozstrzygania
międzynarodowych sporów politycznych” (QA, 108). Tu rozpoczyna się
najstraszliwszy rozdział dziejów ludzkości – okrutne, krwawe, bezlitosne
wojny, których brudne, handlarskie cele osłaniane są nieraz
najszczytniejszymi hasłami; wojny, które poniewierają do reszty
wszystko, co powinno być i święte, i wzniosłe.
***
Wszelkie
nadużycie prawa Bożego ma swój odwet; Bóg nie pozwoli naśmiewać się ze
swoich praw. „Korzeniem wszelkiego złego jest chciwość, której gdy się
niektórzy oddali, zabłądzili w niewiarę i ściągnęli na siebie wiele
cierpień” (I. Tym. 6, 10).
Dziwna
rzecz, jak niebezpieczne jest niesłuszne zbieranie kosztem duszy swojej
(zob. Syr 14, 4), jak wielkie bogactwa podnoszą pychę ludzką przeciwko
Bogu, a świat pogrążają w materializmie używania i w niewierze. Cóż jest
dziś bardziej ateistyczne – komunizm czy kapitalizm? Kogo wolicie w
gumnach waszych – czy jawnego podpalacza, który trąbiąc na wszystkie
strony świata podkłada żagiew pod wasz dom, czy też skrytego, który o
północy cicho i nieznacznie się skrada, by ojcowiznę waszą w popiół
obrócić? Oceńcie sami!
Ks. Kardynał Stefan Wyszyński