Do ulubionych zajęć sympatyków prawicy – pojmowanej zarówno wąsko,
ściśle, jak i szeroko, luźno – należy narzekanie na jej wieloczłonowość
oraz powtarzanie, że powinna się wreszcie „zjednoczyć”, przez co
narzekający na ogół rozumieją jakiegoś rodzaju połączenie organizacyjne.
Dotychczasowe doświadczenia bezwzględnie obnażają złudność tego typu
nadziei. Strukturalną cechą prawicy wydaje się być jej policentryzm.
Poszczególne środowiska prawicowe koncentrują się na odmiennych
dziedzinach rzeczywistości: jedne przede wszystkim na geopolityce, inne
na religii czy obyczajach, jeszcze inne na ekonomii itp. Ta różnica pól
zainteresowań wytwarza u nich rozbieżne hierarchie celów politycznych, a
wywołana w tej sposób rozbieżność tych ostatnich jest na tyle trwała,
że praktycznie uniemożliwia sformułowanie programowego minimum, w
oparciu o które można by próbować budowy szerszej organizacji,
obejmującej różnorodne środowiska. Zależność owa okazuje się na tyle
silna, iż utrzymuje się także w ugrupowaniach prawicy zdecydowanych
wejść w demoliberalny obieg polityczny lub trwać w nim, co wymusza na
nich rezygnację z dużej części ideowego balastu. Wszystko to oczywiście
przy założeniu, że trwałość zwielokrotnionego podziału prawicy znajduje
bardziej racjonalne wytłumaczenie, niż nieustanne animozje personalne
jej przedstawicieli. To jednak, co wzdychający do wyśnionego
zjednoczenia poczytują polskiej prawicy za słabość może w rzeczywistości
dowodzić jej żywotności. Jak bowiem wskazuje doświadczenie innych
krajów, skuteczna integracja wszystkich lub większości środowisk
prawicowych w ramach jednej organizacji grozi skanalizowaniem ich
potencjału wyłącznie w korycie bieżącego życia politycznego, a następnie
systematycznym rozmiękczaniem moralnym i intelektualnym przez kolejne
„kompromisy z rzeczywistością”, aż do zupełnej zapaści, do zdradzenia
wszystkich zasad i idei. Najbardziej wyrazistej ilustracji owego
zjawiska dostarcza niesławna brytyjska Partia „Konserwatywna”. Mimo to
naiwnych zwolenników „zjednoczenia prawicy” nie brakuje. Nie brakowało
ich nawet w czasach, gdy stronnicy prawicy byli znacznie lepiej
wyrobieni intelektualnie, niż są dzisiaj.
W 1938 r. interesującą koncepcje utworzenia sojuszu najlepszych sił
prawicowych przedstawił na łamach pisma „Front Polski Zbudzonej” Józef
Kowal-Lipiński (1901-?), mający za sobą dość oryginalną drogę
ideowo-polityczną. W chwili odzyskania przez Polskę niepodległości w
listopadzie 1918 r. zorganizował własną jednostkę konspiracyjnej
Polskiej Organizacji Wojskowej. Walczył w trzech powstaniach śląskich. W
latach 1919-1927 był aktywnym działaczem Polskiej Partii
Socjalistycznej na Śląsku, zaś w latach 1928-1933 jednym z szefów
tamtejszych struktur sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z
Rządem. W 1933 r. założył partię polityczną o nazwie Radykalny Ruch
Uzdrowienia, stając na jej czele jako wódz. RRU był umundurowany i
zorganizowany na sposób paramilitarny – jego członkowie stali się znani
jako „błękitne koszule”. Przyjęcie wojskowego stylu dostarczyło
pretekstu do zwalczania Ruchu sanacyjnej administracji, która
systematycznie delegalizowała struktury RRU w kolejnych miejscowościach,
zmuszając Kowala-Lipińskiego do rozwiązania całej partii w 1935 r.
Śląski wódz nie dał za wygraną i w 1937 r. reaktywował ją pod nazwą
Narodowo-Radykalny Ruch Uzdrowienia. RRU/NRRU zaliczał się do, licznych i
czynnych zwłaszcza na Śląsku, ugrupowań narodowo-socjalistycznych,
łącząc nacjonalizm polityczny z umiarkowanie socjalistycznym programem
gospodarczym. Jego działacze uwypuklali katolicki charakter Ruchu, zaś
swoją własną postawę ideowo-polityczną określali jako „Chrystusowy
totalizm” lub „katolicyzm czynu”. Na tle innych polskich partii
narodowo-socjalistycznych Ruch wyróżniały jego koncepcje ustrojowe: o
ile konkurencyjne środowiska narodowych socjalistów pozostawały
zorientowane republikańsko, o tyle wódz Ruchu postulował przekształcenie
Państwa Polskiego w monarchię parlamentarną, wzorowaną na ustrojach
królestw Danii i Wielkiej Brytanii.
