Wygląda na to, że rozstrzygają się wojskowe losy
powstania w Donbasie: armia ukraińska przegrywa. Czy dlatego mięknie
rura oligarchom i władcom z Kijowa?
Trzeba
przyznać, że obecne władze ukraińskie były w swoich działaniach
konsekwentne. Jeszcze na początku lata Kijów zakończył wszelkie rozmowy z
Rosją na temat gazu. Potem ogłosił zerwanie z nią wszelkich kontaktów
handlowo-gospodarczych, oskarżył Moskwę o wojnę przeciwko Ukrainie i
wśród lawiny kłamstw posuniętych często ad absurdum kontynuował
rozdmuchiwanie antyrosyjskiej histerii, wykorzystując do tego
międzynarodową arenę. Aż tu nagle w Mińsku nieoczekiwany zwrot o 180
stopni, przynajmniej jeśli chodzi o retorykę: Ukraina będzie
kontynuowała rozmowy o gazie, a nawet gotowa jest na omówienie z
rosyjskimi ekspertami projektu swojej umowy stowarzyszeniowej z Unią
Europejską. Co to ma znaczyć? I po co to wszystko?
Ukraina
przegrywa w Donbasie. Władzom w Kijowie nie udało się zdusić powstania,
rzucając do walk na południowym wschodzie wciąż nowych rekrutów z
zachodniej i centralnej części państwa. Choć buńczuczna,
narodowo-patriotyczna, a właściwie nazistowsko-szowinistyczna retoryka
nie cichnie - jeszcze trochę i dociśniemy separatystów, jeszcze miesiąc,
jeszcze dwa i na pewno wygramy - w Kijowie zaczynają rozumieć, że pora
się porozumieć. Liczą na to, że może Rosji uda się wpłynąć jakoś na
zbuntowany południowy wschód...
Albowiem
sytuacja na froncie jest następująca: "niezwyciężoną" armię ukraińską
jej genialni dowódcy wpuścili ostatnio w kilka zasadzek i kotłów
jednocześnie. Terytorium proklamowanej Donieckiej Republiki Ludowej na
dziś jest de facto wyzwolone od ukraińskich żołnierzy. Ci, którzy
tam jeszcze są, walczą o życie w okrążeniu. Wysłani dla spacyfikowania
powstania i zastraszenia mieszkańców, sami znaleźli się w opłakanej
sytuacji i drżą o własny los. Od niedzieli, kiedy to rozpoczęła się
kontrofensywa powstańców, w strefie tzw. operacji antyterrorystycznej
prowadzonej przez armię Kijowa pojawiły się od razu trzy kotły, gdzie
ich wojska zostały zamknięte w okrążeniu: pod Ambrosijewką, Iłowajskiem i
Jelenówką. Na terytorium Iłowajska zablokowany jest batalion
karno-represyjny "Dniepr-1", złożony z rezunów Prawego Sektora. Jego
dowódca przyznał: "Jesteśmy otoczeni. Dowództwo kłamie, że wzięli
Iłowajsk. Jesteśmy tu w piekle! Nie mamy żadnej pomocy!".
Drugi
batalion represyjny "Dniepr-2" w przeważającej części także został
okrążony i jest regularnie ostrzeliwany ze wszystkich stron z armat i
moździerzy. W bardzo ciężkiej sytuacji znajduje się elitarna 25. brygada
powietrznodesantowa. Poniosła ciężkie straty, już ponad 100 zabitych i
500 rannych. Ponadto, według danych powstańców potwierdzanych przez
wywiad rosyjski, w okrążeniu znalazł się sztab całego 8. korpusu armii,
trzy brygady zmechanizowane, 95. brygada powietrznodesantowa, bataliony
represyjne Ajdar, Donbas, Szachtarsk, dwa bataliony Gwardii Narodowej i
wiele innych jednostek.
Władze
Donieckiej Republiki Ludowej proponują otoczonym żołnierzom armii
ukraińskiej zaniechanie oporu. Ci, którzy złożą broń, zostaną przekazani
ukraińskiemu Komitetowi Matek Żołnierskich lub krewnym, głosi
oświadczenie władz DRL. Powstańcy stawiają proste warunki: poddający się
muszą przekazać broń, sprzęt wojskowy i majątek wojskowy. Tym, którzy
się poddadzą, gwarantuje się życie i bezpieczeństwo. Pozostali są bez
szans: zostaną wkrótce zlikwidowani, a odpowiedzialność za ofiary
poniosą generałowie i oficerzy ukraińskich struktur siłowych. Do wezwań
powstańców zastosowało się już ponad stu ukraińskich żołnierzy. Poddali
się głównie żołnierze z otoczonego kotła ambrosijewskiego, gdzie w
okrążeniu jest nadal około 7 tysięcy żołnierzy.
Tymczasem
rozeszły się wieści o nowych sukcesach armii DRL. Do 27 sierpnia
jednostkom udało się wypchnąć armię represyjną ze składnicy kolejowej w
Iłowajsku, której żołnierze w bezładzie uciekli z miasta. Jednocześnie
powstańcy prowadzą atak na pozycje żołnierzy na południu Donbasu,
przybliżając się do nadmorskiego Mariupola. Według źródeł agencyjnych,
miasto pośpiesznie opuszczają nie tylko znajdujące się tam bataliony
represyjne, ale również i przedstawiciele władz ukraińskich. Od dwóch
dni na zachód jedzie z Mariupola nieprzerwany sznur prywatnych
samochodów. To właśnie w Mariupolu znajduje się kwatera sztabu tzw.
Donieckiej Administracji Państwowej z miliarderem Tarutą na czele, który
jest zwolennikiem siłowego rozwiązania "problemu Donbasu".
Powstańcy
mogą pochwalić się również odzyskaniem pełnej kontroli nad
najważniejszą pozycją strategiczną – Saur Mogiłą. O to wzgórze o
wysokości 277 metrów walczyli z Ukraińcami ponad dwa tygodnie. Ze
szczytu wzgórza można kontrolować całą okolicę aż do granicy rosyjskiej.
Dzięki jego zdobyciu powstańcy mają możliwość stworzenia kolejnego
kotła ukrofaszystom. Armia ukraińska została praktycznie wypchnięta z
całego terytorium Republiki Donieckiej i Republiki Ługańskiej wzdłuż
granicy z Rosją – aż do wybrzeża Morza Azowskiego.
W
szeregach armii ukraińskiej dojrzewa tymczasem rozpad. Żołnierze
poddani Kijowowi odmawiają wypełniania zbrodniczych rozkazów. Ataman
batalionu represyjnego "Donbas" Semen Semenczenko, obecnie ranny, ze
szpitala polowego wzywa swoich zwolenników do marszu na Ministerstwo
Obrony Ukrainy, oburzony rażącą niekompetencją władz w Kijowie.
I to właśnie jest prawdziwą przyczyną tego, że Poroszenie zmiękła w Mińsku rura, i że dla Donbasu pojawiła się wreszcie perspektywa pokoju .
Bogusław Jeznach
Za: http://jeznach.neon24.pl/post/112342,odwrot-z-donbasu