Po reaktywacji swego ugrupowania Kowal-Lipiński podjął próbę
porozumienia z nowym politycznym wcieleniem sanacji – Obozem
Zjednoczenia Narodowego, na bazie wspólnego obu organizacjom
nacjonalizmu. Próba okazała się udana, a dążenie do dalszego
rozszerzenia tego porozumienia znalazło wyraz w rzuconej przez wodza
Ruchu propozycji sprzymierzenia się kilku wybranych ośrodków
prawicowych. Przewidywał on sformowanie szerokiego nurtu politycznego,
który nazywał Ruchem Nowej Polski, a w którego skład jego zdaniem
miałyby wejść, oprócz Narodowo-Radykalnego Ruchu Uzdrowienia, grupa
„Jutra Pracy”, Ruch Narodowo-Państwowy, Ruch Narodowo-Radykalny
(Falanga) oraz czasopisma „Polityka” i „Myśl Polska”.
Środowisko „Jutra Pracy” skupiało się wokół tygodnika pod tym właśnie
tytułem, wydawanego od 1929 r. Tworzyli je piłsudczycy, kombatanci
Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej. Współpracowali oni
ściśle ze skłaniającym się ku orientacji konserwatywno-monarchistycznej
protagonistą autorytarnej „grupy pułkowników” ppłk Walerym Sławkiem
(1879-1939), a także z czołowym publicystą politycznym obozu
legionowego, „romantykiem faszystowskim” Adamem Skwarczyńskim
(1886-1934). „Jutro Pracy” propagowało początkowo na swym łamach idee
narodowego syndykalizmu. W drugiej połowie lat trzydziestych doszedł do
niego radykalny antysemityzm, a ponadto swoista krucjata polityczna
przeciw masonerii – kampania antymasońska roku 1938, uwieńczona wydaniem
przez prezydenta Mościckiego dekretu delegalizującego wolnomularstwo w
Polsce, została zainicjowana właśnie przez należących do tej grupy
posłów Wacława Budzyńskiego (1891-1939) i Juliusza Dudzińskiego.
Ruch Narodowo-Państwowy genetycznie związany był z obozem narodowym.
Wywodził się z Obozu Wielkiej Polski, ściślej zaś ze zlikwidowanej przez
sanacyjną administrację w 1932 r. Dzielnicy Zachodniej OWP. Po jej
delegalizacji kierownictwo obozu narodowego zadecydowało o wcieleniu
byłych działaczy OWP z województwa pomorskiego do Stronnictwa
Narodowego. Decyzji tej sprzeciwili się tamtejsi aktywiści Ruchu Młodych
OWP – organizacji młodzieżowej Obozu, rekrutującej się głównie spośród
wcześniejszych działaczy Młodzieży Wszechpolskiej. Powołali oni do życia
Związek Młodych Narodowców, współpracujący ze Stronnictwem Narodowym na
zasadach autonomicznych. Współpraca ta nie powstrzymała stopniowego
odsuwania się ZMN od tej partii, którą oceniano w nim jako nazbyt
umiarkowaną i demoliberalną. Coraz więcej zalet dostrzegano tam zaś w
autorytarnych rządach Marszałka Piłsudskiego, pozytywnie odnosząc się
zwłaszcza do stanowiącej jądro sanacyjnej prawicy „grupy pułkowników”.
Przełom nastąpił podczas rozmowy przedstawiciela ZMN z Walerym Sławkiem w
1933 r. – w jej wyniku Związek ostatecznie zerwał kontakty ze
Stronnictwem Narodowym, a jego członkowie wystąpili z sejmowego klubu
SN, tworząc własny Klub Ruchu Narodowego. Po powstaniu Obozu
Zjednoczenia Narodowego w 1937 r. ZMN przekształcił się w Ruch
Narodowo-Państwowy i zgłosił akces do „Ozonu”. Grupa ZMN-RMP wyróżniała
się szczególnie intensywną pracą koncepcyjną – skupiała czołówkę
myślicieli młodego pokolenia obozu narodowego, takich jak prof. Zdzisław
Stahl (1891-1981), Jerzy Drobnik (1894-1973), prof. Jan Zdzitowiecki
(1897-1975), prof. Zygmunt Wojciechowski (1900-1955), doc. Mieczysław
Piszczykowski (1901-1981), Ryszard Piestrzyński (1902-1962), dr
Klaudiusz Hrabyk (1902-1989). W porównaniu z doktryną głównego nurtu
obozu narodowego ich nacjonalizm odznaczał się nachyleniem bardziej
tradycjonalistycznym, a zarazem większym radykalizmem, otwierając się na
idee totalizmu i przyjmując zabarwienie faszyzujące.
Czasopismo „Polityka”, wcześniej (w latach 1931-1937) ukazujące się
jako „Bunt Młodych”, stanowiło w latach trzydziestych być może
najbardziej opiniotwórczy prawicowy tytuł prasowy. Na jego łamach
błyszczał kwiat konserwatywnej inteligencji – swoje przemyślenia stale
publikowali tam tacy zachowawcy jak Adolf (1909-1944) i Aleksander
(1901-2001) Bocheńscy, Ksawery (1907-1950) i Mieczysław (1910-2005)
Pruszyńscy, Kazimierz Studentowicz (1907-1992), Piotr hrabia
Dunin-Borkowski (1890-1949), Włodzimierz Bączkowski (1905-2000), Stefan
Kisielewski (1911-1991), jak również kpt. Jerzy Niezbrzycki (1902-1968) –
sowietolog i wybitny oficer wywiadu wojskowego, pisujący pod
pseudonimem Ryszard Wraga. Krąg „Polityki” plasował się początkowo na
prawym skrzydle sanacji, podnosząc program mocarstwowości Polski oraz
„polską ideę imperialną”. Jego członkowie postrzegali siebie jako
swoistą „opozycję Jego Królewskiej Mości”, podzielając zasadnicze idee
przyświecające obozowi piłsudczykowskiemu, lecz częstokroć wnikliwie
krytykując jego praktyczną politykę. Myślicieli skupionych wokół
„Polityki” zniechęciły do sanacji siłowe, zmilitaryzowane rządy „grupy
pułkowników”, a jeszcze bardziej – polityka sukcesorów Piłsudskiego po
1935 r., twórczo rozwijająca te same metody rządzenia. W miarę, jak
konserwatyści spod znaku „Polityki” dystansowali się od piłsudczyków,
ewoluowały również ich koncepcje ustrojowe – od wyznawanego początkowo
przez część z nich monarchizmu ku wizji republiki z silną, czynnie
rządzącą głową państwa.
Jak wiadomo, Ruch Nowej Polski nie doszedł do skutku. W kształcie
nakreślonym przez Kowala-Lipińskiego powstać raczej nie mógł z uwagi na
pewne istotne rozbieżności koncepcyjne pomiędzy grupami rozpatrywanymi
jako jego przyszły ogniwa. Wódz NRRU jako ideowy fundament przyszłego
Ruchu Nowej Polski wymieniał „bojowy nacjonalizm”, tymczasem np.
środowisko „Polityki” było dalekie od nacjonalizmu w jakiejkolwiek
postaci. Z drugiej strony, pozostałe jego niedoszłe człony podejmowały
szereg razy współpracę. RNR-Falanga zdecydował się na taktyczne
porozumienie z sanacyjnym „Ozonem”, na mocy którego falangiści
przystąpili do budowy wyraziście nacjonalistycznej organizacji
młodzieżowej OZN – Związku Młodej Polski. Porozumienie to (tzw. „układ
Piasecki-Koc”) nie przetrwało jednak dłużej niż rok (1937-1938). Z kolei
przywódcy środowiska „Jutra Pracy”, Jan Hoppe i Wacław Budzyński,
weszli w skład Rady Programowej czasopisma „Falanga” – głównego organu
prasowego RNR – której przewodniczył czołowy falangistowski publicysta
Wojciech Wasiutyński (1910-1994). Natomiast dla Narodowo-Radykalnego
Ruchu Uzdrowienia dążenie do współpracy z „Ozonem” zakończyło się
ścisłym podporządkowaniem wydawanej przez niego prasy Służbie Młodych
OZN (sanacyjnej strukturze młodzieżowej utworzonej w 1938 r. jako
nadrzędnej m.in. wobec Związku Młodej Polski), w której za prace
koncepcyjne i programowe odpowiadali myśliciele zrzeszeni w Ruchu
Narodowo-Państwowym.
Pomimo epizodów takich jak usunięcie w 1938 r. członków kręgu „Jutra
Pracy” z OZN i jego klubu sejmowego za krytykę umiarkowanej linii
politycznej „Ozonu” wydaje się, że w drugiej połowie lat trzydziestych
następowało – zadziwiające z dzisiejszego punktu widzenia – powolne
wzajemne zbliżanie poszczególnych ośrodków prawicy piłsudczykowskiej
oraz radykalnych odłamów obozu narodowego. Jak widzieliśmy, miało
pomiędzy nimi miejsce przenikanie w wymiarze ideowym i personalnym. W
późnych latach trzydziestych powstał szereg nowych tytułów prasowych,
dążących do świadomej syntezy dziedzictwa politycznego Marszałka
Piłsudskiego i Romana Dmowskiego, jak „Jutro Pracy” czy wydawana w
latach 1937-1939 „Młoda Polska” (organ teoretyczny Związku Młodej
Polski). Pokrewne tendencje reprezentował tygodnik „Merkuriusz Polski
Ordynaryjny” redagowany przez monarchistę Juliana Babińskiego
(1900-1943), eksponujący „polską doktrynę polityczną” (syntezę
monarchizmu, piłsudczykowskiej statokracji oraz specyficznej odmiany
nacjonalizmu – mesjanizmu narodowego), a także subwencjonowany przez
wojskowe służby specjalne dwutygodnik „Myśl Polska”, redagowany przez
Feliksa Ibiańskiego-Zahorę, działacza związanego z antysowieckim ruchem
prometejskim Orientalistycznego Koła Młodych. Podobne dążenia
przejawiała wreszcie powstała w 1939 r. na gruzach RNR-Falangi (który w
latach 1938-1939 ulegał stopniowemu rozkładowi) grupa pisma „Wielka
Polska”, tworzona m.in. przez byłych falangistów Wojciecha
Wasiutyńskiego i Witolda Staniszkisa (1908-2008).
Fenomen zbliżania się mocno wcześniej rozproszonych prawicowych
środowisk w drugiej połowie lat trzydziestych dostrzegł prof. Jacek
Bartyzel, pisząc:
„Zważywszy jednak, że lata 30. przyniosły również i pewien renesans prawicy, tym razem na «fali autorytarnej», i początek procesu wzajemnego zbliżania się niektórych odłamów obozów: nacjonalistycznego i piłsudczykowskiego, można zadać pytanie, co mogłoby z tego wyniknąć, gdyby II wojna światowa nie położyła na pół wieku kresu istnieniu niepodległego państwa polskiego, a zatem i naturalnym warunkom formowania się prądów ideowo-politycznych? Otóż wydaje się prawdopodobne, że mogłoby dojść do powstania nowej prawicowej formacji politycznej, łączącej w swych zasadach pierwiastki konserwatywne, nacjonalistyczne i autorytarne; formacji, którą można by porównać do obozu gaullistowskiego we Francji (czerpiącego przecież i z nacjonalizmu M. Barrèsa, i z monarchistyczno-konserwatywnej doktryny Action Française, a zrodzonego na gruncie patriotycznego Ruchu Oporu spod znaku Krzyża Lotaryńskiego). Skromnymi argumentami na rzecz tej hipotezy są trzy fakty. Pierwszy to tzw. Porozumienie Młodej Prasy, zawarte w 1937 roku przez piłsudczykowsko-nacjonalistyczne «Jutro Pracy», piłsudczykowsko-mesjanistyczne «Zet» i «Merkuriusz Polski Ordynaryjny», konserwatywno-monarchistyczne «Słowo», «neokonserwatywną» i «imperialistyczną» «Politykę» oraz nacjonalistyczne «Prosto z Mostu», którego planowanym rezultatem miało być także powołanie Polskiej Akcji Patriotycznej, wymierzonej i w komunistyczno-socjalistyczny Front Ludowy i demoliberalny Front Morges. Drugi, to powstanie, w czasie okupacji niemieckiej, katolickiej organizacji Unia, którą kierowali m. in. piłsudczycy Jerzy Braun i Jan Hoppe, «imperialista» z «Polityki» Kazimierz Studentowicz i konserwatysta Kazimierz W. Kumaniecki (a bliskie kontakty utrzymywano z narodowcami: Stanisławem Piaseckim i Janem Korolcem). Trzeci argument wreszcie, to solidarna opozycja przeciwko linii politycznej premierów emigracyjnych: gen. W. Sikorskiego oraz jego następcy, Stanisława Mikołajczyka, ze strony piłsudczyków (August Zalewski, Ignacy Matuszewski), konserwatystów (Stanisław Cat-Mackiewicz) i narodowców (Tadeusz Bielecki, Adam Doboszyński)”.
Proces integracji polskiej prawicy przebiegał powoli, nie bez oporów i
tarć – ale dlatego właśnie jego długofalowy rezultat miał szansę okazać
się trwały. Niestety, zniweczył go zupełnie wybuch II wojny światowej, w
wyniku której prawicowe elity Polski uległy rozproszeniu na
wychodźstwie, bądź padły ofiarą eksterminacji prowadzonej przez
narodowych socjalistów oraz sowieckich, a później i polskich,
komunistów.
Za: http://www.legitymizm.org/ruch-nowej-polski